Rozdział 12

Taniec, to nieodłączna część każdego przyjęcia weselnego. Moment, kiedy każdy bawi się w rytmie muzyki, śmiejąc się przy tym, jest największą atrakcją tego przedsięwzięcia. Zwłaszcza pierwszy taniec panny młodej i pana młodego. Dlatego właśnie od pół godziny siedzę na jednej z sal treningowych, obok Pezz i Zayna,  patrząc jak Harry tańczy z jedną z instruktorek, pokazując w jaki sposób Lou i Gemma, powinni się poruszać. Mieli przy tym masę śmiechu, co niekoniecznie znaczyło, że mnie również to bawi. Nie byłam zazdrosna o instruktorkę, która ewidentnie podrywa mojego chłopaka, bo po wczorajszej nocy, wiem że nie ma to sensu. Ja i Harry należymy do siebie i ufamy sobie. Po prostu denerwowało mnie to, że oboje tak świetnie radzili sobie na parkiecie, podczas gdy ja mam dwie lewe nogi. To zwyczajnie było nie fair. Kiedy po raz kolejny, wykonali perfekcyjny obrót, odwróciłam się w stronę Perrie. 

- Jak się masz? - zapytała, odrywając się od książki, którą czytała. Że też nie pomyślałam, żeby zabrać jakieś czytadło, tak jak ona. - Nie boli cię główka, po wczorajszym?

- O dziwo, nie. - zaśmiałam się cicho. Zayn, również się zaśmiał, równocześnie wstając. 

- Gdzie idziesz? - blondynka spojrzała na swojego narzeczonego ze zmarszczonymi brwiami. 

- Zapalić. Zaraz wracam. - cmoknął ją w policzek i udał się w stronę wyjścia z sali. Spojrzałam na Perrie z uśmiechem. 

- Jak, to zrobiłaś?

- Zrobiłam co? - zapytała, nie bardzo rozumiejąc o co mi chodzi.

- No wiesz, zmieniłaś go. - wzruszyłam ramionami. - Nie obraź się, ale no wiesz. - wzięłam głęboki oddech. - Za czasów szkoły, Zayn nie był raczej miłym chłopakiem, można wręcz rzec, że był paskudnym, okropnym..

- Dupkiem? - zapytała roześmiana, przerywając mi. 

- Dokładnie. Skąd wiesz?

- Bo był dupkiem, kiedy go poznałam.

POV Perrie 

- Jak się poznaliście? - zapytała, z ciekawością w oczach.

- Moja przyjaciółka bardzo chciała zrobić sobie tatuaż. Ona i jej chłopak mieli rocznicę, a ona jako prezent postanowiła wytatuować sobie datę ich pierwszej randki. - prychnęłam na głupotę mojej znajomej. - Warto wspomnieć, że od roku nie są już razem. Zdradził ją.

- Ałć. 

- Tak, ałć. - pokręciłam głową. - W każdym razie, szukała jakiegoś dobrego studia tatuażu i tak oto trafiliśmy do Malika i Stylesa. 

Zaśmiałam się na wspomnienie tamtego dnia. 

- To naprawdę głupi pomysł. - mruknęłam, ciągnięta za nadgarstek, przez rozpromienioną Molly. - Może lepszy będzie naszyjnik z jego imieniem, albo kubek z waszym zdjęciem? - zaproponowałam. - Tatuaż, to naprawdę głupi pomysł. 

- Kocham go, a on mnie. 

- Na razie. - zauważyłam cicho. 

- Hej! Słyszałam to. - posłała mi kuksańca w bok i stanęła pod wejściem nad którym wisiał wielki, podświetlany napis "Stalik". Na drzwiach naklejone były naklejki smoków i innych dziwnych wzorów.  - Jesteś tego pewna? Wiesz, że to trwałe?

- Tak jak nasza miłość. Jestem pewna, że to ten jedyny i chce zrobić sobie ten tatuaż. Z tobą, lub bez ciebie!

Stałam tak chwilę, patrząc jak wchodzi przez drzwi do salony tatuażu. Wywróciłam oczami i poszłam w jej ślady. Po przekroczeniu progu, wzdrygnęłam się. Pomalowane na czerwono pomieszczenie, wypełniał dźwięk maszynki. Na ścianach wisiały zdjęcia z polaroidu, przedstawiające tatuaże na różnych częściach ciała. Na skórzanej sofie siedziało dwóch umięśnionych facetów, wyglądających jak typowi członkowie gangu motocyklistów. Wzdrygnęłam się, szybko odwracając się tyłem do nich, kiedy wpadłam na kogoś. Przyjemny zapach wkradł się do moich nozdrzy, a ciepło bijące od drugiej osoby, dodało mi trochę poczucia bezpieczeństwa. Nie trwało to jednak długo, bo gdy podniosłam głowę, napotkałam wielki uśmiech, otoczony kilkudniowym zarostem. Kawowe oczy wpatrywały się we mnie z rozbawieniem, a to wcale, a wcale mi się nie podobało. Szybko odsunęłam się od chłopaka, na którego wpadłam, a gdy ujrzałam masę tatuaży na jego odsłoniętych przedramionach, zrobiło mi się słabo. To pewnie kolejny oprych. 

- Nic ci nie jest, kwiatuszku? - zapytał, oblizując wargi przy wypowiadaniu ostatniego słowa. 

