Rozdział 10

Zamknęłam się w jednej z pobliskich klas, była pusta, więc usiadłam na krześle na samym końcu i rozpłakałam się. Mogłabym w tym momencie płakać i płakać, gdybym nie usłyszała szczęku otwieranych drzwi. Cole z pokorą spojrzał na mnie i szybko podszedł, jakby nigdy nic, mocno mnie przytulając.

- Nie martw się tą suką - mruknął. - Nie lubi obcych.

- Jak pies - zaśmiałam się przez łzy i wyobraziłam sobie Dolores, która jest psem. Małym i rozwścieczonym.

- Nawet tak samo szczeka - parsknął chłopak, próbując mnie jeszcze bardziej rozśmieszyć. - Byłaś zajebista. Chyba pierwszy raz ktoś jej się postawił - złapał mnie za rękę, wstałam z krzesła i poszłam za nim. - Więc nie masz się, co tu ukrywać.

Wyszliśmy z klasy kierując się w stronę sali gimnastycznej, z której dobiegały dźwięki odbijanej piłki. Sala była wielka, mogłabym powiedzieć, że nawet większa od stołówki. Po bokach były wielkie kolumny podtrzymujące całą konstrukcję, a całość pomalowana była na blady beż. Po boisku biegali chłopcy, dostrzegłam kilku, których widziałam w mojej grupie.

- Z tego, co wiem masz teraz okienko, a ja trening, może zostaniesz? - mrugnął do mnie, a moje ciało  przeszły dreszcze. - Chciałbym tego.

- Chętnie - odpowiedziałam lekko speszona, chwile później siedziałam na trybunach, wpatrując się w świecącą podłogę w sali i myśląc o tym wszystkim co się stało. Nie sądziłam, że we mnie jest taka pewność siebie. Już, gdy szłam tu z chłopakiem widziałam spojrzenia kierowane w moją stronę. Teraz byłam znana jako,, ta, która wysypała obiad na Dolores".

- Ingrid! - zapiszczała Emma, przytulając mnie i siadając na jednym z krzesełek. - Oglądasz trening, czy mojego brata? - szturchnęła mnie zabawnie.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że chciałaś mnie zeswatać ze swoim bratem - odparłam i zaczęłam się nerwowo bujać. Cole był przystojny i to jak, a Emma chciała być tylko dobrą siostrą i znaleźć mu dziewczynę, ale może niech nie załatwia takich spraw za brata.

- Pasujecie do siebie idealnie! - powiedziała poważnie, po czym zadziornie się uśmiechnęła. - Po lekcjach jedziemy z przyjaciółkami do centrum handlowego, pojedziesz z nami prawda?

Nie rozumiałam czemu te wszystkie dziewczyny tak chętnie chciały się zaprzyjaźniać z taką nudziarą jak ja. Nie wyglądałam tak idealnie jak one, nie miałam miękkich, błyszczących włosów, ani cery muśniętej słońcem, natomiast można było zobaczyć bladą skórę, worki pod oczami, poplątane włosy w nieokreślonym kolorze.

- Jeśli to nie problem - wzruszyłam ramionami, otwierając zeszyt od chemii i próbowałam przyswoić ostatnią lekcję, ponieważ ostatniego wieczoru, cóż... Jednak moja nauka nie trwała zbyt długo, gdyż zaraz na boisku pojawił się czarnowłosy w koszulce, która odsłaniała większość jego mięśni.

- Zamknij lepiej usta, bo mucha ci wleci - zaśmiała się dziewczyna i pomachała do brata. - Tak czy siak, widzisz tamtego blondyna? To mój chłopak - przyjrzałam się ukradkiem, wysokiemu chłopakowi, który właśnie wrzucił piłkę do kosza.

Brrr... Sport, w poprzedniej szkole nienawidziłam go. Co lekcje biegaliśmy dziesięć okrążeń wokół naszej placówki, a później grałyśmy w jakąś grę zespołową - wszystko to było totalną męczarnią.

Cole pomachał do mnie i przybił piątkę z kilkoma innymi zawodnikami. Gra była dość ciekawa i drużyna chłopaka wygrywała, choć był to tylko trening cieszyli się z każdego zdobytego punktu, jakby miało to jakiś cel.

