Rozdział 11
Jeden, drugi, trzeci... nie wiem, ile wypiły dziewczyny, ale gdy wychodziłyśmy z galerii zataczały się. Byłam najtrzeźwiejsza z całego towarzystwa, ale nie miałam pojęcia co robić. Nie posiadałam prawa jazdy, bo wcześniej miałam do wszystkiego blisko i nie musiałam jeździć do pobliskich miast. Teraz bardzo by mi się przydało, na przykład w takich sytuacjach. Nie miałam zbytnio pojęcia jak mogłybyśmy wrócić do mojego domu, a co dopiero ich.
Szłyśmy więc chodnikiem w kierunku znaku, który pomógłby mi określić przynajmniej gdzie się znajdowałam. Mogłam się spodziewać, że to tak się skończy.
- Chce siu... siu... - śmiała się Amanda, która po chwili wpadła w kląby rosnące przy drodze. Patrzyłam z niedowierzaniem na jej próby poniesienia się z ziemi. - Jestem pijana... cholera matka mnie zabije!
- Zamknij się idiotko - warknęła Vera, masując skronie. - Możemy jechać?
- Nie - nie zdążyłam powiedzieć, gdy dziewczyna wyszła na drogę ciągnąc za sobą Emmę i stanęła na środku opustoszałej drogi. - Dziewczyny! - nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje.
Dziewczyna zauważyła światło nadjeżdżającego auta i wybełkotała:
- To na p...pe...wno pomoże - uniosła bluzkę w górę, pokazując swoje piersi. Auto przed nią gwałtownie zahamowało, a ona zadowolona zeszła z drogi. Stałam tam tak zawstydzona, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
Szyba opuściła się i zobaczyłam znajomą twarz. Kristian, patrzył się na mnie swoimi ciemnymi oczami, uśmiechając się przy tym zawadiacko.
- Nieźle Vera, ale mam dziewczynę - zamruczał w kierunku dziewczyny.
- Spierdalaj - pokazała mu środkowy palec i przytuliła się do Emmy, która nie odezwała się ani słowem od czasu wyjścia z restauracji, tylko cicho chichotała. - Ja też nie jestem zainteresowana.
- Tak czy siak, potrzebujecie podwózki? - spojrzał na mnie pytająco.
- Tak - odparłam jeszcze bardziej zawstydzona. - Nie wierze, że musze cię o to prosić.
Otworzył drzwi tylne i przednie, zapraszając ruchem ręki do środka. Wnętrze samochodu nie było zbyt przyjemne, wszędzie walały się papierki, puszki lub stare ubrania.
- Jeśli nie chcesz to mogę was wysadzić, ale nie sądzę, że dotrzecie tam szybko, z tym ,,nadbagażem'' - kiwnął w stronę pijanych, śmiejących się dziewczyn, które wręcz leżały na tylnych siedzeniach. - Może rano, albo po południu.
- Po prostu sądziłam, że jak to powiedziałeś... Nie jesteś szoferem - mruknęłam. Spoglądając na zachodzące słońce, które podziwiałam jadąc krętą drogą.
- Powiedzmy, że twoja koleżanka ma niezłe cycki - skupił się na drodze. - Także, wiesz już jak możesz zgarnąć bilet do szkoły i z powrotem.
- Jesteś obrzydliwy - zmarszczyłam nos, a on tylko pewny siebie, uśmiechnął się, kierując wzrok w moją stronę. - Przed chwilą mówiłeś, że masz dziewczynę.
- Dla kogo mam, dla tego mam - zatrzymał się przy wielkim beżowym domu z cegiełek.
- Kostov, jesteś wielki! - Amanda przybiła piątkę z chłopakiem. - Ale to nie znaczy, że cię lubię. Nadal jesteś mordercą - Kristian widocznie spiął się na te słowa i pokiwał załamany głową.
Dziewczyny po kolei wychodziły z samochodu żegnając się z nami. Wreszcie zostaliśmy sami, mój brzuch zrobił kilka koziołków, ale zarazem miałam przy tym uczucie jakbym robiła dobrze, cieszyła się, że tu się znalazłam.
- Zepsułaś ulubioną bluzkę Dolores - powiedział jadąc dalej, zbliżaliśmy się do naszej dzielnicy.
- Jakoś nie jest mi z tego powodu przykro - wymamrotałam poirytowana. - Nie chcę być wścibska, ale jak to możliwe, że no wiesz to twoja dziewczyna?
- Myślisz, że byłabyś lepsza? - uniósł brwi, przyglądając mi się z rozbawieniem. - Jesteś za grzeczna kotku.
- Nic takiego nie powiedziałam - podjechaliśmy pod mój dom. - Co masz na myśli? - spytałam, słysząc ostatnie słowa.
- No wiesz. Boisz się, grzeczna poukładana kujonka, bez znajomych. Wiesz, że one do ciebie nie pasują, prawda? Emma, Amanda i Vera to wyższa liga, w porównaniu do ciebie - powiedziała to tak poważnie, że siła tych słów była jeszcze większa.
- Nie znasz mnie! - piekły mnie oczy, to było okropne, miałam ochotę rozpłakać się.
- Niestety kotku, przejrzałem cię na wylot, a ty doskonale o tym wiesz.
Troszkę krótszy rozdział, ale mam nadzieje, że wam się spodoba. Piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top