Rozdział 23, Bez tytułu

Shikamaru się uśmiechnął.

- Przyjdę jutro rano na kawę, ok? 

- Zostaaaaań.

- Jesteś pijana, Kaeru, połóż się spać. 

Serce waliło mu jak oszalałe. Delikatnie odsunął ją od siebie, a dziewczyna usiadła na łóżku i westchnęła.

- Umm skoro tak. 

- Dobranoc, Kaeru.

- Oyasumi. 

Położyła głowę na poduszce i niemal od razu zasnęła.
Następnego dnia obudziło ją pukanie do drzwi. Zaspana i na kacu zeszła po schodach na dół i otworzyła drzwi.

- Shikamaru! Wejdź, ja... Daj mi pięć minut!

Pobiegła na górę do pokoju, szybko zmieniła ubranie i uczesała włosy. W łazience umyła buzię i delikatnie umalowała oczy. *Yhh czy ja się dla niego stroję... Kaeru baka...*
W końcu zeszła na dół. Nara stał na tarasie i palił papierosa. 

- Już! Wstawiam wodę na kawę. Jesteś głodny?

- Nie, kawa wystarczy. Dziś do południa mam wolne, więc się nie spiesz aż tak.

- Ok! 

Dołączyła do niego i postawiła dwa kubki na drewnianej podłodze. Shikamaru stał plecami do niej i nawet nie drgnął. Powoli palił papierosa, a w głowie miał tysiąc myśli, próbował sklecić sensowne zdanie, jednocześnie rozważając wszystkie za i przeciw. Jednak w taktyce damsko-męskiej był skończoną pierdołą. Chciał ją zaprosić, na randkę, na wspólne wyjście, nie wiedział jak to nazwać i jak zacząć. W końcu odwrócił się w jej stronę.

- Kaeru...

- Hm?

- To... Gdzie mogę wyrzucić peta?

- Ach... Kosz na śmieci. Pod zlewem.

Poszedł do kuchni i zacisnął zęby *Jestem kretynem...*. Gdy wrócił, usiadł na podłodze obok Kaeru i chwycił kubek z kawą. Powoli pociągnął łyk i spojrzał na uśmiechniętą dziewczynę.

- Shikamaru, wybacz za wczoraj. Byłam pijana, nie pamiętam nawet za bardzo co mówiłam, ale wiem, że jakieś głupoty. 

- Nic się nie stało. 

- Jesteś strasznie spięty...

Wyciągnęła dłoń i położyła mu ją na ramieniu, a chłopak odstawił kubek i wstał. 

- Wybacz, jednak muszę już iść. 

Wykonał coś pomiędzy dygnięciem, a dziwnym ukłonem i wyszedł z jej domu. Kaeru była zdziwiona, a po chwili uśmiechnęła się do siebie. W tej samej chwili pojawił się żabi kurier z wiadomością, że Jiraiya postanowił zostać w jednej z małych wiosek na tydzień, bo tyle czasu trwa tam festiwal sake. Dziewczyna przewróciła oczami i się zaśmiała.

- Staruszek... 

Gdy znów rozległo się pukanie, dziewczyna zawołała "Możesz wejść!", myśląc, że Shikamaru jednak chce z nią porozmawiać. 

- O, Sakura.

- Ohayo! Ale chyba nie mnie się spodziewałaś, co?- zauważyła dwa kubki i się uśmiechnęła siadając na podłodze- Hyyy opowiadaj.

- Nie ma nic do opowiadania. Odprowadził mnie do domu i poszedł, a dziś przyszedł na kawę i nagle wybiegł...

- Ciężko rozgryźć co siedzi w głowie Shikamaru. A Hikaru..?

- Hikaru, hm... W sumie to on to zakończył, w sumie to nawet nie do końca był związek. 

- No, nic dziwnego, robisz takie maślane oczy do Shikamaru...

- Ej, to nie tak! 

- Teraz Ino jest tym bardziej wkurzona. Mimo, że się spotyka z Saiem... Uważa, że szkoda jej Hikaru i takie tam...

- Przyszłaś mnie dobijać? 

- Nie, sprawdzić czy dotarłaś cała i zdrowa. I z czystej wścibskości haha. 

- Długo jeszcze wczoraj siedzieliście? 

- Noo, trochę. Kiba paplał o Shikamaru i mu się oberwało od Chojiego.

- Co mówił?

- Że Shikamaru kilka razy próbował zerwać z Temari, ale to do niej nie docierało. No i o tym, że kombinuje jak cię zaprosić gdzieś i... - Sakura pomachała dłonią jakby odganiała muchę- i w sumie to tyle.

- Ej!- Kaeru spojrzała podejrzliwie- Mów co jeszcze!

- Ale może ci się to nie spodobać. Jak pili poprzednio w męskim gronie, Shikamaru po pijaku stwierdził, że powinnaś jednak zacząć nosić strój, który dostałaś od Lee. 

- Sh... Shikamaru powiedział tak?- Kaeru poczuła jak na jej policzki spływa rumieniec

- Podobno tak. Idę teraz coś zjeść, pójdziemy razem?

- W sumie... Nie mam siły robić śniadania. 

