Rozdział 45, Baaaaaaka

Shikamaru niósł ją na plecach. Gdy dotarli na skraj polany w lesie, zaczynało zachodzić słońce. Chłopak pomógł Kaeru usiąść pod drzewem i wezwał Pakkuna.

- Yo! Shikamaru, jakiś klopot?

- Potrzebny nam Sai i jego latające stwory. Kaeru straciła dużo chakry.

- Jasne! Zaczekajcie tutaj.

Pies zniknął. Shikamaru usiadł obok dziewczyny.

- Jak się czujesz? Yhh rana nadal paskudnie krwawi.

- Jest mi... Słabo...

- Nawet nie zauważyłem, nie poczułem tego cofnięcia czasu. Nic takiego nie pamiętam...

- Też bym chciała to wyrzucić z głowy. Nawet nie wiesz jak bardzo się boję, że nagle wróci tamta chwila, ja...- znów zaczęła płakać- Widziałam jak umierasz.

- Ważne, że jestem. I... Ehh muszę w takim razie bardziej uważać i nie opuszczać gardy jak kretyn. Już, musisz się uspokoić. Za chwilę będziemy w drodze do Konohy.

Kaeru położyła głowę na jego kolanach i zamknęła oczy. Shikamaru w jednej dłoni trzymał kunaia, a drugą mimowolnie gładził dziewczynę po głowie.
W pewnym momencie usłyszeli hałas, nad polaną pojawił się wielki, namalowany ptak. Sai zeskoczył z niego na dół razem z Sakurą, która podbiegła do Kaeru.

- Co się stało? Sasuke miał...

- Sasuke ruszył dalej. Uciekło mu kilku Zetsu, którzy nas zaatakowali- Shikamaru cicho westchnął- a Kaeru... Ratując mi życie cofnęła czas i mnie osłoniła. Zetsu przebił jej ramię, jutsu zabrało jej wiele chakry i...

- Rozumiem.

Sakura zdjęła bandaż z ramienia dziewczyny i zaczęła ją leczyć. Rana powoli zmniejszała się, aż prawie się zasklepila. Sakura pomogła jej wstać i zaprowadziła na ptaka, Shikamaru i Sai wsiedli na drugiego.

- Przydatna ta jej moc, nie?- Sai spojrzał na Shikamaru

- Cóż... Na to wygląda.

Gdy dotarli do Wioski, poszli do Szóstego. Kaeru poczuła się już trochę lepiej, Kakashi miał poważną i zmęczoną minę.

- Już prawie noc, długo to trwało.

- Proszę- Shikamaru wręczył mu list- to od Sasuke. Sakura, a to... Do ciebie.

Sakura zabrała kopertę ukrywając rumieniec. Kakashi spojrzał na Kaeru.

- Nie wyglądasz najlepiej. Czy te misje... To nie za dużo dla ciebie?

- Czcigodny, ja...

- Kakashi- Shikamaru wszedł jej w słowo- biorąc pod uwagę co przeszła i co widziała, to i tak trzyma się bardzo dobrze. Z czasem nabierze więcej zimnej krwi. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdziemy odpocząć.

Kakashi kiwnął głową i wszyscy wyszli z gabinetu.

- Shikamaru, odprowadź Kaeru, ok? Ja muszę wrócić do szpitala- Sakura miała zmartwioną minę

- Jasne. Zajmę się nią- Shikamaru odpowiedział

Sai poszedł do siebie, a Kaeru szła powoli z Shikamaru. W końcu dotarli pod drzwi jej domu.

- Lepiej się czujesz?

- Chyba... Tak.

- To ja już...

Shikamaru chciał się odwrócić, ale Kaeru chwyciła jego rękaw i zacisnęła na nim palce wlepiając wzrok w ziemię. Chłopak zrobił zdziwioną minę

- Shikamaru, zostań. Proszę. Dzisiaj nie chcę być sama. Boję się, że yhh że nagle niekontrolowanie cofnę czas, albo że w śnie znów...

