Rozdział 25, Nie dam rady.
Shikamaru nerwowo czekał, aż drzwi domu się otworzą. Chwilę wcześniej, po drodze wyrzucił peta i żałował, że nie zapalił jeszcze jednego papierosa. Minął miesiąc. Miesiąc pełen obaw, które z czasem zaczęły przemijać, ekscytacja wszystkich dookoła, że są razem, wspólne wieczory przy shogi, poranki przy kawie. Poznawał ją, jej wszystkie cechy, których nie widział wcześniej, chociaż czasem mierziło go to,że ona zna go już na wylot. Nie należał do najbystrzejszych w relacjach damsko-męskich, może też dlatego wcześniej pewnych rzeczy nie dostrzegał. Dopiero niedawno oficjalnie padło hasło "związek", ale Nara miał poczucie, że teraz za wszelką cenę musi być dobrze, mimo, że w środku trochę panikował. Ino była jego prawdziwą miłością... oczywiście żartuję, kochani czytelnicy, wiadomo, mowa o Kaeru. Ta dziewczyna miała temperament, niesamowity uśmiech, umysł stratega, o co wcześniej jej nie posądzał. Wywołała w nim wiele uczuć już od samego początku, który był bardzo burzliwy.
A teraz, siedziała na kawie u Sakury, a on, liczył sekundy i stał pod drzwiami biorąc kilka głębokich wdechów. W końcu się otworzyły.
- Shikamaru?
- Jiraiya- sennin kazał na siebie mówić po imieniu, czego Shikamaru przestrzegał, mimo, że chwilami było to niezręczne- ja...
- Ale Kaeru nie ma teraz w domu.
- Wiem, przyszedłem porozmawiać.
- Jasne, wchodź. Kawy?
- Nie. To nie zajmie długo.
Weszli do kuchni i usiedli przy stole Shikamaru chrząknął, w końcu się odezwał.
- Wiem, przez co przeszła Kaeru, obawiałem się, że nie będę w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa, że nie będzie ze mną szczęśliwa- zobaczył, jak Jiraiya krzyżuje ręce na klatce i lekko odchyla się na krześle, przez co Nara zestresował się jeszcze bardziej- ja... Obawiam się, że może coś pójść źle, że nawet jeśli coś powstrzymała to to wydarzy się i tak...
- To jest możliwe. Tym bardziej w świecie shinobi. Więc boisz się, że ktoś umrze.
- Tak- powiedział z powagą- nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale też chcę, żeby wszystko odbyło się jak należy. Dlatego chciałem... To nie jest nic "na już", bo na wszystko potrzeba czasu, ale...
- No?
- Chciałem prosić pana... cię...- wstał od stołu i się ukłonił- tak na przyszłość, niedługą przyszłość chcę prosić o rękę twojej córki.
- O- Jiraiya nie wiedział za bardzo co ma powiedzieć, mruknął i spojrzał na biednego chłopaka, który tkwił w ukłonie. Podrapał się po brodzie i mruknął jeszcze raz- Hm. Cóż, Shikamaru. Kaeru cię kocha, a ty jesteś jak do tej pory najrozsądniejszy, mimo kilku zawirowań. Myślę, że... Doceniam to, że się zapytałeś. I masz moją zgodę. Ale jeśli zranisz moją córkę... Dopadnę cię.
- Rozumiem. Dziękuję- wyprostował się
- Kaeru ma temperament, ale znałem twojego ojca i skoro on poradził sobie z twoją matką- uśmiechnął się- to ty tym bardziej dasz radę z Kaeru. A kiedy zamierzasz to zrobić?
- Chcę w jej urodziny.
- Niedługa przyszłość...? To za tydzień?
- Noo- Shikamaru się zaśmiał i nerwowo pomasował kark- tak. Jeśli to za szybko...
- To twoje życie, Shikamaru. Ja za ciebie nie zdecyduję.
- T... Tak. Ja już pójdę. Chcę wszystko zaplanować.
- Powodzenia.
Shikamaru ukłonił się raz jeszcze i wyszedł. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, zapalił papierosa.
Kolejne dni spiskował z Sakurą i Chojim, bo tylko oni na pewno by nie wygadali nic wcześniej. Urodziny miały być obchodzone w domu Kaeru, gdy nadszedł ten dzień, Sakura zabrała Kaeru na "urodzinową kawę", żeby zyskać na czasie, a pozostali przygotowywali wszystko. W ogrodzie zawiesili lampiony, w kuchni na stole stał tort, jedzenie i ciastka, kilka butelek z sake, kieliszki. Shikamaru co jakiś czas sprawdzał, czy wszystko jest na swoim miejscu, a Jiraiya obserwował go z rozbawieniem.
