Rozdział 36, Klucze

Kankuro i Kaeru siedzieli w ciszy. W końcu chłopak się odezwał.

- Co teraz..?

- Nie wiem. Może to musiało się stać prędzej czy później...

- Kaeru, czuję się z tym koszmarnie i...

- Może poczujesz się lepiej, gdy powiem ci, że wtedy, gdy się posprzeczaliśmy i wybiegłam z domu- głos się jej załamywał- spotkałam Shikamaru. Byłam wściekła, więc go uderzyłam, a on... Złapał mnie za ręce i pocałował. Więc...

- Nie obchodzi mnie to i nie dziwi. On za cholerę nie mógł się pogodzić z twoją decyzją. Nie mam do ciebie żalu...

- Ja...- spojrzała w stronę okna- nawet... Nie jestem w stanie teraz patrzeć na ciebie i... Mam mdłości gdy o tym wszystkim myślę. Powinnam myśleć o egzaminie. A w tej chwili... Nie. Nie wiem nawet co mam w głowie, bo czuję się jakby ktoś wylał mi na głowę pieprzony kubeł zimnej wody.

Wstała i poszła na górę do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i próbowała się uspokoić.

*Gdy już wszystko wydawało się układać... Chciałam mu powiedzieć po egzaminie żeby się wprowadził... Jednak... Wybrałam źle...*

Rozpłakała się. Nie wychodziła z pokoju aż do zachodu słońca. Gdy bylo już ciemno, zeszła na dół po schodach. Zobaczyła Kankuro śpiącego na kanapie. *Myślałam, że wyszedł...*
Napiła się szklanki wody i wróciła do pokoju *Gdybym cofnęła czas... I jakoś temu zapobiegła... Ehh...*

Położyła się do łóżka, znów nie mogła powstrzymać łez. Czuła się cholernie samotna.
W pewnym momencie otworzyła oczy. Była u Ichiraku na ramen *Co się dzieje...* miała przed oczami sprzeczających się Kibę i Shikamaru. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Kankuro przysunął do niej zdjęcie jej mamy.

- Musiało ci to wypaść- uśmiechnął się do niej- pewnie jesteś głodna. Dwa razy duże ramen!

- Co...

- Coś nie tak, Kaeru?

Wstała ze swojego stołka i spojrzała na swoje dłonie.

- Czy mam czerwone kreski na policzkach?

- K... Kaeru, jakie kreski? Nic nie masz.

Kankuro był zdziwiony.

- To znaczy, że...- spojrzała na Shikamaru- Jeszcze wszystko się ułoży. Mój ojciec jeszcze żyje!

- Przecież nie wiesz kto nim jest.

- Wiem, Shikamaru! Wiem też o wszystkim co się wydarzy i...

- Kaeru...- Kankuro odezwał się ze spokojem- Ej, Kaeru?

Jego głos stawał się głośniejszy i głośniejszy. Kaeru poderwała się do góry.

- Kaeru? Jesteś tam? Musisz iść na egzamin.

Siedziała na łóżku. Nic się nie zmieniło. To wszystko było tylko snem. Powoli wstała.

- Idę...

Zeszła na dół. Kankuro przygotował śniadanie. Poczuła koszmarny ścisk w żołądku.

- Kaeru, ja... Nadal błagam i będę cię błagać o wybaczenie- stanął przed nią i chwycił jej dłonie- błagam... To była jedna głupota. Proszę o drugą szansę...

- Kankuro- wyszarpnęła dłonie z uścisku- wczoraj... Nie miałam na to siły. Ale... Powinieneś stąd wyjść. Nie chcę cię oglądać. Walczyłeś o mnie, wiele przeszliśmy, a teraz... Złamałeś mi serce. Wyjdź stąd, proszę.

- Kaeru, nie wyjdę dopóki na mnie nie spojrzysz... Spójrz. Chociaż na chwilę...

Powoli podniosła wzrok. Gdy tylko na niego spojrzała, z jej oczu popłynęły łzy, a serce zaczęło bić szybciej.

- Kaeru, na serio chcesz to wszystko przekreślić po moim jednym błedzie..?