- Hmm to trochę upierdliwe... Wszystkie rzeczy mam w domu i... No dobra...

Wszedł do jej domu. Kaeru zapaliła światła.

- Jeśli pozwolisz, pójdę się umyć, ok?

- Jasne, Kaeru. Może... Zrobię coś do jedzenia? Jestem słabym kucharzem, ale kanapek nie zepsuję.

- Arigato.

Poszła do łazienki. Gdy wróciła ubrana w koszulkę i spodenki, kanapki stały już na stole.

- No dobra, też powinienem się umyć... Nawet jeśli mam założyć te same dresy do spania eeeh.

Shikamaru wziął szybki prysznic. Gdy wyszedł z łazienki, miał na sobie tylko luźno wiszące spodnie i gołą klatkę. Spojrzal na zdziwioną dziewczynę.

- Kaeru, może mi dasz jakąś swoją luźną koszulkę? Jeśli ci przeszkadza, że tak chodzę. Ale tamta...

- Ok, to znaczy... Jak ci wygodniej. Mogę poszukać, chwila...

- Dobra. Najpierw zjedzmy, ok?

Usiedli przy stole i zjedli kanapki. Shikamaru cicho westchnął.

- Mam nadzieję, że masz koc?

- Tak, tak, już ci wszystko daję.

Pobiegła na górę po koce i poduszkę i położyła je na kanapie. Shikamaru rozpuścił włosy i położył się na kanapie.

- No dobra, oyasumi. Jestem już wykończony.

- Oyasumi, Shikamaru.

Zgasiła światło i poszła spać do swojego pokoju.
W środku nocy nagle coś obudziło Shikamaru. Usłyszał krzyk Kaeru z jej pokoju. Bez namysłu chwycił kunaia i wbiegł z nim w ręku do jej pokoju. Zapalił światło, Kaeru siedziała na łóżku i ciężko oddychała.

- Kaeru co...

- Mój tata i ty... Krew... Czy to...

- To był tylko sen...- zgasił światło, odłożył kunaia i usiadł na brzegu jej łóżka- Wystraszyłaś mnie jak cholera...

- Przepraszam... Ostatnio często mam koszmary i... Nie chciałam.

- Nic się nie stało.

- To głupie, ale... Zaczekasz, aż zasnę?

- Yyy- wziął głęboki wdech- ale... No dobrze...

Usiadł i oparł plecy o oparcie łóżka. Kaeru leżała obok. Nagle ręką go objęła.

- K... Kaeru..? Śpisz? Może ja już...

Nie odpowiedziała. Gdy chłopak próbował zdjąć z siebie jej rękę, zaczęła się wiercić. *Yhh... To takie... Niezręczne.*
Było mu bardzo niewygodnie, ale był też bardzo zmęczony. Nie zauważył gdy oczy zaczęły mu się zamykać.
Gdy otworzył oczy, był już ranek. Kaeru jeszcze spała przytulona do jego ramienia. Shikamaru zrobił się czerwony na policzkach *C... Co powinienem zrobić... Obudzić ją, czy... Może wstanę powoli...*
Delikatnie próbował się ruszyć, ale zaspana Kaeru lekko otworzyła oczy.

- Umm... Co...

- O... Ohayo, Kaeru...

- Shikamaru?!

Lekko się odsunęła, jej policzki też spłonęły rumieńcem.

- Czemu jesteś...

- Miałaś zły sen i... Chciałaś żebym zaczekał aż zaśniesz, ale... Objęłaś mnie, nie chciałem cię budzić i... No i oto jestem!

Nerwow się zaśmiał. Pod kołdrą ich nogi się stykały, na łóżku nie było zbyt wiele miejsca. Kaeru powoli się podniosła i usiadła masując głowę.

- Czuję się... Jak na ostrym kacu. Głowa mnie boli.

- Jak ręka?

- Chyba lepiej... Trochę boli, za chwilę zdejmę opatrunek.

Shikamaru spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął i nagle zaczął się śmiać.

