3


Seokjin szybko nauczył się, że Yoongi miał wyjątkowo płytki sen. Zwykle wstawał pierwszy, a kiedy wchodził do pokoju chłopca ten już siedział na łóżku przecierając oczy drobnymi piąstkami. To była tak naprawdę jedna z pierwszych rzeczy, która stała się ich rutyną.
Yoongi prawdopodobnie budził się słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Był tu dopiero dwie noce, dlatego Jin sądził, że wystarczy, że będzie omijał jego pokój wczesnym rankiem.
Sam zasypiał dość wcześnie, dlatego jego sen nigdy nie trwał dłużej niż do ósmej.
Tego dnia wstał o szóstej rano. Nie był zbyt wyspany, ponieważ wieczór upłynął mu na zmartwieniach o przyszłość. Obawiał się, że czterolatek nie będzie u nich szczęśliwy.
W sypialni było wyjątkowo duszno. Trwała wczesna wiosna, ale tegoroczna była zadziwiająco ciepła. Uznał, że koniecznie musi wymienić kołdry na cieńsze, ponieważ nie potrafił ponownie zasnąć zbyt przygnieciony uczuciem gorąca.
Wzdychając ostrożnie podniósł się z łóżka i uważając, aby nie zbudzić Namjoona, wyszedł z pomieszczenia.
Wedle swoich wcześniejszych postanowień minął pokój ich podopiecznego i zszedł niżej, na dolne piętro.
Było już jasno, o czym dowiedział się po odsłonięciu szklanej części ściany. Na zewnątrz słońce już oświetlało okolice. Otworzył szklane drzwi, aby do domu dostało się nieco świeżego powietrza, po czym położył się na kanapie i zamknął oczy z myślą, że być może jego organizm zdecyduje się na krótką drzemkę. Miał dziś wiele planów, wśród najważniejszych zajęcie się trójką dzieci, dlatego nie mógł być zmęczony zbyt wcześnie.
Niestety nie zbliżył się nawet do snu, kiedy usłyszał delikatne, ciche kroki w okolicy schodów. Były zupełnie inne od tupotu Namjoona, dlatego nie miał wątpliwości do kogo należą.
Wyglądało na to, że musiał po prostu pozostawać dłużej w łóżku, aby Yoongi mógł się wyspać.
Nie miał pojęcia co go obudziło. Być może drzwi od jego własnej sypialni, nie tej Yoongiego?
W pierwszej chwili chciał wyściskać czterolatka i zaproponować mu wspólne przygotowanie śniadania, ale w drugiej uznał, że pozostanie przez chwilę w swoim ukryciu i poobserwuje pozostawionego samemu sobie chłopca.
Kanapa stała w takim miejscu, że ze schodów nie możliwe było zobaczenie jej przodu, dlatego pozostał w pozycji leżącej i wychylił się nieco, aby obserwować Koreańczyka, który obrał za cel kuchnie.
Seokjin niemal miał ochotę piszczeć widząc jak chłopiec uroczo wygląda z roztrzepanymi włosami, rumianymi policzkami i zaspanymi oczami. Był pewny, że ten widok nigdy mu się nie znudzi. Wyglądał zbyt rodzinnie.
Wciąż miał na sobie za dużą piżamę, a w rękach ściskał Fluffyego, którego odłożył na jedno z krzeseł przy stole. Nadal znajdowało się tam stworzone przez nich podwyższenie z poduszek, dlatego górna część pluszowego ciała była widoczna zza drewnianego stołu.
Chłopiec chwycił jedna ze szklanek leżących na blacie w kuchni i wrócił do stołu. Położył na nim naczynie i chwycił karafkę do połowy zapełnioną wodą. Miał problem z wyjęciem krokowego zabezpieczenia, ale w końcu mu się udało i przelał nieco napoju do szklanki.
Usiadł naprzeciw maskotki i powoli pił wodę, kiedy nagle odwrócił wzrok w stronę przewieszonej przez oparcie bluzy Seokjina.
