Rozdział 16
Raz, dwa, trzy... Skup się, powtarzała sobie dziewczyna bez przerwy. Jedna kropla, druga kropla, czyli jakaś woda. Czy była koło wody? Nie wiedziała, ale siedziała na twardym podłożu. Sariya próbowała zmusić swój umysł do współpracy, lecz szło jej to bardzo opornie. Głowa pulsowała jej jak jeszcze nigdy przedtem. To musiało być naprawdę mocne uderzenie, pomyślała z goryczą. Tylko kto ją uderzył? Strażniczka postanowiła zacząć od przypomnienia sobie ostatnich wydarzeń, które zapadły jej w pamięć. Głowa króla, a potem ucieczka Ridiana, tylko czy wrócili do powozu? Wydawało jej się, że tak, bo przecież obiecała mu, że spędzi z nim noc, ale nie zdążyła tego zrobić. Książę poszedł do powozu, a ona miała szukać Wrivena i Maxona, jednak ich nie odnalazła, natomiast ten drugi znalazł ją. Tak, wojowniczka przypomniała sobie jego słowa, po tym jak uderzył ją czymś w głowę. ,,Ciebie najbardziej będzie mi szkoda." Dlaczego miałoby być mu jej żal? Odpowiedź była prosta. Chłopak był zdrajcą. Sariya przeklęła się w myślach za to, że nie domyśliła się tego wcześniej. Sługa nigdy nie sprawiał wrażenia groźnego, a wręcz odwrotnie. Był wiecznie wystraszony, ciągle przytakiwał księciu i prawie zemdlał na widok martwego mężczyzny. Nie dowierzała ona, że ktoś taki miałby być buntownikiem, ale najwidoczniej był świetnym aktorem, poza tym to przecież on opowiadał jej historie o przywódcy buntowników, więc skądś musiał mieć te informacje. Strażniczka znowu zdenerwowała się na siebie za to, że nie była bardziej czujna. Przez cały czas bali się ludzi z zewnątrz, podczas gdy codziennie rozmawiali ze zdrajcą.
Pół elfka zostawiła obwinianie się na trochę lepszą okazję, gdyż uznała, że w tamtej chwili najważniejsze było zorientowanie się gdzie obecnie przebywała i w jakim była stanie, a później musiała odszukać Ridiana. Do rozwiązania pierwszej zagadki Sariya musiała w końcu otworzyć oczy, co nie było łatwe, ponieważ wydawało jej się, że miała całkowicie sklejone powieki. Kiedy z nimi walczyła, to jednocześnie starała się poruszać rękami i nogami, aby sprawdzić czy wszystko było z nimi w porządku. Z ulgą doszła do wniosku, że mogła poruszać palcami, ale jej kończyny zdrętwiały i miała problem z bardziej skomplikowanymi ruchami. Minęła chwila, zanim dotarło do niej, że to dlatego, iż była skrępowana jakimś sznurem. Wreszcie udało jej się podnieść powieki i nawet delikatnie poruszyła głową, starając się ignorować ból.
W pomieszczeniu było niewiele światła, gdyż rzucały je jedynie dwie pochodnie na kamiennych ścianach. Dziewczyna zrozumiała również kolejną rzecz, a mianowicie to, że siedziała na krześle. Właściwie to została przywiązana do krzesła. To nie była sytuacja, z której łatwo mogłaby się wydostać, ale też z pewnością nie uznałaby jej za całkowitą katastrofę. Uważała bowiem, że jak tylko głowa przestanie ją boleć, to natychmiast się uwolni. Strażniczka podsumowała swoje śledztwo. Była związana w jakimś lochu, ale żyła i miała całkiem przytomny umysł. Fizycznie także była w dobrym stanie, bo nie posiadała poważniejszych obrażeń. Pozostało zatem jedno pytanie. Co z Ridianem? Na myśl, że chłopakowi mogłoby się coś stać, jej serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Sariya rozejrzała się dokładnie i sekundę później, zorientowała się, że książę siedział obok niej. Ulga, która ogarnęła jej ciało była chwilowa, ale pół elfka poczuła ją dosłownie wszędzie. Blondyn, podobnie jak ona, był przywiązany do krzesła z tą różnicą, że miał również zakneblowane usta jakimś materiałem. Jego oczy były zamknięte, a głowa spuszczona, co sugerowało, że książę wciąż nie odzyskał przytomności. Przez myśl wojowniczki przemknęło, że może on nie żył, ale jej zdrowy rozsądek zaprotestował. Gdyby umarł, to nikt nie zaprzątałby sobie głowy wiązaniem go.
