Rozdział 4, Plan
- Kaeru, ja...
Wyciągnął rękę, żeby położyć dłoń na jej dłoni. W tej samej chwili drzwi wejściowe otworzyły się i wszedł Gaara jeszcze bardziej blady niż zwykle. Kankuro poderwał się z krzesła i podbiegł do brata.
- Gaara! Musisz w końcu odpocząć... Jest kolacja dla ciebie i...
- Odgrzeję sobie rano- Gaara zerknął na Kaeru- nie przeszkadzajcie sobie, pójdę na górę spać. Jutro muszę ustalić jedną kwestię z Kakashim... A teraz jestem zbyt zmęczony żeby jeść. Oyasuminasai!
- Pomogę ci, ledwo idziesz... Może jutro Sakura...
- Dobrze, porozmawiam z nią..
Kankuro zaprowadził zmęczonego Gaarę na górę. Po chwili zszedł na dół, z nadzieją, że Kaeru jeszcze tam będzie.
- Nigdzie nie uciekłam, nie biegnij tak z tych schodów heh...
Kankuro uśmiechnął się i wrócił do stołu ziewając. Dziewczyna dopiła wodę ze szklanki.
- Inaczej sobie wyobrazałam nasze spotkanie po moim powrocie... Mniej krwawo i... Mniej kłopotliwie.
- A jak?
- Oh, nie nie- pomachała dlonią z zakłopotaniem- to.. Nie istotne i...
- No dawaj. Mów. Nie będę się śmiał, obiecuję!
Kaeru westchnęła i się uśmiechnęła. Chciała już zacząć mówić, ale znów tylko westchnęła i zaśmiała się nerwowo.
- No dobra...- wskazała na niego palcem- tylko się nie śmiej! Liczyłam, że będzie to na Festiwalu Konohy. Akurat miał być kilka dni po moim powrocie, chociaż teraz nie wiadomo czy się odbędzie. Zawsze są tam delegaci z innych wiosek. I Gaara by wysłał tam ciebie. Hmm ja bym spacerowała blisko rzeki, koło straganów z jakimiś drobiazgami. Ty byś mnie szukał i... Wpadłbyś na mnie udając, że to przypadek. Powiedziałbyś coś o moim stroju, w stylu "Wow, w końcu coś w innym kolorze niż szarość! Dobrze cię widzieć. Chyba się trochę zgubiłem. Chciałem spróbować waszych dango z sokiem z wiśni, może pójdziemy razem?" a później byśmy poszli na dango i przy jedzeniu opowiedziałbyś co u ciebie i... Heh w sumie... Nieważne, to głupie. Zapomnij.
- Hah, zupełnie jak w piątym rozdziale Icha Icha Harem.
Kaeru poczuła jak rumieniec spływa na jej policzki *Czy wszyscy przeczytali moją cholerną książkę? Jednak to dosyć krępujące.*
- Spokojnie, podobała mi się, chociaż chyba pisałaś ją bardziej dla żeńskiego grona czytelniczek. Powiedz mi...- Kankuro lekko przechylił głowę- najpierw to napisałaś, a później pomyślałaś o mnie, czy najpierw miałaś to w głowie z moim udziałem..?
- Kankuro baaaaka. To tajemnica! - ziewnęła i powoli się przeciągnęła wstając z krzesła- Teraz chyba pora spać. Jest już bardzo późno.
- No dobra..
- Ej, miałeś mi jeszcze coś powiedzieć!
- Ja..? Ja idę spać- głośno ziewnął, wstając od stołu- zobacz jaki jestem zmęczony. Dasz radę sama dojść do pokoju?
- Tak, już mi lepiej. Ale nie odpuszczę ci! Musimy wrócić do tego tematu!
Kankuro położył na chwilę dłoń na jej głowie.
- Oyasumi, Kaeru. Nie jest tak, jak wymyśliłaś, ale... I tak dobrze znów cię widzieć.
Rozeszli się do łóżek. Następnego dnia rano Kaeru usłyszała dźwięki z kuchni. Zobaczyła, że Sakury już nie ma. Powoli wstała i poszła do kuchni, gdzie Sakura robiła śniadanie, a Kankuro układał talerze na stole.
- Hej wam- Kaeru machnęła ręką- Sai jeszcze śpi?
- Jest w łazience- odpowiedziała uśmiechnięta Sakura- a ja postanowiłam zrobić śniadanie, i tak wstałam bardzo wcześnie. To znaczy... Gaara mnie obudził. Musiałam mu pomóc w regeneracji, a.. Kankuro, musisz go jakoś zmusić do odpoczynku, bo się wykończy.
- Wiem... Mnie nie chce się słuchać. Gdy wróci Temari to będzie lepiej.
Kaeru podeszła do stołu, Kankuro bez słowa odsunął krzesło, a dziewczyna na nim usiadła.
- I znów chowasz facjatę, Kankuro! Już ci wczoraj mówiłam...
- Coś mnie ominęło?
