Rozdział 15, Razem

Shikamaru lekko się ukłonił i poszedł za Kakashim. Kankuro nerwowo chwycił dłoń dziewczyny i zmarszczył brwi widząc cień uśmiechu na jej ustach.

- Kaeru... Chcesz już wracać?

- Jeszcze chwila...

Kaeru podeszła do trzech wielkich żab stojących na cmentarnej polanie i się ukłoniła.

- Dziękuję, za przybycie. I dziękuję, że po śmierci ojca, nadal uznajecie jego pakt podpisany za mnie- wyprostowała się- ale jeśli jest potrzeba, sama też mogę podpisać. Chcę być godną następczynią ojca.

Żaby skinęły głową i zniknęły w kłębach dymu. Kaeru westchnęła.

- Ciągle czuję jakby mnie za to obwiniały- odwróciła się do Kankuro- może... Chodźmy już.

Złapała go pod ramię i wolnym krokiem szli w stronę jej domu. Gdy byli na miejscu, Kaeru spojrzała na notes i kubek. Przez chwilę chciała zabrać te rzeczy ze stołu, ale odpuściła i poszła do schodów.

- Idę... Założyć inne ubranie. To jest mało wygodne i...

- ...przygnębiające. Rozumiem.

Kaeru wróciła po chwili ubrana w ciemnoszare spodnie do treningów i czarną koszulkę. Kankuro stał w kuchni, też już przebrany, i sprawdzał co jest w szafkach i w lodówce.

- Co robisz..?

- Myślę co ci ugotować na obiad, Kaeru.

- Heh, możemy coś zamówić.

- E tam... Póki jestem, mogę gotować.

Kaeru wzruszyła ramionami, przeszła do części pomieszczenia z kanapą, na której usiadła i włączyła cokolwiek w telewizji. Kankuro widział jak białe włosy znikają za oparciem, gdy dziewczyna położyła się na boku.
Chłopak gotował curry ze składników, które znalazł w kuchni. Rozległo się pukanie do drzwi, Kankuro zawołał.

- Kaeru, otworzysz?... Śpi?

Westchnął i się uśmiechnął, po czym poszedł otworzyć.

- Yyy jaaa...- Shikamaru zrobił zdziwioną minę na widok Kankuro- Przyszedłem do Kaeru.

- No chyba sobie żartujesz, że...

Shikamaru westchnął i wręczył mu kopertę.

- To do Kaeru, od Szóstego. Wyluzuj.

- Jestem wyluzowany- Kankuro schował kopertę do kieszeni spodni- a ty, przestań się ciągle koło niej kręcić.

- Mendokusai...- Shikamaru odwrócił się na pięcie- Ktoś musi, skoro ciebie i tak większość czasu nie ma...

Kankuro podbiegł przed niego i uderzył go pięścią w twarz. Zdezorientowany Shikamaru upadł na plecy. Kankuro chciał zacząć go okładać pięściami, ale Nara unieruchomił go cieniem i uderzył z całej siły w twarz. Kilku mieszkańców wioski zaczęło im się przyglądać, gdy nagle pomiędzy nimi pojawił się Chouji. Powiększył swoje dłonie i ich przytrzymał.

- CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!- Chouji zmierzył ich wzrokiem i wypuścił- Shikamaru, mieliśmy iść coś zjeśc jak dostarczysz list.

- Taa...- Shikamaru szybkim krokiem poszedł w stronę Ichiraku ramen- Nic tu po mnie... Co za upierdliwiec...

Kankuro wrócił do domu i ustawił talerze na curry na stole, po czym poszedł do łazienki.
Gdy przejrzał się w lustrze, zobaczył, że ma pod okiem zadrapanie i lekko rozciętą skórę dolnej wargi przy kąciku ust. Gdy Kaeru otworzyła drzwi łazienki, chłopak podskoczył i lekko odwrócił głowę w prawą stronę, żeby nie zauważyła śladów bijatyki.

- Kankuro, co... No nie, pokaż policzek.. I warga?!- położyła dłoń na jego policzku i uniosła brwi- Co się stało? Na chwilę zasnęłam, a ty wyglądasz jakby cię ktoś pob... No nie gadaj...

- To do ciebie- podał jej kopertę i chrząknął- a te ślady ykhm... Nic takie...

- SHIKAMARU!- krzyknęła wściekła- Pobił cię? Jak on mógł, ja...

Kaeru chciała wybiec z domu, ale Kankuro złapał jej dłoń.

- To nic, serio. Odpuść. Wiesz, dostał od ciebie kosza i...

- To niczego nie usprawiedliwia! I nie zatrzymuj mnie, bo ja zatrzymam czas!

