9) prison for the innocent cz.1
Minęło parę godzin... Jeff siedział przy mnie cały czas. Z początku się nie odzywał tylko siedział obok łóżka. W końcu to ja nie wytrzymałem i zadałem mu pierwsze pytanie.:
- Jeff... Dlaczego na tym zdjęciu jesteś z moją kuzynką? I dlaczego nic mi o tym nie powiedziałeś? - zapytałem cały czas patrząc na swoje dłonie, unikałem jego wzroku.
- nie mogłem ci nic o tym powiedzieć.... Ta sprawa jest o wiele bardziej zagmatwana niż ci się zdaje. A na tym zdjęciu jestem z nią bo to ona jest moją dziewczyną, tego też nie mogę ci wyjaśnić...- on też unikał mojego wzroku.
- A czemu ta cała baza nie jest opuszczona? Mówiłeś że będzie...- i tu urwałem patrząc wprost na niego...
- tego też nie mogę ci powiedzieć..- spuścił głowę jak pies który został ukarany za rozwalenie jakiegoś kapcia.
- to w takim razie powiedz mi chociaż skąd znasz mojego ojca, i skąd wiesz że był żołnierzem?
- ehh no dobrze już ci mówię. Jak zapewne wiesz Brutus to mój brat... A moim ojcem jest Policjant, i ten policjant jako sam szef w siedzibie policyjnej miał kontakt z tą bazą wojskową, obie działalności współpracowały ze sobą dlatego twój ojciec i mój bardzo dobrze się znali... Ja miałem wtedy może jakieś 8 lat wielokrotnie biegałem po tej bazie razem z bratem bawiąc się w najlepsze...słyszałem wtedy wiele rozmów gdzie twój ojciec wspominał o tobie... Któregoś dnia podszedł do mnie, ukląkł przede mną i powiedział patrząc w moje oczy: " kiedyś będziesz taki jak twój ojciec... Na pewno poznasz mojego syna, obiecaj mi że nie pozwolisz żeby stał się mordercą tak jak ja kiedy przyjdzie na to czas, obiecaj mi że się nim zajmiesz kiedy przyjdzie na to czas..."
I tak go poznałem...
- yhym...- spojrzałem wprost na niego... Widać że jest smutny i jedyne co w tej chwili mogłem zrobić to tylko go przytulić...
- czy jest coś co jeszcze chciałbyś wiedzieć?- zapytał odrywając się ode mnie.
- tak. Jeszcze dwie rzeczy....o co chodzi z tą liczbą na tym zdjęciu, czemu akurat 19? I... Czy wiesz gdzie jest to " więzienie"
- ta liczba to wiek. Wiek jaki ty będziesz mieć wtedy... Będziesz mieć 19 lat. - spojrzał na mnie znowu tym samym smutnym i przenikliwym wzrokiem.
- co to znaczy? Co to znaczy że będę mieć wtedy 19 lat? Czyli to zdjęcie nie zostało jeszcze zrobione?!
- no tak jakby... Dowiesz się tego we właściwym czasie... Obiecuję... i tak... Wiem gdzie to jest... Zaprowadzę cię tam,ale najpierw pójdziemy do tego "kościoła" znaleźć pozostałe notatki...
- no dobrze...- powiedziałem trochę zrezygnowanym głosem.
Faktycznie było dobrze.
Notatki znaleźliśmy dość szybko no bo ile może być kryjówek w kościele...
W każdym razie dopiero po sprawdzeniu wszystkich miejsc mieliśmy komplet. A skąd to wiedzieliśmy? A no stąd że bezpośrednio w kościele na ołtarzyku leżała koperta z rzeczami które powinniśmy tu znaleźć.
W całym tym komplecie były takie rzeczy jak: dwie bronie strzelnicze ukryte w trumnie wystawionej na bocznym ołtarzu, naboje do tych broni (puste w środku) ukryte w samej hostii, i na zakończenie tego wszystkiego została jeszcze trutka w szklanych fiolkach umieszczonych na żyrandolu zamiast żarówek.
Po odnalezieniu tego wszystkiego wybrałem się z Jeffem na miasto. Nie powiedział do kąt idziemy, poprostu prowadził mnie w tylko sobie znanym kierunku.
Przedzieraliśmy się przez wąskie uliczki, potem przez kasyno wyglądające jak samo najgorętsze piekło, wyszliśmy tylnymi drzwiami kasyna i podążyliśmy ścieżką.
Dotarliśmy do dużego budynku ogrodzonego murem, sam budynek wyglądał jak stare ceglane zamczysko rodem z horroru. Kiedy podeszliśmy bliżej Jeff niespodziewanie się odezwał.
- dalej chcesz zobaczyć ojca prawda? - zapytał patrząc na mnie.
- n-no tak...chyba - nie byłem pewny swojej odpowiedzi.
- w takim razie jesteśmy na miejscu... Miejmy nadzieję że we właściwym czasie.. - drugą część zdania wypowiedział na tyle cicho że ledwo to usłyszałem.
- czyli to tu.. tu spotkam swojego ojca..- powiedziałem cicho spoglądając nieobecnym wówczas wzrokiem na ten budynek.
- tak...
- Ale co to za miejsce? - zapytałem patrząc na Jeffa. Był znów zaniepokojony i...tak samo nieobecny myślami jak ja?
- cóż to jest więzienie...
- trzymacie go tu bo jest mordercą tak? - zapytałem, tym razem wbiłem wzrok w ziemię.
- nie dokońca... to nie jest takie zwykłe więzienie...to więzienie dla NIEWINNYCH- ostatnie słowo prawie wykrzyczał.
- skoro tak to czemu on tu jest?
- Marcel wierz mi że próbowałem mu pomóc i to nie raz, próbowałem go stąd wyciągnąć ale...ale nie dałem rady....- Jeff był smutny. Było to widać aż za dobrze... Ale co ja mogłem w tej sytuacji zrobić? No do cholery co?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top