Różowy materiał wpadł w jego drobne dłonie chwilę po tym jak odłożył naczynie.
Wstał i bez zawahania założył ją na siebie. Była na nim ogromna, ale nie zdawał się tym przejmować. Nieco niezdarnie podwinął rękawy i poprawił kapcie na stopach, po czym podszedł do szklanych drzwi.
Jin zatrzymał się w bezruchu, ponieważ znajdowały się blisko do jego kryjówki.
Yoongi przez chwilę wyglądał na zewnątrz po czym mocniej uchylił otwarte przez Seokjina drzwi, wrócił po Fluffyego i bez zastanowienia wyszedł na zewnątrz.
- Powinieneś ciepłej się ubrać. - Pouczający głos Yoongiego coraz bardziej się oddalał. Dla Jina było to jak zimny prysznic. Szybko stracił chłopca z oczu, dlatego natychmiast się podniósł i wstał.
Odetchnął widząc Yoongiego, który próbował ułożyć królika w pozycji siedzącej przy drzewie. Kiedy tylko mu się udało ponownie coś do niego powiedział i wspiął się na huśtawkę.
Seokjin dał mu kilka minut, zanim stanął w drzwiach ogrodu wabiąc tym samym wzrok czterolatka.
- Yoongi, dzień dobry. - Rzucił uśmiechając się w stronę chłopca, który widząc go zatrzymał huśtawkę stopami. Co prawda nie było to najłatwiejsze i stracił w międzyczasie jeden z kapci, ale w końcu mu się udało.
- Jinnie! - Zakrzyknął po podniesieniu królika. Od razu podbiegł do mężczyzny, ale nie odważył się go objąć. Widząc to Seokjin delikatnie pogładził jego włosy i dotykając jego ramienia wprowadził go do środka.
- Dobrze spałeś? - Chłopiec zwyczajowo przytaknął. - Dlaczego tak wcześnie wstałeś?
- Fluffy mnie obudził. - Odparł cicho, zaciskając dłonie na ramionach mężczyzny, kiedy ten zdecydował się umieść go nad ziemią.
- Jak to?
- Powiedział, że czas wstawać. - Poważnie wytłumaczył Yoongi. Jin uznał to za dziwne, ale nie sądził, aby było to coś czym powinien się martwić.
- Bardzo ładnie wyglądasz, Yoongi. Różowy ci pasuje. - Powiedział w zamian. Nie było to kłamstwem, ponieważ kolor uroczo podkreślał delikatność Yoongiego. Czterolatek spojrzał na nim z zaskoczeniem, ale na jego twarzy pojawił się niewielki cień uśmiechu. - Pójdziesz ze mną po śniadanie do sklepu, czy wolisz zostać z Namjoonem?
- Z tobą.
- W porządku. W takim razie chodźmy się ubrać i umyć zęby.
Czynności nie zajęły im wiele czasu. Jin nie mógł jeszcze powiedzieć, że ma wprawę w przygotowywaniu czterolatka, ale szło mu to lepiej, niż za pierwszym razem.
Po trzydziestu pięciu minutach oboje byli gotowi. Namjoon wciąż się nie obudził, dlatego Seokjin pozostał mu niewielką wiadomość w telefonie, po czym zabrał Yoongiego i razem z nim wyszedł z domu.
Chłopiec szedł dość wolno, ale nie przeszkadzało mu to.
Najbliższy sklep nie był zbyt duży, ale wystarczający, aby znaleźć w nim wszystkie przedmioty codziennego użytku.
Musieli zejść z piaskowej drogi i iść wzdłuż głównej drogi przez dziesięć minut. Później skręt w prawo i byli na miejscu. Sklep znajdował się obok przystanku autobusu jadącego do centrum miasta.
- Dzień dobry. - Rzucił wchodząc do środka. Było cicho i chłodno.
Za kasą stały dwie kobiety. Do jednej należał sklep, a druga była jej nastoletnią córką, która często dotrzymywała jej towarzystwa zważywszy na to, że mieszkały tuż obok.
