Rozdział 57, Shikamaru
Shikamaru próbował jej wszystko opowiedzieć, był roztrzęsiony. Kaeru ocierała łzy ze swoich policzków, a kapłanka obserwowała ich ze spokojem.
- Shikamaru...
- Musimy ci jakoś pomóc, ja... drugi raz tego nie zniosę, wiesz? Pół roku... bez ciebie. Nie wiesz ile bólu...
- Kaeru- kapłanka wstała- musim...
Nie zdążyła dokończyć zdania, gdy do sali wszedł Kakashi. Mimo maski przysłaniającej pół twarzy, było widać zdenerwowanie i napięcie na jego twarzy, zmieszane ze zmęczeniem.
- Słyszałem o wszystkim. Kapłanko, nadal nie wiemy czy można ci ufać i...
- Kakashi, musisz ją puścić wolno. Ona uratuje Kaeru, a wtedy...
- Shikamaru, nie możemy od tak...
- Musimy! Błagam, Czcigodny, mam z nią układ. Ona nam nic nie zrobi. Pomoże.
Kakashi zmarszczył brwi. Chwilę chodził nerwowo po pomieszczeniu.
- W ogóle ona powinna mieć założon...
- Nie ma potrzeby- Kapłanka cicho westchnęła- mam układ z Shikamaru. Jeśli będziecie nam przeszkadzać, będę zmuszona egzekwować w inny sposób. A proszę mi uwierzyć, czcigodny, że wolisz mieć we mnie sojuszniczkę.
Kakashi zmierzył ją wzrokiem.
- Dobrze, ale musisz mi wybaczyć, względy bezpieczeństwa. Zaprowadzę cię do sali obok, dwóch shinobi będzie cię pilnować. To tymczasowe, dopóki nie... nie wypełnisz umowy z Shikamaru.
Kapłanka wyszła z Kakashim, który po chwili wrócił na salę. Spojrzał na Kaeru.
- Kaeru, możesz.. wyjść na chwilę?
- Bez względu na to, co chcesz powiedzieć, Kaeru może zostać. Jest moją narzeczoną.
- O czym ty mówisz, Shikamaru..?- dziewczyna zrobiła zdziwioną i lekko speszoną minę- Nie jesteśmy zaręczeni...
- Ja...- Nara na chwilę zamilkł- Czyli... To jest jeszcze wcześniej i... Czy dostałeś list od Gaary, czcigodny?
- Tak, dzisiaj.
- Czyli... Dwa dni wcześniej... Kaeru, my... Wzięliśmy ślub i...
Dziewczyna była lekko wystraszona, a Kakashi zbierał myśli. Po chwili powiedział.
- Shikamaru, niestety na jakiś czas musisz... Być na urlopie. I na obserwacji.
- Uwierz mi, Kakashi! Jeśli Kapłanka czegoś nie zrobi, to Kaeru umrze.
- Zrobią to razem z Tsunade. Tsunade sprawdzi pieczęć i... Ale poza tym na razie musisz tutaj zostać. Musimy cię poobserwować. A teraz, pójdę już.
Kakashi spojrzał znacząco na Kaeru, która zwróciła się w jego stronę.
- Czcigodny, muszę ci jeszcze jedną rzecz powiedzieć, odprowadzę cię kawałek, za chwilę wrócę, Shikamaru.
Wyszła za hokage i zamknęła drzwi sali. Odeszli kawałek korytarzem.
- Kaeru, nie wiem co mam o tym myśleć. To, jak on się zachowuje, jak nie on. Mówi rzeczy, które są nie do pojęcia. Znaleźli go w kałuży krwi z tą kapłanką obok, opowiada o tym wszystkim, w ogóle nie myśli logicznie.
- Jest przerażony, ale... Wierzę mu. Chociaż jest to bardzo trudne, bo czuję się bardzo nieswojo gdy opowiada te wszystkie rzeczy... On... Faktycznie to przeżył. Ale...
- A jeśli to jakieś genjutsu? Jeśli ta kapłanka chcę cię zabić, a jego zmanipulowała? To... Świat shinobi, nie wiem czy możemy jej ufać. Tym bardziej, że to niby bezinteresowna pomoc...
- Ona chce być wolna. Wiem, jaki był mój klan i jestem w stanie uwierzyć, że to jest dla niej dużo więcej warte niż cokolwiek innego... I myślę, że... Zgodzę się na to.
- Jak uważasz. Wracaj do niego.
Kaeru weszła na salę. Shikamaru leżał płasko i obserwował sufit.
- Shikamaru...- usiadła na krześle obok łóżka- Wierzę ci... I domyślam się, że było ci ciężko.
- Kaeru, nie chciałem cię wystraszyć. Tamte pół roku... Siedziałem ciągle w domu, szukałem sposobu... Codziennie chodziłem na grób- powstrzymywał łzy- myślałem że zwariuję bez ciebie. Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jesteś, że jest szansa i...
- Odpoczywaj. Musisz teraz spać. Ja... pójdę do domu.
Nara spojrzał na nią unosząc brwi. Przez chwilę nie wiedział co powiedzieć.
- Kaeru... tu jest drugie łóżko, możesz...
- No... ok.
Widział zawahanie na jej twarzy, położyła się na leżance i przykryła się kocem.
- Dobranoc, Shikamaru.
Następnego dnia, gdy Nara się obudził, rozejrzał się dookoła. Słońce już wstało, chłopak sięgnął po swoją kamizelkę leżącą na stole za łóżkiem. W kieszeni znalazł pierścionek *Ale... No tak, połączyłem się ze sobą z tamtego dnia*.
- Shikamaru, już nie śpisz? Powinieneś leżeć, nie siedzieć...
- Kaeru...
Dziewczyna wstała z leżanki i się przeciągnęła. Usiadła obok łóżka chłopaka i się uśmiechnęła.
- Co tam masz?
- Ja...- uśmiechnął się i utworzył dłoń z pierścionkiem- heh... zrobię to drugi raz i... Kaeru, wiem, że szpital to średnie miejsce na to, ale czy... wyjdziesz za mnie?
Dziewczyna lekko rozchyliła usta i nagle pokręciła głową wstając z krzesła.
- Przepraszam, ale... Nie... Nie teraz. To nie moment i...
- Ale... Kaeru, wtedy się zgodziłaś i... braliśmy ślub, a... Kocham cię...
- Ja ciebie też, Shikamaru, ale... to nie jest takie proste. Mówisz o czymś, co przeżyłeś tylko ty, ja rozumiem, że to był dla ciebie koszmar, ale... Teraz to nie wtedy. Tamto nie istnieje nigdzie więcej poza twoim wspomnieniem. Ja... Idę teraz do kapłanki. Tsunade niedługo przyjdzie. Kakashi chce się tamtej pozbyć z wioski zanim ludzie zaczną się niepokoić. Mam nadzieję, że można jej ufać.
Wstała i wyszła. Shikamaru chwilę obserwował pierścionek w swojej dłoni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top