Rozdział 12, Pytanie
Kaeru obudził koszmarny ból głowy i suchość w ustach. Kilka razy zamrugała, a po chwili do niej dotarło, że leży w łóżku razem z Hikaru.
- Kyaaaa!- zdjęła z siebie jego rękę i zrzuciła go na ziemię- Hikaru baka!
- Co?!
Usiadł i pomasował obolałą po upadku głowę, spojrzał na Kaeru.
- Co jest?
- Co robiłeś w moim łóżku?!
- Yhh a skąd ja mam wiedzieć? Zapytaj sake haha.
- Hikaru baka!! Nic nie zrobiliśmy, prawda? Nie, to nie jest możliwe, ale obejmowałeś mnie- lekko się zarumieniła- i w ogóle...
Usiadł na łóżku obok niej i lekko uniósł jedną brew.
- Nic się nie stało, wyluzuj.
- Uff... A teraz... Ubierz się, Hikaru!
- Wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Baaaaka.
Owinęła się kołdrą, wzięła ubranie z szafy i poszła na dół się przebrać.
- Hikaruuu!
- Co?- zawołał z jej pokoju
- Idę po bułki! Piekarnia jest w stronę bramy Wioski, jak się ogarniesz to spotkamy się po drodze.
- Okeee.
Kaeru wyszła i spacerkiem szła do piekarni. Na chwilę udało jej się na chwilę wyluzować i przyjąć wszystko takim, jakie jest. Jednak w chwili, gdy już prawie była na miejscu, dostrzegła przy bramie Gaarę, Temari i Shikamaru.
*No tak, dziś mieli wracać do Suny, a Shikamaru...*
Dołączył do nich Kankuro i dał Gaarze jakieś dokumenty. Kaeru nadal stała i obserwowała.
*Co ja robię...*
Gaara i Shikamaru podali sobie ręce, po chwili Temari złapała Narę za kamizelkę i przyciągnęła dając buziaka w usta. Kaeru poczuła jak łzy napływają jej do oczu, a żołądek się zacisnął. Z oddali zauważył ją Kankuro. Odwróciła się i zaczęła biec w stronę domu. Zobaczyła Hikaru idącego w jej stronę.
- Hikaru!
- Co... Eh...
Przytuliła się do niego i rozpłakała, chłopak ją objął i oparł brodę na czubku jej głowy.
- Shikamaru..?
- Tak- załkała- nienawidzę go!
- Jakiś postęp. A Kankuro?
- Co... Co niby z nim?
- Nie wiem, idzie w naszą stronę.
Kaeru odsunęła się od Hikaru i się odwróciła.
- Kankuro...
- Hej... Zauważyłem cię, chciałem jakoś pomóc, bo... Yhh...
- Nie, dam sobie radę. Pocieszanie mnie w takiej sytuacji będzie cię tylko ranić. Yhh porąbana sytuacja, ale...- westchnęła- i tak te problemy są mniejsze niż mogły być.
- To...- Hikaru wtrącił- Mam was zostawić samych, czy nie?
- Nie wiem...
Kaeru odpowiedziała, a Hikaru westchnął zwracając się do Kankuro.
- Kiedyś... Gdy Kaeru mieszkała w Wiosce Księżyca, na zły humor pomagały dango w śliwkowym sosie.
Mrugnął i się odwrócił, a dziewczyna przez chwilę chciała złapać go za rękaw i pójść za nim, ale się powstrzymała.
- Kankuro...
- Jeśli nie masz ochoty na dango, to może chociaż się przejdziemy?
- Ok...
Szli wolnym krokiem w milczeniu, Kankuro zerkał na dziewczynę.
- Yhh... Kaeru, przepraszam, nie jestem mistrzem w poprawianiu humoru... Tym bardziej, że... No tak, dziwne jest to wszystko. Ale może spróbuj dać mi szansę? Mimo wszystko jeszcze nie kazałaś mi się wynieść z Konohy...
Zatrzymała się i spojrzała na niego *No tak... Czemu... Na co ja czekam...*
- Kankuro, nie musisz tu zostawać.
- Ten... Hikaru nie będzie tu na zawsze, ja też i tak za jakiś czas będę musiał wracać do siebie, a ty zostaniesz wtedy sama z tym wszystkim.
- Głowa mnie boli. Przełóżmy rozmowę na jutro, dobrze?
- Siedemnasta przy Ichiraku?
- Może być... Pójdę już.
- Odprowadzę cię.
W ciszy odprowadził ją pod same drzwi, odwróciła się w jego stronę i chwilę mu się przyglądała, malunkom na jego twarzy, ciemnym oczom, tkaninie z jego nakrycia głowy, która przez wiatr delikatnie smyrała go po policzkach.
- Kankuro...
- Tak?
- Nie boisz się... że znów cię zranię zmianami zdania..?
- Hm? Jasne, że nie... i tak będzie, co ma być.
- Hmm... Do jutra.
- Pa, Kaeru.
Weszła do domu, gdzie Hikaru czekał już ze śniadaniem.
- Lepiej?
- Sama nie wiem. Zjemy w ogródku?
- Oke.
Zanieśli talerze z kanapkami na drewnianą podłogę i usiedli obok siebie.
- W sumie dobrze mi się z tobą spędza czas, Hikaru. Tak... Po prostu. Przyjemnie. I gdy jesteś obok, gdy coś robimy, gdy jemy tutaj razem.
- Hm...
Dziewczyna sięgnęła po kanapkę z pastą z czerwonej fasoli, w tej samej chwili po tą samą sięgnął Hikaru. Ich dłonie się dotknęły, a dziewczyna pacnęła go w ramię.
