Rozdział 22, Zostań...

- Nie przestawaj.

Kaeru zdjęła koszulkę i sięgnęła dłonią do spodni chłopaka. 

- Ty zdecydowanie chcesz-uśmiechnęła się i przyciągnęła go do siebie- Hikaru...

Wyciągnął jej dłoń i delikatnie pocałował ją w usta. Dziewczyna zrobiła zdziwioną minę.

- Kaeru, nie odpowiedziałaś. 

- Ja...

Na kilka sekund odwróciła wzrok i przełknęła ślinę. Przez ułamek sekundy pojawił się cień grymasu na jej ustach, a od razu po tym uśmiech.

- Hikaru, czemu o to pytasz? Przecież sam widzisz jak jest między nami i...

- Hm...- chłopak posmutniał i zaczął się powoli ubierać- wracam sam. 

- C... co?- zdziwiona Kaeru założyła koszulkę i chwyciła Hikaru za rękę- Nie rozumiem, o co ci teraz chodzi? 

Serce jej dudniło jak oszalałe. Gdzieś z tyłu głowy wiedziała o co mu chodziło, ale jeszcze tego do siebie nie dopuściła. Siedzenie niczym w mydlanej bańce razem z Hikaru było wygodne, ale czy było tym, czego chciała. 

- Będziesz się męczyć, Kaeru. Za każdym razem, gdy go zobaczysz, jak będziemy razem, będziesz czuć się źle. Nie dałem ci ochłonąć, zaślepiła mnie miłość i... trochę dałem ciała- uśmiechnął się smętnie- Przez ten pośpiech. Pójdę już. 

- Hikaru... 

Spiął włosy i zszedł na dół. Gdy wyszedł z domu, przeszedł kilkanaście metrów i usłyszał za sobą jej głos.

- Hikaru, zrób coś, bo... Bo z ciebie zrezygnuję!

Podbiegła ze łzami w oczach, a chłopak się uśmiechnął. 

- Właśnie... Ja "coś" robiłem, cały czas. Ale nie jestem ślepy, nie jestem też w stanie cały czas być twoją ucieczką. Mam nadzieję, że mi wybaczysz... 

- To dlatego, że... Że się zawahałam? Że nie odpowiedziałam od razu?

- Dlatego, że mnie nie kochasz. Jeszcze się zobaczymy, Kaeru... i wtedy się okaże, czy czas działa na moją korzyść, a teraz...- uśmiechnął się, ale to nie zakamuflowało smutku w jego oczach- w twoim sercu jest tylko Shikamaru. 

Zniknął. Dziewczyna ocierała łzy i stała pośrodku pustej uliczki, a wioska skąpana była w lekkiej, nocnej mgle. Czuła smutek, a jednocześnie zaczęła czuć cień ulgi. Pojawił się też strach. Stała chwilę jak sparaliżowana, gdy dostrzegła w oddali znajomą sylwetkę, przy której co kilka kroków pojawiał się mały kłąb papierosowego dymu. 
Gdy zostawał po godzinach, właśnie o tej porze wracał do domu. Kaeru czuła, że Hikaru o tym wiedział. Poczuła kulę zimna w żołądku, dostrzegł ją i się zatrzymał. Szepnęła do siebie jego imię.

- Shikamaru...

To o niego było to "całe zamieszanie", to o niego chodziło, może nawet od samego początku. Zawahała się przez chwilę i zobaczyła podbiegającą do niego Temari. Kula zimna z żołądka przeszła na całe ciało, chciała uciec, ale poczuła, że nie może się ruszyć. Że NA PRAWDĘ nie może się ruszyć. Cienki niczym nitka cień dotarł aż do jej cienia i nie mogła ruszyć stopami. Widziała jak Temari się wścieka, ale była za daleko, żeby usłyszeć o czym rozmawiają. Shikamaru dostał z liścia w twarz i dziewczyna z Suny pobiegła w przeciwną stronę. Kaeru odetchnęła z ulgą, gdyby wpadła na nią, mogłoby się to źle skończyć. 
Nara powoli szedł w jej stronę, poczuła, że znów może się ruszyć, ale nie chciała. Chłopak w sumie miał na to nadzieję, bo zaczął czuć podobny skurcz żołądka co ona. Zatrzymał się kilka metrów przed dziewczyną i pomasował obolały policzek. Patrzyli się na siebie przez chwilę.

