Rozdział 10
Następnego dnia od rana bez przerwy padało. Ulewa nie była zbyt przyjemna, bo zaczęło powstawać błoto, które utrudniało podróż, bo konie miały problemy z poruszaniem się na grząskim gruncie. Sariya czuła się, jakby ten deszcz odzwierciedlał jej stan ducha. Dziewczyna była przygnębiona wydarzeniami minionego dnia, choć starała się tego po sobie nie okazywać.
Podczas jednego postoju, gdy Wriven zaczął pokazywać i tłumaczyć Maxonowi coś na mapie, którą dostali od elfów, ona stała na deszczu, mimo że mogła usiąść razem z nimi w powozie. Ridian pewnie by się z tego ucieszył, ale ona nie zamierzała na niego patrzeć. Chłopak wzbudzał w niej coraz więcej sprzecznych ze sobą uczuć, dlatego musiała je jak najszybciej zwalczyć. Książę ani myślał ułatwiać jej to zadanie i widząc ją stojącą podczas ulewy, wyszedł, aby zaproponować jej schronienie. W obronie Sariyi stanął Fos, który od początku darzył Ridiana niechęcią i dlatego też, gdy ten nieco się do niego zbliżył, koń kopnął go tak mocno, że następca tronu wylądował w kałuży błota. Przez moment książę był tak zszokowany, że w ogóle się nie ruszył, ale po usłyszeniu zduszonych śmiechów dochodzących z powozu szybko zerwał się na równe nogi.
- Głupia kobyła - warknął, a rumak popatrzył na niego z wyższością. Sariya, która odwróciła się, słysząc hałas, delikatnie się uśmiechnęła, a Ridian pomyślał, że dla tego uśmiechu mógłby dać się wrzucić do tej kałuży jeszcze z tysiąc razy. Dziewczyna natychmiast zaczęła go przepraszać za swoje zwierzę.
- Wybacz mi, książę. Naprawdę bardzo mi przykro.
- Nic się nie stało - odparł spokojnie, ale chwilę później wrzasnął:
- Maxon! Skończyliście już?
Jego sługa starał się opanować, ale widok ubłoconego księcia mu to bardzo utrudniał.
- Tak, wasza książęca wysokość - odrzekł, próbując się nie udusić przy hamowaniu śmiechu.
- Cudownie, więc jedźmy już!
Chłopak posłał strażniczce wymuszony uśmiech, a ona skinęła mu głową, zasłaniając usta ręką, ponieważ sama była dość rozbawiona. Następca tronu uznał to jednak za urocze, a nie jak w przypadku Wrivena i Maxona podłe oraz upokarzające. Ridian wrócił do powozu i zaczął się wycierać, ale jego doradca do wieczora chichotał pod nosem. Sługę zdziwiło to, że książę nie wyżył się na Sariyi, bo, jakby nie patrzeć, koń był jej, ale nagle dotarło do niego co mogło być przyczyną tego zachowania. Co jeśli to już nie była zwykła chęć udowodnienia, że ją uwiedzie, ale coś więcej ze strony księcia? Czy to możliwe, żeby następca tronu zakochał się w tej dziewczynie? Maxon postanowił wybadać czy jego podejrzenia były słuszne i wieczorem zagadnął swego pana.
- Wasza wysokość, czy mógłbym zająć chwilkę i cię o coś zapytać?
- Jeśli musisz - mruknął obrażony następca tronu, który wciąż rozpamiętywał to, że przyjaciel się z niego śmiał.
- Chciałem cię zapytać, wasza wysokość, o to, co łączy cię z naszą strażniczką, bo ostatnio zauważyłem, że traktujesz ją nieco inaczej niż Wrivena - wyjaśnił sługa.
- Nie rozumiem do czego pijesz, Maxon.
- Wasza książęca wysokość, powiem wprost. Ostatnio ciągle za nią chodzisz, jesteś dla niej bardzo miły, a do tego ta wczorajsza misja ratunkowa. Wygląda to dość nietypowo, zważywszy na to, że masz za kilka dni się ożenić. Już nie wspomnę o tym, że jest ona pół elfem i takie plotki nie są nam w tym momencie potrzebne. Właściwie to nigdy nie będą potrzebne - dodał szybko królewski doradca.
- Nie wierzę. Ty mnie pytasz o to czy jestem w niej zakochany? - wydusił z siebie Ridian niepewnie.