- Ej, ta kanapka będzie moja, Hikaru!
- Nie ma mowy haha!
Gdy znów po nią sięgnął, Kaeru złapała jego dłoń i chciała ją odepchnąć, jednak robiąc to prawie wpadła w talerz z pozostałymi kanapkami. Zrobiła nieporadny unik i przypadkowo powaliła Hikaru na ziemię, kładąc się na nim.
- Ja...
Zanim na jej twarzy zdążył się pojawić rumieniec, chłopak chwycił jej rękę i obezwładnił siadając. Nadal była blisko niego i nie mogła ruszyć wykręconą ręką.
- Mam cię, wygrałem!
- Ej!
Uśmiechnął się do niej i wziął gryza kanapki. Gdy skończyli jeść, Hikaru wstał i się przeciągnął.
- Muszę się przejść do Hokage. Ty zostań, Kaeru, dobrze?
- A... Kiedy wrócisz?
- Wieczorem.
- Po co... Po co idziesz tam?
- Sprawy między wioskami. Do zobaczenia.
Wyszedł, a Kaeru nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
Hikaru zapukał do gabinetu.
- Proszę!
- Czcigodny...
- Yo, Hikaru! Coś się stało?
- Nie, ja... Tym razem chciałbym porozmawiać z Shikamaru, czy da nam pan chwilę?
- Myślę, że... tak.
Nara zdziwiony spojrzał na chłopaka i powoli wstał zza swojego biurka.
- Mendokusai... Chociaż wyjdźmy na balkon.
Poszli do końca korytarza i wyszli na nieduży balkon. Shikamaru odpalił papierosa i spojrzał na Hikaru.
- No, to co to za sprawa?
- Chodzi o ciebie i Kaeru.
- Przysłała cię tutaj?
- Nie... Widzisz...- Hikaru oparł się o barierkę- Zastanawia mnie twoje zachowanie. Znam historię hm... sprzed. Wiem też, co Kaeru zrobiła z czasem, wiem, co przeżyła w tym, nie wiem jak nazwać... innym wymiarze. Opowiedziała ci to. Jeszcze niedawno w, powiedzmy, naszym świecie, mimo jej wyboru nie poddawałeś się. Powinieneś teraz, teoretycznie, postąpić zupełnie inaczej niż postępujesz.
- Hm..-Shikamaru zacisnął papierosa w zębach- Jeśli ci powiem, to niczego nie zmieni.
- Ale może mniej będę miał ochotę dać ci po pysku za każdym razem, gdy ona przez ciebie płacze. Tak jak dziś.
- Kaeru... Widziała dzisiaj..?
- Tak.
- Yhh... Ma talent do bycia w niewłaściwym miejscu i... yhh czasie. Po prostu- oparł się o barierkę, tak samo jak Hikaru i wypuścił dym z ust- Mimo, że zmieniła bieg wydarzeń na chwilę, mam poczucie, że nie da się tego zmienić, można odwlekać w czasie, a teraz... Kapłanka nikomu już więcej nie pomoże, a przede wszystkim ciężko będzie ją znaleźć. Może jestem przesądny, ale... Jeśli los raz odebrał jej życie, gdy była u mojego boku, może chcieć to zrobić po raz drugi. Znalazłem kilka zwojów, o których mi mówiła, z których w... tym innym czasie czerpałem informacje. Los bywa kapryśny, dlatego też wiele z tych jutsu jest zabronionych. Ludzie tracili kogoś bliskiego, cofali czas po kilka razy, a efekty były coraz bardziej katastrofalne. Nie chcę wpędzić jej w pętlę bólu. A mam poczucie, że przy mnie nie będzie bezpieczna.
- Hm... Ciekawa teoria. Więc wolisz ją zranić?
- Czasem trzeba coś poświęcić, a teraz...- Shikamaru zgasił peta i chrząknął- Hikaru, powiedz mi, po co ci była ta informacja? I po co właściwie się tu pojawiłeś?
- Pamiętaj, że w tamtym świecie dzisiaj by mnie opłakiwała- Hikaru się uśmiechnął- tęskniłem za nią i chciałem zobaczyć, jak sobie radzi.
- Tylko tyle?
- Chodźmy do Lorda Hokage. Muszę jeszcze z nim omówić kilka kwestii.
- Taaa...
--------------------------------------------------------
Hikaru wrócił do domu Jiraiyi po zmroku.
- Wróciłem!
Nie usłyszał odpowiedzi. Zobaczył, że Kaeru siedzi na tarasie owinięta w koc. Rozsunął drzwi i usiadł obok niej.
- Cały dzień tu przesiedziałaś?- zapytał ironicznie- Powiedziałem, żebyś czekała, ale nie żebyś warowała, Kaeeru.
Spojrzała na niego i się uśmiechnęła.
- Sprzątałam swoje rzeczy. A teraz patrzę na gwiazdy. Załatwiłeś swoje sprawy?
- Chyba tak.
Kaeru mimowolnie oparła głowę na jego ramieniu. Hikaru pocałował ją w czubek głowy i wstał.
- Nie chcę ci utrudniać wszystkiego jeszcze bardziej. Pójdę już spać. Oyasuminasai.
- Ale... Hikaru...
---------------------------------
Dziękuję że jesteście i czytacie 💗
Mam dla was małą ciekawostkę- zaczynając tego ff, miałam zuuuupełnie inny plan na Kaeru. Jej rozterki miały być pomiędzy... Uwaga..
Naruto i Kibą :D ale jakoś podczas pisania, trochę przypadkiem zaczęło mi i wam, pasować inaczej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top