- Słusznie oberwałem. Pierwszy raz zerwałem z dziewczyną.

- U mnie... Obeszło się bez bicia. 

Powiedziała, ale ciężko jej to przeszło przez gardło. Nie mogła powstrzymać kolejnych łez. Uwielbiała Hikaru, było jej źle z tym, że go zraniła. 

- Kaeru...- zrobił kilka kroków w jej stronę

- Przepraszam, Shikamaru, ja... ja nie jestem w stanie zapomnieć o tobie. Muszę opuścić wioskę, żeby nie łamać sobie serca, widząc ciebie, widząc miejsca, które dla mnie były nasze. Nie dam rady, inaczej będę każdego krzywdzić, bo nie będę w stanie przestać myśleć o tobie. Wiem, że dla ciebie to brzmi dziwnie, ale...

- Nie, nie brzmi...- podszedł jeszcze bliżej i spojrzał na dziewczynę przełykając ślinę- Mimo, że w hmm w "tym świecie" nie działo się tak wiele... Też... Yhh to takie upierdliwe...- pogładził się nerwowo po karku- Zdarza mi się myśleć o tobie, Kaeru. 

Uśmiechnął się do niej. Przez chwilę miała wrażenie, że są sami, sami na całym świecie. Nara był spięty, nie wiedział jak ma się zachować. Dopiero teraz zobaczył, że Kaeru cała się trzęsie z zimna, albo dopiero teraz poczuła temperaturę. Chłopak zdjął kamizelkę i bluzę i oddał dziewczynie. Założyła jego bluzę i oddała kamizelkę.

- Masz, żebyś nie zamarzł w krótkim rękawku. 

Wytarła ostatnie łzy z policzków i się uśmiechnęła. 

- Może... Odprowadzę cię ten kawałek do domu, żebyś sobie nie odmroziła nóg. 

Szli powoli obok siebie, Shikamaru znów się odezwał. 

- Nie zrobiłem z nią tego. 

- Słucham?

- Yhh prędzej czy później byś się o to zapytała, wolę mieć to z głowy i nie każ mi powtarzać.

- Ach... Hm. 

 - Yhhh jestem kretynem. Nieważne. 

Kaeru się zaśmiała i stanęła przed drzwiami domu. 

- Chcesz... Wejść, porozmawiać? 

- Nie, nie dzisiaj. 

- Bluza...

- Oddasz mi następnym razem. 

- Dobrze. Ja... To bardzo dziwna noc... 

- Hikaru się mnie pytał o której godzinie kończę pracę. Wcześniej pytał Kakashiego, czy może zamieszkać w Wiosce Liścia, jeśli będą ku temu sprzyjające okoliczności. 

Poczucie winy znów spadło na Kaeru. Jednocześnie czuła żal do Hikaru, że odpuścił. To była dziwna plątanina uczuć. Spojrzała na Shikamaru, na jego nieduże czarne, migdałowe oczy, na kozią bródkę, którą niedawno zapuścił. Chciała coś powiedzieć, ale serce zabiło jej jeszcze szybciej i zakręciło się w głowie. Nie była to dla niej nowość, przy sytuacjach skrajnego stresu nie raz zdarzało jej się zemdleć, czasem mimowolnie używała przy tym jutsu czasu, na szczęście nie tym razem. 
Nara ją chwycił, mruknął pod nosem o upierdliwości całej sytuacji i wnosząc ją do jej pokoju modlił się w duchu, żeby Jiraiya miał głęboki sen. Położył Kaeru w łóżku i sprawdził jej puls. Był przyspieszony, ale miarowy. 
*I co ja mam teraz zrobić...*
Na szczęście po chwili otworzyła oczy i masując głowę usiadła na łóżku. Shikamaru siedział na podłodze. 

