Rozdział 37, Kawa

Kaeru spędziła cztery dni w szpitalu. Wszyscy znajomi ją odwiedzali, poza jedną osobą. Shikamaru ciągle szukał wymówek, gdy chcieli grupowo ją odwiedzać.

- Kaeru, masz już lepsze wyniki. Jeszcze dwa dni cię tu przetrzymam.

- Ok, Sakura.

Na salę weszła Ino z bukietem niebieskich kwiatów.

- Ohayo, Kaeru! Wpadłam na sekundę, żeby dać ci kwiaty. Jak się czujesz?

- Lepiej.

- Wiesz o co pytam...

- Ehh... Nadal to... Nadal to takie trudne.

- Czas na nowy rozdział w życiu- Ino mrugnęła- no dobra. Niestety muszę już spadać. Przyjdę jeszcze popołudniu.

Ino wyszła z sali i wpadła na Shikamaru.

- W końcu przyszedłeś ją odwiedzić!

- Nie, ja...- Shikamaru westchnął- Potrzebne mi pewne dokumenty od Sakury. Możesz... Poprosić ją żeby wyszła tu do mnie?

- Baaaaaka! Sam tam idź- Ino chwilę mu się przyglądała- Haaa, panikujesz, bo Kaeru jest wolna! Mam rację? Shika, mnie nie oszukasz!

- Dobra, już wejdę tam. Daj mi spokój.

Zacisnął zęby i wszedł na salę. Sakura akurar podawała Kaeru kroplówkę na wzmocnienie. Chłopak zajrzał przez parawan.

- Yo, Sakura, potrzebne mi są te dokumenty dla Szóstego- zmieszany spojrzał na Kaeru- hej... Jak samopoczucie?

- Właśnie Sakura mi podaje kroplówkę więc... Bywało lepiej.

Sakura wstała i się przeciągnęła.

- No dooobra Shikamaru, zaczekaj, ja idę szukać tych papierków.

Wyszła z sali. Nara chciał iść za nią *Yhh kazała zaczekać i... To takie upierdliwe...*

- Eto... Kiedy wychodzisz ze szpitala?

- Jeszcze dwa dni. Jestem wściekła, że nie mogłam przystąpić do egzaminu...

- Heh, spokojnie. Jedna trzecia nie zdała. Egzaminy nie do końca są miernikiem umiejętności. Spójrz na Naruto haha.

- Wiem, ale... Potrzebny mi ciągle jakiś cel...

- Rozumiem. Ale... Pamiętaj, że jeśli szybko osiągniesz wszystkie cele, poczujesz pustkę.

Sakura wróciła na salę z plikiem dokumentów w rękach i wręczyla je chłopakowi.

- To wszystko o co prosił Kakashi.

- Arigato. W takim razie już pójdę.

Kaeru cicho westchnęła.

Gdy wyszła ze szpitala, wróciła do pustego domu i usiadła na kanapie. *Tsunade kazała mi odpoczywać, ale... Nie wytrzymam siedzenia w domu*
Był wieczór. Kaeru przygotowała sobie gorącą kąpiel i położyła się w wannie.
*Chyba czas się z tym pogodzić... Mam dziwną moc, której nie kontroluję. Nie jestem silna, ani nie jestem wybrańcem jak Naruto, czy Sasuke... Legendarnym Senninem też nie będę. Może czas po prostu postawić na spokojny żywot shinobi z Wioski Liścia... I nie myśleć tyle o tym wszystkim...*
Po kąpieli poszła na górę spać. Następnego dnia obudziła się z samego rana.

Przy śniadaniu przywołała Gamku.

- Sam ci kupię tego psa! Baka Kaeru. Weź sobie przywołaj tego Kankuro.

Kaeru opuściła lekko głowę bez słowa. Żaba spojrzała na nią zdziwiona. Po chwili kumkając powiedziała.

- I tak go nie lubiłem. I tych jego marionetek.

Nagle pojawiła się Yumizu i wypluła list.

