Rozdział 2.1


Witajcie po wakacjach drodzy czytelnicy. Jesteście ciekawi co przez ten czas się u mnie działo? Szczerze to nie były to bardzo ciekawe wakacje, wiele osób się zmieniło, niektórzy wyjechali i dotąd nie wrócili. Moja przyjaciółka się wyprowadziła, matka nadal pije i straciła pracę, ojciec oświadczył się swojej sekretarce... Nic ciekawego, a jednak tak wiele przede mną.

                                                                                                                                                                @inblog

Spojrzałam na swoje wysłużone trampki w gwiazdki i westchnęłam. Nie wierzyłam, że wakacje kończą się za niespełna cztery dni, ale nie to jest najgorsze. Moje zmartwienia to nie tylko wciąż pijana matka, ale także to, że Kristian nadal nie wrócił do miasta. A jeśli chłopak zdecydował się zostać z rodzicami i Sofią? Denerwowałam się, bo miałam sformułowaną dla niego odpowiedź na jego propozycję. Miałam zamiar się zgodzić zostać jego dziewczyną; ale jeśli kogoś tam spotkał i już nie wróci?!

- Ingrid? Wszystko w porządku? - Amanda dotknęła mojego ramienia, a ja otrząsnęłam się z przemyśleń. Zawsze coś musiało zaprzątać moją głowę. Musiałam wreszcie się wyluzować, minęły już dwa miesiące od czasu morderstwa Sary. Chociaż nadal było mi trudno zapomnieć ten straszny widok, ostatnio to się nawet pogorszyło... Te okropne sny.

- Hej, spokojnie - szepcze Vera, gdy próbuje nabierać głębsze oddechy. - Nie masz się czym martwić, kotku - zamykam oczy i widzę twarz Krisa. Moje serce przestaje tak galopować i powieki znów się otwierają.

Czuję zapach klarowanego masła i popcornu. No, tak kino. Umówiłyśmy się z dziewczynami na typowe romansidło, by jak zawsze użalać się nad sobą, że nadal jesteśmy singielkami. Teraz czekamy tylko na Emmę, która miała wrócić o dopiero z wakacji na wyspie jej dziadka, który jak mówiła - może kąpać się w swojej kasie. Dziewczyna przechodziła także tam terapie po śmierci brata. Znów przełknęłam ślinę. Po prostu zapomnij o tym Ingrid.

- Jest dobrze - mówię i uśmiecham się, chociaż nie jest to szczery uśmiech. Nadal jest źle. - Pójdę kupić Cole - dodaję, na co dziewczyny odpowiadają skinieniem głowy. Podchodzę do kas, ale przy każdym stanowisku ciągnie się długa kolejka. Staję za jakąś dziewczyną, która rozmawia z kimś przez telefon. Jej głos jest strasznie denerwujący, ale kolejka na szczęście maleje, więc chwilę później staję twarzą twarz ze sprzedawcą.

- Poproszę małą Colę - patrzę na wykaz cen i przeliczam czy starczy mi na napój. - Kobieta nalewa do plastikowego kubeczka brązową, gazowaną ciecz i podaje mi go, za co w zamian wsypuję na ladę pieniądze, dziękuje i odchodzę. Widzę, że dwie moje przyjaciółki machają do mnie z uśmiechem. Dziewczyny bardzo mi pomogły kiedy Emma i Kristian wyjechali, a Charms wyprowadziła się z rodzicami do większego miasta. Tak bardzo za nią tęskniłam, była pierwszą osobą, z którą tak bardzo się zaprzyjaźniłam, a teraz jej nie ma.

Nagle poczułam, że zderzam się z czymś na drodze, a z ręki wypadł mi plastikowy kubek. Nim się obejrzałam cała zawartość wylądowała na ubraniach pracownika kina.

- O mój Boże - głos miałam taki cichy, więc zapewne tylko ja wiedziałam co mówię. - Tak mi przykro. Jaka ze mnie niezdara! - spojrzałam na chłopka, który zaczął się głośno śmiać. Dlaczego mi się wydawało, że gdzieś już go widziałam. Nie zastanawiając się dłużej wyjęłam z torby paczkę chusteczek i zaczęłam wycierać jego uniform, który cały się lepił. Jego cała koszulka jest mokra.

- Spokojnie - przytrzymał moją dłoń i przesłodko się zaśmiał, spoglądając mi swoimi czarnymi jak smoła tęczówkami w oczy. - Nic się nie stało. Mam jeszcze jeden strój. Choć dam ci drugą Colę.

- Och, nie trzeba. Naprawdę, jest mi przykro - chłopak trzyma mnie za rękę i prowadzi pod kasę, mówi coś do tej samej dziewczyny, która minutę temu sprzedała mi napój. Chwilę później podaje mi kubek z zimną Colą.

- Proszę, na koszt firmy - puszcza do mnie oko. - Miłego seansu.

- Dziękuję - nie mam pojęcia jak, ale ten chłopak naprawdę poprawił mi humor. Odchodzę na parę kroków, widzę jak dziewczyny oglądają coś w telefonu i wesoło się śmieją.

- Jeszcze jedno - słyszę za plecami i wiem, że to znowu on. Odwracam się i spoglądam na jego ciemne włosy opadające na jego oczy, które pieczołowicie przygląda mi się. - Mogę poznać twoje imię?

- Ingrid - odpowiadam zdziwiona lekko, nie mam pojęcia po co mu ta informacja. Nie umówię się z nim, chcę być z Kristianem.

- Masz piękne imię, niespotykane - przebiera nogami, śmiesznie układa usta w dziubek. - Dlaczego Ingrid?

