10 - Rehabilitacja
Pomimo tego, że bardzo się staraliśmy, dane było wyjątkowo ciężko rozszyfrować. W trójkę nie udało się nawet ruszyć o jeden folder.
— Szlag — warknąłem, odchylając się do tyłu i zakładając splecione dłonie na kark.
— Musimy być cierpliwi — zauważył Suga.
Popatrzyłem na jego cukierkową twarz. Odkąd został ojcem, zyskał ogromne worki pod oczami. A jednak, choć mógł być teraz przy Mei, trwał ze mną w niedoli i próbował pomóc. Z jednej strony cieszyłem się, z drugiej obwiniałem. Ani Yoongi, ani Jeongguk nie powinni zaniedbywać swoich partnerek.
— Siedzimy w tym razem — poczułem na ramieniu dłoń przyjaciela. JK wyszczerzył swoje królicze jedynki, starając się mnie podnieść na duchu.
Pokiwałem głową z potwierdzeniem słuszności jego słów. Nasza więź już dawno przekraczała przyjacielskie stosunki. Tak naprawdę wszyscy Bangnatni traktowali się jak rodzina.
— Damy radę — powiedział ochoczo. — Lia jeszcze nas popamięta.
— Wyjątkowo ci podpadła, co? — wtrącił Yoongi.
— Nie cierpię jej od samego początku.
Zaśmiałem się, wspominając twarz Jeona, za każdym razem jak w szkole widział mnie i Lię. Jako jedyny z naszej busańskiej paczki jej po prostu nienawidził.
Ponownie wzięliśmy się za foldery, próbując wszystkich kombinacji i dostępnych programów. Nawet tych nielegalnych. Kihyun dwa razy zadzwonił, oznajmując, że wciąż nie odnalazł Choi, jednak ma kilka podejrzeń, gdzie może się znajdować. Musiałem więc, pomimo wewnętrznego zdenerwowania, zaufać Yoo i podziękować za wszystko.
— Nie ma sprawy — odpowiedział, gdy w trójkę rozmawialiśmy na głośniku.
Suga wyłączył telefon i odłożył na półkę. Wzięliśmy się ponownie do pracy, mając na uwadze, że już jest na tyle późno, aby przerwać rozkodowywanie.
Yoongi, któremu klucze pozostawił detektyw, zamknął mieszkanie i w trójkę udaliśmy się do zaparkowanych przed budynkiem samochodów. Przystając obok samochodu Jungkooka, popatrzyłem jeszcze raz na budynek. Miałem dziwne poczucie, że ktoś nas obserwuje.
— Coś się stało? — wtrącił JK, wsiadając na miejsce kierowcy.
— Nie, nie — skłamałem pewnie.
Nie chciałem denerwować Jeona, więc postanowiłem zapomnieć o tym dziwnym uczuciu. W końcu ostatnimi czasy wiele przeszedłem i stwierdziłem, że to musiała być tylko moja wymęczona psychika.
JK jakby rozumiejąc moje zmęczenie, nie odzywał się zbyt wiele podczas podróży na osiedle Botaniczne. Byłem mu za to wdzięczny i posłałem zmęczony uśmiech, gdy wjechaliśmy do garażu. Wyjechawszy windą, widziałem, jak się bacznie przygląda.
— Co? — zapytałem, wysiadając z windy.
— Odpocznij — odparł krótko.
Nie odpowiedziałem, sięgając do klamki. Otworzyłem drzwi i wszedłem z przyjacielem do środka. Jungmi siedziała z Chingyu tam, gdzie je ostatnio widziałem. Po jakichś dwudziestu minutach zamknąłem drzwi za przyjaciółmi, a potem poszedłem przytulić się do ukochanej. Teraz najbardziej tego potrzebowałem.
✯
Po zjedzeniu skromnej kolacji, jaką była kanapka z żółtym serem i pomidorem, wziąłem szybki prysznic. Stojąc przed lustrem, ujrzałem zmęczonego mężczyznę, w którym nie było dawnego uśmiechu. Choć próbowałem grać niewzruszonego, w końcu pękłem. Przez moment po moich policzkach spływały łzy. Nie mogłem jednak pokazać Jungmi, że coś się dzieje, więc zanim wróciłem do sypialni, przemyłem twarz i się ogoliłem.
