Na wojnie i w miłości wszystkie ruchy dozwolone (stony, winteriron?)
- To jest bez sensu! - stwierdził Clint, z łoskotem rzucając swoją torbę na stolik znajdujący się w kafeterii Shiled High. Usiadł on naburmuszony, rzucając wszystkim znajdującym się przy stole (Bucky, Tony, Steve i Natasha), wrogie spojrzenie.
- Z czym znowu masz problem Barton? - zapytał Tony, nie odrywając wzroku od swojej komórki. Jego głowa była ulokowana wygodnie na klatce piersiowej swojego chłopaka, co sądząc po mionie Rogersa, w ogóle mu nie przeszkadzało, jedną ręką obejmując Starka i przyciągając go bliżej do siebie, zaś drugą bazgrząc w szkicowniku.
- Mój problem? MÓJ PROBLEM?! - krzyknął blondyn, podnosząc się z krzesła, nim szybkie szarpnięcie za rękę przez Natashe, sprowadziło go z powrotem na jego siedzisko.
- Uspokój się i powiedz nam co się stało. - zażądała rudowłosa.
- Coulson się stał! Karzę nam pisać jakieś głupie wypracowanie po tytułem "Kim masz zamiar być za 20 lat?". Rozumiecie to? Ja nawet nie wiem co będę miał zamiar zjeść jutro na obiad, a co dopiero co będę robił po tylu latach!
- Ja za to doskonale wiem kim będę. - odpowiedział spokojnie Bucky, nie robiąc sobie nic z krzyków Clinta. Był pochylony na krześle i powoli się na nim bujał, uśmiechając się delikatnie. Natasha uniosła brew.
- Doprawdy? W takim razie może podzielisz się tym z resztą grupy.
Bucky przestał się kołysać.
-To proste -zaczął - Mogę wam gwarantować, że za 20 lat będę drugim mężem Tony'ego.
Stark parsknął na to stwierdzenie.
- Co się stanie w takim razie stanie z moim pierwszym wybrankiem? -zapytał brunet, robiąc dobrą minę do złej gry, dobrze wiedząc, ze gdyby zerknął na twarz swojego chłopaka, widziałby tam chłodną maskę i oczy, czujnie wlepione w Barnesa. Ręka, która zaciskała się wręcz boleśnie w jego pasie, tylko go w tym utwierdzała.
To widocznie nie zrobiło na Bucky'm wrażenia, bowiem ten tylko delikatnie pochylił się nad stołem, nie spuszczając wzroku za swojego "rywala".
- Nic co mi udowodnisz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top