Rozdział 26, Kilka sekund

- Hikaru, ja...- Kaeru spojrzała na niego- Muszę znaleźć Shikamaru. 

Odwróciła się i wróciła do domu, a Hikaru poszedł za nią. Nara widząc to z oddali, nie usłyszał ani słowa z tego, co dziewczyna powiedziała, ale oczywiście dopowiedział sobie resztę. Sakura chciała go uderzyć w tył głowy, ale zrobił unik u uniósł jedną brew.

- No co? To takie upierdliwe... 

- Idź tam.

- Za nimi? Bez przesady. 

- Polazł za nią i tyle. Kaeru nie jest nim zainteresowana. Idź tam, baka. 

- Mendokusai... 

Kaeru poszła na górę zajrzeć do swojego pokoju, ale i tam nie było Shikamaru. Gdy się odwróciła żeby zejść po schodach, cicho pisnęła, bo nagle przed nią pojawił się Hikaru. 

- Co...

- Kaeru, chciałem... Jesteś pewna? 

- O co ci chodzi? 

- Po prostu... Może przemyślałaś pewne kwestie. Twój ojciec bez wahania powiedział, że ja...

- Tak. Przepraszam. Uwielbiam cię, być może jakaś część mnie jeszcze coś do ciebie czuje, ale nie jest to tak silne, co czuję do Shikamaru. 

- Ja... - Hikaru powoli wypuścił powietrze z płuc i niespodziewanie objął dziewczynę, chciał, żeby w tamtej chwili się zawahała, żeby sobie przypomniała te lata razem, te chwile razem, jako para, jeszcze nie tak dawno, ale czy tak się stało, wie tylko Kaeru- Jeśli zmienisz kiedyś zdanie...

Odsunął się od niej, a dziewczyna zobaczyła stojącego na dole Shikamaru, który ich obserwował.

- Shikamaru- Kaeru zbiegła do niego trącając Hikaru- szukałam cię...

- Wyszedłem do ogrodu ze wszystkimi. Może byś zauważyła, gdybyś była mniej zajęta...

- Na prawdę cię szukałam!

- W jego ramionach?!

Wykrzyczał Shikamaru, a kilka osób z zewnątrz zerknęło co się dzieje. Nara był spięty. Może przereagował, ale to dlatego, że miał wszystko zaplanowane. To było dla niego jak taktyczne posunięcia na wojnie, a wszystko szło nie tak od chwili, gdy Hikaru wszedł razem z Kaeru do domu, a teraz podszedł do Nary i zaczął:

- Shikamaru, Kaeru mówi prawdę, poszedłem za nią, bo... Chciałem jej coś powiedzieć i... To moja wina. Pójdę już. 

Hikaru poszedł do reszty, zawołał na pożegnanie i poszedł w stronę wyjścia. W chwili, gdy już wyszedł, gdy miał zamknąć za sobą drzwi, poczuł szarpnięcie i cios w twarz.

- Shikamaru! - krzyknęła Kaeru - Co ty..?!

Hikaru wstał z ziemi i otarł lekko zakrwawioną wargę. 

- Spokojnie, Kaeru- powiedział- należało mi się. On... On na prawdę cię kocha.

- Zamknij się! - krzyknął Shikamaru - Yhh upierdliwe. 

Zapalił papierosa stojąc jeszcze w progu i poszedł przed siebie uliczką. Wszyscy stali na tarasie i obserwowali całą scenę. Oczywiście Naruto próbował powstrzymać Kibę, który rwał się, żeby pomóc Shikamaru i sprać Hikaru, Sakura była zła na siebie, że kazała mu iść za Kaeru. A Kaeru stała przez chwilę zbierając myśli. Pokiwała głową i pobiegła szukać Shikamaru, nawet nie zakładając butów. Po chwili poczuła, że to był błąd. Nie dość, że jej stopy zaczęły marznąć, to jeszcze wbijały się w nie kamyczki, które uniemożliwiały jej szybkie przemieszczanie. Dotarła do małego parku niedaleko bramy Konohy i zaczęła się rozglądać. 

- Shikamaru! Shikamaru, gdzie jesteś?! Uhh moje stopy...

- Trzeba było założyć buty. 

Z pomiędzy drzew na drogę wyszedł Shikamaru i wyrzucił peta z grymasem na twarzy. Było mu głupio, bo zareagował dość histerycznie. Nerwowo pomasował kark. 

- Shikamaru, ja nie chciałam, szukałam cię, on poszedł za mną i nagle mnie przytulił, pytał, czy zdecydowałam- w jej oczach pojawiły się łzy, stali od siebie o kilka kroków- to było jak pożegnanie i...

- Pożegnanie już mieliście z tego co mi się wydaje! W ogóle po cholerę go przyprowadziłaś? 

- Bo to mój przyjaciel. Poza tym sam się wprosił! 

- Pewnie liczył, że będziesz sama. 

- Jeju, jesteś aż tak zazdrosny?!

- To ty jesteś upierdliwa. 

- Nie zostawię cię... Nigdy więcej cię nie zostawię, czemu mi nie ufasz?!

- Nie o to chodzi- ściszył głos

- A o co? 

- Nieważne. Ten wieczór miał wyglądać zupełnie inaczej. 

- Powiedz, proszę... Ja... Nie wiem..

- Geeeez- skrzywił się w dziwnym uśmiechu- no nic. Wracajmy. 

- Shikamaru. 

- Jeju no bo... Yhh...- nagle poczuł falę gorąca, serce mu przyspieszyło, a palce dłoni zacisnęły się na pudełeczku w kieszeni, które po chwili wyciągnął w stronę dziewczyny i unikając jej spojrzenia powiedział, czując jak palą go policzki- Kaeru, córko Jiraiyi, wyjdziesz za mnie..?

Kaeru się uśmiechnęła i otarła łzy. Pokiwała głową i zaczęła się śmiać. 

- Nawet nie klęknąłeś- zaśmiała się

Ich spojrzenia się spotkały i zapadło kilka sekund ciszy, mieli wrażenie, że wszystko dookoła się zatrzymało i gdyby nie lekki wietrzyk, Shikamaru by pomyślał, że to jutsu dziewczyny. W te kilka sekund stali się sobie tak bliscy, jak jeszcze nie byli. Z jej ust wydobyło się jedno słowo. "Tak". Podeszli do siebie bliżej, Nara włożył jej pierścionek z zielonym szkiełkiem na palec i pogładził po policzku. 

- Shikamaru... Kocham cię...

- Ja ciebie też, Kaeru. Ale teraz- szybkim ruchem wziął ją na ręce- wracajmy zanim zdemolują ci dom. 

- Hai... 

Już nie spotkali po drodze Hikaru. Gdy weszli do domu, wszyscy siedzieli w salonie i debatowali nad sytuacją. Wszystkie zdziwione spojrzenia skierowane były na nich. Shikamaru postawił dziewczynę na ziemi, a ona z uśmiechem podniosła dłoń pokazując pierścionek. Sakura głośno klasnęła.

- No w końcu! 

Wszyscy sięgnęli po kieliszki i butelki z alkoholem i wznieśli toast. 

- Za Shikamaru i Kaeru! 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top