Kim leżała po swojej stronie łóżka i pustym wzrokiem patrzyła się w okno. Od razu przestałem się nad sobą użalać, a skoczywszy do łóżka, przysunąłem się bliżej ukochanej.
— Co się dzieje? — zapytałem spokojnie, czując, jak cała drży.
— Nic — wyszeptała, choć mało przekonująco,
— Widzę. Martwię się o ciebie, kochanie.
Jungmi nie odpowiedziała, a mocniej wtuliła się w moją pierś. Czułem, jak próbuje złapać miarowy oddech, co musiało być dla niej dość dużym wysiłkiem. Powoli dłonią pogłaskałem ją po głowie, próbując dać poczucie bezpieczeństwa.
Po chwili usłyszałem, jak z jej gardła wydobywa się szloch. Natychmiast podniosłem jej brodę i scałowałem każdą z wydobywających się łez.
— Jesteś już bezpieczna — przerwałem chwilę milczenia, jaka nastała. — Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Jungmi wciąż płakała, jednak z czasem starała się pozbierać. Wtuliła się mocniej, zagłębiając nos w moje obojczyki. Zamknęła oczy.
— Tak wiele nie pamiętam — wyszeptała.
Doskonale wiedziałem, co chcę mi powiedzieć. Najpewniej to samo co Chingyu.
— Spokojnie — odparłem. — Potrzebujesz czasu.
Ukochana oderwała się i ponownie popatrzyła na moją twarz. Jej bursztynowe oczy wypełniał smutek i obawa. Tak bardzo pragnąłem się ich pozbyć.
Poczułem jak Jungmi opada na moje usta, składając na nich delikatne pocałunki. Pragnąłem, aby ta chwila trwała wiecznie, zatracony w uczuciu błogości. Ukochana nie pierwszy raz powodowała, że powoli traciłem kontrolę. Tylko w jej obecności i pod naporem jej dotyku.
Jungmi usiadła rozkrokiem na moich biodrach. Wciąż nie odrywała swych ust od moich, dając mi znać, że potrzebuje naszej bliskości. Zatraciłem się w naszym cielesnym kontakcie, oddając każdy z pocałunków.
Kim powoli zaczęła poruszać biodrami, ocierając się o mnie. Wydałem słaby jęk, czując, jak w spodniach od piżamy zaczyna brakować mi przestrzeni. Jungmi figlarnie uśmiechnęła się, doskonale wiedząc, że jestem na jej łasce.
Powtarzała okrężne ruchy biodrami, zmysłowo ocierając się o moje przyrodzenie. Nie przestaliśmy się całować, a jej kruche dłonie wsunęła w ciemne kosmyki na mojej głowie. Chwyciłem jej kark, skracając dystans między nami. Czułem, że nie wytrzymam zbyt długo, więc miałem dwa wyjścia.
Albo zupełnie się zatracić, poddać jej pieszczotom.
Albo przerwać to romantyczne, pełne namiętności uniesienie i wstać z łóżka.
— Nawet nie próbuj się sprzeciwić — usłyszałem jej karcący głos. Na ustach ponownie pojawił się chytry uśmieszek. — Chcę, by tobie było dobrze.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, ponieważ ukochana pocałunkami zeszła wzdłuż szyi, klatki piersiowej i brzucha. Zamknąłem oczy, choć miałem też ochotę patrzeć, jak perwersyjnie pozbywa się mojej piżamy.
Nie minęła chwila, a jej dłoń musnęła mnie pod linią brzucha. Wziąłem głęboki wdech, a potem zatrzymałem powietrze. Kim bardzo dobrze znała moje ciało i wiedziała, co zrobić, abym stracił samokontrolę.
Poczułem jej język na koniuszku, który delikatnie obrysowywał tylko ukochanej znany kształt. Jęknął z zadowolenia, gdy poczułem jej wargi, całujące podbrzusze. Dłonią natomiast sunęła wzdłuż trzonka, powodując mój zachwyt.
