Rozdział 18
Sala była ustrojona tak pięknie, z sufitu zwisały serpentyny w różnorakich kolorach, połyskujące w świetle. Na podeście stał DJ rozstawionym sprzętem, bujający się do każdego puszczonego kawałku. Większość uczniów tańczyło na parkiecie ze swoimi partnerami, albo samotnie. Nigdzie nie widziałam moich koleżanek, usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku.
Chciałam uciec jak najdalej od Cola, ale przysiadł do stolika obok i co chwilę zerkał na mnie swoim podenerwowanym wzrokiem. Zrobiłam kilka mocnych wdechów i rozejrzałam się po sali jeszcze raz. Mignęła mi różowa sukienka taka sama, jaką miała Emma. Wstałam i zmierzałam w stronę dziewczyny, gdy poczułam mocny uścisk wokół nadgarstka.
- Gdzie ty się wybierasz? - powiedział przez zaciśnięte zęby Cole.
- Tańczyć. Tego mi nie możesz zabronić - powiedziałam tak zmęczonym głosem. Nie miałam siły się z nim kłócić. Przemyślał to i puścił mnie. - Uważaj.
- Akurat ciebie to obchodzi - mruknęłam tak cicho, aby nie usłyszał i poszłam dalej.
Miałam rację, w tłumie wirowała Emma i Charms, śmiejące się dziko. Zauważyły mnie i po chwili wszystkie trzy tańczyłyśmy.
- Co robiłaś z moim bratem?! - krzyknęła czarnowłosa, próbując zagłuszyć muzykę. Przełknęłam ślinę i pokręciłam przecząco głową.
- Nic specjalnego, spacerowaliśmy - skłamałam.
- Akurat! - zaśmiała się Mea. Po tym wszystkim, nie miałam zamiaru kontynuowania znajomości z tym chłopakiem, ale było mi przykro z powodu Emmy, która zapewne o niczym nie wiedziała. Sama bym nie uwierzyła, że mój brat jest związany z takimi niebezpiecznymi osobami jak tamta dziewczyna.
Machałam głową w rytm muzyki lekko podrygując. Obijałam się o ciała, pchających się na mnie ludzi. Może dlatego nie lubiłam tańczyć, za mało przestrzeni sprawiało, że czułam się źle i nieswojo, ale czego się nie robi, żeby uciec od Cola. Poczułam, że mocno uderzam o czyjś tors. Nie, nie, nie teraz. Czułam się tak zamieszana, że zaczęłam się szamotać między ludźmi, żeby tylko uciec. Znowu on - Kristian. Zauważyłam, że coraz częściej wpadałam na niego w niechcianych sytuacjach. Czułam jak bierze mnie delikatnie za rękę i wyprowadza z tłumu. Nie mam pojęcia czemu sobie na to pozwoliłam, ale czułam się spokojna, gdy tylko czułam jego dotyk. Poszliśmy za platformę DJ'a. Nie mogłam tego zrobić, nie mogłam z nim przebywać. Nie teraz, nie tu!
Weszłam szybko do kantorka, w którym był sprzęt sportowy, ale Kristian zrobił to samo. Teraz nie było odwrotu, drzwi się zamknęły i na parę sekund zapanowała ciemność. Słyszałam nasz oddech i stłumiony dźwięk muzyki, a później zobaczyłam jego twarz oświetloną przez światło migającej jarzeniówki.
- Ingrid - wymówił moje imię tak spokojnie, a po chwili podszedł bliżej i spojrzał mi w oczy, swoimi czekoladowymi tęczówkami. - Chcę tylko porozmawiać - widać, że był trochę zmieszany. Miał na sobie koszulę i narzucony na to sweter z niezidentyfikowanego materiał, coś jakby bawełna, albo len. Wyglądał świetnie, jak zawsze. Był typem kogoś takiego, że cokolwiek by nie założył, wyglądałby sto procent lepiej niż oni.
- Nie wiem - mruknęłam, krzyżując ręce. Odwróciłam się tyłem do niego, spoglądając na gablotkę z jakimiś nagrodami podwieszoną na ścianie.
- O co chodzi? - poczułam jego dłoń, na swoim barku. - Coś się stało?
- Ja... Nie - odwróciłam się zbyt gwałtownie i zachwiałam się. Chłopak przytrzymał mnie, chwytając za biodra, ale szybko oprzytomniał i puścił mnie.
- Chciałem tylko powiedzieć, że cię przepraszam - mruknął, spoglądając z pod przymrużonych powiek na mnie. To były chyba jedne z tych słów, których nie spodziewałam się z jego ust. - Zachowałem się w sklepie jak dupek. To nie twoja wina - kontynuował. - Nie usunąłem twojego bloga - mój brzuch wykonał kilka obrotów i poczułam przyjemny dreszcz.
- Miło z twojej strony. To wszystko? - spoważniałam. - Jeśli tak to chętnie stąd wyjdę.
- Nie lubisz mojego towarzystwa? - zaśmiał się.
Zignorowałam jego tekst i pociągnęłam za klamkę. Drzwi ani drgnęły, jeszcze raz i to samo.
- Daj pomogę ci - powiedział i chwycił za uchwyt, ale pod jego siłą też nic się nie stało. Odwrócił się do mnie z głupim uśmieszkiem na twarzy i mruknął. - Są zamknięte. Jesteśmy na siebie skazani.
Rozdział troszkę krótszy. No, ale cóż jako, że nawet jako normalna osoba jestem chodzącym Polsatem to następny rozdział pojawi się jutro rano :*. Piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top