- Jin, dzień dobry! - Zakrzyknęła Kate, starsza z kobiet. Miała nieco ponad czterdzieści lat i bujne, blond włosy. Jej twarz wyglądała dość młodo, była zadbana i nie nosiła śladów zmartwień.
- Dzień dobry. - Powtórzył po niej Emily.
- Miło was widzieć. - Odparł wymieniając się z kobietami uśmiechami. Zawsze mieli dobre stosunki. Ich rodzina była bardzo otwarta i wyrozumiała. Często zapraszali ich na ogniska czy grill, kiedy pogoda była ładna. Namjoon bardzo dobrze dogadywał się z mężem kobiety, dlatego chętnie się odwiedzali.
Nagle twarz starszej widocznie się rozjaśniła. - Czy to Yoongi?
- Dokładnie. - Odparł Seokjin gładząc włosy chłopca, który zdawał się zmieszany nagłym zainteresowaniem jego osobą. Jego dłonie zaciskały się teraz na bluzie mężczyzny.
- Dzień dobry. - Powiedział cicho, kiedy tylko spoczęły na nim oczy nastolatki, która słysząc to pisnęła łapiąc się za boki twarzy.
- Jesteś taki śliczny, Yoongi! - Jin zachichotał na pytające spojrzenie chłopca, którego po chwili podniósł, aby był na wysokości ich twarzy. Prawdopodobnie nie miał pojęcia jak powinien zareagować zbyt zaskoczony nagłym komplementem.
- Jestem ciocia Emily. - Kobieta wyszła zza lady i podała mu dłoń, którą uścisnął. Seokjin cieszył się, że to zrobił. Oczywiście nie byłby zły, gdyby tak nie było, ale chciał, żeby kobiety widziały w nim dobre dziecko.
- A ja ciocia Kate. - Rzuciła blondynka również wstając. - Mam dla ciebie słodycze. - Dodała łapiąc po drodze kilka sztuk kolorowych opakowań zapełnionych różnymi przekąskami.
- Nie przekupuj go!
- Nie robię tego. - Zastrzegła pakując wszystkie słodycze do cienkiej siatki, którą przekazała w dłonie zaciekawionego Yoongiego. Zdawał się realnie podekscytowany podarunkiem. Musiał lubić słodkie przekąski. Jin jeszcze nie zdążył się do tego przekonać, bo oprócz babeczek, które kochali wszyscy, nie dał mu nic słodkiego.
- Pamiętaj, że ciocia Kate jest najlepsza, dobrze? - Zaśmiała się delikatnie łapiąc za chude ramie chłopca. Zaczął nieco się wyrywać, dlatego Jin odłożył go na ziemię i obserwował jak otwiera siatkę i błyszczącymi oczami mierzy jej zawartość.
- Dobrze. - Odparł pozwalając kobiecie poprowadzić się w bardziej w głąb sklepu. Seokjin widząc to pokręcił głową i zabrał koszyk po czym zaczął przemierzać półki w poszukiwaniu pomysłu na śniadanie. Sklep był na tyle mały, że cały czas słyszał pytania kierowane do Yoongiego i widział go, kiedy znajdował się przy lodówkach z nabiałem.
Niedługo później w środku pojawiły się kolejne dwie kobiety, które mogłyby być bez problemu babciami chłopca. Były dużo bardziej zaciekawione nim niż zakupami, ale Yoongi zdawał się czuć w ich towarzystwie dobrze, dlatego Jin nie martwił się za bardzo. W ciszy wybrał owoce na sok oraz produkty spożywcze, których potrzebował.
- Jin, Yoongi jest taki uroczy. - Westchnęła jedna z najstarszych kobiet. Je również lubił. Były jego dalszymi sąsiadami, ale często je spotykał.
- Prawda?
- Wygląda jak aniołek. Musicie być przeszczęśliwi. Ciszę się, że udało wam się go zaadoptować. - Prawda była taka, że wiele osób z sąsiedztwa wiedziało o tym, że starają się dostać pod opiekę dziecko. To była niewielka okolica i wszyscy dobrze się znali. Wiedział, że plotka rozpuściłaby się bardzo szybko, dlatego nie kryli się z zamiarem. Ku ich uldze znaczna część rodzin ich popierała i rozumiała.