- Ridian - odezwała się szeptem dziewczyna, ponieważ obawiała się, że nie znajdowali się tam sami. Następca tronu nie poruszył się, dlatego Sariya powtórzyła jego imię nieco głośniej. Błękitne oczy spojrzały na nią i widać było w nich ulgę, podobną do jej własnej. Martwił się o nią tak samo jak ona o niego, pomyślała z bólem serca strażniczka, ale zignorowała swoje uczucia, bo to nie one były wówczas najistotniejsze.
- Dobrze się czujesz? - zapytała cicho, na co przyszły król zareagował skinieniem głowy i słabym pomrukiem. Pół elfka doszła do wniosku, że musiała mu pomóc ściągnąć z ust tamtą szmatę, ale jej ręce nie mogły tym razem tego dokonać, więc wpadła ona na inny pomysł.
- Nie ruszaj się - ostrzegła go, a następnie zbliżyła się do niego tak, jakby zamierzała go pocałować. Strażniczka złapała zębami materiał i powoli zsunęła go z jego twarzy na szyję. Kiedy ich twarze po raz kolejny dzieliły milimetry, Ridian bez zastanowienia chciał pokonać tą odległość, ale jego towarzyszka niedoli prędko się odsunęła o tyle, na ile mogła.
- To nie jest pora na flirty, książątko - rzuciła ostro i splunęła, aby pozbyć się smaku brudnej szmatki z ust. Blondyn również się nieco odsunął i przytaknął dziewczynie. - Wiesz, jak się tu znaleźliśmy?
- Nie do końca - odparł odrobinę zachrypniętym głosem. - Usłyszałem jakiś hałas po tym jak wszedłem do powozu, więc wybiegłem za tobą. Zobaczyłem jak leżysz na ziemi bez ruchu, a nad tobą stał Maxon. Myślałem, że...
Książę nie musiał kończyć, by Sariya domyśliła się, co chciał powiedzieć.
- Nie martw się. Czuję się dobrze - zapewniła go.
- Wiem, inaczej by cię tam zostawili - przyznał z głosem ociekającym nienawiścią.
- Kto?
- Było ich dużo. Głównie mężczyźni. Nawet nie próbowałem walczyć, tylko pozwoliłem im się zabrać. Maxon powiedział mi, że nadeszła pora, żeby na tronie zasiadła właściwa osoba i to był ostatni raz, kiedy go widziałem. Ktoś mnie ogłuszył i obudziłem się tutaj, z tobą. W pewnym sensie się ucieszyłem, bo to oznaczało, że wciąż żyjesz. Trupa by przecież nie zabierali, chociaż zaczynałem mieć wątpliwości po tym, co zrobili mojemu ojcu. Jakiś mężczyzna przyniósł mi wcześniej jedzenie, ale wrzeszczałem na niego, żeby sprawdził co z tobą, aż w końcu się wściekł i mnie zakneblował - relacjonował chłopak, a Sariya mimowolnie się uśmiechnęła. To było tak bardzo w stylu księcia, żeby doprowadzić wszystkich do szału, ale zrobił to dla niej.
