Rozdział 8

Razem z Meą weszłam do domu, czułam zapach pomidorów i wyciągałam resztki makaronu z moich włosów. Zaraz po tym jak wylądowałam na ziemi wprost pod nogami Kristiana, uciekłam w popłochu z restauracji.

- Jeszcze tu - zaśmiała się koleżanka, wyciągając resztki jedzenia. - Nieźle, myślałam, że on tam już nie pracuje. Przynajmniej tak mi się zdawało, że po takiej sprawie i dowodach zostanie zwolniony.

Charms usiadła na kanapie i spojrzała na kolekcje płyt mojej mamy. Można było tam zobaczyć najróżniejsze zespoły z dawnych lat, niektóre znałam dobrze.

Tata od dziecka stawiał, abym w życiu miała kontakt z muzyką lub inną sztuką. Kiedyś uczęszczałam na lekcję tańca, ale po dwóch miesiącach ćwiczeń, wpadłam na Sarę Lokwood, która przeze mnie złamała rękę. Później teatr, podczas pierwszego występu z widownią, zwymiotowałam na inne dziecko; chłopiec tak się przestraszył, że z piskiem zeskoczył ze sceny i wleciał w publiczność. Następna była sztuka i ceramika, a także moje ręce, które utkwiły w cemencie. I wreszcie śpiew, miałam zajęcia indywidualne i szło mi naprawdę dobrze. Spotykałam się z panną Camons, do póki nie przeprowadziłam się tutaj.

- Idę się przebrać - powiedziałam i zawiesiłam torbę na ramieniu. - Rozgość się.

Dziesięć minut później wychodziłam już z pod prysznica, gdy usłyszałam lekkie stukanie w drzwi łazienki.

- Ubierz się ładnie - usłyszałam żwawy głos Charms. - Wychodzimy w pewne miejsce. Trzeba sprawić, żebyś się zaklimatyzowała.

Spojrzałam w lustro i zobaczyłam twarz. Była nijaka, zdobiły ją lekkie piegi, które uważałam za jeden z moich kompleksów, od dziecka uważałam, że dzięki nim zwracam na siebie jakąś szczególną uwagę, chociaż wcale jej nie potrzebowałam. Nie potrafiłam określić koloru moich włosów, ktoś mi kiedyś powiedział, że to mysi brąz, czego za nic nie mogę pojąć, bo ten kolor jest po prostu dziwny.

Spojrzałam do komody w poszukiwaniu jakiegoś ładnego ubrania. Nie zakładałam sukienek, więc ubrałam T-shirt z jakimś nadrukiem i bardziej przylegające spodnie. Były nowe, choć wydawało mi się, że będę wyglądać w tym jak zapakowana świąteczna szynka.

- Zamierzasz w tym iść? - prychła mulatka, która akurat w tym momencie weszła do pokoju. - Musimy iść do mnie. Twoje ubrania są za normalne. Do jakiej ty wcześniej chodziłaś szkoły? Katolickiej? Wiesz, słyszałam że tam się chodzi w habitach - zaśmiała się.

Moja wcześniejsza szkoła miała reguły, ale nie zakazywała zabawy. Zabolała mnie słowa Charms, uderzając mnie z taką samą siłą, że poczułam się jakbym znowu była pod odstrzałem Amandy Willsons. Była suką, potrafiła się pastwić na osobach, które tak naprawdę nic jej nie zrobiły. Łatwo było zgadnąć, kto był jedną z nich.

- Nie mów tak - szepnęłam słabym głosem.

Chwilę później przekroczyłam próg domu dziewczyny. Był z pewnością większy i bardziej przestronny, z tego co się dowiedziałam jej rodzice pracowali nad sprzedażą działek na mieszkania, więc nie za często byli w domu.

Szafa Charms była wielka i biała, pasująca do reszty pokoju - marzenia każdej nastolatki. Piękne błękitne ściany, łóżko z puchatym kocem i niebieskimi poduszkami, a także toaletką.

