24 - Nie bądź idiotą!

Siedzieliśmy z Jeonggukiem, oczekując na znak od któregoś z pary Kim — Yoo. JK obstawiał Kihyuna, ja natomiast Jongina. W końcu ten typ wprost uwielbiał dowodzić, co zademonstrował choćby w samochodzie. Jeon wypalił jeszcze dwa papierosy, nim w dziurze pojawiła się sylwetka Kaia. To on pomachał dłonią, abyśmy mogli bezpiecznie dołączyć.

— Idziemy — powiedziałem, podnosząc się z posadzki.

Przyjaciel powielił moją czynność i oboje skierowaliśmy się do siatki. Jongin wskazał na wyrwę, którą przeszliśmy na teren fabryki.

— Kihyun czeka po drugiej stronie. Musimy się tam dostać, ale trzeba uważać.

Bez słowa sprzeciwu podążyliśmy za księgowym. Mężczyzna dał nam przy okazji broń, którą zabrał obezwładnionym lub zabitym gangsterom. Nie było czasu szczegółowo tłumaczyć działania, więc po prostu rzekł, że wierzy w nasz instynkt.

Zastanawiałem się, skąd Jongin może mieć taką obszerną wiedzę? Jednak odpuściłem sobie główkowanie, ponieważ musiałem skupić się tylko na odzyskaniu ukochanej. Jungmi była w tej chwili najważniejsza.

Droga okazała się nie tak skomplikowana. Jednak kilka razy przyszło nam się zmierzyć z członkami kartelu. Nie znałem ich, więc najpewniej nie byli zbyt ważni dla Krisa Wu.

— Zewnętrzni — powiedział Kai, wyciągając z kieszeni truposza do połowy zapełniony magazynek. Chwilę wcześniej zabił go celnym strzałem w szyję.

— Co to znaczy? — zapytał JK.

— Najemnicy, którzy zostali przygarnięci do gangu — tłumaczył księgowy. — Nie są zbyt ważni, ale przydatni. Zazwyczaj mają na swoim koncie kilka morderstw, może wyłudzenia, lub odeszli z armii. Ten tutaj — wskazał na truposza. — Nie miał zbyt dobrze rozwiniętego zmysłu, więc podejrzewam, że to tylko tępy osiłek, lubiący się nawalać za pieniądze.

Kilka razy wpadliśmy na zewnętrznych, których nie chciałem zabijać. Jednak zrozumiałem, że nie mam wyboru. W świecie takich ludzi jest tylko jedna zasada — zabić, zanim zabiją cię. Dlatego postanowiłem być tym pierwszym, który odda celny strzał.

Myślałem, że Jungkook będzie przestraszony, aczkolwiek zdziwił mnie fakt, że przyjaciel ze spokojem pokonał dwóch innych gangsterów. Nawet nie mrugnął przy tym okiem.

— No co?

Zadałem nieme pytanie, na które tak zwyczajnie odpowiedział.

— Często grałem w GTA na konsoli.

Jongin pokręcił głową, ale nie skomentował słów Jeona. Dotarliśmy do Kihyuna blisko dwudziestu minutach. Yoo patrzył przez wybite okno na drugi budynek, a w dłoni miał lornetkę. Jak się okazało, także wziął od jednego z wartowników.

— I jak?

Kai podszedł bliżej, biorąc od detektywa lornetkę. Następnie spojrzał na sąsiedni magazyn.

— Dwóch na północy, trzech na wschodzie. Jungmi najpewniej pilnuje Sehun, podobna postawa. — Yoo przerwał, by pociągnąć księgowego w dół. Później wskazał na dziedziniec. — Ktoś przyjechał.

Także spojrzałem, starając się za bardzo nie wychylić. Żaden z nas nie mógł sobie pozwolić na nieostrożność. JK był spokojny, choć mogłem być pewny, że on też wszystko przeżywał w sobie. Najwidoczniej adrenalina napędzała każdego z nas. Nic w tym dziwnego.

Zerknąłem na dół i ujrzałem znajomy samochód A z niego wysiadła Lia w towarzystwie Xiumina i Suho. Zacisnąłem pięść, czując, jak bieleją mi kłykcie. Choi rozglądnęła się wokół, a ja kolejny raz schowałem się za ścianą. Chwile jeszcze czekałem, a potem poczułem, jak w kieszeni zawibrował telefon.

RM:

Jin z Hoseokiem zniszczyli nadajnik. V ma wstrząs mózgu i połamane kilka żeber. Musieli wprowadzić go w stan śpiączki farmakologicznej. Oddychanie by go bolało, ale lekarze uważają, że wyjdzie z tego.