Seokjin naprawdę kochał to miejsce. Czuł się tu wyjątkowo dobrze i spokojnie.
- Jesteśmy.
- Mogę się nim kiedyś zaopiekować, jeśli będziecie potrzebowali wyjechać albo coś zrobić.
- Ja też. - Zastrzegła Kate . Jin spojrzał w jej kierunku, aby odkryć, że jej dłoń jest w drodze do wrzucenia kolejnej rzeczy do w połowie pełnej już siatki Yoongiego.
- Już wystarczy, to nie Halloween. - Zaśmiał się w jej kierunku. Kobieta wzruszyła ramionami, ale z jej twarzy nawet na moment nie zniknął szeroki uśmiech. - Dziękuję, że chcecie pomóc.

Dopiero po kolejnych dwudziestu minutach Jinowi w końcu udało się wydostać z budynku, wraz z Yoongim, który mocno trzymał jego dłoń.

- Jinie?

- Tak, słońce?

- Będę mógł zjeść słodycze? - Zapytał niewinnie spoglądając w górę, na uśmiechniętą twarz Jia. Był szczęśliwy. Czuł się dumny idąc wraz z Yoongim.

- Oczywiście, ale nie wszystkie na raz.

- Podzielę się z Hoseokiem i jego bratem.

- To będzie bardzo miłe. - Zapewnił nieco rozczulony. Podobało mu się, że Yoongi myśli o chłopcach nawet, kiedy nie widział ich cały dzień. Jimina nawet jeszcze nie poznał. Zdawał się być naprawdę dobrym dzieckiem i miał nadzieję, że taki pozostanie.

- Zjemy tosty na śniadanie. Co o tym sądzisz? - Zapytał, kiedy w końcu znaleźli się w domu. Było dość cicho, ale Seokjin wyraźnie słyszał dźwięki wydobywające się z telewizora. Spojrzał w jego kierunku, ale Namjoon był już obok, delikatnie podnosząc Yoongiego.
- Dzień dobry, Yoonie! Gdzie byłeś?
- Byliśmy w sklepie. - Odparł chłopiec zaciskając dłonie na ramionach mężczyzny. Jin lekko się uśmiechnął, ucałował nieco wilgotny policzek męża, po czym ruszył do kuchni.- Dostałem słodycze od cioci.
- Oh, naprawdę? Powinniśmy je wypakować?
- Tak, Joonie. - Przytaknął.
Jin słyszał, że Namjoon się zbliża do pomieszczenia, w którym się wyjmował produkty na śniadanie.
Namjoon posadził chłopca na wysepce, ale ten nie zdawał się przestraszony wysokością. Przesunął się nieco do środka i wciągnął na blat jedną z nóg.
- Nie spadnij. - Poprosił najstarszy, przygotowując jednocześnie świeży sok pomarańczowy.
Śniadanie zjedli dość szybko. Yoongi zdawał się, jak zwykle, znudzony tą czynnością, dlatego szybko uciekł do salonu, zostawiając za sobą w połowie zjedzoną porcję.

- Yoongi, pamiętasz, że myjemy dziś Fluffyego? - Zapytał Namjoon, kiedy chłopiec położył się na brzuchu, znikając z nich widoku przez rozmieszczenie kanapy i stołu jadalnego.
Seokjin zapomniał o tym, że otrzymali zgodę Yoongiego na mycie jego ulubionego pluszaka.
- Nie będzie się bał? - Niewielka głową chłopca nagle pojawiła się nad oparciem kanapy, ściągając na siebie wzrok małżeństwa.
- Oczywiście, że nie. To świetna zabawa. - Zapewnił Seokjin opuszczając wzrok na dłoń, która przysłoniła jego własną, kiedy tylko odsunął od siebie pusty talerz. Spojrzał na Namjoona, który posłał w jego stronę szeroki uśmiech. Zawsze nieco rozczulał starszego. Uwielbiał dołeczki w jego policzkach oraz ciemne oczy, które zawsze ślicznie lśniły przy tej czynności.
