Rozdział 33
Impreza na plaży wydaje się być dużą sprawą, widzę masę ludzi pakujących się przez bramki wprost na plażę. Ochroniarze z krótkofalówkami sprawdzają torby imprezowiczów i puszczają ich wolno. Kolejka pod wejście robi się coraz dłuższa. Rozglądam się i z daleka zauważam wybudowany drewniany podest, na którym robotę wykonywał DJ. Muzykę było słychać w całej okolicy i trochę poza nią, była na tyle głośna, że czułam przyjemne drżenie, gdy odpijała się echem.
- Jak ktoś zarysuje lakier w tym aucie to zakatrupię gnoja - mruczy gniewnie Vera, gdy Dany - chłopak Emmy parkuje.
Po tych słowach zmierzamy w stronę bramek, kolejka widocznie zmalała. Mijam wysokich ochroniarzy, którzy bacznie przyglądają się terenowi i zerkają na nas. Pochylam się lekko i odwracam twarz, jeśli wyglądam na taką pijaną jaka jestem to jest po mnie. Nikt jednak mnie nie zatrzymuje i chwilę później przedzieram się razem z przyjaciółkami przez tłum tańczących ludzi. Już teraz pod nogami czuje plastikowe kubki po piwie. Na samą myśl o alkoholu robi mi się niedobrze, tyle razy mówiłam sobie stop, ale nigdy nie posłuchałam głosu wewnętrznego, więc teraz wyglądam jak struta. Wciąż jest mi niezmiernie wesoło, gdy tequila buzuje mi w żyłach.
-Powinnyśmy zrobić coś głupiego - piszczy Vera, kiwając ramionami w rytm muzyki. - Pocałować nieznajomą osobę, rozebrać się do naga... - wymienia, popycha cały czas innych imprezowiczów, którzy niezbyt się tym przejmują.
- Zrobiłam zbyt wiele głupich rzeczy, spasuje - mruczę, ale nie sądzę, że któraś z nich mnie słyszy, bo muzyka jest naprawdę głośna. Czuje jak do butów wsypuje mi się piasek, więc szybko je zdejmuję i związuje za sznurówki. Zaczynam dziko tańczyć wymachując butami w górę, co niezbyt podoba się ludziom, ponieważ posyłają mi pełne gniewu spojrzenia. Jedna osoba dostaje trampkami w ramię, a inna w głowę dlatego też ląduje na pisaku, kiedy jeden z nich mnie popycha. Nie przejmuje się i dalej poruszam biodrami śmiejąc się głośno.
- Amanda, twój kolega tam jest! - słyszę jak Charms krzyczy coś do ciemnowłosej. Wskazuje na chłopaka, który całym tym stylem przypomina hipstera. Broda, śmieszne okulary i ogólnie modne ubrania zachowane w klasycznym stylu.
Nie zbyt mnie obchodzi co się dzieje, tylko tańczę na swój prosty pijacki styl. W oddali widzę jakiegoś chłopaka, patrzącego wprost na mnie i wszystko dzieje sie jakby było w zwolnionym tępię. Ciemne włosy opadają mu na oczy, które są ciemne jak węgielki i tak samo rozżarzone, wręcz płoną. Wpatrujemy się w siebie jakby z zachwytem, ale chwilę później Amanda łapie mnie za rękę i prowadzi do leżaków, które są odwrócone do jeziora. Rozglądam się i widzę, że są tam wszyscy. Emma wyleguje się przytulona do Dany'ego, który jedyny z całego towarzystwa nie pił alkoholu, Vera tańczy razem z jakimiś chłopakami, nie znam ich.
