09 - Luki w pamięci

Przez następne dni starałem się wymyślić sposób na rozkodowanie danych z dysku. Jednak musiałem być bardzo ostrożny, ponieważ Jungmi zaczynała coś podejrzewać. Czułem się z tym źle, aczkolwiek wmawiałem sobie, że robię to wszystko, aby ją chronić. Nie chciałem, by ponownie była w niebezpieczeństwie, zważywszy, że Lia wzięła ją na celownik.

Próbowałem odrzucić smutne myśli, kiedy poczułem delikatny uścisk na ramieniu. Podniosłem głowę do góry i napotkałem brązowe oczy ukochanej. Jungmi przyglądała się badawczo, jakby chciała wejść mi do głowy i najpewniej zrozumieć, co w niej siedzi. Uśmiechnąłem się do niej, chwytając smukłą dłoń, a następnie pociągnąłem na swoje kolana. Dziewczyna na nich usiadła i objęła mnie tym razem dwoma rękoma za szyję.

— Tak bardzo chciałabym wiedzieć, nad czym dumiesz — zaczęła powoli, zbliżając usta do moich. Poczułem przyjemny pocałunek, delikatny i subtelny.

— Nad niczym — odpowiedziałem szybko, starając się brzmieć naturalnie.

Z ust Kim wydobył się cichy jęk, jednak nie dopowiedziała nic więcej. Najwidoczniej słusznie stwierdziła, że kiedy będę gotowy, dam jej poznać prawdę.

Sęk w tym, że sam nie wiedziałem, czy tego dożyjemy.

W tamtym momencie zapragnąłem połączyć się z ukochaną, więc oddałem pieszczotę. Jej miękkie wargi smakowały brzoskwiniowym balsamem i jak zawsze powodowały, że zacząłem odczuwać potężną dozę ekstazy. Niewątpliwie byłem od Jungmi uzależniony i to był najpiękniejszy narkotyk na świecie.

Moja prywatna benzodiazepina.

Jungmi chwyciła mnie za koszulkę, skracając dystans między nami. Uwielbiałem w niej tę nieświadomą drapieżność, którą ukazywała podczas czułych pieszczot. Jej delikatna w dotyku skóra nabierała kolorów, tak jak policzki, na których za każdym razem widziałem rumieńce. Brązowe oczy błyszczały figlarnie, ukazując całą gamę uczuć. Kochałem ten widok i chciałem zapamiętać go jak najdłużej.

Nim dotarliśmy do kolejnej bazy, jak to miał w zwyczaju mawiać JK, przeszkodziło nam pukanie do drzwi. Z początku to zlekceważyliśmy, aczkolwiek z każdą następną chwilą było coraz bardziej natarczywe. Nie chciałem puścić Jungmi, lecz ona wstała, poprawiła swoją koszulkę i ruszyła w stronę drzwi.

— Może ja otworzę? — rzuciłem, wyprzedzając ją w drzwiach.

Nie chciałem przyznać, ale się martwiłem. Ponieważ widząc obłęd w oczach Choi, mogłem już spodziewać się po niej wszystkiego.

Jungmi przystanęła i złapała się za bok. Pokręciła głową, przewróciła oczami, po czym odwróciła się i skierowała do łazienki. Najpewniej chciała ochłonąć i dojść do siebie, aby jej twarz nie była aż tak rumiana.

Kolejna seria stukotu sprawiła, że chwyciłem za klamkę. Przełknąłem ślinę, a następnie otworzyłem drzwi. W progu zauważyłem nieznanego mężczyznę, który trzymał aktówkę. Gdybym miał go opisać, to był idealnym przykładem osoby trudniących się w palestrze. Niewiele się też pomyliłem, ponieważ od razu dostałem informację, że jest prokuratorem i będzie prowadził sprawę przecieku danych osobowych.

Ciemne oczy patrzyły na mnie badawczo, a twarz była posępna i strudzona, jakby prokurator nie spał trzy noce. Zastanawiałem się, czy ma tak wyglądałem, kiedy kursowałem pomiędzy szpitalem i mieszkaniem, sypiając zaledwie tylko chwilkę? Odrzuciłem tę myśl w kąt, opierając się o zagłówek fotela. Siedzieliśmy w gabinecie, który zamknąłem na wypadek, gdyby Jungmi chciała podsłuchiwać.