- Um ja. - próbowałam, przeprosić, lub powiedzieć coś błyskotliwego, ale mój mózg niekoniecznie chciał ze mną współpracować. Nie podobało mi się, to jak mnie nazwał, a jeszcze bardziej, sposób w jaki to zrobił. Był przystojny, bardzo. Ale miał w sobie coś, co pozwalało mi myśleć, że był dupkiem. Nie wiem, czy to przez jego zadziorny uśmiech, ton głosu, a może postawę.

- Jednak weszłaś! - z opresji wyciągnął mnie głos Molly, która pojawiła się u mojego boku z wielką księgą, oprawioną w czarną skórkę. Chwilę później wpakowała, tuż przed mój nos, kartkę z nadrukowanymi różnymi czcionkami. - Którą powinnam wybrać? Tą - wskazała na lekko pochyloną i pozawijaną. - Czy tą? - przeniosła palce, na dokładnie taką samą, jak na mój gust. 

- Nie wiem. - burknąłem, oddalając głowę od kartek, żeby dokładnie się im przyjrzeć. Nie. Dalej bez zmian. - Tą niżej. 

- Tą? - wskazała na tą znajdującą się niżej. - No nie wiem. Ta druga jakoś bardziej mi się podoba. 

- Więc weź tą drugą. 

- Jesteś pewna?

- To ogólnie rzecz biorąc głupi pomysł, - usłyszałam cichy chichot bruneta. -  ale skoro już musisz, to weź tą drugą. 

- A nie pierwszą? - zapytała, ponownie spoglądając na strony książki. - A ty co sądzisz Zayn?- spojrzała na chłopaka. Przyjrzała im się uważnie, po czym zamknęła oczy i cicho coś szepcząc, zaczęła jeździć palcem od jednej, do drugiej czcionki. 

Przez chwilę ja i Zayn, przyglądaliśmy się temu, ze zmarszczonymi brwiami, ale po chwili z nie wytrzymałam: 

- Co ty robisz? 

- Ciiiii! - zasyczała, kontynuując swoje dziwne zachowanie. - Losuje.

- Och, okej. - mruknęłam cicho, przygryzając wewnętrzne strony policzków. 

- Chyba trochę to potrwa. - cichy szept, tuż nad moim uchem, spowodował, że delikatnie podskoczyłam. Chwilę później, duża, ciepła dłoń, owinęła mój nadgarstek, ciągnąc mnie w nieznanym mi kierunku. - Chodź. 

Przeszliśmy do pomieszczenia, oddzielonego od reszty salonu, zasłoną z czarnych koralików. W środku znajdował się stół z kilkoma krzesłami, lodówka, ekspres do kawy, czajnik i kilka szafek kuchennych oraz zlew. Usiadłam na jednym z krzeseł. 

- Kawa, herbata? 

- Kawa. - pokiwałam delikatnie głową, z zaciekawieniem przyglądając się obrazkom na ścianach, dla odmiany nie przedstawiały one tatuażów, tylko różne ciekawe miejsca na świecie. 

- Jak masz na imię? - zagadnął, nalewając kawy z ekspresu, do dwóch kolorowych kubków. Jeden z nich postawił przede mną, razem z mlekiem i cukierniczką, natomiast sam zajął miejsce naprzeciwko mnie, upijając trochę ze swojego kubka. 

- Perrie. 

Pokiwał głową, jakby myśląc nad czymś intensywnie. W tym czasie dolałam trochę mleka do kawy i podmuchałam ją. Spojrzałam na kilkanaście tatuaży na jego rękach. Niektóre były czarne, inne kolorowa, ale wykonanie wszystkich, musiało zapewne boleć. Na samą myśl o tym, wstrząsnął mną dreszcz. 

- Więc Perrie. - zaczął. - Chyba nie jesteś dużą fanką tatuaży, co?

- Wcale nie jestem ich fanką. - odpowiedziałam niemal natychmiast. - To boli i jest zbędne. 

- Nie prawda. - pokręcił głową. - Dla większości osób, tatuaże coś znaczą. Są dla nich ważne i traktują je jako formę wyrażania siebie. 

- Twoje wyglądają jak bohomazy pięcioletniego dziecka. - zauważyłam. - Chciałeś tym wyrazić swój mentalny wiek? 

Zayn roześmiał się bardzo głośno. Bawiło go to, że jest dziecinny? 

- Umów się ze mną. 

CO?

 

POV Lia

- To słodkie. - zauważyłam, przyglądając się rozmarzonej blondynce. - Jesteście uroczy. 

- Kto jest uroczy? - poczułam ręce, obejmujące mnie od tyłu i głowę spoczywającą na moim lewym ramieniu. 

-Zayn i Perrie. - wtuliłam się w jego ciało, zaplatając dłonie, na jego nadgarstkach. 

Loki połaskotały mój policzek, kiedy Harry pokiwał głową. Delikatnie cmokną moją szyję, po czym nachylił się nad moim uchem:
- Zatańczymy? - zapytał delikatnie dmuchając ciepłym powietrzem, a ja ku wielkiemu rozczarowaniu instruktorki tańca, zgodziłam się i chwile później wirowaliśmy razem na parkiecie. 

Tancerz Harry i podrywacz Malik, może być? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top