Sakura z uśmieszkiem zaczęła ustawiać jedzenie na stole, a Kankuro siadając przy stole obok Kaeru odpowiedział.
- Hmm nie mogliśmy spać, więc... Trochę rozmawialiśmy.
Do kuchni wszedł Sai i usiadł przy stole.
Po chwili zjedli śniadanie dyskutując o sytuacji w wioskach. Kaeru słuchała o aktualnej sytuacji między krajami i o tym, że feudalni mają aktualnie ogromną władzę i pierwszy raz od dawna zamiast pić sake w swoich posiadłościach, zaczęli ingerować w wioski.
- Ciekawe...- Kankuro dopił swoją kawę- ciekawe czy odbędzie się w tym roku Festiwal Konohy.
- O tak!- Sakura klasnęła w ręce- Bardzo na to liczę! W końcu nie ma stanu wojennego. Zrobimy specjalbe blokady na czas jego trwania i powinno się udać! A teraz niestety musimy lecieć do Kakashiego...
Zebrali się do wyjścia, Kankuro odprowadził ich do bramy wioski. Sai przywołał trzy ogromne ptaki, wsiadł na jednego, Sakura na drugiego.
- Uważajcie na siebie- Kankuro machnął do nich i spojrzał na Kaeru- i... Mam nadzieję, że zobaczymy się szybciej niż za rok.
- Pa, Kankuro.
Nie wiedziała jak się zachować, tylko się uśmiechnęła i wsiadła na malowanego ptaka. Odlecieli z Wioski. Sakura obserwowała Kaeru.
- I jak?
- Hmm o czym mówisz, Sakura?
- Kankuro. Nadal patrzy na ciebie w "ten" sposób. Co gorsza, Shikamaru też. Musisz zdecydować haha i...
- Teraz muszę myśleć o czym innym. Muszę zniszczyć mój klan...
- Jak Itachi- Sai nagle wtrącił- Itachi zabił swój klan, bo dostał taki rozkaz. Uchiha mogli być niebezpieczni. Oszczędził tylko Sasuke. Na prawdę chcesz to zrobić?
- Atakują inne wioski- Kaeru patrzyła na pojawiający się zarys Konohy- są zagrożeniem dla moich bliskich. Nie mogę stać się głową tego klanu, bo... Tak samo, jak nad Kage, nade mną na pewno też by ktoś był.
- Ale...- Sakura przyglądała jej się bezradnie- tam będą dzieci. Inni będą bronić głównej części klanu i... Zabijesz ich rodziców? Jak urosną, będą chcieć zemsty i...
- Więc wymażę ich pamięć. Lub zabiję wszystkich.
Sakura nie wiedziała co powiedzieć. Po chwili byli na miejscu i ruszyli do gabinetu Kakashiego. Shikamaru siedział za biurkiem, Iruki nie było, a Szósty powoli podniósł głowę.
- Yo! Gaara zdał mi relację z wczoraj i przekazał, że zatrzymaliście się u niego. Na razie zostańcie w wiosce, Sasuke zatrzymał się na kilka dni, więc raczej Wioska Czasu nie będzie ryzykować. A Sasuke został w Konoha, żeby pomóc w ochronie na Festiwalu Konohy, który- Kakashi się uśmiechnął pod maską- odbędzie się już pojutrze. Ludzie zaczynali się niepokoić, krążyły plotki o wojnie, więc Festiwal powinien wszystkich uspokoić i podnieść morale.
- Czcigodny Kakashi, ten shinobi z Wioski Piasku...
Shikamaru nagle wstał z krzesła i uderzył pięścią w otwartą drugą dłoń, mówiąc:
- To nie był przypadek. On był od feudalnych. To było jego samobójcze zadanie- Shikamaru obszedł swoje biurko- miał zginąć z twojej ręki... albo z ręki kogokolwiek z Wioski Liścia. To dobry powód do stworzenia iskry zapalnej między naszymi wioskami. Dzięki tej policji feudalnych, mogą manipulować...
- Ale...- Kaeru westchnęła- Dlaczego poświęcili swojego człowieka?
- Czasem... Trzeba poświęcić pionka. Trochę jak zagranie z shogi, ale feudalni robią to głupio.
Spojrzał jej w oczy, a Kaeru uniosła brwi. Kakashi chrząknął znacząco.
- Hmm Shikamaru może mieć rację. Musimy teraz pilnować każdego kroku. A póki co... Idźcie odpocząć. Pojutrze będzie w końcu chwila oddechu.
Wyszli z gabinetu i rozeszli się do domów.
- Wróciłam!
- Kaeru! Chodź, zrobiłem obiad.
Jiraiya zawołał ją do stołu, usiadła naprzeciwko niego i nałożyła sobie curry.
- Słyszałem co się stało. Przykro mi, że musiałaś przez to przejść.
- Tato... Niedługo wyruszę do Wioski Czasu. Muszę to zrobić.
--------------------------------
Kolejny rozdział już niebawem!
°.*\( ˆoˆ )/*.°
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top