- T-tak, książę. Nie chcę być wścibski, ale martwię się o ciebie i życzę ci jak najlepiej, dlatego musiałem zapytać - mówił drżącym głosem chłopak. Następca tronu się roześmiał i niestety traf chciał, że w tej chwili niedaleko nich pojawiła się Sariya.
- Posłuchaj, Maxon. Lubię tą strażniczkę. Jest całkiem ładna, ale to za mało, żebym się w niej zakochał. Fakt, uratowałem ją, ale tylko po to, by uciszyć wyrzuty sumienia spowodowane tym, że została uwięziona przeze mnie - odparł pewnie książę, który nie miał pojęcia, że temat ich rozmowy stał za drzewem i się im przysłuchiwał. - Dobra z niej dziewczyna, ale jest prawie elfem i przez to nigdy nie będzie dla mnie kimś więcej. Nie mógłbym kochać kogoś takiego. Nigdy.
- Uff, muszę przyznać, że mi ulżyło, wasza wysokość. Cieszę się, że porozmawialiśmy - odetchnął z ulgą Maxon. Książę poklepał go pocieszająco po ramieniu i powiedział:
- Jeśli będziesz miał jeszcze jakieś wątpliwości, co do moich uczuć, to zapraszam śmiało. Muszę przyznać, że nawet mnie to rozbawiło, przyjacielu.
Żaden z nich nie zauważył Sariyi, która prawie nie oddychała, ukrywając się za drzewem. Słowa chłopaka bardzo zabolały strażniczkę, choć nie była w stanie stwierdzić dlaczego. Być może było to bolesne, gdyż naprawdę uwierzyła, że następca tronu przestał uważać ją za mieszańca. Nic bardziej mylnego. On po prostu próbował jej to wmówić, a wśród innych nadal był tą samą osobą, co wcześniej. Dziewczyna poczuła wszechogarniającą wściekłość, nawet nie tyle na Ridiana, co na samą siebie za to, że była naiwna, choć znała ludzi jego pokroju i mogła przewidzieć jak to się skończy. Postanowiła, że już więcej nie pozwoli się mu omamić uwodzicielskimi słówkami. Koniec z byciem tak nierozsądnym.
Podczas kolacji książę, co chwila obdarzał Sariyę uśmiechami lub komplementami, lecz ona za każdym razem odpowiadała chłodno i starała się go ignorować. Tą dziwną wymianę zdań między nimi przerwał Wriven.
- Gdzie jest Maxon?
Wszyscy zaczęli się rozglądać dookoła, ale królewskiego doradcy nigdzie nie było. Nikt nie pamiętał też, kiedy mógł zniknąć. Na pewno zasiadał z nimi do kolacji, ale kiedy dokładnie stracili go z oczu?
- On chyba poszedł do powozu zerknąć na mapę - odrzekł następca tronu. Strażniczka wstała i poszła to sprawdzić, ale sługi tam nie było. Atmosfera zaczynała się robić nerwowa. Wriven kilka razy zawołał Maxona, ale nie przyniosło to żadnych skutków.
- Może poszedł się przejść? - zasugerował Wriven.
- Przecież by nam powiedział. Nie oddalałby się bez słowa - zwątpiła w jego wytłumaczenie młoda kobieta.
- Musimy go znaleźć. Może coś mu się stało? - zmartwił się Ridian.
- Bez waszej wysokości nie wpadlibyśmy na ten pomysł. Dziękujemy za to, że nas oświeciłeś, książę.
Mężczyźni spojrzeli na strażniczkę ze zdziwieniem, słysząc ostry ton jej głosu. Obydwaj sądzili, że atmosfera w ich niewielkim gronie stała się lepsza od czasu uwolnienia jej z krainy elfów.
- Sariya, trochę się zapomniałaś - zwrócił jej uwagę nauczyciel. - Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, ale teraz trzeba się skupić na odnalezieniu Maxona. Pojadę się za nim rozejrzeć po okolicy, a ty zostań z księciem.
Wriven odjechał i gdy zniknął za drzewami, na niebie pojawiła się błyskawica. Kilka chwil później, rozległ się głośny grzmot i znowu zaczęło padać, a właściwie to lać. Ciężko było dostrzec cokolwiek w trakcie tej ulewy, ale Sariya modliła się do zapomnianych dawno bogów, by Maxon był bezpieczny.
- Co ci jest? Dlaczego po raz kolejny jesteś taka wredna? - zapytał strażniczkę następca tronu.
- Może po prostu tak zachowują się mieszańce. Nie wiadomo, czego się po nas można spodziewać. Tacy jak ja nie są za dobrym towarzystwem dla przyszłego króla - odpowiedziała złośliwie.