- Do ciebie, Kaeru.

- Ale oni już ze sobą nie są- Gamku wzruszył ramionami

- Domyśliłam się, że coś nie tak- Yumizu przewróciła oczami- godzinę pisał, skreślał, pisał od nowa, płakał...

Kaeru wzięła do ręki list. Powoli go otworzyła.

Droga Kaeru,
Nie wiem jak funkcjonować bez Ciebie... Katuje mnie myśl, że miałbym już nigdy Cię nie zobaczyć, nie dotknąć... Tęsknię za Twoim uśmiechem, za kawą, którą zawsze robiłaś zbyt słodką... Teraz sam ją przesładzam... Zrobię wszystko, czego chcesz, tylko mi wybacz... Czuję się koszmarnie. Do końca życia sobie tego nie wybaczę... Gdy myślę o chwilach razem, o naszych porankach...

Nie doczytała listu do końca. Zgniotła kartkę w dłoni, pociągnęła nosem i otarła łzę z policzka.

- Yumizu. Od teraz nie chcę od niego listów.

- Zrozumiano!

Żaba zniknęła. Gamku głośno kumknął.

- Czy też mogę sobie pufnąć?

- Yhh ok. W sumie juz zjadlam. Nie wiem co robić.

- Może niech Szósty wyśle cię na misję? Idź do niego po jakąś, skoro dobrze się czujesz.

- W sumie...

Kaeru poszła się przebrać i ruszyła do gabinetu Hokage.

- Yoo Kaeru- Kakashi się uśmiechnął- jak się czujesz?

- Aż za dobrze- spojrzała na puste biurko Shikamaru- chciałabym jakąś misję. Chcę być dobrą kunoichi i...

- Hmm... Na razie nic nie mam takiego...

Do gabinetu wszedł Shikamaru.

- Kakashi, zaniosłem to i... O, hej, Kaeru.

- Yo, Shikamaru.

Chłopak spojrzał pytająco na Szóstego i zapytał.

- Mówiłeś jej już?

- Nie, właśnie to miałem...

Kaeru zmarszczyła brwi i lekko się zestresowała, ale Kakashi pomachał dłonią w powietrzu.

- To nic złego. Po prostu dyskutowałem o tym z Iruką i Gaarą i...- drzwi gabinetu się otworzyły- o, jak na zawołanie, Iruka! Co jest?

- Kakashi, szybko, jesteś potrzebny. Sasuke pisał...

- Idę!- hokage wstał szybko z krzesła i spojrzał w stronę Shikamaru- Odwołaj wsztstkie dzisiejsze spotkania. Ach i... Przekarz to Kaeru.

- Ale...

Kakashi wybiegł za Iruką. Shikamaru westchnął.

- To takie upierdliwe...

- O co chodzi?

- Kaeru, wszyscy zgodnie stwierdzili, że po misjach na których byłaś, no i biorąc pod uwagę twoją siłę, postanowili dać ci rangę jounina.

Otworzyła szeroko oczy i się uśmiechnęła, a Shikamaru wręczył jej pakunek z biurka Kakashiego. Szybko go rozpakowała.

- Kamizelka! Moja własna haa! Nie wiem czemu aż tak mnie to cieszy!

Odłożyła ją na blat, szybko zdjęła czerwoną kamizelkę i zaczęła rozwiązywać ciemny pas w swojej zielonej tunice. Shikamaru zrobił się czerwony na twarzy.

- Kaeru, czekaj, może przymierzysz w łazience albo...

Szybko odwrócił wzrok.

- Shikamaru, haha spokojnie.

Pod tuniką miała czarną koszulkę na ramiączkach, mimo to, Shikamaru lekko odwracał wzrok. Założyła i zasunęła kamizelkę.

- I jak?- uśmiechnęła się do Shikamaru, a po chwili poczuła zakłopotanie- To znaczy... N... Nieważne. Heh...

- Pasuje ci.

- Arigato!

- To już nie musimy trenować razem. Jesteś jouninem.

