Rozdział 3

Sariya nie znosiła zimy. Owa pora roku kojarzyła jej się z najgorszym okresem życia. Ponadto była dla niej okropna również ze względu na charakter jej pracy. Dużo trudniej walczyć w śniegu czy na lodzie, a do takich warunków była zmuszona przywyknąć, ponieważ w lesie, pomimo tego, że był lipiec, panowała sroga zima. Dziewczyna zauważyła jednak, że tutaj ta pora roku wygląda niezwykle. Gałęzie drzew, na których wciąż były liście, uginały się pod ciężarem leżącego na nich białego puchu. Podłoże było zamarznięte, ale w taki sposób, że wszystkie rośliny wyglądały, jakby były zrobione ze szkła. Sariya czuła się oczarowana piękną scenerią i musiała przyznać, że nawet chłód, który szczypał ją w policzki, niespecjalnie jej nie przeszkadzał. Tylko jedno mogło zniszczyć tą sielankę. Był to książę Ridian.

Zazwyczaj strażniczka starała się nie żywić do osób, które miała chronić, jakichkolwiek uczuć, bo to zdecydowanie utrudniało pracę, ale była przekonana, że w tym wypadku jej się to nie uda. Ridian wydawał się być mieszanką wszystkich cech, których Sariya nienawidziła. Chłopak był według niej próżny, samolubny i dumny. Ewidentnie brakowało mu pokory i fakt, że za kilka tygodni miał zostać królem, niezmiernie ją bawił. Ktoś taki jak on nie nadawał się do rządzenia królestwem. Jedyne, co było w księciu naprawdę zachwycającego, to jego uroda, która była iście królewska. Wojowniczka była w stanie sobie wyobrazić z jaką łatwością uwodził on kobiety. Blond włosy i niebieskie oczy sprawiały, że wyglądał niemal jak anioł... dopóki się nie odezwał. Od Ridiana aż biła pewność siebie i to nie w pozytywnym znaczeniu. W każdym wypowiadanym przez niego słowie czuć było pogardę dla wszystkiego i wszystkich. Sariya przypuszczała, że chłopak nie szanował nikogo, z wyjątkiem siebie oczywiście. Uroda w tym wypadku była po prostu ładnym dodatkiem, ale przestawała mieć jakiekolwiek znaczenie, gdy choć przez chwilę się go posłuchało. Książę Ridian był dla niej całkowicie zepsuty i przystojna twarz nie mogła tego naprawić. Właściwie to piękno psuło go jeszcze bardziej, a przynajmniej takie odniosła wrażenie.

Sariya jechała na swoim koniu za powozem, który - z powodu lodu pokrywającego ziemię - przemieszczał się bardzo powoli. Dziewczyna mimowolnie wróciła myślami do rozmowy z Wrivenem, którą odbyła wczoraj wieczorem. Strażniczka i jej nauczyciel próbowali rozpalić ogień, co równało się z cudem, ponieważ zaczynał prószyć śnieg, jednak żadne z nich nie chciało się poddać. Podczas tych prób wojowniczka zagadnęła mężczyznę.

- Wrivenie?

Mężczyzna zapytał ją co się stało, wciąż nie spuszczając wzroku z kamieni, którymi chciał rozpalić ognisko.

- Nie uwierzysz co mnie dzisiaj spotkało - powiedziała rozbawionym, lecz cichym głosem. W końcu nie mogła dopuścić do tego, żeby to rozpuszczone książątko ją usłyszało. - Nasz wspaniały królewicz próbował mnie uwieść.

Wriven spojrzał na nią zaskoczony.

- Ale... Jesteś pewna, że o to mu chodziło?

- Och, zaufaj mi. Wiem, kiedy ktoś próbuje mnie uwodzić, poza tym nasz książę jest typem osoby, która mówi swoje życzenia na głos i liczy na ich szybkie spełnienie - odparła złośliwie dziewczyna. Wriven westchnął cicho. Mężczyzna wyglądał na typowego osiłka, ale prawda była taka, że był niezwykle inteligentny i świetnie odczytywał ludzkie charaktery. Ridiana rozgryzł w ciągu minuty, zresztą słyszał o nim tyle plotek, że to spotkanie było po prostu potwierdzeniem jego opinii na temat młodego księcia. Jednakże jego zdanie o chłopaku to jedno, a obowiązek to coś innego, dużo ważniejszego, dlatego swoją opinię na temat Ridiana postanowił zachować dla siebie. Strażnik wiedział, że jego podopieczna była równie oddana pracy, co on, ale romans z przystojnym i bogatym księciem zdawał się być niezwykle kuszący, więc zapytał ją ostrożnie:

- Co było potem?

