Rozdział 16, Żabka
- Już idę po ramen, wybacz... Kaeru zgubiła coś i przyszedłem za nią.
- Aha- Kakashi uśmiechnął się pod maską- coś chciałaś, Kaeru?
- Ja... Chciałam tylko zapytać kiedy odbywają się egzaminy na chunina?
- Hmm mamy kilka nowych zgłoszeń i właśnie pracujemy nad nowym, ostatecznym terminem, prawda, Shikamaru?
Kakashi zamknął drzwi, a Kaeru spojrzała na Shikamaru, który podrapał się pod swojej koziej bródce.
- Shikamaru...
- Idę po ramen, bo się nasłucham.
Dziewczyna niepewnie szła obok niego. Nara zerknął na nią ukradkiem.
- Dobra- wyszli z budynku, a Nara chrząknął wypuszczając dym z ust- muszę iść, do zobaczenia.
- Shikamaru...
Zacisnął zęby na papierosie i przyspieszył krok. Kaeru uspokajała oddech.
*Czyli to na prawdę zakończony rozdział...*
-------------------------------------------------------
Kaeru nie było w Wiosce przez kilka dni. W końcu była gotowa na pierwszą od dawna, ale prostą misję, na którą wyruszyła razem z Kibą. Musieli odnaleźć mieszkańca Konohy, który zgubił się w górach podczas trwających kilka dni burzy. Na szczęście wszystko poszło po ich myśli. Gdy przeszli przez bramę wioski i oddali mężczyznę w ręce medyków, Kaeru westchnęła i się uśmiechnęła.
- No, chyba wracam do formy!
- Haha, zdecydowanie. Ostatni czas miałem ochotę ci domalować uśmiech, bo ciągle chodziłaś smętna.
- Baaaaka haha.
- Słyszałem, że Shikamaru jest z Temari, dlatego taka byłaś?
- Dzięki za przypomnienie- pacnęła Kibę w głowę- ale na szczęście już mnie to tak nie rusza... A teraz.. marzę tylko o prysznicu.
- W sumie ja też.
- Auuuuu- Akamaru zaskowyczał a Kiba się zaśmiał
- Dobra, dobra, ty się nie musisz kąpać, Akamaru haha. Idziemy, pa, Kaeru! Cieszę się, że już z tobą lepiej.
- Pa, Kiba, Akamaru!
Poprawiła zieloną kamizelkę i potarła blaszkę ochraniacza z symbolem Konohy, który na misje zakładała na czoło.
- Kaeru!
- Kankuro... Znowu tutaj..?
- Dobrze wyglądasz- uśmiechnął się- słyszałem, że już wróciłaś na misje, a ja... No, za kilka dni egzaminy, więc ogarniamy sprawy z Temari zanim przybędzie Gaara. Chociaż to głównie ja ogarniam, bo...
- Dobra, tego nie chcę słuchać...
- Wybacz, nie pomyślałem... Mam teraz chwilę wolnego, może...
- Na razie muszę wziąć prysznic i...
- Nie no- Kankuro nerwowo pogładził się po karku i spojrzał w bok- jeśli nie chcesz mnie widzieć to...
- To nie tak, ja...- zmarszczyła nos i pokiwała głową- ja na serio potrzebuję tego prysznica haha. Jeśli teraz masz czas to... chodźmy do mnie, umyję się i gdzieś pójdziemy, czy coś...
Kankuro się uśmiechnął. Szli w ciszy w stronę jej domu. Kaeru zaczęła przyzwyczajać się do nowego stanu rzeczy, zaczęła to rozumieć i się ze wszystkim względnie pogodziła. Już nawet nie czekała na list od Hikaru. Kankuro zerknął na nią ukradkiem kilka razy. W kamizelce Wioski Liścia i opasce wyglądała poważniej. Gdy szli obok siebie, ich dłonie przez przypadek się musnęły, jednak szybko się odsunęli od siebie i uśmiechnęli niezręcznie. Gdy weszli do domu Jiraiyi nie było.