- Wstawisz wszystko do zmywarki? Ja zajmę się królikiem.
- Pewnie. - Odparł, a Namjoon wstał i ruszył w stronę centrum salonu.
Yoongi leżał na kanapie z twarzą wciśniętą w szare poduszki. Mężczyzna delikatnie zmierzwił jego gęste włosy, a on podniósł się i wyciągnął w jego stronę dłonie. Być może nie było to zbyt odpowiednie względem wychowawczym, ale niewiele myśląc podniósł go i schylił się po pluszaka.
Pranie Fluffyego z pozoru należało do łatwych czynności. Wrzucić zabawkę do pralki, dodać odpowiednich specyfików i tyle. Tak sądził Namjoon, dopóki urządzenie wydało specyficzny dźwięk, a on wraz z Yoongim zobaczyli jak w środku pojawia się dużą ilość wody, przysłaniając pluszaka.
Sekundę zajęła Yoongiemu reakcja, jakby był na to gotowy już wcześniej. Jego drobne dłonie zacisnęły się na wnęce w drzwiach urządzenia, szarpiąc ją na wzór sposobu, w jaki chwilę wcześniej mężczyzna je otworzył.
Na nic zdawały się tłumaczenia, że wszystko jest w porządku i zabawce nic nie grozi. Namjoon skończył piorąc zabawkę ręcznie, pod czujnym spojrzeniem czterolatka.

Wieczorem tego samego dnia Yoongi siedział na blacie w kuchni przesypując kolorowe, czekoladowe drażetki do zielonej miski. Obok stały już dwie inne. Jedna z żelkami, a kolejna z trzema obranymi mandarynkami, które zostały przez niego nieco niezdarnie podzielone na części.
Namjoon stał obok pilnując, aby nie spadł z dość wysokiego mebla. Nieco dalej stał Jin przygotowując kolację.
- Co będziecie robić z Hoseokiem? - Zapytał starszy z dwójki mężczyzn, uchylając nieco okno.
- Nie wiem.
- Nie wiesz? - Mruknął zamyślony. To nie tak, że się tego nie spodziewał. Odpowiedzią Yoongiego zwykle było "nie wiem" gdy dochodziło do jakiś wyborów. - Lubisz malować? Hoseok lubi malować.
Yoongi przytaknął i odsunął od siebie miseczki pokazując Namjoonowi, że są już zapełnione. Zanim jednak mężczyzna zdążył zareagować usłyszeli krótkie pukanie w drzwi i dźwięk ich otwierania.
- Yoongi! - Pisk Hoseoka zwabił uwagę chłopca, który nieco się przesunął, patrząc w dół. Widząc to młodszy z mężczyzn ściągnął go na ziemię.
Hoseok miał rozwiane włosy i był już bez butów. Na ramionach miał niewielki plecak. Gdy tylko jego spojrzenie spoczęło na Yoongim natychmiast się uśmiechnął, i jak miał w zwyczaju również z Jiminen, podbiegł do niego i mocno zacisnął ręce wokół jego drobnego ciała.
Chwilę później to samo zrobił z Namjoonem i Seokjinem, któremu dodatkowo złożył całusa na policzku.
Taehyung zdawał się zabiegany. Wciąż nie był odpowiednio ubrany, a jego włosy były wilgotne. Makijaż nie był widoczny na jego młodej twarz, a zawsze nakładał jego cienką warstwę, którą nauczyli się przyuważać, co dla nieświadomej osoby było trudne.
- Mogę ich już zostawić? Mam opóźnienie. - Rzucił cicho z proszącą miną. Namjoon od razu podszedł i odebrał z jego ramion Jimina, który posłał mu szeroki uśmiech, wyglądając przy tym jak aniołek, co momentalnie roztopiło jego serce.