- Przecież już cię przepraszałem za te wyzwiska, zresztą nieważne. Nie będę tu siedział bezczynnie i szukał przyczyn twojego złego humoru, kiedy mój przyjaciel zaginął. Idę go szukać - powiedział Ridian buntowniczo i chciał ruszyć przed siebie, ale Sariya zagrodziła mu drogę z groźnym wyrazem twarzy.
- Nigdzie nie idziesz. Masz tu zostać, a ja będę cię pilnować.
- Zmuś mnie - Prawie, że wypluł z siebie te słowa chłopak i stanął niebezpiecznie blisko niej. Ona, przerażona tą bliskością, natychmiast odskoczyła od niego, a książę wykorzystał ten fakt i pobiegł szukać Maxona. Trudno było mu się skupić z powodu zdenerwowania wywołanego zniknięciem swojego doradcy, ale także zachowaniem Sariyi. Co znowu ugryzło tą dziewczynę? Nie miał zielonego pojęcia, ale teraz nie była pora na rozwodzenie się nad tym.
Następca tronu przedzierał się przez krzaki i drzewa, nie przejmując się coraz bardziej gwałtowną burzą. Deszcz zaczął mu jednak przeszkadzać, bo ograniczał widoczność księcia. W dodatku w lesie zapanowała całkowita ciemność i Ridian parł na przód, łapiąc się różnych drzew na swojej drodze, aby nie stracić równowagi. Wtem zobaczył przed sobą jakieś światło. Błyskawica uderzyła dwukrotnie, gdy następca tronu ujrzał stojące nieopodal dziwne istoty. Wszystkie ubrane były w długie, czarne płaszcze z kapturami na głowach. Istoty stały dookoła dużego głazu, na którym leżał czarny kozioł. Chłopak podszedł nieco bliżej i zobaczył, że były to bardzo stare kobiety. Zaczęły one używać nieznanych i groźnie brzmiących słów oraz okrążać głaz z kozłem, a Ridian zrozumiał, że patrzył na rytuał odprawiany przez czarownice. Nie wiedział czego on dotyczył i wolał się tego nie dowiadywać. Wypowiadane przez nie słowa zaczynały z czasem brzmieć niezwykle kusząco i mogło się wydawać, że wyciągają swoje macki w stronę księcia, który zrobił krok w przód.
Na szczęście Sariya ruszyła w pogoń za następcą tronu. Początkowo strażniczka była przerażona, nie mogąc go znaleźć i nienawidziła się za to, że lepiej nie zapanowała nad emocjami. Może gdyby nie była tak opryskliwa, on by nie uciekł. Gdyby coś mu się stało, z pewnością załamałaby się, ponieważ oznaczałoby to nie tylko poniesienie porażki w powierzonym jej zadaniu, ale także to, że przyczyniłaby się do śmierci człowieka, który ją uratował. Sariya co chwila się potykała i lądowała w błocie, ale zaraz się podnosiła, nie zważając na brudne i mokre ubranie. Wreszcie udało jej się dostrzec przyszłego króla, który wpatrywał się w stare kobiety mamrotające coś niewyraźnie. Dookoła nich były wbite pochodnie, które oświetlały jakieś czarne zwierzę leżące na głazie. Dziewczyna nie zdążyła się zorientować czym było to nieszczęsne zwierzę, gdyż słowa kobiet ją zniewoliły i zamiast iść w stronę księcia, ruszyła w kierunku odbywającego się w lesie sabatu. Nagle ją olśniło, bo przez myśl przemknęło jej, że to były czarownice i strażniczka wbiła sobie paznokcie w dłoń, wybudzając się częściowo z transu. Prędko zatkała uszy, próbując się ochronić przed zaklęciami wiedźm i ruszyła na ratunek chłopakowi, który nadal był zahipnotyzowany przez czarownice. Miał on jednak ogromny fart, że staruchy były zajęte swoim rytuałem i jeszcze go nie zauważyły.
- Wasza wysokość - syknęła cicho Sariya. Następca tronu wydawał się jej nie słyszeć. - Do diabła, obudź się.
Pół elfka uderzyła go lekko w policzek, ale on wyglądał, jakby w ogóle tego nie poczuł i powoli, lecz pewnie szedł do przodu. Strażniczka próbowała go zatrzymać siłą, odpychając go do tyłu, ale książę nawet nie drgnął.
