Rozdział 8
Po raz pierwszy od dłuższego czasu, obudziłam się z wielkim uśmiechem. Nie wiem, czy jest to dzięki temu, że wreszcie komuś powiedziałam o swoich problemach, czy może to zasługa chłopaka, który w dalszym ciągu delikatnie pochrapywał, leżąc obok mnie. Jego długie ręce oplatały moją talię, nasze nogi były ze sobą splątane, a mój policzek płasko przylegał do jego rozgrzanej klatki piersiowej.
- Tęskniłem za tym. - cichy pomruk, tuż niedaleko mojego ucha, wywołał gęsią skórkę. Złożyłam pocałunek na jednej z jaskółek i spojrzałam w jego zielone oczy.
- Za seksem? - podniosłam jedną brew, a chłopak zaśmiał się i pokręcił głową.
- Też, ale przede wszystkim tęskniłem za leżeniem z tobą, w jednym łóżku i rozmawianiem aż do wschodu słońca.* Za budzeniem się przy tobie. - złożył delikatny pocałunek na moim czole- Tak, to zdecydowanie najlepsza część wszystkiego.
Parsknęłam śmiechem, a chłopak groźnie na mnie spojrzał. Zaśmiałam się jeszcze bardziej, ale widząc jego skwaszoną minę, przestałam i pocałowałam w policzek.
- No co?
- Nic, po prostu nie sądziłam, że taki z ciebie ckliwy romantyk. - dźgnęłam go palcem w pępek. Jego gorące wargi wylądowały na mojej szyi, a chwile później poczułam delikatne ugryzienie. Jego loki łaskotały moją brodę, sprawiając że zachichotałam. Próbowałam go odepchnąć, na marne.
Po godzinie bezczynnego leżenia, kilkunasty szybkich całusach i prysznicu, zeszliśmy do kuchni w pełni ubrani. Przy zastawionym stole siedzieli już wszyscy, prócz Anne, która przedwczoraj wróciła do domu, ponieważ Robin zachorował i musiała się nim zająć. Oczy Malika spoczęły na naszych splecionych rękach, a na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Moje ciało zesztywniało i w ustach poczułam suchość. Szybko wyrwałam swoją spoconą dłoń, chciałam wyjść i to jak najszybciej, bo czułam że zaczynam się dusić. Nie zdążyłam nawet przejść jednego kroku, a wielkie ręce Harrego oplotły moją talię i przyciągnęły mnie mocno do siebie. Moje plecy zderzyły się z jego umięśnioną klatką piersiową, a jego gorące usta złożyły mokry pocałunek na moim odsłoniętym ramieniu.
- Och! Jakie z was rozkoszne pandy! - zagruchała Gemma, klaszcząc w dłonie, niczym foka w oceanarium.
Na twarzach wszystkich naszych znajomych pojawił się uśmiech, prawie tak wielki jak ten na twarzy Harrego. Zażenowana byciem w centrum uwagi, poprawiła bransoletki na moich nadgarstkach. Po kilku chwilach wszyscy, najwyraźniej znudzili się obserwowaniem "uroczych pand" i wrócili do pałaszowania tostów i jajecznic. Brunet ruszył do przodu, ciągle oplatając mnie ramionami, żeby nie stracić równowagi, położyłam swoje dłonie, na jego. Odsunął krzesło i usiadł na nim, a później posadził mnie na swoich kolanach.
- Na co masz ochotę? - wymruczał do mojego ucha, delikatnie pocierając swoimi kciukami o moje knykcie. - Na kawę. - wyszeptałam, czując się nieswojo. Zayn ciągle rzucał nam ukradkowe spojrzenia.
- Kawa, to nie jest śniadanie. - ton jego głosu był stanowczy, co raczej skreślało moje szanse na wykręcenie się od posiłku. - Zjesz sama, albo cię nakarmię.
Coś w jego zielonych tęczówkach mówiło mi, że nie żartuję, a ja jakoś nie miałam ochoty się o tym przekonać, więc sięgnęłam po jedną z grzanek. Rozejrzałam się po stoliku w poszukiwaniu miodu. Sięgnęłam po nóż i nabrałam trochę klejącej, żółtej mazi. Ugryzłam kawałek chrupiącego pieczywa i powoli zaczęłam go przeżuwać. Tak dawno nie jadłam miodu, chleba i w ogóle czegokolwiek, że moje ślinianki niemal natychmiastowo zaczęły wytwarzać ślinę, jak zawsze kiedy człowiek je coś smacznego.
- Grzeczna dziewczynka. - chłopak wychrypiał do mojego ucha, a z uśmiechem szturchnęłam go łokciem w brzuch. - Czego się napijesz?
- Kawy.