Kilkanaście minut później zadzwonił dzwonek i zakończyła się lekcja, zbierałam się do wyjścia, gdy Cole uniósł mnie w górę i mocno przytulił, choć dla mnie to było obrzydliwe, bo był spocony i się kleił.

- Chyba zostaniesz moim amuletem szczęścia. Będę musiał trzymać cię blisko - zaśmiał się i odsunął się ode mnie. - A bardziej umówisz się ze mną na randkę?

***

Siedziałyśmy w aucie Emmy jadąc do sklepu. Mogłabym przysiąc, że jej przyjaciółki są jej kopią, bo oprócz tego, że wyglądały jak wycięte z gazety to były tak samo szalone i ciekawskie.

- Powiedziałaś TAK, prawda? - podskakiwała na siedzeniu Amanda, z pochodzenia Włoszka z karmelowymi włosami i brązowymi oczami. - Nikt mu nie odmawia.

- Zgodziłam się - westchnęłam, pisząc esemesa do mamy, że w domu będę dopiero wieczorem.

- Musimy to opić, dziewczyny! - zakrzyknęła druga z przyjaciółek - Vera. - Mam plecy w Molly's sprzedadzą nam drinki bez problemów.

Dziewczyny aż zapiszczały z radości, a mi zrobiło się niedobrze na samą myśl o tym, że mam jeszcze raz spróbować alkoholu. Zaparkowałyśmy i weszłyśmy do galerii, po czym udałyśmy się do restauracji, w której mieli sprzedać nam drinki.

Pomieszczenie było zachowane w hawajskim klimacie, palmy, kwiaty, błyszczące lampiony. Vera zamachała do kelnera swoimi długimi różowymi paznokciami i pocałowała go w policzek, szepcząc mu coś do ucha. Chwilę później zaprowadził ją na zaplecze z miną jakby był w skowronkach.

- O co chodzi? - wyszeptałam zaskoczona, stojąc obok wejścia razem z dziewczynami.

- Musi załatwić, hmm... pewną sprawę - zasyczała Emma, z niepoważnym uśmiechem na ustach. Jeśli chodziło o to co miałam w umyśle, to było to naprawdę obrzydliwe. - Ona nazywa to plecami, ale chyba lepiej pasowało by tu określenie deser - mrugnęła do mnie. - Jeśli wiesz o co mi chodzi.

Przyszedł inny kelner i zaprowadził nas do stolika, podając karty dań i alkoholi. Ukłonił się, choć wyglądało to zabawnie, gdy był ubrany w koszulę w kwiaty i szorty.

- Wybierzcie co chcecie, ja płacę! - zapiszczała Amanda, dopiero teraz spojrzałam na ceny, a moje oczy zmieniły sie w dwie piłki. Skąd miałam wziąć tyle pieniędzy! Widać było dobrze, że każda z tych dziewczyn miała kupę forsy, natomiast z pracą mamy nie mogłam sobie pozwolić na takie przyjemności.

Zamówiłam sałatkę z ananasem, czyli chyba jeden z najtańszych posiłków tutaj, aby nie obciążać dziewczyny. Amanda zamówiła Piña colade z likierem kokosowym dla całej czwórki i czekałyśmy na powrót Very. Pojawiła się wraz z tym jak kelner przyniósł nasze dania.

- Czyli, co jemy! - zaśmiała się. - Tak przy okazji mamy rabat, wiecie ci kelnerzy są tacy uprzejmi. Czego się nie robi dla moich przyjaciółek. Prawda? - wszystkie parsknęły śmiechem, oprócz mnie. Zupełnie tu nie pasowałam, ani do tych dziewczyn, ani do tego miejsca.

Tęskniłam za Kirianem i starym życiem...

Hejka! Bardzo mi przykro, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, ale dosłownie przed chwilą znalazłam czas na to by go napisać. Natłok kartkówek, który miałam w tamtym i w tym tygodniu mnie przytłoczył. Ale spróbuję się wam zrekompensować zaraz po 12 czerwca. Więc czekajcie !!! 

Piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top