- Staruszek pewnie podgląda dziewczyny w gorących źródłach. Duuuureń.
Weszła na górę, a Kankuro za nią. Gdy weszli do jej pokoju, chłopak usiadł na łóżku i chrząknął powstrzymując szeroki uśmiech. Przypomniały mu się chwile razem z nią w tym pokoju. Kaeru szukała w szafie czegoś do ubrania, w końcu znalazła luźną dresową sukienkę z kieszonkami.
- No, to chyba może być- mruknęła do siebie, a z kieszeni sukienki, którą trzymała, wypadł mały przedmiot- hmm co to?
Podniosła z ziemi naszyjnik, szklaną żabkę wypełnioną niesamowicie mieniącym się piaskiem. Spojrzała na Kankuro i przez chwilę nie wiedziała co ma powiedzieć.
- To... Dostałam od ciebie...
- Noo... Tak, Żabko, znaczy ykhhm, żabkę- potarł nerwowo nos- dostałaś żabkę.
- Hm- położyła naszyjnik na biurku- idę pod prysznic.
- Ok.
Wyszła z pokoju, a Kankuro położył się na jej łóżku i gapił się w sufit. Kaeru rozebrała się i weszła pod prysznic. Odkręciła gorącą wodę, umyła się i chciała jeszcze chwilę cieszyć się ciepłem. Nagle z prysznica poleciała lodowata woda. Dziewczyna głośno pisnęła z zimna i zakręciła wodę.
- Chikusoooo!
Kankuro słysząc jej krzyk, bez zastanowienia pobiegł do łazienki z kunaiem w dłoni i szybko otworzył drzwi.
- Kaeru co się... Oh...
- Kankuro!- dziewczyna owinięta w ręcznik przycisnęła materiał mocniej do ciała, jakby dzięki temu miał zasłonić więcej ciała- *To chyba kara za to, że wparowałam Hikaru do łazienki...* Baka! Co ty...
- G... Gomen, usłyszałem twój krzyk, myślałem, że coś się...
- Nie, po prostu yghhh... Mówiłam ojcu, że trzeba to w końcu naprawić. Nagle poleciała lodowata woda i... hah- zaczęła się śmiać i pokręciła głową- Nieważne... Czy... Czy dasz mi się ubrać?
- A... Tak, wybacz, ja...
- Nic się nie stało.
Wrócił do pokoju na łóżko. Przez krótką chwilę przeklinał istnienie ręcznika, którym owinięta była dziewczyna i cicho westchnął do siebie *Kankuro, uspokój się...*
Po chwili Kaeru weszła do pokoju ubrana w sukienkę, na głowie miała ręcznik, którym pocierała mokre włosy.
- Yhh czasem mam ochotę je ściąć...
- Ładnie ci w długich, ale jeśli nie są wygodne.
- Hmm- Kaeru odrzuciła ręcznik i spojrzała na naszyjnik, pod wpływem impulsu wzięła go do ręki i próbowała zapiąć na szyi, po chwili frustracji zwróciła się do chłopaka- Kankuro, pomożesz..?
Wstał, przez chwilę zastanawiał się czy to gierka, czy na prawdę miała z tym problem. Gdy zapiął łańcuszek, delikatnie, niby przypadkiem musnął dłonią jej szyję. Gdy zobaczył gęsią skórkę na ciele Kaeru, niepewnie, delikatnie pocałował ją za uchem. Głośno wypuściła powietrze z płuc.
- To...
Zaczął całować jej szyję i objął ją od tyłu. Znał każdy centymetr jej ciała, o czym zdążyła już zapomnieć. Przez to miał nad nią przewagę, wiedział dokładnie gdzie ją musnąć, gdzie pocałować, żeby mu się zupełnie poddała. Gdy powoli uniósł materiał jej sukienki i przycisnął do siebie mocniej, dotarło do niej, co się dzieje.
- K... Umm... Kankuro...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top