W pewnym momencie poczułem, jak wkłada go do ust i zaczyna tylko sobie znanym proces. Czułem błogą rozkosz, gdzieś pomiędzy spazmami i jękami, napędzany jej pragnieniem i swoim długim oczekiwaniem.
Nigdy przez gardło mi nie przeszło zdanie, że Jungmi zrobiła mi loda, ponieważ ona zasługiwała na coś więcej niż tylko potocznie przyjęte w wulgarnym słowniku określenie. Ukochana pieściła mnie, a robiła to z takim niewinnym spojrzeniem, że nie potrafiłem dłużej się kontrolować.
Gdy czułem, że zaraz wytrysnę, spojrzałem na nią, szukając jej pozwolenia. Uśmiechnęła się i delikatnie skinęła głową, pozwalając, abym doszedł jej w ustach, co było dla mnie zaskoczeniem.
Ponieważ odkąd byliśmy razem, nawet nie przyszło mi to do głowy.
Jungmi wciąż patrząc w moje oczy, połknęła owoce tego, do czego doprowadziła. Następnie oderwała się i oblizała wargę. Nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć, więc milczałem.
Kim postanowiła natomiast pochylić się i wyszeptać do ucha.
— Smakujesz cudownie.
Zamrugałem kilkakrotnie, jakby nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Jungmi zachichotała, a potem popatrzyła ponownie w moje oczy. Głęboko, wdzierając się do umysłu.
— Nie patrz tak na mnie — wyszeptała zawstydzona.
Zdziwiłem się, ponieważ jeszcze chwilę temu była taka pruderyjna i władcza. Teraz ponownie wróciła jej subtelna, wrażliwa strona.
— Nie miałem pojęcia...
Ukochana zamknęła mi usta wskazującym palcem, a potem zachichotała. Była szczęśliwa, a jednocześnie zmęczona. Zdołałem to dostrzec po jej twarzy.
— Jeszcze wiele muszę się nauczyć — westchnęła. — Jednak pragnę, byś wiedział, że jestem gotowa poznawać wszystko na nowo... Z tobą, Jimin.
Patrzyłem jak Jungmi wstaje z łóżka, a potem posyła mi pytanie, czy idę się z nią umyć. Zgodziłem się i razem poszliśmy pod prysznic. Umyłem ukochaną, pozwalając, aby ona to samo uczyniła ze mną.
W końcu zmęczeni opadliśmy na łóżko. Jungmi wtuliła się w moją klatkę piersiową, malując opuszkiem różne kształty, a ja objąłem ją ramieniem.
— Denerwuje mnie moja bezczynność — westchnęła w pewnym momencie.
— To zrozumiałe — odpowiedziałem spokojnie, głaszcząc jej ramię. — Jednak tak jak wcześniej mówiłem, potrzebujesz czasu.
— Nie pamiętam zbyt wielu rzeczy. Nie wiem, czy czas mi pomoże.
Jej smutny głos sprowadził mnie do rzeczywistości. Postanowiłem, że obojgu nam przyda się wyjazd, więc niewiele myśląc, sięgnąłem po telefon i zabukowałem bilety lotnicze.
— Co robisz? — zapytała.
— Dowiesz się rano — ucałowałem jej czoło i okryłem kołdrą. — A teraz, jeśli chcemy choć trochę odpocząć, powinniśmy zasnąć.
Od Autorki: Nie planowałam, ale chciałam dać Wam jakiś prezent na święta. Tadam, kolejny rozdział Oszukanego. Nie chcę obiecywać następnego, jedenastego. Bo wciąż z moim pisaniem, warsztatem i czasem nie jest zbyt wesoło. Jednak niech choć ten rozdział wynagrodzi to, że jesteście tutaj, ze mną.
P.S. Nie wiem, czy scena łóżkowa będzie dla Was dobra, czy obrzydliwa. Mój stosunek jest neutralny i... Wychodzę z założenia, że wszystkiego trzeba w życiu spróbować ^.^
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top