- Pewnie. Potrzebujesz jakiejś pomocy? - Zapytał Seokjin wyłączając kuchenkę.
- Pomożesz mi wybrać ubrania?
- Jasne. - Odparł nawet nie patrząc w kierunku męża, którego twarz natychmiast przybrała maskę grozy.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Wrócę za kilka minut, nie martw się.
Gdy tylko Jin wyszedł Namjoon ogarnął wzrokiem całe pomieszczenie i ulokował go na stojących obok chłopcach. Hoseok opowiadał Yoongiemu o jakiejś grze, podczas, gdy mniejszy słuchał go z uwagą, ale w ciszy.
Spojrzał na Jimina, który radośnie się z nim przywitał.
- Cześć, słodziaku. - Odparł delikatnie poprawiając palcami grzywkę chłopca.
Zostawał kilka razy z dwójką dzieci, ale nigdy nie sam. Zawsze wokół był Jin, który bez przerwy mówił mu co ma robić, co do czego się upewnić. Teraz był sam i nie czuł się z tym najlepiej. Lubił dzieci, ale nie był dobry w zajmowaniu się nimi.
- Ah! Malowanie. - Rzucił do siebie po kilku minutach, kiedy dwójka czterolatków oglądała zawartość plecaka Hoseoka, konkretniej zabawki, które zostały tam wpakowane. Nie było ich wiele. Kilka zabawek związanych z jakąś bajką, której Yoongi nie zdawał się nawet kojarzyć. Hoseok był mimo to podekscytowany.
Namjoon odłożył Jimina, który pobiegł do kanapy. Mężczyzna nie był pewny co tam zobaczył, ale postanowił to sprawdzić kiedy tylko skończy przygotowywać stanowisko dla dzieci. Rozłożył w salonie kilka gazet, z kolei na nich położył dużą ilość białych kartek. Na jednej z półek szafy odnalazł cztery pudełka z nieużywanymi farbami.
Chłopcy od razu rzucili się w jego kierunku. W malutkich dłoniach Jimina był biały królik Yoongiego. Starszy nie zdawał się zadowolony. Jego nosek był zmarszczony, a oczy zmrużone.
- Co będziecie malować?- Zapytał szybko licząc na to, że wychowanek nie spowoduje żadnej wojny.
- Wioskę żab. - Rzucił Hoseok biorąc w dłonie jedno z pudełek, które gwałtownie rozerwał.
W międzyczasie Jimin stracił zainteresowanie zabawką i usiadł obok Hoseoka, który zaczął mu tłumaczyć co ma robić. Yoongi spoczął naprzeciw, wcześniej chowając Fluffyego pod szafą. Namjoon udał, że tego nie zauważył.
Zabawa szybko przerodziła się w inwazję kolorowych plam na okolicznych meblach, którą głównie spowodował Jimin swoimi brudnymi od substancji palcami.
Yoongi również widział przyjemność w odbijaniu kolorowych odcisków, ale na szczęście wybrał kartki.
Pięć minut szybko zmieniło się w dziesięć, dziesięć w piętnaście, a piętnaście w pół godziny.
Jina wciąż nie było, a Namjoon mógł powiedzieć, że był na niego odrobinę zły.
Jimin szybko znudził się zabawą, za co był odrobinę wdzięczny, ponieważ bieganie za nim z mokrą ścierką nie było najfajniejszym zajęciem, jakie miał okazję wykonywać.
Przyniósł mu z piętra zabawkowy samochód, którego Yoongi jeszcze nie używał i zabawkowe zwierzęta. Jimin odnalazł rozrywkę w przejeżdżaniu ich pojazdem.
- Wujku?
- Tak, Hoseok?
- Czy Suga i ja możemy pójść do ogrodu? - Mężczyzna prychnął cicho na przezwisko wychowanka. Może coś w tym było? Faktycznie miał w sobie coś z cukru.
- Pewnie, ale weźcie bluzy. Jest zimno.
Hoseok szybko pociągnął Yoongiego i wyszukał kapci, w których zwykle wychodził na zewnątrz.