- Załóż to, będzie ci pasowała- podała mi liliową sukienkę bez ramiączek, z falbankami na dole. Była piękna, czyli nie dla mnie. - Zaraz cię pomaluje i przejdziemy się.

Nie sądziłam, że gdy spojrzę w lustro zobaczę odmienioną mnie. Wyglądałam świeżo i ładnie, naprawdę dobrze. Poczułam się w tym momencie świetnie, o wiele pewniejsza siebie.

- Czas ruszać! - zakrzyknęła bardzo poważnie Charms.

***


Dom Cassie był chyba największym budynkiem w okolicy i w tym momencie najbardziej głośnym. Zza ścian słychać było dudniącą muzykę i okrzyki nastolatków. Impreza w środku tygodnia?

- Jesteście! - zapiszczała blondynka, była nienaturalnie opalona i miała krótką złotawą sukienkę, opinającą jej uda. - Tak się cieszę - mówiła dalej. - Jestem Cassie, ale to już zapewne wiesz. Główna redaktorka szkolnej gazetki i największa plotkara w mieście - zachichotała, prowadząc nas do salonu.

Ludzie przepychali się między sobą, niektórzy pil lub już leżeli napici, a reszta tańczyła. Ktoś mnie popchnął na tyle mocno, że chwile potem leżałam na podłodze, a także zgubiłam Charms. Postanowiłam ją poszukać jak najszybciej, ale ktoś pociągnął mnie za rękę.

- Hej - to była jakaś dziewczyna. - Widzisz tamtego kolesia? - przebiegłam wzrokiem po twarzy chłopaka. Czarne włosy, zarost... - Pytał o ciebie. To znaczy zapytał kumpla kim jesteś - uśmiechnęła się. - Mówię ci to, bo Cole rzadko pyta o jakąś laskę.

- Dz... dzięki - mruknęłam przytłoczona. - Znamy się?

- Och, nie! Zapomniałam - zaśmiała się, wskazując miejsce na kanapie obok siebie, posłusznie usiadłam. - Jestem Emma. Widziałam cię na przerwie w szkole, jesteś nowa. Zadajesz się z Meą?- prychnęła.

- Tak jakby - powiedziałam skrępowana. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zobaczyłam, że ten sam chłopak, o którym przed chwilą mówiła dziewczyna, wciąż na mnie patrzy. Nie rozumiałam tego, nie byłam ani ciekawa, ani ładna więc o co chodziło? - Coś  z nią nie tak?

- Wiele rzeczy. Ona jest wredna, ale gra takiego kociaka jeszcze zobaczysz. Za dobrze ją znam - zagryzła wargę. - Nie rozumiem czemu Ely się z nią przyjaźni - spojrzała na mnie i lekko się skrzywiła. - Jesteś za trzeźwa. Trzeba ci coś dać - spojrzała na barek, oddalony od nas o kilka metrów i podeszła do niego, zgrabnym krokiem. Miała czarny kombinezon i złotą biżuterię, a jej czarne włosy mieniły się kolorami lamp.

Podała mi szklankę z jakimś ciemnym napojem, który strasznie śmierdział.

- Pijemy na raz!- zaśmiała się i w jednym momencie przechyliła szklankę, więc ja także to zrobiłam. Poczułam, że pali mnie całe gardło, a na języku pozostał okropny smak tego świństwa.

Szumiało mi w całej głowie i nim się obejrzałam dostałam następnego drinka i następnego...

A później zapadła ciemność...

Kochani chciałabym podziękować wam w pierwszej kolejności z 1K wyświetleń. Nie mam pojęcia jak to się stało i kiedy, ale jestem niezmiernie wdzięczna wam, bo bez was nic by się nie udało. Każdy komentarz, który otrzymuję jest dla mnie jak torpeda, która sprawia, że mam ochotę pisać więcej i więcej. DZIĘKUJĘ!

Piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top