Siadam na piasku i patrzę w niebo, słońce już zniknęło. Była pełnia, księżyc naprawdę pięknie wyglądał razem z błyszczącymi gwiazdami. Impreza trwała w najlepsze, ale mi zrobiło się strasznie niedobrze, czyżbym czuła skutki picia na umór. Próbuje dostrzec moich znajomych i chociaż ze sceny dobiega migoczące światło to nigdzie ich nie widzę. Czuję, że mój chód jest taki ociężały, gdy próbuję zbliżyć się do sceny. Zaczynam się zataczać i co jakiś czas jestem popychana przez tańczących ludzi, moja głowa jest jak bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. Potykam się i leżę w piasku, ktoś przez przypadek mnie kopie, inna osoba prawie się potyka. Gdy człowiek jest pijany czas jakby się dłuży, czuje jakbym spadała w przepaść nie mam siły się nawet podnieść. Muzyka robi się przytłaczająca i o wiele za głośna. Pewnie nadal bym leżała, gdyby nie mocny chwyt, który unosi mnie i czuję, że stoję oparta o jego ciało.
- Jesteś strasznie pijana - sapie i widzę zmartwioną mimikę Kristiana.
- A ty nie? - odpowiadam pytaniem i śmieję się cicho.
- Nie tak jak ty - mówi, podtrzymując mnie za barki. - Ty nie możesz ustać - łapie moje buty i z ciekawością je ogląda, po czym dodaje. - Załóż je tu jest pełno śmieci.
Spoglądam na piasek i ma racje. Moje nogi wręcz toną od nadmiaru plastikowych kubków i papierków po jakimś jedzeniu. Nie wierze, że w tym tańczyłam, przełykam głośno ślinę. Zakładam trampki i rozglądam się, impreza na którą tak czekałam, okazała się straszną klapą tylko dlatego, że wypiłam za dużo.
- Dlaczego tak dużo wypiłaś, masz jakieś problemy? - pyta trzymając mnie za nadgarstek. Jestem oburzona na jego słowa, czy muszę mieć powód, żeby się napić? Kogo ja okłamuje, miałam problem z matką, ale dlaczego chcę skończyć jak ona.
- Nie powinno cię to obchodzić - warczę i odtrącam jego dłoń. Próbuję iść przed siebie na tyle ile potrafię. Taniec w moim wykonaniu wygląda w tym momencie bardziej jak odpędzanie muchy. Uśmiecham się do siebie, ale znów ląduje na ziemi, co jest bardzo żałosne.
- Wstawaj - mówi spokojnie Kris i pomaga mi stanąć. W tym momencie nie istnieje u mnie coś takiego jak jasność umysłu i krzyczę na całe gardło.
- Uwielbiam tą imprezę - piszczę i wtulam się w jego tors. - Chodźmy się napić. To najlepszy sposób na nudę.
- Ludzie się na ciebie dziwnie patrzą In - mówi i rozgląda się wokół.
- Nie nazywaj mnie tak - mówię, na chwilę odzyskuję trzeźwość. - Kirian mnie mógł tylko tak nazywać, ale on nie żyje - zamykam oczy i wszystko jest ciemne, nie otwieram ich z powrotem. Wiem tylko, że tak jest lepiej, zasypiam.
***
Budzę się kilka godzin później w jakimś łóżku, przez chwilę poję się, że zrobiłam coś naprawdę głupiego, jak przespanie się z pierwszym lepszym chłopakiem z imprezy, ale zauważam jak na fotelu śpi Kristian i robi mi się lepiej. Słońce jeszcze nie wzeszło, chociaż za oknem z żaluzjami słychać już świergot pojedynczych ptaków.
Kristian śpi jak zabity, chociaż co chwila porusza się jakby coś go martwiło. Jego twarz to jeden wielki grymas, ból, który nie chce dać mu spokoju.
- Sonia... - mruczy przez sen.
Jedno słowo mówi mi tak dużo. Musi za nią tęsknić, nie wiem dlaczego jestem dla niego taka wredna, on zasługuje na to żeby ktoś go kochał. Ale nie wiem, czy to jestem dla niego odpowiednią osobą.