- Wybacz ja... Czasem tak chyba po prostu mam.

- Nie ma problemu, ale teraz już pójdę. Oyasumi.

- Pa... Shikamaru.

Uśmiechnął się i po cichu wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Kaeru powąchała jego bluzę, którą miała na sobie i się położyła. W tamtej chwili czuła, że uczucia do Shikamaru faktycznie nigdy nie wygasły, że Hikaru jednak miał rację. Ale czy dobrze zrobił usuwając się w cień? Tego Kaeru nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić. 
W końcu udało jej się zasnąć. 

Gdy rano wstała, zeszła na dół, gdzie jej ojciec siedział przy stole z kawą i notatkami. Zmierzył ją wzrokiem zdziwiony. 

- Dzień dobry, Kaeru. Co to za bluza i czemu... tak śmierdzi papierosami? Kiedy wyruszacie?

- Nie wyruszamy.

- Zostajecie?

- Ja zostaję. 

Nalała sobie kawę z dzbanka i usiadła przy stole.

- Odpuścił?

- Chyba... Tak. 

- No, to mnie zaskoczył- Jiraiya westchnął- ale, to dosyć inspirujące.

- Tato! Serio..? Chcesz to opisać w swojej książce?!

- Coo? Nieee, powiedziałem "inspirujące"- odłożył długopis- ale nie wyglądasz na załamaną. 

- Jest mi przykro, ale... Ale głównie dlatego, że sprawiłam mu przykrość. Próbowałam...

- Nie da się "próbować" kogoś pokochać. Był idealnym kandydatem na męża, ale co z tego, jeśli go nie kochasz. Gdyby miłość miała dla ciebie mniejszą wartość, niż wygoda...

- Nie dobijaj mnie, dobrze? Idę pod prysznic.

- Hmm- Jiraiya spojrzał na zegarek- masz ostatnią szansę, żeby zmienić zdanie. 

Pokiwała głową i poszła do łazienki. Przygotowała sobie gorącą kąpiel, gdy wyszła z wanny, ubrała się i złożyła bluzę w kostkę. Jiraiya w tym czasie zdążył gdzieś wyjść, prawdopodobnie "zbierać materiały", dziewczyna wzięła głęboki wdech i wyszła z domu do siedziby Hokage. Gdy zbliżała się do drzwi, nagle się otworzyły. 

- O..- Shikamaru stał w drzwiach, a na jegopoliczkach pojawił się ledwo widoczny rumieniec- Kaeru!

- Shikamaru, przyniosłam ci bluzę...

- Wyszedłem akurat na papierosa, Kakashi zabronił mi palić w gabinecie, to takie upierdliwe. Dzisiaj będzie mała popijawa w knajpie tam niedaleko Ichiraku, wpadniesz? O dwudziestej.

- Nikt mi nie mówił, nie wiem, czy jestem zaproszona...

- Niedawno dostałem wiadomość, Sakura miała dać ci znać, ale z tego co wiem, to teraz siedzi po uszy w robocie. 

- A Ino mnie nienawidzi...

- No, trochę jej zalazłaś za skórę. Ale dzisiaj jej i tak nie będzie, bo idzie gdzieś z Saiem, więc...

- Rozumiem. To... To do zobaczenia.

- Nom, pa!

-----------------------------------------------------

- Kaeeeru, ile razy się jeszcze będziesz przebierać? Już jesteśmy spóźnione.

- Już, już. Chyba mam, przepraszam, Sakura. Co myślisz o tym?

- Hmm prosta czarna sukienka i kimonowa czarna narzutka w kwiaty. Cóż, nie jest źle. Możemy iść? 

- Hai hai!

Szły szybkim krokiem w stronę knajpki. Sakura zaczęła.

- Więc nie wyszło z Hikaru?