- Patrzyłem na ciebie, ale ty nie odzyskiwałaś przytomności, więc niepokoiłem się, że Maxon uderzył cię zbyt mocno, ale trochę wcześniej jęknęłaś, więc upewniłem się, że żyjesz i wreszcie zasnąłem, ponieważ nie mogłem już dłużej wytrzymać - kontynuował swoją opowieść, a dziewczyna wyobrażała sobie jak następca tronu wpatrywał się w nią godzinami i błagał ją w myślach, aby się poruszyła. Ta wizja napawała ją dziwną satysfakcją, gdyż upewniała ją w tym, że Ridianowi na niej zależało choć trochę.
- Przepraszam, że nie wpadłam na to, że Maxon to buntownik - odezwała się nagle i położyła mu swoją głowę na ramieniu tak, jakby chciała się na nim oprzeć. - Obiecuję ci, że znajdę tą obrzydliwą łasicę i odetnę mu łeb, a potem rzucę ci pod nogi.
- To chore, ale podoba mi się twoje szaleńcze pragnienie zemsty - zaśmiał się słabo i przytulił skroń do czubka jej głowy. - A co do Maxona, to nie martw się. Znałem go dłużej niż ty, a i tak się tego nie domyśliłem. Za dobrze się maskował. Tyle lat w kłamstwie. Miałem go za jedynego prawdziwego przyjaciela, a okazał się najgorszy ze wszystkich.
- To co innego. Ty nie patrzyłeś na nikogo, oprócz... - Sariya ugryzła się w język, zanim zdążyła skończyć to zdanie. Książę zrobił to jednak za nią.
- Co? Byłem samolubnym książątkiem, które nie patrzyło na nikogo z wyjątkiem siebie? To zamierzałaś powiedzieć, prawda?
- Może, ale to nieważne. Zmieniłeś się - wraz z wypowiedzeniem tych słów do strażniczki dotarło, że rzeczywiście tak myślała. Ridian się zmienił i pomimo, że wciąż zdarzało mu się zachowywać niedojrzale, to nie był już tym samym chłopakiem, co parę tygodni temu.
- To prawda, ale to dlatego, że w końcu spojrzałem na kogoś innego, gdyż chciałem dostrzec tą osobę. Pragnąłem widzieć ciebie - wyjaśnił, a pół elfka uniosła twarz i popatrzyła na niego z nieodgadnioną miną.
- Dziękuję - odpowiedziała prawie niesłyszalnie. - Nikt na mnie nie spojrzał w taki sposób.
- Mam wrażenie, że wszyscy tak patrzą. Po prostu tego nie widzisz. Sądzisz, że każdy ma cię za elfa i nie widzi nic więcej, ale to nie jest tak. Twoje pochodzenie sprawia tylko, że jesteś bardziej intrygująca
Jej fiołkowe oczy lśniły tak bardzo, że mogłyby oświetlić całe lochy. Para była tak pogrążona w niemej rozmowie, że nie zauważyła nawet tego, iż ktoś wszedł do pomieszczenia. Ich intymny moment przerwał chrapliwy śmiech. Oboje zwrócili wzrok w tamtym kierunku i ujrzeli mężczyznę w średnim wieku. Owy jegomość miał siwo brązowe i długie włosy, spięte z tyłu. Był dość wysoki i dobrze zbudowany. Jego twarz pokryta była zmarszczkami i bruzdami, które świadczyły o tym, że jego życie nie należało do najłatwiejszych. Tuż nad haczykowatym nosem znajdowały się szare i groźnie spoglądające na nich oczy.
- Jakaż to wzruszająca scena. Przyjaźń ponad podziałami - odezwał się do nich nieznajomy nieprzyjemnym, szorstkim głosem. - Mieszaniec i rozpuszczony książę. Urocze.
- Kim jesteś? - zapytał następca tronu.
