2.6 "Konsekwencje"
Maya wpatrywała się w ciało San Forda, a z jej twarzy nie dało się wyczytać głównej emocji. Była zarówno zaskoczona jak i przestraszona. Próbowała zanalizować słowa, jakie mężczyzna wypowiedział przed śmiercią.
-W porządku? - spytał John, niepokojąc się o jej stan. Podszedł do niej bliżej, kładąc dłoń na jej ramieniu. Dopiero wtedy zwrócił na siebie jej wzrok.
-Zaplanował to – miała w oczach łzy wynikające ze złości na samą siebie. - Zagraliśmy w jego grę.
Wick nie wiedział o czym mówi.
Dopiero kiedy do pomieszczenia weszli ludzie San Forda, a żaden z nich nawet nie spojrzał na stojącą z boku dwójkę, John zaczął rozumieć, że chodziło o coś więcej. Wciąż trzymał wysuniętą w ich stronę broń, ale nikt nie zwracał na nich uwagi.
-Nie jest już ich szefem – odparła Maya, a John poprowadził ją w stronę wyjścia.
-Kto nim zostanie?
Nie potrafili na to odpowiedzieć. Wyszli z budynku cały czas będąc w gotowości na wypadek, gdyby ktoś planował ich zaatakować, ale nic takiego nie miało miejsca. Czuli się zdezorientowani i próbowali to wszystko zrozumieć.
Wsiedli w samochód, którym tam przyjechali i wrócili do miasta, odstawiając pojazd na miejsce. Nie mieli jednak nastroju, aby zażartować, że udało im się go zwrócić w całości.
Oboje nie lubili trwać w niewiedzy.
John zadziałał pochopnie, ale nie mógł narazić kobiety na niebezpieczeństwo. Może gdyby nie zabił San Forda tak szybko, dowiedzieliby się czegoś więcej. Maya nie miała mu tego za złe, w końcu obrali sobie za cel jego śmierć. Nie spodziewali się tylko, że zostali uwikłani w jego grę.
Chodnikiem udali się przed siebie, bez żadnego planu. Musieli przemyśleć to, co się wydarzyło. Nie przeszkadzał im deszcz, jaki szybko przemienił się w ulewę. Szli niewzruszeni, czując na sobie wzrok obcych ludzi.
-Nie jesteśmy zleceniem, prawda? - spytała Maya, którą ogarniał wewnętrzny niepokój. Nie chciała znów uciekać, miała już tego dość.
-Nie. Ale odebraliśmy im głównego zleceniodawcę.
Do tej pory firma Forda zarządzała wieloma osobami i miała spory wpływ na miasto. Nawet San nie pozwoliłby tak łatwo na jej upadek.
-Co teraz będzie?
John także nie miał pojęcia co wydarzy się dalej.
Niespodziewanie zauważyli przed sobą znajdującą się w pewnej odległości postać. Spojrzeli po sobie niepewnie, ale nie zatrzymali się. Podeszli bliżej nie wiedząc co na nich czeka.
-Maya, proszę za mną – powiedział mężczyzna, a obserwująca go dwójka mogła domyślić się, że należy on do ludzi Forda.
-Kim jesteś? - chciała się co do tego upewnić, ale nie odpowiedział na jej pytanie.
Kobieta spojrzała na znajdującego się przy niej Johna, który nie zamierzał puścić jej z nim samej. Udali się za nieznajomym do samochodu, którego drzwi zostały im otworzone. Maya czuła się bezpieczniej, gdy znajdował się przy niej Wick. Nie wiedzieli jednak dokąd zostaną zabrani.
Widok budynku firmy Forda był dla nich zaskoczeniem.
Zostali wprowadzeni do środka bez większych problemów. Nikt nie próbował ich tam zaatakować, co było dla nich kolejnym zaskoczeniem.
-Co tu robimy? - spytała, kiedy znaleźli się na piętrze w jednej z sal przeznaczonych do spotkań.
Przed nimi znalazł się mężczyzna ubrany w garnitur, trzymający w ręce teczkę.
-Pora na odczytanie testamentu.