- To... Skomplikowane. Postanowił wrócić sam do wioski. Najwyraźniej nie brał mnie na poważnie. 

Kaeru postanowiła skłamać. Nie chciała rozdrapywać tego, ani być znów oceniana, tym bardziej, gdy Sakura nie znała całości historii. 

- A Shikamaru podobno zerwał z Temari, wiesz coś o tym?

- Haha, ej! Nie jestem aż tak na bieżąco z plotkami. 

- No, to już wiesz. Jesteśmy na miejscu. 

Weszły do środka. Naruto odciągał pijanego Lee, który próbował się bić z dużym plakatem rozwieszonym na ścianie, podczas gdy lekko podpity Kiba kibicował Lee. Tenten dyskutowała z Chojim i Shikamaru, Hinata próbowała powiedzieć Naruto żeby odpuścił, a Shino siedział w kącie i głaskał Akamaru. 
Sakura chrząknęła.

- Spóźniłyśmy się. Zdecydowanie...

- G... Gomen, nie spodziewałam się, że w pół godziny będzie taki armagedon...

Kilka stolików było ze sobą połączonych, stały na nich butelki sake, piwa i talerze z dango i innymi przekąskami. Dziewczyny przywitały się ze wszystkimi, Kaeru usiadła naprzeciwko Shikamaru, między Kibą i Sakurą. Kiba wręczył jej piwo i się uśmiechnął. 

- Słyszałem, że Hikaru wrócił do siebie.

- Kiba, jest wiele ciekawszych tematów...

- O tak! Na przykład to, że Temari też wróciła do siebie- Inuzuka ciągnął temat, a Shikamaru oderwał się od rozmowy z Tenten- i to, że Shikamaru zatrzymał dla ciebie swoje dziewictwo... prawiczctwo...?

Shikamaru zakrztusił się sake i głośno kaszlał, a Choji próbował go ratować klepiąc po plecach. Twarz Nary zrobiła się purpurowa, jednak bardziej ze wstydu niż od krztuszenia. Wydukał nie podnosząc wzroku.

- Z... Zabiję cię, Kiba! 

- Ho ho, spokojnie, Shikamaru! Dziewczyna chciała ciekawszy temat, nie? Ja tam byłem zdziwiony jak mi powiedziałeś, że...

- Oi!- Choji swoją powiększoną dłoń przytknął do ust Kiby- Ty już dzisiaj lepiej nic nie mów, lepiej żebyś szczekał.

- Co?!- chłopak odepchnął dłoń i wyszczerzył zęby, ale dostał cios w tył głowy od Tenten- Ała!

- Upierdliwe- Nara wstał od stołu- idę zapalić. 

Wyszedł przed lokal i odpalił papierosa, po drodze unikając spojrzenia Kaeru jak ognia. Na twarzy dziewczyny też utrzymywał się rumieniec, co skwitowała Sakura.

- Masz twarz jak moje włosy.

- Nah, wydaje ci się.

Kaeru uśmiechnęła się lekko. Myślała, że jeśli znów zacznie się zbliżać do Shikamaru, nie wywoła to już aż takich emocji, ale się myliła. 

- Może wyjdziesz do niego?- Sakura klepnęła ją w plecy

- Oi, dajcie mu ochłonąć haha- Tenten przysiadła się do nich- ale chyba przestanie się zwierzać Kibie po pijaku.

Po chwili Shikamaru wrócił zmieszany na swoje miejsce, ukradkiem zerknął na Kaeru, a jego policzki znów zrobiły się czerwone. Szybko wypił dwa kieliszki sake pod rząd, a dziewczyna dopiła piwo. Dookoła panował gwar, słychać było śmiechy. 
Naruto postanowił sprawdzić, czy gdy jest pijany, to jego klony też, ale zanim zdążył zrobić jutsu, Hinata wyciągnęła go na dwór. Shikamaru zaczął się śmiać.

- I oto nasz przyszły hokage hahaha.

- Lepszy nadpobudliwy niż leniwy!- Sakura pokazała język Shikamaru i uniosła kieliszek w górę, a Kaeru stuknęła szklanką o jej szklankę- Bum!