Pogroziła mu palcem i wybiegła z domu do siedziby Hokage. Kankuro chwilę nie wiedział co robić, ale wybiegł za nią. Dziewczyna minęła Ichiraku Ramen i zobaczyła znajomą postać.

- Shikamaru BAKA!!!

- Hmm? - Shikamaru wstał od swojego ramen- Kaeru, ja...

Kaeru zobaczyła sińca pod okiem chłopaka i zaschniętą krew na jego łuku brwiowym. W tej samej chwili podbiegł Kankuro i dziewczyna krzyknęła na niego.

- Więc mu oddałeś, tak?! Ile razy mam mówić, że przemoc w takich sytuacjach nie jest odpowie...

- Ekhm...- Shikamaru wskazał palcem- To on pierwszy mnie uderzył.

- Kankuro?!- spojrzała na chłopaka pytająco- Czemu?! I czemu musicie dzisiaj... MENDOKUSAI!

- Kaeru, wybacz, po prostu Shikamaru... Przegiął z jednym tekstem i...

- Bo co?- Nara uniósł brwi, ale szybko je opuścił, bo poczuł ból- Bo powiedziałem, że ty ciągle siedzisz w swojej wiosce?

Kaeru spojrzała na Kankuro. Chciała go wybronić *Co mam im niby powiedzieć... Cholerny Shikamaru ma znów rację*

- Przestańcie obaj. Kankuro, wracajmy do domu.

Złapała go ra rękę i pociągnęła za sobą. Gdy wrócili, nałożyła sobie curry, które zrobił i usiadła przy stole.

- Pachnie niesamowicie- spróbowała- Ummm pyszne!

- Dzięki- chłopak zaczął jeść, ale na jego twarzy pojawił się grymas, otarł ranę na dolnej wardze- cholera...

- No i jak teraz masz zamiar mnie całować?

Kankuro się zaśmiał. Gdy skończyli jeść, Kaeru wyszła do ogrodu i usiadła na drewnianym fragmencie podłogi na małym ganku. Spojrzała na mały posąg żaby. Chłopak usiadł obok niej i obserwował niebo, na tle którego zachodziło słońce.

- Na treningu z ojcem, przy Jeziorze Żab, zawsze po obiedzie siadaliśmy na drewnianych schodkach przed małym domkiem, w którym mieszkaliśmy. Czuć było zapach wody, przyjemny ciepły wiatr... Może- lekko się uśmiechnęła- jeśli żaby się zgodzą, pokażę ci to miejsce. O ile będziesz miał czas.

- Kaeru...- położył dłoń na dłoni, którą się podpierała- Gdybym mógł, spędzałbym z tobą każdą chwilę, ale...

- Wybacz, nie zaczynajmy już tego tematu.

- Po prostu... Równie dobrze, ty byś mogła przenieść się do mnie. Tutaj nie masz tylu obowiązków, co ja tam.

- Mówiłam ci... Ojciec chciał żebym została tutaj i żeby ślub... To znaczy- na jej twarzy pojawił sięrumieniec i odwróciła wzrok- po prostu, że lepiej żebym została tutaj.

- Rozumiem, że twój ojciec, ale... A czego chcesz ty?

- Mówiłam ci już, że chcę tu zostać.

Siedzieli w ciszy w napiętej atmosferze. Kaeru głośno westchnęła, gdy zaczynało robić się ciemno.

- Ehh.. No nic... To pierwsza sprzeczka za nami.

Wstała i wróciła do domu, a Kankuro za nią.

- Kaeru, dasz mi ręcznik?

- Są w szafce po prowej stronie w łazience. Weź sobie któryś. Ja chyba zrobię jakąś kolację...

Kankuro poszedł się umyć. Zjedli kolację rozmawiając o niczym, po czym Kaeru poszła wziąć szybki prysznic.

- Idziemy spać, Kankuro? Jestem już bardzo zmęczona.

- Ok. Gdzie mam spać?

- Hmm... To zalezy, czy przeszkadza ci spanie w jednym łóżku z mieszkanką Konohy czy nie.

Pacnęła go lekko w ramię i się uśmiechnęła idąc do schodów na górę.

- Eeej...- zaśmiał się z zakłopotaniem i poszedł szybko za nią- Myślę, że jakoś to przeboleję. Ewentuaaaalnieeee.

Kaeru weszła do łóżka i położyła się przodem do ściany. Kankuro wsunął się pod kołdrę i ją przytulił. Przez chwilę nie mógł zasnąć.

- Kaeru... Śpisz?


------------------------------------------------------------------------------

Pamiętajcie! Gwiazdki i komentarze jeśli czytacie ;D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top