- Ja?!- zacisnęła zęby- JA PRZEKREŚLAM?! To przed tobą klęczała twoja ex, podczas gdy ja stresowałam sięprzed egzaminem i zastanawiałam sięco ci ugotować gdy przyjdziesz. Kurwa mać. I ja przekreślam?!  Wyjdź. Idź stąd. Ja już... Chyba nie chcę z tobą być, Kankuro.

- Nie, zaczekaj. Po... Porozmawiamy jeszcze po egzaminie, ok? Przemyśl to...

Kankuro wyszedł z domu. Kaeru znów próbowała się uspokoić. *Za chwilę idę na egzamin...*

Niczego nie mogła przełknąć. Przebrała się i wyszła z domu. Wszyscy, którzy tego dnia mają przystąpić do egzaminu, czekali przed Akademią. Było wiele osób z innych wiosek. Kaeru dostrzegła w tłumie Yukari, która śmiała się i rozmawiała z innymi. Kaeru poczuła jeszcze większy ścisk w żołądku. W końcu Szósty stanął na wysokim podeście, obok niego stali jounini z innych wiosek, w tym Kankuro i Shikamaru. Kakashi zaczął sprawdzać listę osób przystępujących do egzaminu. Patrzyła na nich przez chwilę. Nagle zaczęło jej piszczeć w uszach *Co się... dzieje...*

- Kaeru... Kaeru? Czy jest tutaj Kaeru z Wioski Liścia?

Usłyszała jak Kakashi mówi jej imię, rozejrzała się i zobaczyła, że Yukari gapi się na nią z uśmieszkiem. Kaeru podniosła rękę do góry.

- Tu jeste...

Poczuła jakby opadała z sił. Wszystko dookoła zaczęło sięrozmywać *Nie... Nie teraz... Egzamin...*

Kaeru powoli otworzyła oczy. Słyszała dookoła jakieś głosy.

- S... Sakura..?

- Spokojnie, nie podnoś się...

- Sakura, ja... Gdzie jestem, co... wszystko jest rozmyte.

Chciała się podnieść, ale Sakura delikatnie ją złapała za ramiona.

- Spokojnie, Kaeru.

- Ale egzamin...

Powoli zaczęła wszystko widzieć. Była na sali szpitalnej podpięta do różnych aparatur. Po chwili przyszła Tsunade.

- Czy ty możesz chociaż raz sobie odpuścić mdlenie w stresowych sytuacjach? Heh, kłopotlowa jak ojciec. Nic nie pamiętasz?

- Zrobiło mi się ciemno przed oczami i... Tyle.

- Twoje oczy się zmieniły. Na chwilę wszyscy byli w bańce zatrzymującej czas. Napędziłaś niezłego stracha. Masz zakaz denerwowania się. Jak Naruto kiedyś.

- Przepraszam. A egzamin... Muszę...

- Już nic nie musisz chwilowo. Dzisiaj ostatni dzień egzaminu, wszyscy wracają ze swoich misji.

- Cholera...

Nagle ktoś wbiegł do gabinetu.

- Moja drużyna już wróciła, czy... Obudziła się?

Kankuro spojrzał na Sakurę, która przytaknęła.

- Chyba zestresowała się egzaminem i...

- Nie, to... Moja wina.

Kankuro wszedł za biały parawan, a Tsunade wróciła do Sakury. Kaeru była zmęczona i zła.

- Kankuro...

- Wiem, to nie jest dobry moment na rozmowę, ale... Cholernie się martwiłem i...

- Z nami koniec, Kankuro...

- Nie, to...

- Kochałam cię, ale ty to spieprzyłeś na całej linii. Gdyby nie to, to teraz bym ci dawała drugi komplet kluczy, które dorobiłam specjalnie dla ciebie. Zamieszkałbyś u mnie i jakoś by nam się układało. A teraz... Spieprzyłam przez ciebie egzamin, niekontrolowanie zatrzymałam czas, a teraz leżę znów w szpitalu... -głos się jej załamał- Nawet... Chciałam cofnąć czas i temu zapobiec, ale... Yhh migę cofać czas, ale to nie zmieni tego, jaki jesteś...