- Wiesz co, Ridianie? Jak możesz nie poznawać wuja? - Mężczyzna udał urażonego. Książę zdawał się być zaskoczony, ale Sariya wciąż pamiętała historię Maxona według której przywódca buntowników miał się okazać bratem dawnego króla i jedynie uświadomiła sobie, że w tej kwestii sługa nie kłamał.
- Wuja? - wykrztusił niewyraźnie.
- Tak, wuja, ale nie powinienem cię winić za twój brak wiedzy. Nie mieliśmy okazji się poznać, a twój, o ile się nie mylę, świętej pamięci ojciec nie wspomniał ci o mnie - odrzekł rozbawiony całą sytuacją. Blondyn wpatrywał się w niego z niedowierzaniem, ale strażniczka zachowała kamienną twarz. - Myślę zatem, że pora, abyśmy się poznali. Jestem Belgram. Ciebie już znam, mój drogi bratanku, a to pewnie ta słynna Sariya, tak?
Książę i pół elfka nie odpowiedzieli, ale Belgrama to bynajmniej nie zniechęciło.
- Wiele o tobie słyszałem. Ponoć wspaniale walczysz, mimo, że jesteś kobietą, ale cóż, nie ma się co dziwić. Przecież masz w sobie krew elfów - ciągnął z fascynacją, lustrując ją wzrokiem.
- Nie odzywaj się tak do niej - wysyczał Ridian, a jego wuj zdawał się tylko na to czekać.
- Och, czyżby obchodziła cię ta mała wojowniczka? - spytał zaciekawiony. - A może nawet zależy ci na niej, co?
- Nie twoja sprawa - warknął książę, a dziewczyna w myślach go uciszyła, ponieważ przeczuwała, że Belgram miał ochotę go rozwścieczyć, by coś od niego uzyskać albo zwyczajnie bawiło go pastwienie się nad owocem związku jego ukochanej z własnym bratem.
- Też kiedyś znałem taką piękną, inteligentną kobietę, wiesz? - zwrócił się do niego. Sariya miała wrażenie, że oboje usłyszą zaraz znajomą opowieść, a przynajmniej znajomą dla niej. - Była taka niesamowita. Nigdy wcześniej ani później nie spotkałem kogoś, kto byłby tak dobry i życzliwy. Każdemu potrafiła pomóc, czasem nawet zwykłym uśmiechem. Myślałem, że będziemy razem do końca życia, ale mój ojciec twierdził, że ktoś tak cudowny jak ona powinien być królową i stać przy boku władcy. Lina istotnie byłaby dobrą królową, ale wcale tego nie chciała, a już na pewno nie za taką cenę.
- Lina? - podłapał szybko następca tronu, a Belgram posłał mu spojrzenie, w którym mieszały się smutek, wściekłość i chęć zemsty.
- Tak. Nie chcesz mi chyba oznajmić, że tatuś nie opowiadał ci tej bajki na dobranoc - zakpił. - Twoja matka kochała mnie, a nie twojego ojca, zresztą on także niespecjalnie ją kochał. Owszem, podobała mu się, ale bardziej chodziło o to, żeby pokazać mi, że byłem tym gorszym. Wierz mi, bratanku, zawsze byłem gorszym bratem. Twój ojciec był lepszym strategiem czy wojownikiem i to on od początku miał zostać królem. Pogodziłem się z tym i nie walczyłem z nim o pozycję, dopóki nasz ojciec nie stwierdził, że to on powinien się ożenić z twoją matką. Ona była zwykłą księżniczką, której rodzice byli wniebowzięci, że dostanie królestwo i oddali mojemu bratu jej rękę bez zastanowienia. Błagałem go, żeby tego nie robił, zwłaszcza, że było mu obojętne to kto usiądzie przy nim na tronie, ale on nie chciał odpuścić. Ożenił się z nią - Mężczyzna zrobił krótką pauzę i zerknął gdzieś w dal, zatapiając się w swoich wspomnieniach. - Mimo tego, że była jego żoną, spotykaliśmy się czasami po kryjomu, ale pewnego wieczoru poinformowała mnie, że jest w ciąży. Z tobą.