- Hahaha i widzisz, wylądowałem u ciebie w łóżku!

- Eeej! Baka!

Kaeru się zaśmiała, pacnęła go poduszką i próbowała zrzucić z łóżka.

- Ej, Kaeru, uważaj na swoją rękę i... Poza tym jak spadnę to ty razem ze mną! Hah

Shikamaru poczuł że spada i gwałtownie szarpnął w swoją stronę poduszką, którą trzymała Kaeru.

- Ał...

Chłopak jęknął upadając na podłogę, jednocześnie ściągnął Kaeru, która upadła na niego, nadal trzymając w dłoni poduszkę.

- Auć...

Ich spojrzenia się spotkały, na ich policzkach pojawił się rumieniec.

*On jest tak blisko...*

*Ona jest tak blisko...*

Kaeru poczuła falę gorąca. Nagle się podniosła i siedząc na nim okrakiem, zaczęła go pacać poduszką.

- Shi-ka-ma-ruu baka!

- Ka... Kaeru czy... Możesz... Zejść? 

Nie przestawała go pacać, Shikamaru się podniósł do siadu i się uśmiechnął.

- Ok, wygrałaś hah. Jestem baka. Ale- lekko ją z siebie zsunął- chyba by ci mnie brakowało gdybym jednak zginął.

- Ummm- wstała i spojrzała na niego z wyrzutem- grasz na cienkiej strunie Nara Shikamaru!

- Pamiętaj... Nigdy nie potrafiłem rozmawiać z kobietami.

Chłopak wstał i się przeciągnął jekko przeczesując włosy palcami.

- Chyba zostawiłem gumkę na dole.

- CO?!- twarz Kaeru zrobiła się czerwona

- Hm?- Shikamaru spojrzał na nią pytająco, gdy nagle do niego dotarło, jego twarz też zrobiła się purpurowa i zaczął machać dłonią w powietrzu- Nie nie nie nie! Nie taka "gumka"! Kaeru... Hahhaa. Nie noszę przy sobie "tych" gumek. To znaczy... Ta rozmowa jest...

Zaczeli się śmiać. Kaeru westchnęła.

- No dobra... Skończmy dziwne tematy... Kawa? Śniadanie?

- Jeśli to nie kłopot. Arigato, Kaeru.

Zjedli razem śniadanie.

- Shikamaru, pójdę z tobą, bo mam sprawę do Szóstego, ok?

- Jasne.

Zebrali się i wyszli. Gdy byli blisko siedziby Hokage, Kaeru poczuła ucisk w żołądu *Czy to... Temari..? Co ona tu... Yhh no tak, raporty*
Kaeru zerknęła na Shikamaru, który też zauważył dziewczynę i Kaeru miała dziwne wrazenie, że mimowolnie lekko się uśmiechnął.
*No tak... Podobno umówili się raz zanim się rozstałam z Kankuro... Yhh przeciez to nie moja sprawa...*

- O, Temari tam jest. Pewnie ma dla mnie raporty. I dla Kakashiego.

- Oho, i widzę, że czekałeś na te raporty- Kaeru palnęła bez namysłu- to znaczy... Yhh może idź do niej sam i... Poza tym pewnie będzie też Kankuro i...

Temari zaczęła biec w ich stronę wołając

- O, Shikamaru!

Kaeru chciała szybko zawrócić, ale nagle Shikamaru złapał ją za rękę. Temari widząc to zwolniła, a chłopak ciągnął Kaeru.

- Yo, Temari, zostawi raporty u Iruki w Akademii.

Shikamaru rzucił przez ramię i wszedł z Kaeru do budynku. Gdy byli w środku puścił jej rękę i udawał, że nic się nie stało.
Wchodzili po schodać do gabinetu.

- Shika... Hm.. Mogłeś powiedzieć, że chcesz udawać żeby Temari dała ci spokój i...

- Zrobiłem to dla twojego spokoju.

- C... Co?

----------------------------------

(๑• . •๑)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top