Podchodzę bliżej do fotela, gdy tylko schodzę z miękkiego łóżka. Oddycha głęboko i patrzę na prawdziwego, szczerego Kristiana, który kocha ludzi, wybacza im, nie jest z przeklętą Dolores, z którą naprawdę nie chce być. Gładzę go po policzku i zastanawiam się, czy wyjawić mu prawdę. Podoba mi się i na pewno coś do niego czuję, miałam tyle okazji by mu to powiedzieć, ale nie wykorzystałam tego. Może teraz przyszedł na to czas.
- Ingrid? - chłopak unosi powieki jest trochę zmieszany, patrząc na to, że głaszczę go. - Coś nie tak? - unosi się z fotela i staje na wprost mnie. - Przyniosę ci wody? - wzdycham, gdy tylko wychodzi. Nie wiem jak mam to zrobić, co mam mu powiedzieć.
Dostaję całą butelkę wody i dopiero teraz widzę jak zmęczona jestem, nadal nie wierze, że mogłam aż tak się napić. Kristian pewnie na mnie patrzy, a ja odkładam do połowy pustą butelkę na stolik przy łóżku.
- Gdzie my jesteśmy? - zaczynam i unoszę brwi. - To nie jest twój dom.
- Tak jesteśmy w mieszkaniu Ely'ego, mieszka tu razem z kumplem, ale jego przyjaciel wyjechał - mówi rozglądając się po pokoju i wreszcie siada z powrotem na łóżko.
- Chcę cię poznać - zaczynam wpatrując się w jego hipnotyzujące tęczówki.
- Dlaczego?
- Tak po prostu - opieram się o ramę łóżka, siedzę na podłodze tuż koło fotela. - Od kiedy cię poznałam jesteś taki tajemniczy, nie wiem o tobie zbyt wiele.
- To jak ja o tobie -odparł. - Okej. Powiem ci wszystko. Moja rodzina, kiedyś mieszkałem przez chwilę tutaj, później, gdy tata dostał lepszą pracę przeprowadziliśmy się do większego miasta. My mieszkaliśmy godzinę drogi od miasteczka w dużej posiadłości koło jeziora, to tam jest stadnina z końmi. Powodziło mi się naprawdę dobrze, od dziecka byłem szkolony na idealnego syna bogatych rodziców. Było nas stać na naprawdę wiele i nigdy nam niczego nie brakowało. Dorastałem i gdy skończyłem szesnaście lat postanowiłem, że pójdę do publicznego liceum zamiast prywatnego, wiesz nie chciałem uchodzić za dzieciaka zadzierającego nosa tylko dlatego, że moi starzy mają niezłą kasę. Poznałem moją paczkę, Aleksa, Sarę, Erica i Sonie. Wreszcie znalazłem miejsce dla siebie, czułem się tam potrzebny i wtedy poczułem coś do Sonii. Ona była jak anioł, piękne blond włosy, cera biała jak papier i niebieskie, może nawet morskie oczy. Zakochaliśmy się w sobie i wtedy zacząłem buntować się moim rodzicom, przestałem chodzić na lekcje pianina, wracanie o trzeciej w nocy do domu to była norma i miałem na pieńku z miejscową policją, wiesz małe bójki, kradzieże. No i śmierć Sonii, tak więc znalazłem się tutaj.
- Wow - odpowiedziałam, będąc pod wielkim wrażeniem. Powiedział mi wszystko i był taki szczery. Niezwykłe jak otworzył się przede mną.
Chłopak siedzi przygarbiony na fotelu i nic nie odpowiada. Jest mu tak trudno, jego rodzice odrzucili go tylko dlatego, że był zamieszany jakoś w te morderstwo. Tam nie było mowy o wsparciu czy miłości, tylko chodziło o pieniądze, żadne z bogatych rodziców nie chciałoby, aby ich dziecko miało złą opinie. Więc rodzice Kristiana wysłali go na odludzie.