- Wytłumaczyłam mu delikatnie, że nie zostałam tu zatrudniona w charakterze osoby, która ma mu dotrzymywać towarzystwa, tylko strażniczki. Dodałam również, że chciałabym, aby nasze relacje nie były zbyt bliskie - odrzekła niewinnie, ale Wriven dobrze znał Sariyę i rozumiał, że dla niej słowo delikatnie oznaczało to, że nie złamała księciu nogi.

- A co on na to? - zainteresował się mężczyzna, a na jego ustach zaczął błąkać się uśmiech.

- Nic, ponieważ odeszłam, zanim zdążył się odezwać.

- Sariyo, nie zapominaj, że to jest przyszły król i musisz go traktować z szacunkiem - pouczył ją.

- Wierz mi, Wrivenie, że okazałam mu spory szacunek, nie dając mu w twarz - prychnęła zirytowana dziewczyna.

- Zdaję sobie sprawę, że książę Ridian jest dość... ciekawą osobowością, ale pamiętaj, że mamy go chronić, a nie zabić. Jesteśmy ci dobrzy, a buntownicy są tymi złymi.

- Książę według ciebie też jest dobry? - spytała nieoczekiwanie.

- Na czas tej podróży tak i dlatego masz zachowywać się w stosunku do niego życzliwie, ale z dystansem - poradził jej Wriven.

- Życzliwie, ale z dystansem - mruknęła zamyślona Sariya. - Dobrze, będę pełnić swoje obowiązki z tym samym oddaniem, co zawsze, ale jeśli on znowu spróbuje mnie uwieść, nie obiecuję, że będę dla niego miła.

- Chłopak ma dojechać do królestwa w jednym kawałku, a co do jego uczuć, to już nie nasza sprawa - stwierdził Wriven i rzucił uczennicy przelotne spojrzenie, które mówiło: ,,Nie możesz go zranić mieczem, ale słowem już tak". Mężczyzna nigdy nie powiedziałby tego na głos, ale sądził, że rozpuszczonemu księciu przydałaby się lekcja życia, a Sariya mogła być jedyną kobietą, która potrafiłaby mu jej udzielić, poza tym Wriven chciał zobaczyć starcie dwóch tak mocnych charakterów, jakie posiadała ta parka. Strażniczka natomiast z ogromną przyjemnością oczekiwała na to, aż książę podejmie ponowną próbę zbliżenia się do niej, by ona miała okazję jeszcze ostrzej mu wytłumaczyć, że sytuacja, w której mu ulegnie się nie wydarzy.

Kiedy strażnicy rozmawiali o Ridianie i walczyli z pogodą, temat ich rozmowy zwierzał się swojemu doradcy. W ustach Ridiana cała historia brzmiała inaczej niż wówczas, gdy opowiadała ją Sariya.

- Dlaczego tu jest tak cholernie zimno? - narzekał Ridian, co chwila pocierając dłońmi.

- Przykro mi, wasza wysokość, ale na zewnątrz zaczyna padać śnieg, więc zapowiada się chłodna noc - odpowiedział ze znużeniem Maxon. Marzył o odrobinie snu, ale nie ośmieliłby się tego zrobić bez pozwolenia księcia.

- Śnieg w lipcu. Cała ta podróż jest coraz gorsza z każdą chwilą i mam już jej dosyć - mamrotał książę. Maxon zerknął na niego z udawanym współczuciem. ,,Cała ta podróż" trwała dopiero kilka godzin, a Ridian zachowywał się tak, jakby jechał przez ten las wiele miesięcy. Doradca przypuszczał, dlaczego jego pan był bardziej nerwowy niż zwykle, ale, jak to miał w zwyczaju, wolał poczekać, aż książę sam mu się zwierzy. Tak też się stało.

- Wiesz, Maxonie, z tą dziewczyną, która ma nas bronić jest coś nie tak - rzucił niby od niechcenia Ridian.

- Dlaczego tak myślisz, książę? - zapytał Maxon, udając zdezorientowanego.

- Rozmawiałem z nią przez moment i powiem ci, że wygląda na dziwaczkę, a do tego chyba ma coś wspólnego z elfami. Całe szczęście, że w ostatniej chwili zmieniłem zdanie i niczego jej nie zaproponowałem.

