Rozdział 19

- Słucham! - spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - To nie może być prawda. Jezu, naprawdę, że akurat musiałam utknąć tu z tobą - westchnęłam, chodząc nerwowo po pomieszczeniu.

- Dzięki - prychnął chłopak, który ze spokojem usadowił się na jednym z materacy. - Nie sądziłem, że tak bardzo mnie nienawidzisz. Parzcież cię przeprosiłem.

- Nie nienawidzę cię - odpowiedziałam i z braku pomysłu jak się stąd wydostać, przysiadłam się do chłopaka na materac. - Gdybym przynajmniej wzięła komórkę, ale zostawiłam ją przy stoliku - wymówiłam na głos własne myśli.

- Moja jest rozładowana - pomachał mi przed nosem telefonem.

Cisza tego pomieszczenia była nie do zniesienia, słyszałam tylko dudniącą muzykę z sali gimnastycznej.

- Przyszłaś tu z tym frajerem - mruknął.

- Hm?

- No z Colem - zagryzł wargę. - To nie jest facet dla ciebie.

- Wiem - powiedziałam cicho. Nie chciałam, żeby poruszał o nim kwestii.

- O co chodzi? Jak to wiesz? - zapytał. Czy on musiał działać na mnie w ten dziwny sposób, że chciałam mu wszystko powiedzieć? Raz kozie śmierć...

- Nie był ze mną szczery - zaczęłam i dobrze wiedziałam, że robie źle mówiąc mu o tym, ale nie mogłam tego dusić w sobie. - Mieliśmy iść na spacer, ale on nagle popchnął mnie i pojawiła się ta dziewczyna. Ona mówiła o zemście na tobie - przełknęłam nerwowo ślinę i zakryłam oczy. - Powiedziała, że jeśli ci to powiem zapłacimy za to, ale musiałam ci to powiedzieć. Nikt nie może się dowiedzieć, że ci powiedziałam. Ja, ja...

Jego wzrok był taki przenikliwy i za razem poważny. Usta uformowały się w prostą kreskę. Myślał nad tą sprawą, widziałam jakie to było dla niego trudne. Musiał coś wiedzieć o tym, albo się domyślać.

- Jak wyglądała ta dziewczyna? - zapytał.

- Miała czarne włosy z różowymi końcówkami... - mówiłam, ale przerwał mi.

- Sara, kurwa co ona tu robi?! - chłopak trzymał się za głowę, patrząc na mnie z niedowierzeniem.

- To chyba moja wina, Kristian - powiedziałam płaczliwym głosem, bo tak naprawdę miałam ochotę się rozpłakać. - Mój blog. Napisałam tam o tobie, ona musiała to przeczytać i dowiedzieć się gdzie mieszkam. Jestem taka głupia. Gdybym wiedziała.

- Nie martw się. On ci nie zagraża - nim się spostrzegłam byłam w objęciach bruneta. Pachniał jak las, miejsce, w którym czułam się bezpiecznie i sobą. - Nie pozwolę na to.

- Jaka była Sonia? - wypaliłam. - Sara mówiła, że zakochujesz się w grzecznych dziewczynach - spojrzał na mnie z lekkim uśmieszkiem.

- Ona pierdoli - machnął ręką. - Czytałaś artykuł, prawda? - kiwnęłam głową, a on kontynuował. - Była najważniejszą osobą w moim życiu. Kochałem ją, sprawiała, że zapominałem o kłótniach z rodzicami, złych ocenach, całym tym cholernym i egoistycznym świecie - westchnął głośno. - Nie zabiłem jej. Możesz mi nie wierzyć, ale nie zrobiłbym tego jedynej osobie, która darzyła mnie pozytywnymi uczuciami.

- Wierzę ci - wyszeptałam.

- Po jej śmierci wszystko się zawaliło. Przesłuchania, zatrzymania na komisariacie. Nic mnie nie obchodziło. Rodzice wyjeżdżali za granicę, a mnie i siostrę wysłali do ciotki. Nigdy zbytnio się nami nie przejmowali, ważniejsza była dla nich praca i pieniądze - zaśmiał się ironicznie. - Wtedy obiecałem sobie, że będę miał wszystko głęboko gdzieś. Nie postaram się w szkole, ciotkę potraktuję jakby była moją służącą i najgorszą osobą, tak by odegrać się na rodzicach. No i nie zakocham się, ale wszystko poszło zupełnie inaczej...

- Ale masz Dolores - dotknęłam jego ramienia. Smutek, który się w nim kotłował był nie do zniesienia.

- Myślisz, że zależy mi na niej? - patrzył w przestrzeń, nie potrafiłam odczytać jego wyrazu twarzy, coś jakby zniewolenie.

- Dlaczego, więc z nią jesteś?

- W tej szkole nie możesz być samotny. Wolałem mieć kogoś, do kogo mogę otworzyć usta, niż zostać wyrzutkiem. Wiem, to egoistyczne, ale samotność jest gorsza od jakiejkolwiek choroby - mówił spoglądając na mnie. - Wiesz jakie to uczucie? Pewnie nie, jesteś dość towarzyska. Wszyscy lubią takie dziewczyny jak ty.

- Nie jestem towarzyska, a przynajmniej tak mi się zdaje - mruknęłam. - W poprzedniej szkole prawie zawsze byłam sama. Gdyby nie Kirian to jeszcze bardziej zamknęłabym się w sobie, a bardziej przez pewien czas po jego śmierci tak zrobiłam - nagle zaczęłam płakać. Nie wiedziałam jak to możliwe, że powiedziałam to Kristianowi. To nie miało wyjść na światło dzienne, miało być tajemnicą i rzeczą zapomnianą, ale o nim nie można zapomnieć.

- Opowiesz mi? - zapytał, gdy wypłakiwałam smutki w jego sweter.

- Tak, to nie może czekać. Ta sprawa od tak dawna mi ciąży na sercu.

Tak jak obiecałam, rozdział pojawia się rano. I co? Jesteście ciekawi co będzie dalej? Następny rozdział jest troszkę inny, także czekajcie 😄 i piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top