- Cholera, Ridian - jęknęła jednocześnie sfrustrowana i wystraszona obecnością czarownic. Wtedy wpadł jej do głowy pewien pomysł. - Będę tego żałować.
Niewiele myśląc, przycisnęła swoje usta do jego. Następca tronu przystanął, ale wciąż był zamroczony. Sariya natomiast była przytomna jak nigdy wcześniej. Pomyślała o tym, co by się stało, gdyby Wriven albo Maxon teraz ich zobaczyli. Prawdopodobnie padliby z wrażenia. Ona całowała królewskiego syna, który za parę dni miał zostać królem, a przede wszystkim, mężem jakiejś księżniczki. Już nie wspominając o tym, że dzisiaj miała okazję usłyszeć, jak mówił, że nigdy nie będzie dla niego wystarczająco dobra. Cóż, właściwie ciężko było to nazwać pocałunkiem, ponieważ oboje stali nieruchomo i gdyby nie ich złączone usta, to nie byłoby w tym nic złego. W pewnym momencie miała wrażenie, że wraz z kolejnym piorunem przez jej ciało przeszła fala elektryczności. Podobnie zresztą było z Ridianem, który powoli zaczął się wybudzać. Kiedy dotarło do niego, co się właśnie działo, był w szoku. Strażniczka zorientowała się, że książę się wybudził i od razu się od niego odsunęła, ale przytomny już chłopak złapał ją za rękę i przyciągnął z powrotem do siebie. Tym razem para całowała się naprawdę. Nie przeszkadzał im deszcz, burza, ani nawet przerażające rzeczy, które działy się za ich plecami. Oboje zapomnieli także o tym, że byli na siebie wściekli. Ridian pragnął to zrobić od pierwszej chwili, kiedy ją zobaczył, natomiast Sariya, odkąd prawie się pocałowali w krainie elfów, również nie mogła przestać o nim myśleć. Strażniczka pomyślała także, że nareszcie rozumie dlaczego przyszły król był tak rozchwytywany przez kobiety, bo z kimś, kto tak całował nie mogło być inaczej. Para straciła poczucie czasu i całowała się tak długo, aż czarownice zniknęły, a burza ustała. Deszcz również przestał padać, a na niebie pojawiły się gwiazdy i księżyc, co tylko sprawiło, że cała sytuacja była bardziej romantyczna. Jego usta powoli badały jej wargi, jakby sprawdzał ich każdy cal. Zdawały się być tak delikatne, że Sariya miała wrażenie, że dotykała płatków kwiatu i było to niezwykłe uczucie, które całkowicie ją wypełniało. Dziewczyna w końcu oderwała się od księcia i spojrzała na niego z oczekiwaniem. Nie wiedziała jak zareaguje na to, co się tam stało. Czy będzie z niej drwił, a może po prostu każe jej się wynosić? Ridian położył jej swoją dłoń na twarzy i szepnął tak cicho, że ciężko go było usłyszeć:
- Jak ja mam się teraz ożenić?
Sariya jednak usłyszała i ponownie go pocałowała, nie mogąc się powstrzymać. Te pocałunki były jak narkotyk. Gdy raz ich zasmakowała, nie umiała przestać pożądać tej pieszczoty. Chłopak objął ją mocno, a ona pomyślała, że mogłaby umrzeć w tej chwili, gdyż nic lepszego w życiu jej nie spotka. Wreszcie odsunęła się od księcia, ponieważ przypomniała sobie, że wciąż miała swoje obowiązki.
- Musimy wracać. Wriven zacznie nas szukać - poinformowała go i ze zdziwieniem stwierdziła, że jej głos drżał. Ridian jej przytaknął i nagle zza krzaków wyszedł Maxon. Królewski doradca pocierał swoją głowę i wyglądał na skołowanego. Książę dopiero teraz przypomniał sobie o słudze.
- Wasza wysokość, nic ci nie jest? - spytał zatroskanym tonem głosu jego przyjaciel.
- Czy mnie nic nie jest? To przecież ty zniknąłeś, a my wszyscy cię szukaliśmy!
- Czarownice - wyjaśnił krótko. - Tu były czarownice i coś mnie do nich przyciągnęło, ale potknąłem się i straciłem przytomność. Właśnie się ocknąłem i chciałem wrócić z powrotem do was, ale wy, jak widać, wyszliście mi naprzeciw.
Maxon patrzył na Sariyę i Ridiana, którzy wyglądali dość nieswojo i zapytał:
- Czy na pewno wszystko w porządku?
Para popatrzyła na siebie i razem odpowiedzieli:
- Tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top