Rozdział 6

- O czym ty mówisz? - nie wierzyłam własnym uszom. Jak to zabójcą! Znałam go co prawda od wczoraj i rozumiem był zgryźliwy, irytujący i mogłam go opisać pełnią innych nieprzychylnych komentarzy, ale żeby od razu morderca?!

Charms zaparkowała na jednym z wolnych miejsc, na parkingu i wyszłyśmy z auta. Budynek wglądał tak jak się spodziewałam, liceum jak z filmu, a bardziej z horroru. Żółty, pomazany graffiti, zupełnie inny od mojej poprzedniej szkoły. Akademia Madame Croisseux odznaczała się tym, że przypominała zamek, w którym mogła zasiadać królowa, a nie banda zadzierających nosa bogaczy.

- Tak, w połowie pierwszej klasy przeniósł się do miasteczka. Był skryty, ukrywał coś i nie chciał z nikim się przyjaźnić. Nikt tak naprawdę nie wiedział dlaczego, aż do momentu, gdy Cassie jedna z redaktorek szkolnej gazetki nie znalazła artykułu o nim w Internecie, a później wszystko się rozniosło. No, wiesz małe miasteczko tu każdy zna każdego - powiedziała Mea.

Kierowałyśmy się w stronę głównych drzwi budynku. Środek był jeszcze okropniejszy niż zewnętrzna część szkoły. Nie mogłam tu znaleźć kanap rozstawionych pod każdą klasą, przeszklonych pomieszczeń, czy roślin porozstawianych tu i ówdzie. Za to mogłam przyjrzeć się starym metalowym szafkom, brudnemu linoleum i migającym lampom, w których nikt nie zmieniał żarówek chyba od początku powstania tej szkoły.

- To straszne - usłyszałam swój głos.

- Szkoła, czy Kris? - parsknęła śmiechem koleżanka i skierowała się w stronę sekretariatu, abym mogła odebrać swój plan lekcji.

- Powiedzmy, że to i to - machnęłam głową. Nie rozumiałam nadal większości słów, które mówiła Mea. Jaki artykuł? Skąd on mogą wiedzieć, że to prawda?

Weszłyśmy do pomieszczenia, wszędzie walały się papiery i dokumenty uczniów. Spojrzałam ponad biurko i zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Był przystojny, miał kręcone włosy i nosił okulary. W tej chwili musiał być czymś pochłonięty, bo nawet nie zauważył gdy weszłyśmy.

- Ely! - zapiszczała dziewczyna i uderzyła dłońmi w blat. Chłopak, aż podskoczył z wrażenia i uśmiechnął się na nasz widok. - Znów wypełniasz te gówniane raporty? Mógłbyś choć na chwilę zaprzestać i pomóc nam?

- Hej. Wiesz dobrze jak profesor Laurel reaguje na to, gdy nie jest wszystko zrobione - wstał i bez wahania podszedł do mnie i się przywitał. Z bliska jeszcze bardziej zapierał dech w piersiach. - Miło cię poznać.

- Błagam cię, chłopie nie podrywaj każdej laski, którą tu przyprowadzę - zaśmiała się. - Uwierz mi to flirciarz jakich mało. Strzegę wszystkich kobiet świata, aby nie umawiały się z tym idiotą - pokazała mu język, na co on po prostu pokazał jej środkowego palca.

- Charms, zabije cię. Czemu robisz ze mnie jakiegoś frajera przed każdą ładną dziewczyną? - skrzyżował ramiona na znak protestu.

- Już mówiłam, żebyś żadnej nie przeleciał - prychła. - A teraz wydrukuj Ingrid plan. Jest w grupie ze mną - 2K.

Spojrzał na nią znacząco i podbiegł do pliku kartek, wyciągając jedną z nich.

- Mam jakiś dodatkowy, ach i jeszcze... - wziął jakąś małą kartkę i nabazgrał coś na niej. - Twój kod do szafki - mrugnął do mnie i wrócił za biurko.

Chwilę później wyszłyśmy z pomieszczenia kierując się na historię z profesorem Kentem.

- Błagam cię tylko, nie zdziw się tego co zastaniesz - mruknęła i weszła do klasy 45. Nauczyciela jeszcze nie było, więc usiadłam na miejscu obok Charms i rozpakowałam z torby książki.

Zaczęła się lekcja, już teraz mogłam powiedzieć, że jestem znacznie dalej z materiałem więc lekcja była cholernie nudna. Kilka razy zostałam zapytana o wydarzenia z wojny trzydziestoletniej, którą nie chwaląc się miałam w małym palcu. W poprzedniej szkole chodziłam na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe, więc byłam jedną z osób, z największą średnią w szkole. Pewnie nadal wisiałam, jako najlepsza uczennica roku w gablotce.

Gdzieś w połowie lekcji, ktoś z hukiem otworzył drzwi od klasy i wszedł do klasy. Wszyscy spojrzeli najpierw w stronę drzwi, po klasie rozniósł się szmer. Słyszałam jak ktoś szepcze: ,,Pewnie zakopywał następne ciało" lub ,, Morderca powraca" i wiele innych. Dopiero teraz zobaczyłam, że w drzwiach stał Kristian i dosłownie mnie zatkało. Teraz już wiedziałam, co miała na myśli Mea. Siedziałam tam jak sztywna, zawsze myślałam, że jest starszy i przynajmniej chodzi do klasy maturalnej.

- Panie Kostov - mruczał niezadowolony profesor. - Jak zawsze spóźniony. To chyba pana rekord, trzydzieści dwie minuty. Opłacało się przychodzić?

- Namawia mnie pan, abym przestał chodzić na historię - prychnął. - Ale ja je tak lubię - odpowiedział ironicznie.

- Siadaj! - krzyknął nauczyciel.

Chwilę później usiadł za mną w ławce, poczułam jak coś mnie dźga w plecy, więc szybko się odwróciłam. Uśmiechnął się i powiedział:

- Witaj laleczko.

Kochani dziękuje za tyle wyświetleń mojej książki, nadal nie wierze jak to jest możliwe. I tradycyjnie... piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top