Sakura spojrzała na zegarek. Zbliżał się wieczór, a Kaeru westchnęła.
- Chyba przez to wszystko pozostali zapomnieli o moich urodzinach... Może chociaż Shikamaru przyjdzie po pracy...
- Oby, inaczej rozwalę mu łeb!- palnęła Sakura- Chodź, odprowadzę cię do domu.
- No dobra.
Sakura wysłała wiadomość do Shikamaru, że już są w drodze. Chłopak zawołał do pozostałych, a Lee wykrzyczał coś o sile młodości. Shikamaru czuł się dziwnie za każdym razem, gdy widział Brewkę w zielonym stroju. Sprawdził kieszeń, czy jest tam nadal małe pudełeczko z ważną zawartością. Miał w głowie ułożony cały plan.
Gdy Kaeru i Sakura były przy drzwiach, usłyszały za sobą znajomy głos.
- Kaeru! Oi!
- Oh...- Kaeru się odwróciła i zrobiła zdziwioną i zmieszaną minę- Hikaru? Co tu robisz..?
- Nie mogło mnie zabraknąć w dniu twoich urodzin. Mimo tego wszystkiego i... to dla ciebie.
Wręczył jej pudełko z prezentem. Sakura chrząknęła.
- No, to po uprzejmościach, chodź, odprowadzę cię, bo Shikamaru za chwilę kończy pracę.
- Dobrze, może...- Kaeru się uśmiechnęła- Chodź, Hikaru, napijesz się u mnie herbaty.
Sakura nie wiedziała, co ma zrobić. W tym momencie Kaeru otworzyła drzwi, a ze środka wszyscy zawołali.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
- K... Kochani...- w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia- arigato! A... Myślałam, że zapomnieliście! Uhh Sakura, dlatego mnie tak przetrzymałaś na kawie!
Shikamaru zszedł uśmiech z twarzy, gdy zobaczył Hikaru, który niepewnie zaczął się witać ze wszystkimi. Widząc jego minę, Sakura podeszła i szybko opowiedziała co się stało. Nagle Jiraiya zawołał, gdy już wszyscy wyprzytulali dziewczynę i dali jej prezenty.
- No! Moi drodzy. Chciałbym wznieść toast za moją kochaną, jedyną córkę! Żeby ci się powodziło, w pracy, w miłości i w życiu.
Wszyscy wypili po kieliszku sake, a Jiraiya dodał.
- No. Kaeru, to już pójdę, żeby nie psuć wam imprezy. Do jutra!
- Tato, możesz zostać...
- Nie, nie... Nie będę zawyżać średniej wieku. Jutro cię zabiorę na kolację.
Jiraiya wyszedł, a Kaeru podeszłą i pocałowała Shikamaru.
- Wybacz, Hikaru się pojawił i...
- No trudno *jeszcze Kankuro i będzie komplet* trochę to upierdliwe.
- Kaeru!- zawołała Sakura i wskazała na zapalone na torcie świeczki- Chodź, chodź!
Wszyscy zaczęli śpiewać "Sto lat", dziewczyna obserwowała ich z uśmiechem, a gdy skończyli, zdmuchnęła świeczki. Shikamaru wypił kolejny kieliszek i obserwował Hikaru rozmawiającego z Kaeru. Choji zawołał wszystkich na dwór na grilla i więcej sake, spojrzał wymownie na Shikamaru, który nerwowo ściskał w dłoni w kieszeni pudełeczko. Kaeru poszła w stronę wyjścia do ogrodu, ale Hikaru nadal szedł obok i z nią rozmawiał. Shikamaru wyszedł szybkim krokiem do ogrodu dalej od grupy i odpalił papierosa. Pochwili podeszła do niego Sakura.
- Shikamaru Nara- spojrzała na niego marszcząc brwi- miałeś teraz być tam, przy niej i...
- Nie dam rady- wypuścił dym z płuc i nerwowo bawił się zapalniczką- jeszcze ten upierdliwiec tutaj jest cholera wie po co. Nie dam rady tego zrobić.
- Baka, przestań panikować. Jak będziesz zwlekać, to nigdy tego nie zrobisz.
Leciała muzyka, kilka osób tańczyło, spojrzał na Hikaru, który złapał Kaeru za rękę i też chciał zaciągnąć do tańca. Trochę mu ulżyło, gdy jego dziewczyna odmówiła i zauważył, że szuka go wzrokiem.
- Nie dam rady.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top