Słowa te zdziwiły przybyłą dwójkę jeszcze bardziej. Wymienili się spojrzeniem, nie wiedząc, że za chwilę usłyszą coś, co zmieni ich dotychczasowe życie.
-Rok temu pan San Ford odziedziczył firmę Ford Industries. Przed śmiercią utworzył swój własny testament, w którym przekazuje ją pani Mayi... - również nie wypowiedział jej nazwiska, ale było wiadomo o kogo chodzi.
Zarówno kobieta jak i John słuchali tego, próbując zrozumieć intencje tego zamieszania.
-Zrzeknięcie się testamentu jest równoznaczne ze zdradą i rozpoczęte zostanie zlecenie natychmiastowej egzekucji.
-Mam przejebane – powiedziała do Johna, kiedy wyszli z budynku. Dotarło do niej co tak naprawdę się wydarzyło. - San Ford narobił sobie problemów u mafii z LA. Wiedział, że jest już martwy, ale postanowił wykorzystać swoją śmierć do zemsty. Przepisał na mnie firmę, której ludzie mnie nienawidzą. Wiedział, że będzie to dla mnie kara. Nie zapanuję nad tym.
Kobieta w końcu zrozumiała o czym mówił San. Nie sądziła, że będzie on zdolny do wymyślenia czegoś takiego.
-Co chcesz zrobić? - spytał, nie wiedząc jak może jej pomóc.
-Cholera, nie wiem. Sam słyszałeś, że jeśli się przeciwstawię, zabiją mnie.
-Więc zabijemy ich pierwsi – Wick nie widział innego rozwiązania.
-Wszystkich? Wiesz jakie ta firma ma zasoby?
Maya chciała patrzeć na to z logicznej strony. John natomiast nie miał zamiaru uczestniczyć w jakiejkolwiek współpracy z mafią.
-Chyba nie zamierzasz się zgodzić – liczył na to, że kobieta postąpi właściwie, zgodnie z własnym sumieniem, a nie zasugeruje się groźbą.
-Muszę pomyśleć.
Udali się do hotelu, aby odebrać zwierzęta i wyszli z niego razem z nimi. Nikt nie zadawał im żadnych pytań, jakby wszyscy mieli świadomość co zrobili.
-Tęskniłam za tobą John – powiedziała, wtulając twarz w futerko kota. Trzymając go na rękach wyszła z budynku razem z Wickiem, przy nodze którego również znajdował się wierny towarzysz.
Nadszedł moment pożegnania. Zakończyli swoją misję, jaką było pozbycie się zagrażającego im San Forda. Nie mogli przewidzieć co wydarzy się w najbliższym czasie.
-Jeśli zginę zajmiesz się nią? Twój pies ją akceptuje.
Maya potrzebowała mieć pewność, że tak się stanie.
-Jeśli zdecydujesz się na moją pomoc, razem damy sobie z nimi radę. A jeśli nie... Zaopiekuję się twoim kotem.
-Dziękuję.
John jednak domyślał się, że kobieta podjęła już decyzję, której nie będzie potrafił zaakceptować.
-Jeśli będziesz mnie potrzebować, daj znać.
-Pewnie.
Wick zawahał się przed odejściem. W ostatnim czasie zdążyli się ze sobą zżyć i nie chciał zostawiać jej z tym samej. Nie zamierzał jednak jej do niczego zmuszać, rozumiał, że sama musi poukładać sobie w głowie pewne rzeczy, bez jego wpływu. Z trudem powstrzymał się przed zawróceniem.
Maya także wiedziała, że w tamtym momencie ich drogi miały się rozejść. San Ford przewidział, że nie zechce ona zająć się jego firmą, a zmuszenie jej do tego będzie najlepszą zemstą. Dopiero co odzyskała szansę na życie, nie chciała jej tak szybko tracić. Ale miała świadomość, że zgadzając się na to, jej relacje z Wickiem ulegną pogorszeniu. Musiała dokonać trudnego wyboru, a John nie mógł jej winić za decyzję, jaką podejmie.
Koniec części 2.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top