Wyszły z domu i poszły do najbliższej kawiarni, gdzie serwowali też zestawy śniadaniowe. Zamówiły jedzenie i usiadły przy stoliku. W środku było pusto, w sobotni poranek niewiele osób miało ochotę ruszać się z domu bez większej potrzeby. 


-------------------------------------------------------

Shikamaru siedział z Chojim w Ichiraku Ramen i obserwował jak jego przyjaciel wlewa w siebie kolejną miskę gorącego bulionu i co jakiś czas drapał się nerwowo w tył głowy. 

- Shikamaru, co cię znów męczy?

- Nie wiem, Choji. Chciałem się trzymać z daleka od Kaeru dla jej dobra...

- Czemu dla jej dobra? - zapytał zdziwiony, w takich chwilach Shikamaru przeklinał wszystkie sekrety- Chyba, że chcesz ją chronić przed swoim lenistwem i zblazowaniem. 

- Yhhh. Może. Już sam nie wiem. *A jeśli w tej wersji będę gorszy niż w tym wszystkim, co przeżyła...* Takie to upierdliwe. 

- Nie jesteś z Temari, Kaeru też jest sama...

- Taaa, ale...

- Ale Temari sama się napatoczyła i się samo stało, a tu trzeba coś zrobić więc jest upierdliwe, tak?

- Choji, jak ty mnie znasz. 

- Masz motyle w brzuchu jak ją widzisz? 

- Co?- Shikamaru poczuł się nieswojo, tym bardziej, że zza pleców Chojiego wychylił się Iruka, również wyczekujący odpowiedzi- Ja... To znaczy... Yhh... Pójdę już. 

- Zaczekaj! Już kończę jeść. 

Choji w pośpiechu dokończył ramen i pobiegł za Shikamaru, który unikał odpowiedzi, a zawiedziony Iruka obserwował jak się oddalają. 

- O, czy to nie Kaeru?- Choji wskazał na kawiarnię- Siedzi razem z Sakurą! Chodźmy do nich. Chociaż...

- Co? Co. Co to za mina?

- Mam nadzieję, że nie powiedziała jej, co powiedział wczoraj Kiba.

- Co jeszcze powiedział?

- To o stroju Rocka Lee. 

- Nie ma mowy żebym tam...

W tej samej chwili dziewczyny wstały od stolika i wyszły z kawiarni. Spojrzenie Kaeru spojrzało się ze spojrzeniem Shikamaru. Jej policzki zrobiły się czerwone, a Shikamaru nie wiedział, gdzie ma się podziać. Choji palnął.

- Powiedziała. Ohayo, dziewczyny!

- Ohayo!- zawołała Sakura- Gdzie idziecie, Choji? 

- Nie mamy planu, dzisiaj mamy wolne jednak przez cały dzień. Nie wnikam dlaczego. A wy, dokąd się wybieracie?

- Chyba... nie mamy planu, nie, Kaeru?

Sakura spojrzała pytająco, a dziewczyna tylko przytaknęła, po czym bez namysłu powiedziała.

- Można zrobić u mnie powtórkę z wczoraj. Ojca nie będzie jakiś czas.

- Nie nie- Choji pokiwał głową- mnie dzisiaj zabija kac, nie mam ochoty jutro znów się męczyć. 

Usłyszeli głośne szczekanie, a na horyzoncie pojawił się Akamaru, a tuż za nim Kiba. Zatrzymali się przy grupce.

- Siemka! Co to za zbiegowisko? 

- Kiba, powinieneś dostać jeszcze raz po głowie- Choji odpowiedział na powitanie i zmarszczył brwi

- Już dajcie z tym spokój- Shikamaru w końcu się odezwał- nie ma czego roztrząsać. Idę do domu odespać.

- Odespać? To po co wstawałeś wcześnie rano?

Kiba zapytał a Nara zaśmiał się nerwowo.

- Tak wyszło... Miałem sprawy do załatwienia. 

Stali dłuższą chwilę, aż się rozeszli do swoich domów. Kaeru po wejściu usiadła na schodkach na piętro i westchnęła. Resztę dnia krzątała się po domu i nie mogła sobie znaleźć zajęcia. Położyła się na chwilę na kanapie i zasnęła. Gdy się obudziła, słońce właśnie zachodziło.

- Cholera... 

Wyszła na taras żeby wnieść do domu kubki po kawie i dostrzegła leżącą na ziemi zapalniczkę.
*Shikamaru musiał ją zostawić...*
Zawahała się przez chwilę i poszła założyć buty. Gdy otworzyła drzwi głośno wypuściła powietrze z płuc. Tuż przed nią stał Shikamaru, który od kilku minut zanosił się z zamiarem zapukania do drzwi. 

- Właśnie...

- Ja właśnie... Miałam cię szukać, wejdź.

- Zostawiłem u ciebie...

- ...zapalniczkę. Wiem, dlatego chciałam... masz.

Podała mu zapalniczkę, która wcześniej należała do Asumy. Shikamaru nieporadnie wyciągnął rękę i dotknął dłoni dziewczyny odbierając przedmiot. 

- Kaeru, może... Chodź się przejść na spacer, jeśli... Chcesz.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top