Impuls i czuję jak wtapiam się w jego ramiona, co wygląda nieco dziwnie bo on siedzi, a ja stoję. Usiłuję zrobić cokolwiek, aby na mnie chociaż spojrzał, wydaje się być taki przygnębiony.
- Cieszę się, że opowiedziałeś mi to wszystko i mi zaufałeś - mówię szeptem. - I dziękuję, że wyciągnąłeś mnie z tej potwornej imprezy, nie powinnam się tak upijać. Nie mogę iść w ślady matki, znowu zaczęła pić, muszę z tym zadzwonić do ojca, ale ja chyba nie chcę wracać.
- Ja też nie chcę - mówi i zakłada mi kosmyk włosów za ucho, teraz wpatrujemy się w siebie uporczywymi spojrzeniami. - Coś mnie tu trzyma...
- Kristian, co cię trzyma? - dopytuję, a on figlarnie się uśmiecha. - Powiedz to?
- Ty, Ingrid - odpowiada bez zastanowienia i przyciąga mnie. To naprawdę robi się niezręczne, siedzę razem z nim na fotelu, ja na jego kolanach. Jego oddech jest szybszy, gdy oblizuję wargi i napawam się ciepłem jego dłoni, które gładzą mnie po ramionach. - Ty.
W pokoju jest nadal ciemno, ale czuję coś czego nigdy nie poczułam. Krew pulsuje mi w uszach, a moja klatka piersiowa nieregularnie unosi się i opada. I wtedy on dosięga mnie swoimi ustami, czuję je są takie silne, ochocze i pełne sprawiają, że chcę więcej. Ręce splątuje mi na plecach i gładzi je, jest taki delikatny. Smakuje jak guma miętowa i najdroższe perfumy sprzedawane w tych wszystkich super gustownych sklepach na promenadzie. Całuje mnie i przesuwa dłonie na biodra. Siedzę mu na kolanach i przywieram do niego całym moim ciałem. Jego kciuk zahacza o gumkę od mojej spódniczki, która wydaje mi się być o wiele zbyt wysoko niż powinna być. Wstaje, więc ja robie to samo. Nadal mnie całując lądujemy na miękkim łóżku. Tu jest lepiej, wplątuje dłonie w jego ciemne włosy, gdy on zaczyna całować mnie po żuchwie i szyi. Zamykam oczy i naprawdę rozkoszuję się tym momentem, teraz mi to nie przeszkadza, jestem pewna, że on nie kocha Dolores. Na chwilę przestaje mnie całować, ale to tylko przerwa na oddech, bo zaraz czuję jak przyciska swoje usta do moich. Dopiero teraz zauważam, że moje ręce ściskają jego białą koszulkę. Moje ciało samo instynktownie wie co robić, dotykam opuszkami palców jego mięśni i tak bardzo mi się to podoba. Pozbywam się bluzy, którą założyłam przed wyjściem na imprezę i zostaje w crop topie, patrzę na niego, a on na mnie. Ku mojemu zaskoczeniu zdejmuje koszulkę i teraz w całej okazałości mogę oglądać jego mięśnie. Znów złączam nasze usta i drżę z emocji. Jestem naprawdę szczęśliwa, że spotkałam go i mogłam się tak bardzo otworzyć przy nim. Jego dłonie lądują na moich pośladkach, gdy łapczywie się całujemy. Nie mam słów by opisać jak wspaniale i bezpiecznie się czuję z nim. Tak bardzo chcę żeby tak zostało.
***
Minął dzień cały, cholerny i ciężki dzień od czasu niezłej sesji pocałunków z Kristianem. Jestem pewna, że to co czuję do Kristiana kiełkuje we mnie w zawrotnej prędkości. Mama nie rozmawiała ze mną ani razu od mojego powrotu do domu. Zamyka się w pokoju i naprawdę nie ma zamiaru się przemóc i ze mną porozmawiać. Siedzę w salonie i nie mam pojęcia czym mam się zająć, na ustach wciąż czuję te dziwne mrowienie, a ręce chcą dotykać jego ciała.