Książę zlustrował Maxona wzrokiem, aby stwierdzić czy ten mu uwierzył, ale nic nie wskazywało na to, by jego sługa miał powody, żeby mu nie ufać w takich sprawach. Gdyby tylko wiedział, że Maxon w duchu był rozbawiony jak nigdy całą sytuacją. Nie pamiętał on, aby któraś dziewczyna kiedykolwiek odmówiła księciu, ale nie miał ochoty słuchać tyrady Ridiana o tym, że gdyby chciał, to by uwiódł tamtą biedną wojowniczką. Właściwie to doradca nie był pewny czy ta Sariya była taka biedna. Przecież miała odwagę odmówić następcy tronu!

- Zawsze umiałeś dobrze ocenić sytuację, w której jesteś, książę - odparł sarkastycznie Maxon. Ridian uwierzył w szczerość pochlebstwa i od razu się rozluźnił.

- Tak, zawsze miałem wspaniałą intuicję i niezmiernie się cieszę, że i tym razem uratowała mnie przed popełnieniem błędu - zauważył dumnie chłopak, na co jego doradca natychmiast zareagował energicznym skinieniem głowy. - Trochę mi jej jednak żal, bo może już zaczęła myśleć Bóg wie co, a ja ostatecznie z niej zrezygnowałem.

- Bywa - Maxon wzruszył ramionami. - Zresztą, jeśli to prawda, że ona ma coś wspólnego z elfami, to lepiej, żebyś z nią w ogóle nie rozmawiał. Co by pomyślał twój ojciec, gdyby się dowiedział, że romansowałeś z elfką?

Elfy były istotami, które charakteryzowała niezwykła uroda i okrucieństwo. Ludzie od wieków byli przez nich porywani z małych wiosek, tylko po to, aby służyć za zabawki tych bezlitosnych istot. Ridian także znał różne opowieści na ten temat. Kiedyś słyszał o tym jak pewien mężczyzna zakochał się w elfce, a ona kazała mu tańczyć tak długo, dopóki nie padł z przemęczenia. Innym razem ktoś opowiedział mu o małej wieśniaczce, którą porwały jakieś elfy i zmusiły do chodzenia po kolcach od róż. Maxon uznał, że jeżeli Sariya rzeczywiście posiadała w sobie krew elfów, to idealnie nadawała się na królewską strażniczkę, ponieważ będzie ona w stanie zabijać ludzi bez mrugnięcia okiem.

Co innego chodziło po głowie Ridiana. Oczywiście, na początku wmawiał sobie to samo, co Maxon, czyli to, że lepiej się nie zadawać z elfką, ale jedno zdanie przyjaciela sprawiło, że całkiem o tym zapomniał. ,,Co by pomyślał twój ojciec?" Co by wtedy powiedział? Młody książę doskonale wiedział co jego ojczulek by mu powiedział. Na pewno byłby bardzo zdenerwowany i zraniony. Ta wizja była dla Ridiana niesamowicie kusząca i zanim się zorientował, znów starał się wymyślić sposób na upartą dziewczynę. Prawda była taka, że pewnie za parę dni chłopak i tak spróbowałby ratować swą dumę, ale powód z ojcem doprowadził do tego, że chciał ją mieć jak najszybciej. Już nawet nie chodziło o to, że Sariya należała do tych niesamowicie urodziwych dam. Teraz najważniejsza była duma księcia i chęć zrobienia na złość ojcu. Następca tronu uznał, że jutro uwiedzie tą dziewczynę i jak postanowił tak zrobił, a przynajmniej próbował zrobić.

Los okazał się po części przychylny dla Ridiana, ponieważ następnego dnia powóz utknął w ogromnej zaspie śniegu. Strażnicy natychmiast zabrali się za odgarnianie śniegu, a książę wraz ze sługą wyszli z powozu i wpatrywali się w parę. Ridian dał doradcy znak głową, by ten poszedł za nim w ich stronę.

- Maxonie, nie stój tak. Nie możemy pozwolić, żeby kobieta wykonywała taką ciężką pracę - odezwał się głośno książę. Cóż za dobroć, o wasza miłość, pomyślała z ironią strażniczka. Dziewczyna przypomniała sobie jednak o słowach Wrivena. Życzliwość i dystans. Powtarzała w myślach te słowa jak mantrę, aż w końcu zmusiła się do odpowiedzi.

- Dziękuję, wasza wysokość, ale praca fizyczna nie jest mi obca, więc nie ma powodu, abyś przemęczał swojego doradcę.