- Na to wygląda. Ale możemy dyskutować o strategiach.

- Niby tak. Teraz wybacz, ale mam dużo pracy.

- Jasne...

Zabrała wszystkie rzeczy, wyszła z gabinetu i poszła wolnym krokiem do domu.

Shikamaru skończył pracę wieczorem. Gdy wracał do domu, wpadł na Ino.

- Ohayo. Już po pracy?

- Tak, widzę, że ty też, Shikamaru.- Ino się uśmiechnęła- Bierzesz się za Kaeru?

- Nie.

Ino pacnęła go mocno w głowę.

- Shika no baka!

- Ała!!- chłopak pomasował glowę- Nie mogę się teraz koło niej kręcić. To by źle wyglądało. Nie chcę żeby ktoś o niej źle mówił, poza tym... Muszę przemyśleć kilka spraw. Ona też. Żeby nie zrobiła czegoś, czego będzie żałować.

- Jesteś niemożliwy, Shikamaru.

- I tak muszę jej to oddać- wyjął z kieszeni blaszkę Wioski Księżyca- zostawiła to w gabinecie. Jutro rano jej zaniosę.

W tym samymczasie w domu Kaeru

- Halo?- Kaeru trzymała przy uchu nowonabyty telefon- Tak, tak. Mam prośbę do waszego wydawnictwa. Cofnijcie nowy nakład pierwszego tomu Icha Icha Harem. Będę musiała przeredagować. Zmieniamy imię głównej bohaterki... Trudno... Zaczynam pisać drugi tom. Sayooonaraaaa.

Rozłączyła i dolała sobie sake.

- Yhh... No i tak. Trzeba biedaczce nadać inne imię.

Kaeru przebrała się w krótkie spodenki i koszulkę. Wróciła na kanapę i notowała pomysły na nowe imię głównej bohaterki i fabułę drugiego tomu, jednocześnie mruczała do siebie pod nosem. Zasnęła na kanapie z notesem w rękach. Rano obudziło ją pukanie do drzwi. Powoli się podniosła, czuła okropną suchość w ustach, a jej włosy sterczały na boki bardziej niż zwykle.

- No idę... Idę...

Otworzyła drzwi i lekko się cofnęła.

- Och, Shikamaru, ja... Lepiej teraz na mnie nie patrz, miałam.. Ciężką noc heh...

- Ohayo, Kaeru. Zostawiłaś to w gabinecie.

Oddał jej blaszkę.

- Arigato... Może chcesz... Wejść na kawę?

- Ja... Powinienem już iść do Szóstego.

- Ach...

Nagle przy jej nodze pojawił się Gamku. Żaba spojrzała na chłopaka.

- Wejdź na tą cholerną kawę, zanim znów będę musiał siedzieć i się gapić jak je płatki!

- Gamku!- Kaeru poczuła się zawstydzona

- Heh no to chyba nie mam wyboru- Shikamaru się zaśmiał- ale siądziemy na dworze, bo poranną kawę piję tylko z papierosem.

Kaeru go wpuściła do domu i poszła wstawić wodę na kawę. Shikamaru rozejrzał się dookoła.

- Nie! Nie zwracaj na to uwagi!

- Noo... Widzę, że lubisz sake. Spałaś na kanapie?

- Shikaaa... Nic nie mów heh.

Chłopak wyszedł do ogrodu i postawił sobie krzesło na drewnianej podłodze i usiadł na nim. Po chwili Kaeru też przyszła. Zaczęła przeskakiwać z nogi na nogę.

- Ajjj... Zimno w stopy!

Wróciła do domu i założyła klapki. Dołączyła po chwili do Shikamaru, jedną ręką ustawiając krzesło, a drugą podając mu kawę.

- Arigato, Kaeru i przepraszam za kłopot.

- Spokojnie. Sama cię zaprosiłam.

Chłopak odpalił papierosa. Siedzieli w niezręcznej ciszy.

---------------------------------------

(๑• . •๑)



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top