Rozdział 53....
- Zadzwonię po Sakurę i...
- Nie... Chcę iść spać. Jutro się mną zajmą... Dziś jest nasza noc, mój mężu...
- Jak uważasz... Żono...
Nara lekko się uśmiechnął, przytulił Kaeru i razem zasneli.
Następnego dnia rano Shikamaru obudził się pierwszy i obserwował swoją żonę. Po chwili powoli otworzyła oczy.
- Shikamaru, hej..
- Jak się czujesz?
- Zmęczona. Zostały dwa, więc... Nie wiem kiedy... Ale - uśmiechnęła się- pogodziłam się z tym, wiesz? Moje życie bywało ciężkie, ale było mnóstwo pięknych chwil, piękne chwile, które nadal trwają...
Powoli wstała i założyła zieloną tunikę, spodnie i czerwoną kamizelkę. Usiadła na brzegu łóżka i zaczęła czesać włosy. Shikamaru ubrał się i usiadł za nią, bez słowa zabrał jej szczotkę i zaczął powoli czesać jej długie, białe włosy. Po chwili odłożył szczotkę i pocałował Kaeru w szyję.
- Chodź na śniadanie. Musisz coś jeść.
Zeszli do kuchni, matka Shikamaru właśnie podawała śniadanie. Wszędzie w domu wisiały ozdoby.
- Mamo, nie zdjęłaś tych kwiatów.
- Nie- matka chłopaka uśmiechnęła się smutno- niech zostaną jakiś czas.
- No... Ok.
Zjedli śniadanie, Kaeru śmiała się i rozmawiała jak zawsze. Na chwilę wszyscy zapomnieli o smutku i obawach. W pewnym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Shikamaru wpuścił do środka Sasuke i Naruto. Uchiha spojrzał na Kaeru.
- Zabierzemy cię do szpitala. Shikamaru, dołączysz do nas.
Zabrali ją i wybiegli.
- Bądź silny, Shikamaru...
- Mamo...
- Jeśli będzie chciała, możecie wrócić ze szpitala tutaj. W końcu teraz jest Nara Kaeru.
Chłopak się uśmiechnął i wyszedł. W szpitalu czekał przed salą w której była Kaeru. Godziny mijały, w pewnym momencie dołączyli do niego pozostali przyjaciele i w końcu Kakashi.
- Coś wiadomo?
- Jeszcze nie, czcigodny- Shikamaru uderzył pięścią w ścianę- czekam tu od rana, a już jest 13...
Nagle drzwi sali otworzyły się z impetem i wyszedł wściekły Sasuke.
- Kuso! To... Nie działa...
Ruszył korytarzem do wyjścia. Za nim wyszli Naruto, Sakura i Tsunade, a za nimi Kaeru.
- Shikamaru...
Wyciągnęła do niego dłoń, nagle poczuła jak traci równowagę. Nara szybko ją chwycił w ramiona.
- Został ostatni... Najmniejszy krąg...
- Kaeru, a... Nie możesz cofnąć czasu?
- To nic nie da...
- Powiesz im, co już wiemy, zyskamy czas i...
- Nie cofnę aż tak. Shikamaru, po prostu... Zabierz mnie do mojego domu...
Wszyscy obserwowali ich w milczeniu. Sakura podeszła i ich objęła, wtedy pozostali zaczęli robić to samo. Kaeru się zaśmiała.
- Już dawno nie dostałam tylu przytulasów! Dzięki za wsparcie, kochani...
Sakura zmarszczyła brwi.
- Dzisiaj jeszcze poczytam o innych technikach. Jeszcze jedno mi przychodzi na myśl...
Kaeru się uśmiechnęła.
- Arigato... Sakura. Shikamaru, chodźmy już...
- Zaniosę cię...
Shikamaru wziął ją na plecy, Kaeru przytuliła się do jego szyi. Po chwili byli już w domu.
- Kaeru, zrobię ci obiad.
- Nie... Nie mam teraz siły. Zagrajmy w shogi...
- OK.
Grali siedząc na ganku. Kaeru była już bardzo słaba. Gdy skończyli partię, słońce zaczęło zachodzić. Dziewczyna odsunęła planszę do gry, oparła się plecami o ścianę domu. Shikamaru usiadł obok niej.
- Wiesz... Shikamaru... Jednak się boję. Cholernie się boję i nie chcę umierać... Wiedziałam, że jutsu mojej mamy ma limit, ale miałam nadzieję że... - rozpłakała się- Jeszcze mam dużo do zrobienia. Jeszcze mamy ze sobą zamieszkać, spędzić razem święta... I mieć dwójkę upierdliwych dzieci. Shikamaru, ja... Jeszcze tak wielu rzeczy nie robiliśmy razem...