- Ależ nie. Przecież to niegodne, żeby kobieta się tak męczyła, podczas gdy silny, młody mężczyzna się temu przygląda - stwierdził. To sam nam pomóż, książątko, odparowała w myślach Sariya, ale na głos wypowiedziała tylko:

- Naprawdę nie trzeba, wasza wysokość.

- Mimo wszystko, nalegam.

Sariya i Wriven wymienili szybkie spojrzenia, a potem strażniczka wzruszyła ramionami i pozwoliła słudze Ridiana przejąć jej obowiązki. Wolnym krokiem ruszyła w stronę następcy tronu i założyła na twarz maskę spokoju.

- Dziękuję, książę, za twą dobroć, choć podkreślam, że nie była ona konieczna - podziękowała mu dość oficjalnie.

- Być może, jednak chciałem się jakoś zrehabilitować za moje wczorajsze zachowanie - odparł fałszywie zawstydzonym tonem chłopak. - Zachowałem się obrzydliwe i mam nadzieję, że mi wybaczysz, moja pani.

- Może mi, wasza wysokość, mówić po imieniu. Takie tytuły powinny należeć tylko do twojej żony, książę.

Ridian poczuł narastającą irytację. Sam nie wiedział co denerwowało go bardziej - jej pusty wyraz twarzy czy szorstkie odpowiedzi. Sariya natomiast obiecała sobie, że nie straci kontroli i udowodni Wrivenowi, że była w stanie ochraniać ludzi, mimo niechęci do nich.

- Jeszcze nie mam żony - przypomniał jej chłopak.

- Istotnie, ale jak sam zauważyłeś, książę, jeszcze jej nie masz, co oznacza, że wkrótce będziesz żonaty - odparowała i następca tronu odebrał to jako atak w swoją stronę.

- Owszem, ale to małżeństwo było ustalone przez mojego ojca, a nie przeze mnie i nie sadzę, by było udane. To był główny powód, dla którego zachowałem się wczoraj nie po królewsku - tłumaczył się dalej.

- Rozumiem, wasza wysokość, ale nie chowam żadnej urazy, więc wszelkie tłumaczenia są zbędne - Wojowniczka liczyła, że Ridian da sobie spokój, gdy zobaczy jej chłodną reakcję, ale nic z tego. Tym razem przyszły król był przygotowany na to, że Sariya nie zarzuci go milionem komplementów i od razu się mu odda, więc cały czas szedł obok niej i próbował rozegrać tą sytuację odpowiednio, czyli grając skruszonego. Jego strażniczka nie była jednak głupia i dobrze wiedziała skąd ta nagła zmiana frontu, ale starała się nie okazywać żadnych uczuć.

- Bardzo dziękuję za to, że jesteś dla mnie tak łaskawa, Sariyo - Chłopak po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu i poczuł dziwny dreszcz podekscytowania. Sariya postanowiła, że nie będzie się z nim dłużej droczyć, tak jak ostatnio, tylko powie mu prosto z mostu, że może przestać tracić czas.

- Wasza wysokość, dziękuję za zaszczyt rozmowy z tobą, ale chcę, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Między nami nigdy nic nie będzie, więc jeśli na to wciąż liczysz, książę, to lepiej przestań - wyrzuciła z siebie.

- Z tobą jest coś nie w porządku - powiedział wściekły Ridian. Jego duma została zraniona ponownie i nie mógł tego znieść.

- Wybacz, książątko, ale nie każda kobieta będzie tobą zachwycona - odrzekła z podłą satysfakcją, ale bezbarwnym głosem. Czuła coraz większe zadowolenie, że ona nad sobą panowała, a książę nie.

- Masz wielki tupet, odzywając się tak do przyszłego króla, mieszańcu - warknął następca tronu. Coś pojawiło się w oczach strażniczki, ale zniknęło zbyt szybko, by Ridian zdążył to dostrzec.

- Zapewne masz rację, wasza wysokość. Czy mogę odejść i pomóc Wrivenowi oraz królewskiemu doradcy? - Jej głos stał się jeszcze bardziej pusty niż wcześniej, przez co Ridian był już na granicy wytrzymałości i kazał jej się wynosić. Dziewczyna prędko odeszła, trzymając się za metalowe serce, które wisiało na jej szyi. Czuła na sobie spojrzenie mężczyzn, gdy się do nich zbliżyła, ale nie wydusiła z siebie ani słowa, tylko zaczęła odgarniać z nimi śnieg. Sariya skupiła się na swojej pracy, próbując uciec przed wspomnieniami i twarzą matki, która krzywiła się za każdym razem, gdy jej córka została nazwana mieszańcem, a ona sama zdrajczynią swojej rasy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top