Uśmiechnąłem się i przekazałem tę słodko — gorzką wiadomość. Popatrzyłem na pozostałych. Kihyun pokiwał głową, poprawił kamizelkę kuloodporną, sprawdzając, czy i nasze są dobrze zapięte. JK z ulgą odetchnął i zapalił ostatniego papierosa, a Jongin ponownie załadował pistolet.

— Idziemy.

Usłyszałem głos księgowego i pokiwałem głową. Nie mogłem dłużej czekać, zwłaszcza że tu chodziło o najważniejszą dla mnie osobę.

Zeszliśmy ze schodów, zabijając dwóch z północy. Patrzyłem jak Jongin coś odpala, a potem wrzuca do pomieszczenia. Natychmiast pojawił się dym, a my wślizgnęliśmy się do środka. Od razu poczułem szturchnięcie. To Suho starał się mnie uderzyć. Wymienialiśmy ciosy, Blokowałem prawą ręką, zadając cios lewą. Używałem wszystkiego, czego nauczył mnie Xiumin. Nie widziałem Minesoka, który najwyraźniej musiał być w drugim pomieszczeniu.

— Długo czekałem na ciebie Park — zabrzmiał Junmyeon. — Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem ci skopać dupsko.

Nie dałem się sprowokować, tylko postanowiłem użyć kilku kopnięć z taekwondo. Podziałało, bo trafiłem gangstera i zrzuciłem go ze schodów. Nie miałem czasu patrzeć, co się z nim stało, ponieważ dostrzegłem moją kochaną Jungmi. Gdybym spojrzał w dół, wtedy bym widział truchło, z głową leżącą w szkarłatnej krwi, przebitego wystającymi gwoździami. Suho nie żył, a jego koniec był zdecydowanie tragiczny.

Wykorzystując moment, w którym Jongin, Kihyun i JK zyskali mi czas, dopadłem do drugiego pokoju. To w nim odnalazłem Jungmi. Kim była przywiązana do krzesła, a na jej policzkach widziałem łzy. Oczy miała przekrwione, czarne od tuszu i zapłakane. Usta jej zakneblowali, a ręce skrępowali. Gdy mnie ujrzała, wydała przeciągły jęk, lecz zbyt słaby. Wydawało mi się, że poczuła ulgę, iż to mnie zobaczyła.

— Chodźmy — powiedziałem, rozwiązując jej ręce.

Jungmi szybko przekręciła się, dając mi ostrzegający znak. Od razu poczułem uderzenie w plecy. Nie zdążyłem zareagować, ponieważ ponownie ktoś uderzył mnie w głowę. Kiedy się odwróciłem, ledwo uniknąłem ciosu. To Jongin chwycił za brzuch Sehuna i popchnął go na schody. Obydwaj się bili, kiedy ponownie zacząłem odwiązywać rzemyki.

— Jimin — usłyszałem jej słaby głos, kiedy wyciągnąłem z ust knebel.

— Już jesteś bezpieczna — odpowiedziałem, starając się brzmieć przekonująco. Tak naprawdę nie mogłem przewidzieć, co się stanie. A wydarzyło się tamtego dnia dosyć sporo.

Kiedy Jungkook wykorzystywał swoje bokserskie umiejętności i walczył z D.O., Kihyun toczył swój bój z Baekhyunem. Moim priorytetem była Jungmi, więc otoczyłem ją ramieniem i skierowałem do wyjścia.

— Park! — usłyszałem głos Choi. Lia stał na końcu klatki schodowej.

Nim się zorientowałem, dobyła broń i wycelowała w stronę Kim. Natychmiast zasłoniłem ją swym ciałem, lecz nim ex wystrzeliła, JK zaszedł ją od tyłu i kopnął tak, że dołączyła do Suho, nadziewając się na gwoździe.

— Należało jej się — skomentował przyjaciel.

Jungmi wtuliła się w moją pierś, a z jej gardła wydobył się szloch. Nie dane było nam odpocząć, ponieważ dostrzegłem jak Jongin został otoczony przez kilku z gangsterów. Nie mogłem liczyć na pomoc Kihyuna, zajętego walką z szefem kartelu.

— Jimin! — zawołał Jungkook, stojący na dole. — Pośpiesz się!

Od razu zrozumiałem, że musimy się śpieszyć, ponieważ im dłużej tkwiliśmy na klatce, tym mniejsze były szanse na wyjście z tej opresji. Przystanąłem przed ukochaną i wziąłem jej twarz w dłonie. Następne zbliżając do jej ust swoje, wypowiedziałem pewnie.