- Okej. - przytaknął.
- Super.
- Już się robi.
- Czekam.
- Okej.
Zachichotałam cicho, kiedy chłopak sięgnął ręką i napełnił kubek w kropki, gorącą cieczą. Dokończyłam tosta i upiłam łyk kawy, rozluźniając się. Harry nałożył sobie jajecznicę, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem. Z zaskoczeniem zauważyłam, że właśnie pochłaniam drugiego tosta i wcale nie mam wyrzutów sumienia, wcale nie mam ochoty iść do ubikacji "naprawić swój błąd" i to wszystko zasługa Harrego i sposobu w jaki na mnie patrzy.
Obiekt moich obserwacji musiał wyczuć, że jest obiektem moich obserwacji, bo spojrzał na mnie z podniesioną brwią i wymamrotał z ustami pełnymi jajka:
- Co?
- Nic. Smacznego.
- Dzięki. - przytaknął głową, sięgając po szklankę z sokiem pomarańczowym.
- Idziemy dzisiaj na imprezę! - wykrzyczała Perrie, odciągając mój wzrok od bruneta.
- Idźcie. - przytknęłam z uśmiechem.
- Ha ha ha. - blondynka wywróciła oczami i pokręciła głową. - Idziecie z nami!
- Nie, raczej nie.
- Dlaczego? - Harry zapytał z ciekawością. Wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę nigdy nie przepadałam za imprezami, nie ważne czy były one w domach, czy też w klubach nocnych. Po prostu nie przepadam za tego typem rozrywki. Głośna muzyka, pijani ludzie i gdzie się nie spojrzy, liżące się pary (żeby tylko liżące).
Nim zdążyłam coś powiedzieć, Gemma przerwała mi z wielkim uśmiechem na ustach, wstając od stołu:
- Idziemy wszyscy i nie ma dyskusji! O 17 przyjdziemy do ciebie z Perrie i zaczniemy wielkie przygotowania!
***
- Nie ma opcji, żebym tak wyszła. - Wykonałam nieokreślony ruch ręką, pokazując na moje odbicie lustrzane. Ubrana w czarną, obcisłą sukienkę na grubych ramiączkach, czułam się naga. Materiał okrywał moje nogi, tylko do połowy ud i ciągle się podwijał, więc musiałam go poprawiać. Było to niekomfortowe, miałam wrażenie, że jeszcze chwila i wszyscy będą mogli zobaczyć moje blizny, a tego bym nie chciała. Do tej pory tylko Harry o tym wiedział i lepiej żeby tak zostało.
- Wyglądasz zabójczo! - Perrie zaczęła wymachiwać swoją dłonią, przed twarzą, co chyba miało imitować wachlowanie się i chciała w ten sposób pokazać, jak bardzo gorący jest mój wygląd. Pokręciłam głową w zrezygnowaniu.
- Będzie mi zimno. - próbowałam się jakoś wyplątać z tej sytuacji. Nie dość, że musiałam iść na imprezę, na którą wcale nie miałam ochoty, to jeszcze nie mogłam ubrać normalnych ciuchów. Masz ci los.
- Och uwierz, Harry już się postara, żebyś nie zmarzła.
Słowa Gemmy wywołały śmiech Edwards, a ja nie mogłam uwierzyć, że one są dorosłe. Chichotały jak dwie głupiutkie nastolatki. Kiedy ich mały atak przeszedł, wzięły się za poprawianie swoich włosów i ostateczne poprawki w makijażu. Obie były ubrane w jakieś obcisłe sukienki i piekielnie wysokie szpilki. Z westchnieniem usiadłam na łóżku i zabrałam się za zakładanie czarnych trampek - jedynego elementu mojego stroju, który mogłam wybrać sama. Nie zgodziłabym się na szpilki, nawet za Chiny ludowe.
Zdecydowałam, że torebka nie jest mi potrzebna, skoro nie biorę ani telefonu, ani portfela - Harry stanowczo powiedział, że to on będzie za mnie płacił, a ja nie mam nic do gadania.
Schodząc po schodach, wygładzałam sukienkę. Mój wzrok był wbity w materiał czarnej sukienki, starałam się strzepnąć jeden, wyjątkowo uporczywy paproch, dlatego nieomal dostałam zawału, kiedy moje stopy oderwały się od ziemi, a na moim tyłku poczułam dwie, wielkie łapy.
- Jesteś taka gorąca, że nie wiem, czy powinniśmy iść do tego klubu. - Harry wymruczał wprost do mojego ucha, delikatnie całując linię mojej szczęki.
Cóż...imprezę czas zacząć!
*takie małe nawiązanie do tutyłu :)
Ten rozdział aż ocieka słodyczą, czyż nie? XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top