- Nie mam pojęcia - wzruszam ramionami. Nigdy nie pytałam o to taty, bo przeważnie mnie to nie interesowało. Mogę tylko powiedzieć, że jest charakterystyczne, pasuje do mnie, albo przynajmniej i się tak wydaje. Robi się trochę niezręcznie, gdy tak stoimy. Jestem z natury ciekawa, więc szybko pytam. - A ty jak się nazywasz?

- Reuben - odpowiada pewnie i uśmiecha się szelmowsko.

- Twoje imię też nie jest takie spotykane - mrużę oczy i unoszę brwi na co chłopak śmieje się.

- Taa... - prycha. - Zastrzeżenia do moich rodziców, mieli jakiegoś fioła na punkcie futbolu. - Kojarzysz Reubena Fostera? - zamachałam przecząco głową. - Ja też nie - oboje się zaśmialiśmy .

- Ingrid! - usłyszałam znajomy pisk Emmy.

- Będę leciał - mruknął Reuben i zanim zdążyłam odpowiedzieć zniknął z pola widzenia.

Obróciłam się w stronę dziewczyny i stanęłam przerażona, spoglądając na nią. Przeszły mnie ciarki i przełknęłam ślinę. Emma wyglądała okropnie, teraz przypominała bardziej te wszystkie dziewczyny, które codziennie chodzą do klubów żeby być zaliczane przez pijanych, starszym mężczyzn. Zrobiło mi się strasznie niedobrze.

Przefarbowała włosy na blond, ale widziałam, że większość z tych włosów to doczepy. Różowe usta wyglądają na większe niż były przed wakacjami, piersi prawie wypadają z topu, do dwunastego żebra dekolt* i minispódniczka, która prawie odsłania jej pupę.

- Emma? - to bardziej pytanie niż stwierdzenie. Dziewczyna unosi brew i wydyma usta.

- Coś nie tak? - patrzę na nią i macham przecząco głową. - Wiem, że wyglądam zajebiście! Rodzice zafundowali mi wizytę w klinice, tylko troszkę powiększyłam sobie usta, są takie ponętne.

- Dziewczyny! - krzyczą w naszą stronę Amanda i Vera.

- Mój Boże. One są takie nudne - warczy cicho, pewnie myśli, że ją nie słyszę, następnie zwraca się znowu w moją stronę i posyła sztuczny, wręcz kłamliwy uśmiech. To wszystko mówi o jej postawie wszystko - wcale nie chce tu być. Zmieniła się cholernie i nudzimy ją. Zastanawiam się czemu w takim razie chciała się z nami spotkać? Emma bierze mnie pod ramię i podchodzimy do dwójki dziewczyn, są zaszokowane jej wyglądem tak samo jak ja.

- Em, wyglądasz zupełnie inaczej - mruczy cicho Vera, słyszę w jej głosie smutek. - Czemu nie wysyłałaś nam żadnych zdjęć?

- Myślisz, że miałam na to czas? - parska i szczerzy się. - Miałam ciekawsze rzeczy do roboty. Moi rodzice to pieprzeni bogacze, byłam zajęta chodzeniem po najlepszych wyspiarskich klubach.

- Chyba dziwkarskich - słyszę jak szepcze Amanda.

- Co ty powiedziałaś? - zaciska napompowane usta i patrzy na nią z grozą w oczach. - Zazdrościcie mi? No oczywiście, nie podoba wam się moja zmiana. Czemu tak naprawdę się dziwię, jesteście tylko pustymi dziewczynkami, których nie stać nawet na jakieś dobre buty - spogląda na moje trampki i prycha złośliwie.

- Co ci się stało Emma? - Vera jest na skraju rozpaczy. - Nigdy taka nie byłaś.

- Byłam nudna - warknęła i poprawia torebkę na ramieniu. - Ale w te wakacje oprzytomniałam i nie mam zamiaru skończyć jak, któraś z was. Po prostu jestem bogata! - nie mogę uwierzyć, że ona była zdolna by powiedzieć takie słowa. Byłyśmy przyjaciółkami...

- Wyjdź - mówi spokojnie Amanda, wskazując na szklane drzwi, przez które do kina wchodzą ludzie. - Nie mam zamiaru słuchać więcej twoich mądrości.

- Słucham, wypraszasz mnie? - jest oniemiała. Jestem taka oszołomiona, tak bardzo czuje, że to nie jest prawdziwa Emma. Czy chodzi o to, że dalej przeżywa śmierć brata? Dlaczego ten wyjazd tak bardzo jej zaszkodził?

- A kim ty niby jesteś? Królową? Celebrytką? - parska Vera i znów pokazuje na drzwi. - Idź. Nie chcemy znać takiej osoby. Zawsze takimi gardziłaś, broniłaś swoich przyjaciół przed nimi, a stałaś się taka sama.

- Jesteście popieprzone - blondynka tupie nogą i nadal się nam przygląda, jakby myślała, że żartujemy.

- Chodźmy - Amanda ciągnie nas za ręce i wchodzimy do sali kinowej. Na ekranie wyświetlają się reklamy, gdy przepychamy się do swoich miejsc. Sala jest prawie pełna, czuje jak tu jest gorąco i duszno. Pije napój, który przez cały czas trzymałam w ręce. Chwilę później rozpoczyna się film i dziewczyny zagłębiają się w historię bohaterów, ale ja nie mogę, wszystko mnie martwi. Cała ta sytuacja, tak bardzo chciałabym się rozpłakać. 

Tracę coraz więcej osób. Nie chcę stracić Kristiana. 

Cieszę się, że rozdział pojawił się jednak dzisiaj. Jesteście ciekawi następnych komplikacji? Piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...

   do dwunastego żebra dekolt*  ~ jestem ciekawa czy zgadniecie z jakiego kawałka (polskiego) jest ten cytat  ^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top