- No cóż- Nara wlał w siebie kolejną dolewkę sake i może dzieki niej w końcu mógł spojrzeć w stronę Kaeru, bo jeszcze nie w jej oczy- zdrowie Naruto! I Hinaty, żeby w końcu ten dureń zauważył...

- Zdrowie!!

Zawołali wszyscy na raz. Gdy Kaeru kończyła kolejne piwo, poczuła, że straciła rachubę. 

- Umm chyba pójdę się przewietrzyć...

Wstała chwiejnym krokiem i poszła do wyjścia. Choji pacnął Narę w plecy.

- No co tak siedzisz, idź jej pomóż!

- Ja... No... No dobra. 

Wstał i podszedł do dziewczyny, nie bardzo wiedząc co ma zrobić, więc po prostu otworzył drzwi i wyszedł razem z nią na dwór. 

- Wszystko dobrze?

- Hm.. Zależy o co pytasz. Wypiłam trochę za dużo, muszę, ochłonąć, złapać oddech.

- Ja muszę złapać trochę nikotyny. 

Wyciągnął papierosa i go odpalił. Kaeru zachwiała się, a Shikamaru chwycił ją jedną ręką. Oparła się o jego ramię.

- Umm... Za dużo, zdecydowanie za dużo wypiłam. 

Odsunęła się, oparła plecami o ścianę i zjechała na dół siadając na ziemi. Uniosła głowę i spojrzała na Shikamaru. W przypływie lekkiego pijaństwa chciała palnąć jakąś głupotę. Może po to, żeby chłopak pozbył się chociaż częściowo poczucia zażenowania wywołanego przez słowa Kiby. Zanim zdążyła coś powiedzieć, na dwór wyszedł Kiba z butelką w dłoni.

- Nasze gołąbeczki, już myślałem, że zaginęliście! 

- Nie, właśnie wracamy do środka- Nara pomógł wstać Kaeru i zwrócił się do niej- chyba, że chcesz już iść do domu?

- Nie nie, jeszsze chwileczkę!

Kiba zniknął w środku, a Kaeru znów oparła się na ramieniu Shikamaru, który widząc jej stan lekko otrzeźwiał i zawołał za Inuzuką.

- Oi! Jednak spadamy! 

- Oho, powodzenia!

- Zamknij się, Kiba.

Shikamaru niepewnie złapał Kaeru w pasie i pomógł jej iść.

- Gomen, Shikamaru... Zepsułam ci dalszą część imprezy... Dawno nie piłam i... Tak wyszło. 

- Ciii nie przepraszaj. I tak chciałem się zbierać do domu. 

- Hmm- Kaeru zaczęła chichotać- a to, co mówił Kiba...

- Yhh jest niemożliwie upierdliwy. Nigdy mu nic nie powiem. Poza tym ubrałem to zupełnie inaczej w słowa. 

- Jesteś uroczy, wiesz?

- Taaa jeszcze tego brakowało... Uroczy hah. 

Dotarli pod jej dom. Chłopak zapukał do drzwi, licząc, że Jiraiya pomoże mu wciągnąć dziewczynę na górę. Mimo wszystko nie był trzeźwy, a do przejścia były schody. 
Cisza. 
Dziewczyna się odezwała.

- W sumie to dziś nie ma mojego ojca, więc nie wiem, po co pukasz.

- Ach... Bo tego nie wiem. Ehh Kaeru. 

- Ale drzwi zostawił otwarte. Chodź. 

Weszli do środka i powoli, ostrożnie po schodach na górę do pokoju dziewczyny.

- Ale jutro już nie będę cię odprowadzać do domu, Kaeru. 

- Shikamaruuu. 

Nagle podeszła i się do niego przytuliła. 

- K... Kaeru...

- Zostań. 


-----------------------------------------------------------------

Jakiś czas temu trafiłam na ten fanart, a w głowie miałam tylko jedno <3









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top