- Posłuchaj...

- Wyjdź stąd. Wyjdź zanim znów mi się pogorszy.

Kankuro chciał cos powiedzieć, ale usłyszał za sobą gwizdnięcie. Tsunade wskazywała palcem na drzwi i powiedziała

- Słyszałeś? Won. Bo się jej pogorszy.

Oczy Kankuro zrobiły się przekwione i szkliste. Odwrócił się na pięcie i wyszedł, a Sakura za nim.

- Kankuro! Co się stało..?

Chłopak uderzył pięścią w ścianę , po czym oparł o nią czoło. Zacisnął zęby a po jego policzku popłynęła łza.

- Spieprzyłem to po całości... Pieprzona Yukari...

- Czy ty... Zdradziłeś...

- Byłem totalnie pijany, a ona... Yhh...

- Tak. Jesteś kretynem. Tyle czasu za nią latałeś... Tyle czasu się starałeś. Spieprzyłeś przez świrniętą ex. Brawo. Widzisz jak ona przez to cierpi? Nie mogę... Kankuro pieprzony debilu...

- Ja... Pójdę już.. Nie wiem co mam teraz zrobić...

Kankuro ruszył do wyjścia ze szpitala i poszedł do siedziby Hokage. Przed siedzibą czekali jego podopieczni. Yukari znudzona wstała z ławki i ziewając powiedziała.

- Ile można czekać, Kankuuuroo?

- Zamknij się- Kankuro mruknął pod nosem

- Słucham..? Zły dzień? Coś nie tak?

- Yhh...- Kankuro wściekły zacisnął zęby- Powiedziałem zamknij się! Dopięłaś swego. Zerwała ze mną! Zniszczyłaś wszystko. Więc kurwa, zamknij się zanim cię zawieszę za niesubordynację.

- Jak ci obciągałam to jakoś nie protestowałeś! Jak to było..? "Jesteś naaajleeepszaa"

Pozostali spojrzeni na nich zdziwieni i lekko się odsunęli. Kankuro krzyknął ze złości i poszedł do Szóstego. Wszedł do gabinetu, Kakashi spojrzał na niego zdziwiony.

- Coś się stało, Kankuro? Masz nietęgą minę. Wiadomo co z Kaeru?

- Obudziła się. To tyle.

Shikamaru uniósł jedną brew zdziwiony. Kankuro wręczył Kakashiemu plik kartek.

- Raporty z mojej misji i z misji moich podopiecznych. Gaara się będzie z wami kontaktować w kwestii wyników. Chyba... To wszystko. Wracamy teraz do Wioski Piasku.

- Mieliście zostać do jutra.

Kankuro przełknął ślinę.

- Nie, ja muszę... Gaara mnie potrzebuje. Więc nie zostaniemy dłużej.

- Rozumiem. W takim razie uważajcie na siebie w drodze powrotnej. Ja za chwilę sprawdzę jak się miewa Kaeru. Oczywiście jesteś mile widziany w Wiosce Liścia gdy będziesz chciał ją odwiedzać.

- Tak. Pójdę już.

Kankuro wyszedł z gabinetu. Kakashi zmarszczył brwi i zwrócił się do Shikamaru.

- Był jakiś dziwny, nie?

- Nie wiem, nie wnikam. Ważne, że Kaeru się obudziła.

- Muszę przejrzeć te raporty, pójdziesz proszę do Tsunade i zapytasz o Kaeru?

- Nie wiem... Czy...

- Nie zaczynaj znowu paniki na dźwięk jej imienia. Dobra, ja pójdę. Ehh dzieciaki.

Shikamaru wstał.

- Pójdę coś zjeść, zrobię sobie małą przerwę.

- Tak tak..

Chłopak wyszedł z budynku. Chciał odpalić papierosa, ale nagle podbiegła zaaferowana Ino i położyła mu dłonie na ramionach.

- Ino, co jest..?

- Zerwali!

- Co? Kto?

- Kaeru i Kankuro.

- Trudno- odpalił papierosa i wypuścił dym z ust

-----------------------------

(´・ᆺ・')

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top