- Opuściła cię wtedy - zgadł książę, a wuj nagrodził go zdegustowanym spojrzeniem.
- Tak, Lina zawsze chciała mieć dziecko i postanowiła całkowicie poświęcić się opiece nad swoim potomkiem, a więc zostałem porzucony po raz drugi, tym razem na rzecz ciebie. To było dużo gorsze, ponieważ mojego brata nie kochała, a ciebie tak. Zrobiłem więc to, czego ode mnie oczekiwała. Zniknąłem. Ona zajmowała się tobą dniami i nocami, ale wreszcie nie wytrzymała tego wszystkiego i zmarła. Ty ją zabiłeś! - krzyknął wściekłym tonem Belgram. - To właśnie wtedy obiecałem sobie, że ją pomszczę. Dołączyłem do buntowników, a później stanąłem na ich czele, aż udało mi się spotkać z królem. Twój ojciec może i trochę żałował, ale mimo to, musiał zapłacić, natomiast ty... Słyszałem o tym jakim jesteś rozpuszczonym egoistą i to ty miałeś zostać królem? Ty?! Zabiłeś matkę, doprowadziłeś do śmierci ojca i dałeś się zamknąć elfom w celi, jakbyś wcale nie był szkolony do radzenia sobie w takich sytuacjach.
- Nie - zaprotestowała natychmiast Sariya ku zdziwieniu mężczyzn. Dziewczyna popatrzyła na księcia. - Nie słuchaj go, proszę. Mówiłam ci, że oni chcą, abyś zaczął się uważać za kogoś bezwartościowego i zwariował.
- Proszę, proszę, widzę, że bronisz nie tylko jego ciała, ale i poczucia własnej wartości, strażniczko - skomentował przywódca buntowników. - Maxon miał co do ciebie rację. Jesteś bardziej niebezpieczna niż początkowo myślałem. Liczyłem, że jak wystawicie się elfom, to oni nie puszczą swojej, ale mój bratanek tak o ciebie walczył...
Pół elfka wpatrywała się w niego z obrzydzeniem i miała ochotę zetrzeć mu jego ohydny uśmiech z twarzy, ale sznury jej to utrudniały. Czyżby Maxon również maczał palce w uwięzieniu przez elfy? Mogła się założyć, że na rozkaz przywódcy zwrócił na nich uwagę strażników bramy do ich królestwa z nadzieją, że nie wyjdą stamtąd żywi, a przynajmniej nie ona.
- W sumie spodobało mi się to. Gdy byłeś zapatrzony w siebie, to po prostu bym cię zabił - stwierdził, zwracając się do Ridiana. - Ale teraz kiedy masz kogoś, na kim ci zależy, to sprawię, że będziesz cierpiał tak jak ja. Będziesz świadom tego, że ta, która skradła ci serce, cierpi i nie będziesz w stanie jej pomóc.
- Jeśli coś jej zrobisz, to cię zabiję! - wrzasnął książę, ale wuj nawet na niego nie zerknął.
- Nie miej do mnie żalu, kochanie - odezwał się do Sariyi. - Nie zrobiłaś nic złego i to naprawdę nic osobistego. Po prostu zakochał się w tobie nie ten chłopiec, co trzeba.
Następnie wuj uderzył bratanka pięścią w twarz, a ten zemdlał. Jego strażniczka powstrzymała krzyk, ponieważ poczuła na swojej twarzy szorstkie dłonie. Twarz Belgrama znajdowała się przy jej i szczerzyła się złowieszczo. W jego szarych oczach widać było czyste szaleństwo i Sariya po raz pierwszy poczuła się całkowicie zdana na czyjąś łaskę. W duchu wezwała na pomoc Wrivena, gdy przywódca buntowników zapowiedział:
- To teraz się pobawimy, kochanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top