Ciekawie robi się dopiero pod wieczór, gdy wychodzę na werandę by poczytać książkę. Drzwi z naprzeciwka otwierają się i widzę jak Kristian z walizkami wychodzi na próg, trzymając kluczyk do auta. Otwiera bagażnik i pakuje dwie duże walizki, a później rozgląda się po okolicy, zauważając mnie.
Kristian wyjeżdża na wakacje do rodzinnego miasta razem z Sofią, która powraca tam i zamieszka z powrotem z rodzicami.
- Cześć, sąsiadko - zagaduje, wchodząc po schodkach i siadając na ławce koło mnie. - Znowu czytasz?
- Jakbyś nie wiedział lubię czytać - wzruszam ramionami. - Muszę napisać coś na bloga, więc zrobię recenzję.
- Ja chętnie bym poczytał o największym dupku na świecie - mówi i uśmiecha się szelmowsko, puszczając mi oczko. - Jak on miał na imię... Kristian Kostov?
- Bardzo śmieszne - prycham i szturcham jego ramię. - Jeśli tak bardzo tego pragniesz to spełnię twoje pragnienie. Napisze o nim.
- Jedyne czego pragnę to osoba przede mną - mówi i śmieje się.
- Nadal nieśmieszne - pokazuje mu język, niczym trzylatka, która nie dostała lizaka. - Na jak długo wyjeżdżasz?
- Na początek roku szkolnego, powinienem wrócić - odpowiada i przeciągle wzdycha. - Rozumiem, że będziesz tęsknić za takim chłopakiem jak ja?
- Znam lepszych ludzi - nadal nie gram w jego grę.
- Zatęsknisz - śmieje się. - A! Jeszcze jedno - biegnie szybko do domu i tak samo szybko wraca. W dłoni niesie trampki w gwiazdki - moje oczy świecą, gdy mi je wręcza. Jeszcze rano myślałam, że zgubiłam je na plaży, ale okazało się, że jak widać niezupełnie.
- Gdzie je znalazłeś?
- Właściwie to przywiozła je Dolores - drapie się po głowie i robi śmieszną minę. - Ely znalazł je pod łóżkiem i myślał, że należały do niej. Ona się domyśliła i zerwała ze mną.
- Nie jesteś jakoś super tym wstrząśnięty - mówię, ale w duszy krzyczę z radości.
- Błagam cię to Dolores. Ta sama, której przywaliłaś, bo obrażała mnie i ta sama, na którą wysypałaś obiad - wspomnienia, które z nią mam nie są przyjemne, ale czegoś mnie nauczyły.
- Ingrid chcę z tobą chodzić - słyszę to drugi raz, ale tym razem czuję się sparaliżowana.
- Ja... nie wiem - mruczę i robię się czerwona.
- Dlatego zastanów się na spokojnie. Wiem, że z Kirianem dużo przeszłaś i on cię kochał, ale pomyśl może nam też się uda - mówi, głaszcząc mnie po ręce. - Teraz wyjeżdżam, ale gdy tylko wrócę odpowiesz mi na pytanie - tak czy nie.
Jedyne co robię to przytakuję i wierzę, że rozumiemy się bez słów.
Pół godziny później spoglądam jak zamyka drzwi do samochodu, w którym siedzi także jego siostra i wyjeżdża z podjazdu. Nie żegnam się z nim na zawsze, ale czuję jak pewien okres w moim życiu się zamyka. Pogodziłam się z tym, że nie będzie ze mną Kiriana, tata mieszka w innym mieście, a moja mama ukrywała swój alkoholizm. Wiem, że teraz będzie inaczej, ale na razie tyle mi wystarcza. Pytanie jest jedno, czy to koniec problemów z przeszłości, a może dopiero początek?
KONIEC
Jestem w takim szoku, że jednak udało mi się dokończyć ten rozdział. Więcej napiszę w podziękowaniach, więc serdecznie zapraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top