— Zaufaj mi, ten ostatni raz.

Jungmi patrzyła głęboko w oczy, a potem pokiwała głową. Poinstruowałem ją, że zejdzie po schodach do Jeona, a ja będę ubezpieczał tyły. Razem wyjdziemy z tego, a potem wrócimy w bezpieczne miejsce. Miałem nadzieję, że choć w połowie uda mi się spełnić tę obietnicę. Poczułem słone od łez wargi, a potem Kim ruszyła po schodkach. Wyciągnąłem glocka i powoli schodziłem za nią. Gdy dotarłem do połowy odcinka drogi ucieczki, usłyszałem świst. To kula minęła o kilka centymetrów głowę.

— Park!

Ujrzałem stojącego Sehuna, w miejscu, w którym przed chwilą byliśmy z Jungmi. Trzymał pistolet i celował we mnie. Kiedy sam chciałem go trafić, mając w głowie setki scenariuszy, kuzyn wycelował w najważniejszą dla mnie osobę.

— Jungmi, uważaj! — krzyknąłem, lecz było za późno.

Oh wystrzelił z pistoletu. Widziałem wszystko jak w zwolnionym tempie. Czułem się jak w jednym z tych filmów akcji. Z tym że nie byłem tu głównym bohaterem. Kolejny raz Jongin pojawił się znikąd i zatrzymał lot kuli. Przyjął strzał na swoje ciało.

Nie wiele myśląc, ruszyłem w jego kierunku. Chciałem zatrzymać krwawienie i zapewnić, że z tego wyjdzie. Nim jednak cokolwiek zrobiłem, Sehun opadł na kolana, a potem tak po prostu runął na ziemię. W oddali zobaczyłem stojącego Xiumina, który chowając pistolet, skinął do mnie głową, a potem opuścił budynek, zapewne uciekając.

— Jimin! — usłyszałem głos Jungkooka, który trzymał roztrzęsioną Jungmi w ramionach.

Wspiąłem się po schodach, dopadając do ciała Jongina. Oparłem go o filar, aczkolwiek nie mogłem powiedzieć, by Kim dobrze wyglądał. Kai syknął z bólu, a potem spojrzał na mnie.

— Ty naprawdę — wyrzucił z trudem — nie potrafisz jej ochronić.

— Za to ty, jak zawsze zgrywasz bohatera — odgryzłem się. — Pieprzonego supermana.

Po chwili dotarł do nas także Kihyun, który chciał udzielić pierwszej pomocy. Kai natomiast zaprotestował, a z jego ust zaczęła wydobywać się krew. Doskonale wiedzieliśmy, że nie pozostało mu dużo życia.

— I tak jestem lepszy od ciebie.

Poczułem jak Jungmi stoi za moimi plecami. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. To było pożegnanie i każdy z nas to zrozumiał. Słyszałem, jak Kai przeprasza Kim, a potem mówi, że nigdy nie przestał jej kochać. W ostatnich słowach zwrócił się do mnie:

— Masz ją chronić — wysapał. — Choćby za cenę życia. Ona jest najważniejsza i jak jeszcze raz będzie przez ciebie płakać... Wstanę z tego zasranego grobu i własnoręcznie cię zabiję, Park.

Pokiwałem głową, składając nieme przyrzeczenie, że na zawsze przy niej zostanę. To już nie była zwykła umowa, a przysięga między dwoma mężczyznami.

— Myślisz, że przy innych okolicznościach, moglibyśmy się zaprzyjaźnić? — wypaliłem, chcąc rozładować napięcie.

— Nawet mi o tym nie mów — zachichotaliśmy. — Dalej cię nienawidzę, tak mocno jak ty mnie. Ale mamy coś wspólnego, co jest największą motywacją do połączenia siły.

Skinąłem głową. Doskonale wiedziałem, co Jongin ma na myśli. Naszym wspólnym mianownikiem była Jungmi. Kobieta, która każdy z nas dosłownie kochał ponad życie.


Od Autorki: I dobrnęliśmy do przedostatniego rozdziału. Ale chciałam się zapytać, jakie wrażenia? I jak się czujecie z tym, że to już praktycznie koniec? Sama mam dziwne uczucie, jakby jakaś cząstka mnie, gdzieś odchodziła. Na emeryturę? Odpoczynek? Mam jednak nadzieję, że zostaniecie ze mną, do samego końca.

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

P.S. Rozdział nie sprawdzony. Kiedy to zrobię, zniknie ten dopisek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top