- Umycie ręce. - Poprosił jeszcze, a starszy pociągnął chłopca w kierunku łazienki. Namjoon znów mógł zauważyć różnicę w nich. Tym razem nie tylko w wyglądzie. Hoseok bardzo szybko na wszystko reagował, był pewny i śmiały. Yoongi był powolny i ostrożny. Wszystko co robił było uprzednio przemyślane. Hoseok się tym nie przejmował. Po prostu robił to na co miał ochotę. Inaczej też się wyrażali. Yoongi był bardziej jak Jimin, który wciąż nie znał wielu słów. Przytakiwał, zaprzeczał i układał proste zdania. Hoseok mówił bez przerwy. Cały czas.
Nawet kiedy byli w łazience Namjoon słyszał jak opowiadał o tym jak Jimin zjadł mydło.
- Wujku, dlaczego Yoongi ma tak długie włosy?
- Nie są długie. Są troszkę dłuższe od twoich. Musimy je ściąć. Jin na pewno to zrobi. - Odparł zakładając buty na stopy Jimina.
- Mogę to zrobić?
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. - Powiedział otwierając drzwi na zewnątrz. Jimin od razy wybiegł piszcząc na widok Mikeya, który siedział w drugim ogrodzie.
- Możemy iść do basenu?
- Jest zimno, pójdziecie jak będzie nieco ciepłej, dobrze? - Zapytał wpatrując się w Yoongiego, który wdrapał się na huśtawkę i posłał mu proszący wzrok. Zanim jednak zdążył zareagować Hoseok pobiegł w jego kierunku i nieco nieudolnie rozbujał drewno.
- Nie uderz się. - Poprosił z uśmiechem. Hoseok traktował Yoongiego nieco jak Jimina. Nie potrzebował jego słów, aby dobrze go rozumieć. Był w stosunku do niego delikatny, a Hoseok, mimo swojego miłego i promiennego usposobienia bywał brutalny. Szybko się denerwował, a w przedszkolu uchodził za łobuza, ponieważ potrafił uderzyć inne dzieci. Jimina nigdy nawet nie dotknął w sposób inny niż przyjazny.

W tym czasie najmłodszy próbował przejść przez płot, co oczywiście stanowiło dla niego górę nie do przejścia. Hoseok, który był w tej chwili najwyższy, nie potrafił przez nią przejść. Co dopiero najmniejszy Jimin. Mimo to Namjoon mu nie przeszkadzał. Póki nie płakał było w porządku. Miał zajęcie.
Chichot Yoongiego był najprzyjemniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek słyszał. Zawsze uważał za to radosny głos Jina, który kojarzył mu się z ciepłem, domem i miłością.
Śmiech Yoongiego, mimo, że niewiele, pobił go. Był melodyjny i w jakiś sposób sprawiał, że Namjoon czuł się na właściwym miejscu. Czuł się lepszym człowiekiem i miał wrażenie, że podjął najlepsze z możliwych decyzji, ponieważ doprowadziły do tego, że Yoongi był tuż obok. Czuł się lekko, pozbawiony zmartwień.
W pewniej chwili drzwi drugiego domu się otworzyły, a że środka, ku jego zaskoczeniu, wyszedł Taehyung, nie Jin.
- Dasz radę jeszcze chwilę? - Zapytał, nawet nie patrząc w jego kierunku. W jego oczach było ciepło i spokój , kiedy patrzył w kierunku dwóch chłopców na huśtawce.
- Appa. - Rzucił Jimin wyciągając do niego dłonie. Włosy Tae były już ułożone, ale na jego biodrach wciąż wisiały rozciągnięte dresy.
- Tak, Jiminnie. - Odparł podając chłopcu jeden z kartoników, które trzymał w dłoniach. Po chwili uklęknął i pomógł mu wbić słomkę w wyznaczone miejsce.
- O dziwo jest w porządku.
- Jak coś to cały czas jesteśmy obok. Próbujemy ratować moje spodnie. Wylaliśmy na nie podkład.
- Nie brzmi to dobrze.