- Spokojnie...
Objął ją, Kaeru patrzyła mu w oczy i ocierała łzy próbując się uspokoić. Shikamaru ją pocałował.
- Moja Kaeru Nara... Kocham cię...
- Ja ciebie też, Nara Shikamaru.
Słońce zachodziło, Kaeru oparła głowę o jego ramię.
- Tak wiele razy mi pomogłeś... Byłeś przy mnie odkąd cię poznałam. Shikamaru, mój ukochany mężu...
- Jeszcze nie raz ci pomogę. Zrobimy listę rzeczy, które musimy razem zrobić- splótł swoje palce z jej palcami, pocałował jej dłoń i jej nie puszczał- tego, co musimy razem zjeść i...
- Ten... Zachód słońca... Jest piękny...
- Nie tak piękny jak ty, Kaeru...
Powstrzymywał łzy, cicho westchnął.
- Kaeru... Ja...
Poczuł jak puszcza jego dłoń. Zerknął na dziewczynę, miała zamknięte oczy.
- Śpisz? Chodź do łóżka... Kaeru? - dotknął jej policzka - Kaeru, obudź się... Ka... Nie! Kaeru!
Ostatni promień słońca zaszedł za horyzontem. Po policzkach Shikamaru leciały łzy.
- Nie! Nie możesz! Kaeru, błagam, otwórz oczy... - przytulił jej ciało - Kocham cię, nie możesz...
--—-------------
Była już noc. Sakura zapukała do drzwi, a widząc delikatne światło w kuchni, weszła do domu.
- Shikamaru, Kaeru, możemy jeszcze...
Weszła do kuchni. Shikamaru siedział przy przygaszonym świetle i otarł łzy.
- Shikamaru, co...
Pokiwał głową i się rozpłakał. Sakura zasłoniła dłoń ustami.
- Jest... Na górze... W łóżku.
- Shikamaru, tak mi przykro, ja...
- Yh...
Nara uderzył pięścią w stół.
- Cholerny... Świat shinobi. To przez te wszystkie klany, przez to wszystko... Inaczej ona by żyła...
- Shikamaru...
Sakura do niego podeszła i go objęła. Nara głośno łkał.
- Shikamaru... Ja... Zajmę się wszystkim. Wróć do domu, nie zostawaj tutaj...
- Nie zostawię jej samej, nie...
- Zabiorę ją i przygotuję do pożegnania...
- Chciała... Białe kwiaty i...
- Zajmę się wszystkim.
- Muszę... Jeszcze ją zobaczyć...
Poszli na górę. Kaeru leżała na plecach na łóżku, wyglądała jakby spała. Shikamaru opadł na kolana przy łóżku i złapał jej dłoń.
- Kaeru...
Sakura nie mogła powstrzymać łez. Shikamaru powoli wstał.
- Idź, musisz odpocząć a sam... Nie jesteś w stanie przygotować i... Przekaż swojej mamie.
- Dziękuję.
Shikamaru pobiegł do domu. Zastał Yahiko w kuchni, siedziała przy stole. Spojrzała na jego minę i już wiedziała.
- Shikamaru, synu, tak mi przykro...
- Dlatego zostawiłaś te kwiaty ze ślubu...
------------------------------
Wszyscy shinobi stali na cmentarzu w Konoha, razem z wielkimi żabami. W otwartej trumnie leżała Kaeru. Ubrana w białą yukatę, z włosami ułożonymi wzdłuż ciała. Płyta nagrobna była już gotowa, stała obok grobu Jiraiyi i widniał na niej napis "Kaeru Nara" z symbolem Konohy i Wioski Księżyca. Wszyscy płakali, Shikamaru spojrzał na swoją ukochaną ostatni raz.
Trumna została włożona do dołu i dwóch mężczyzn ubranych na czarno zaczęło ją zasypywać.
Shikamaru upadł na kolana i krzyknął.
- Kaeru...
Wszyscy powoli się rozchodzili. Shikamaru siedział przy nagrobku. Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Synu... Siedzisz tu trzecią godzinę... Chodź do domu...
- Nie chcę jej zostawiać samej, wiesz...
- Shikamaru...
- Pójdę po... Po jej pamiętnik... I wrócę tutaj...
- Synu...
Pobiegł do domu Kaeru. Nie był w stanie nie płakać, gdy wszedł do jej pokoju. Pamiętnik leżał tuż przy łóżku. Shikamaru wziął go w dłonie, zszedł na dół i usiadł na kanapie. Otarł łzy i rozejrzał się dookoła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top