6) Journal from the Underground cz.1

Nie zdążyłem nawet dojść do komputera ani posprzątać,a już coś się znowu działo...

-Daruj sobie zabawy w szukanie...niczego tam nie znajdziesz, próbowałem...a teraz radzę ci się zebrać bo jutro o świcie wyruszamy. -powiedział Jeff stojący za mną.

-Jeff jak się tu dostałeś przecież zamknąłem drzwi na klucz.

-oj...dziecko, dziecko, dedektywi i policja nie potrzebują klucza... Mamy swoje sposoby...-wydawał się dość tajemniczy mówiąc to.

-ehh..no dobra, ale najpierw muszę to wszystko posprzątać i coś zjeść i dopiero wtedy możemy iść.

- spoko młody ja obejrzę TV na dole a ty się trochę ogarnij i wykomp. Sprzątaniem zajmie się mój robot.
A i jak już zrobisz co musisz to zejdź na dół. Przyniosłem kebsy i Monsterki.

-okej... Daj mi jakieś 15 min...

Jeszcze zanim wyszedł postawił na podłodze robota łudząco podobnego do modliszki. Po kilku sekundach robot zaczął zbierać odłamki szkła w wyznaczone miejsce zwane koszem na śmieci. Jeff zszedł po schodach na dół a ja poszedłem pod prysznic.
Zastanawiało mnie tylko skąd ten typek wie gdzie ma iść, znaczy nie jest to nie wiadomo jak duży dom ale pokoje są pozamykane i tworzą trochę taki labirynt. Hmm może ma jakiś noktowizor albo szósty zmysł...kto wie.

Po tej bardzo przyjemniej kąpieli owinięty w sam ręcznik podszedłem do szafy z ubraniami. Jednak niedane mi było dojść tam niezauważonym.

- chyba nie zamierzasz wyjść z tego pokoju w samym reczniku co? - odezwał się nie kto inny jak Jeff.

- jak byś nie zauważył to jest mój pokój poza tym miałeś siedzieć na dole. A to że jesteś detektywem nie znaczy że możesz sobie tu od tak włazić.- powiedziałem kurczowo trzymając się tego ręcznika, żeby nie spadł.

- tiaa...nie unoś się tak. Przyszedłem tu tylko po robota a to że cię zobaczyłem w samym ręczniku to już był przypadek. - powiedział podnosząc robota.

- już ja ci kurwa dam przypadek...- powiedziałem pod nosem schylając się do najniższej półki.

- ehh no dobra sorry że ci tak wlazłem do pokoju...- powiedział po czym jeszcze rzucił na odchodne.- ale ty wiesz że ten ręcznik jest trochę za krótki?- zszedł po schodach śmiejąc się. A ja dalej tam stałem w tym ręczniku zasłaniając się nim jak tylko mogłem. Z twarzą równie czerwoną jak ręcznik.

Sięgnąłem do najniższej półki tym razem wyciągając z niej ubrania i jak najszybciej wróciłem do łazienki. Szybko się przebrałem i udałem się do salonu gdzie siedział Jeff śmiejąc się z czegoś. Już po dosłownie 3 sekundach zorientowałem się z czego się tak śmieje... Było to moje zdjęcie z dzieciństwa. Jak najszybciej mu je wyrwałem i odstawiłem na półkę, gdzie stało wcześniej. Jednak nie obyło się bez czerwonego ryja ze wstydu.

- Ej! To już nie można se zdjęć kurturalnie pooglądać?!- zapytał wyraźnie zdziwiony patrząc na mnie.

- n-nie...- powiedziałem lekko się jąkając.

- dobra,dobra...już nie będę..ale weź ty się ogarnij bo wyglądasz jak pomidor..- mówiąc to pokazał na lustro w przedpokoju.

...- nic nie odpowiedziałem stałem tam sparaliżowany wstydem.

-dobra koniec zabawy a teraz tak na poważnie. Siadaj,bież kebsa i opowiadaj o co chodzi z tymi modliszkami i czemu mój ojciec próbował wsadzić cię do poprawczaka..- powiedział podając mi do ręki kebsa i monsterka.

-... A więc to było tak...- wziąłem wdech i zacząłem opowiadać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top