- Jest tak jak brzmi. - Westchnął uśmiechając się do zainteresowanego Hoseoka. - Przyniosłem wam sok. - Powiedział wyciągając w jego kierunku kartonik. Chłopiec przytaknął i po zatrzymaniu huśtawki chwycił dłoń mniejszego i pociągnął go w stronę płotu. Mina Taehyunga wskazywała, że był blisko piasku zachwytu.
Taehyung zawsze bardzo martwił się o Hoseoka. Bał się, że może wyrosnąć na złą osobę. Być może był trochę rozpieszczony.
Hoseoka i Taehyunga łączyły więzy krwi. Był niechcianym dzieckiem starszej siostry Taehyunga. Jego matka postanowiła wrócić do Korei, ale nie potrafiła wyobrazić sobie powrotu z dzieckiem. Nie chciała go wychowywać, tak samo jak jej chłopak, który wielokrotnie sugerował jej aborcję, nawet w obecności jej brata, jakby sądząc, że poprze jego słowa.
Adopcja Hoseoka nie była zbyt przemyślana. Podjął decyzję, gdy kobieta była w ósmym miesiącu ciąży. Cały czas paliła i piła alkohol, dlatego bez przerwy o nim myślał. Obawiał się, że może urodzić się chory. Zajmował jego umysł cały dzień, a kiedy to zauważył postanowił mu w jakiś sposób pomóc. Pierwszym pomysłem było znalezienie dla niego dobrej rodziny, ale każdy zdawał się niewystarczający.
Decyzję o zostaniu jego rodzicem podjął wraz ze swoim partnerem. Bali się, ale wiedzieli, że to najlepsze co mogą zrobić, aby Taehyung wciąż mógł patrzeć na siebie w lustrze.
Pokochał go natychmiast. Wystarczyło krótkie spojrzenie na spokojną twarz niemowlęcia.
Rodzice chłopca wyjechali do Azji dwa miesiące później.
Hoseok był odrobinę rozpieszczony. Kim dawał mu wszystko co tylko mógł, nieraz wręcz wpychając w jego dłonie kolejne zabawki czy gadżety.
Po tym jak pojawił się Jimin nieco się zmienił. Nowa sytuacja kosztowała Taehyunga dużo uwagi, której chciał również Hoseok. Na szczęście Hoseok po kilku miesiącach stał się najlepszym starszym bratem, jakiego mógł sobie wyobrazić.
Obawiał się jednak jego relacji z innymi dziećmi. Co prawda w sąsiedztwie nie było ich wielu, ale w mieście, w przedszkolu Hoseok miał duże problemy z przestrzeganiem zasad.
Nie miał przyjaciół. Miał tylko Jimina.
- Ah jesteś taki miły dla Yoongiego. - Pochwalił, kiedy podał mniejszemu chłopcu sok wraz z uprzednio wybitą przez niego słomką.
- Co Jin robi? - Wtrącił Namjoon.
- Szukał sposobu na plamę. Pójdę już. Może udało mu się coś wymyśleć. - Rzucił głaszcząc włosy Jimina. Chłopiec odprowadził go nieco smutnym wzrokiem, ale nie zdesperowanym, dlatego nie Namjoon nie przejął się tym za bardzo.
Niedługo później wrócili do domu. Chłopcy usiedli przed telewizorem, gdzie Hoseok zyskał władzę nad pilotem, ponieważ jako jedyny umiał go obsługiwać. Szybko jednak wytłumaczył Yoongiemu, który przycisk służy do czego, ale mimo to pozostali przy wybranym przez niego kanale.
Jin wciąż nie wracał, ale Namjoon czuł się już pewniej. Prawdopodobnie powinien przygotować już kolacje, ale zignorował to przeczucie po zniesieniu dzieciom przekąsek, które przygotował z Yoongim.
Jin wrócił trzy godziny później, kiedy cała trójka zasnęła na kanapie wraz z rozlanym wokół sokiem, rozsypanymi, czekoladowymi cukierkami i stertą zabawek obok.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top