Rozdział 24

Właściwie mogłabym powiedzieć, że ten tydzień był w jakikolwiek sposób ciekawy, ale nie był. Następny też nie, ponieważ przez dwa tygodnie nie było mnie w szkole. Pani Wandell stwierdziła razem z moją matką, że przerwa od szkoły dobrze mi zrobi, patrząc na sytuację, która wydarzyła mi się ostatnio. Przez ten czas widziałam się z trzy razy z przyjaciółkami, które oprócz notatek przynosiły mi także najnowsze wiadomości ze szkoły.

- Kristian cały czas pyta o ciebie. Kiedy wracasz do szkoły i tak dalej - mówiła Charms. - Gdy usłyszał o tej całej sprawie z tym żartem, wyszedł z lekcji historii i przez następne dwie nie wracał.

Czy on miał z tym coś wspólnego? Nie zdziwiłabym się. Był zdolny do takich rzeczy, mając na uwadze to, że odmówiłam mu bycia jego dziewczyną. Tak naprawdę jak mogłam być z kimś w związku jeśli on miał przede mną same tajemnice i w ogóle nie znałam go. Za to Internet zdawał się wiedzieć o nim wszystko, począwszy od wzrostu kończąc na wszystkich szkołach, do których chodził. Wyglądało to jakby był lokalną gwiazdą, która nie zasłynęła z jakiś piosenek na YouTubie (chociaż znalazłam kilka nagrań coverów znanych piosenek, gdzie śpiewał i grał na gitarze), a z morderstwa.

Dzisiaj siedziałam na werandzie czekając na przyjaciółki, które miały mi pokazać plaże, na której na zakończenie roku szkolnego miała odbyć się impreza. Patrząc w kalendarz do końca nauki zostało zaledwie dziesięć dni, jednak z tego co słyszałam nauczyciele już dawali uczniom spokój i zwykle odbywały się prace w grupach lub oglądanie jakiegoś filmu o historii średniowiecznych pasterzy w dolinie owiec; tak przynajmniej mówiła Mea.

Słońce powoli zachodziło i na niebie pojawiła się złocista poświata zmieszana z jakby karmelowymi chmurami. Kristiana nie było w domu zapewne od wczoraj bo wtedy zniknął jego samochód. Od czasu przerwy od szkoły widziałam go tylko raz i to przez okno. Odprowadzał siostrę chyba do szkoły, albo gdzieś indziej bo nie znałam drogi, którą szli. Od Krisa emanowała w tamtym momencie wielka dobroć i miłość braterska. Rozśmieszał siostrę mówiąc jej coś widać bardzo śmiesznego. Przez chwilę nawet zastanawiałam się jakby to wyglądało, gdybym sama miała rodzeństwo.

Nim się obejrzałam pod domem zatrzymał się przepiękny błyszczący kabriolet. I wszystkie dziewczyny jakie były w aucie pomachały mi, piszcząc coś niezrozumiałego.

- Moi rodzice wyjechali na Karaiby, więc ja pożyczyłam sobie auto! - krzyknęła szczęśliwa Vera klepiąc swoją zdobycz. Wsiadłam do samochodu i poczułam, że zaczynamy pędzić. Wiatr rozwiewał mi włosy, które przykrywały mi połowę twarzy. Emma siedząca na miejscu pasażera podgłośniła muzykę i wszystkie zaczęły śpiewać jakąś hiszpańską piosenkę. Amandzie szło chyba najlepiej, więc wręcz krzyczała słowa.

- Skąd Amanda tak dobrze zna hiszpański? Z tego co pamiętam jest z pochodzenia Włoszką, prawda? - szturchnęłam Charms, a ona pokiwała głową uważnie przysłuchując się moim słowom.

- Tak, tak. Jej tata jest Włochem, ale mama jest z Kolumbii. Tam językiem urzędowym jest hiszpański - machała głową w rytm muzyki. Rozpoczął się refren i wszystkie zaczęły drzeć się jeszcze głośniej, tak że kierowcy przejeżdżający obok aut dziwnie się na nas patrzyli.

Poczułam zapach bryzy, to było na tyle dziwne, że nie znajdowaliśmy się nad żadnym morzem, a było to tylko jezioro. Zaparkowałyśmy przed wejściem na promenadę, ale zamiast iść w górę tak jak ostatnio, gdy byłyśmy tutaj. Zeszłyśmy na dół po drewnianych schodkach, zeskoczyłam z ostatniego stopnia i poczułam pod stopami piasek, szybko zdjęłam klapki i zanurzyłam stopy. Piasek był ciepły, choć słońce powoli chowało się za horyzontem, wyglądało to jakby się topiło w wodzie.

Dziewczyny taszczyły ze sobą koce i jakiś koszyk, zapewne z jedzeniem. Rozłożyłyśmy się blisko wody, więc poczułam na twarzy lekki chłód, który mnie orzeźwi. Rozłożyłam koc i usiadłam na nim razem z Verą, która wyjęła z kosza piknikowego sałatkę i teraz ze smakiem zajadała się nią, kołysząc się do muzyki dobiegającej z promenady.

- Zanim zrobi się ciemno minie jeszcze kilka godzin - wspomniała Emma, gdy wszystkie zajęłyśmy się czymś. Ja czytałam książkę, ponieważ chciałam zrobić wreszcie jakąś recenzje na bloga. Od ostatniego wpisu minęły dwa tygodnie i ludzie dziwili się dlaczego był aż tak krótki i tak naprawdę o co mi w nim chodziło.

- Dlatego uwielbiam lato - wtórowała jej Amanda. - Przy okazji sprawdzę czy woda jest jeszcze ciepła.

Podeszła do brzegu, ale po chwili zaczęła wchodzić głębiej, piszcząc i śmiejąc się.

- Cholernie zimna! - zawołała. - Ale spokojnie ja jestem tak gorąca, że ją ogrzeje.

Wszystkie się zaśmiałyśmy słysząc ten tekst. Amanda była z tego znana, ze wszystkiego żartowała i chyba jeszcze nigdy nie widziałam jej bez uśmiechu na twarzy.

Emma wstała z miejsca ciągnąc za sobą Charms i obie wskoczyły do wody w ubraniu, więc chwile później były w połowie ochlapane. Widziałam jak Emma się poślizguje i wpada cała do wody, gdy się wynurza wygląda nadal dobrze. Jej włosy chociaż całe mokre to i tak dobrze się układały.

Vera dołącza do nich, gdy dokańcza sałatkę, więc na kocu zostaję tylko ja, ale nie trwa to długo, bo podbiega do mnie Charms i wyciąga do wody. Przez chwilę się sprzeciwiam, ale wreszcie daję spokój i czuję ulgę. Jakby woda w jeziorze potrafiła wymyć ze mnie wszystkie smutki. Nie jest głębokie, więc czuje się dość pewnie jak na osobę, która nie potrafi pływać. Dziewczyny chlapią się wodą i głośno się śmieją, ja też zaczynam to robić i jestem szczęśliwa. Wiem, że tu pasuje i daje spokój wszystkim głupim myślą w mojej głowie. Nie martwię się co będzie jutro, ani za miesiąc. Czy dalej będę żyła, czy zakocham się jeszcze bardziej w Kristianie... Chce, żeby ten moment jak ten trwał wiecznie.

Podpowiem wam że rozdziały, które czytacie to cisza przed burzą. Ale czy na pewno jesteście gotowi na rollercoaster? Piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top