Oczywiście ufałem ukochanej i nie wierzyłem, że Kim byłaby do tego zdolna. Jednak nauczyłem się w ostatnim czasie być bardzo ostrożnym. Z drugiej strony wiedziałem, że wtedy musiałbym jej wszystko opowiedzieć, co z pewnością sprawiłoby jej ból. Jungmi nie zasłużyła na cierpienie i trwogę. Nie po tym, co ją spotkało i w momencie, w którym odzyskiwała zdrowie.

— Nie używał pan aplikacji systemowych w niebezpiecznych miejscach? — zapytał, choć znał odpowiedź.

— Nie.

— Dane wyciekły z adresu pańskiego komputera.

— Którego nie miałem przy sobie w tamtym momencie — westchnąłem.

Wielokrotnie myślałem nad całą sprawą, aczkolwiek wydawało mi się, że to wszystko nie ma sensu. Nie wiedziałem, czy ktoś się włamał do mieszkania w momencie, w którym znajdowałem się w szpitalu. Wydawało mi się to absurdalne, ponieważ dom był dobrze zabezpieczony.

— Znajdowałem się wtedy na oddziale ratunkowym szpitala — mówiłem spokojnie. — Co zresztą potwierdzi z tuzin osób.

— Co pana tam sprowadziło?

— Moją ukochaną... — wstrzymałem na chwile słowa, które cisnęły mi się na usta. Ostatecznie nie ufałem prokuratorowi i nie mogłem mu powiedzieć, że wiem, kto za tym stał. — Ktoś potrącił na przejściu dla pieszych. Było o tym głośno, więc z pewnością musiał pan o tym słyszeć.

— Tak, widziałem nagranie w wiadomościach.

— Kiedy dowiedziałem się, że Jungmi została przetransportowana do Centrum Medycznego Asan, od razu wyszedłem z mieszkania.

— Zostawił pan otwarty komputer? — wtrącił.

— Oczywiście, że nie! — oburzyłem się, co prokurator zauważył. — Wyłączyłem urządzenie, które zostawiłem zabezpieczone, a następnie skierowałem się do szpitala. Najważniejsza była dla mnie Jungmi i wiedziałem, że muszę być przy niej.

— Co pan robił o godzinie siedemnastej czasu lokalnego?

— Odbywałem rozmowę z ordynatorem. To on powiedział, że ukochana jest w ciąży i z dzieckiem cudem uniknęli śmierci. O wycieku danych dowiedziałem się...

Prokurator zauważył moje zawahanie się. Jednak zignorowałem jego pytający wzrok.

— O wycieku dowiedziałem się z wiadomości, podczas powrotu do mieszkania. Zostałem zaatakowany przez reporterów, którzy oskarżyli mnie o coś, z czym nie mam nic wspólnego.

Jeszcze chwilę odpowiadałem na ciężkie pytania, tracąc poczucie czasu. Ostatecznie skończyliśmy wieczorem, kiedy dochodziła dwudziesta godzina. Odprowadziłem prokuratora do drzwi i zauważyłem siedzącą na salonowej sofie Jungmi. Kim była opatulona kocem, choć wydawało mi się, że w mieszkaniu było dość ciepło.

Zamknąłem drzwi za komisarzem i wróciłem do salonu. Jungmi patrzyła na ekran telewizora, jednak kiedy zrozumiała, że stoję w progu pomieszczenia, skierowała swój wzrok na mnie. Jej bursztynowe oczy był dziwnie... smutne. Pomyślałem, że pewnie usłyszała, w jakiej sprawie przyszedł prokurator.

Kiedy byłem pewny, że o to zapyta, wyciągnęła rękę spod miękkiego pledu, poszukując mojej dłoni. Od razu do niej podszedłem, czując się jak mały chłopiec.

— Nie zapytasz, co się stało? — przerwałem ciszę, jaka nastała.

Jungmi pokręciła głową, a potem pogłaskała moje palce. Zamknąłem oczy, czując, że potrzebowałem tej pieszczoty. Momentu, w którym ukochana jest ze mną blisko.

— Powiesz mi, gdy będziesz gotów — odpowiedziała spokojnie.

Nie mogłem zaprzeczyć, że mnie to zasmuciło. Choć z drugiej strony czułem się paskudnie, mając swoje tajemnice. Wciąż miałem w głowie okres naszej związkowej przerwy i za nic nie chciałbym wrócić do tego stanu. Bez Jungmi.

Tamtego wieczora siedzieliśmy na kanapie przytuleni, okryci ciepłym pledem, oglądając kolejny odcinek Friends i kojąco milczeliśmy. Kim wtuliła się w moje ramię, a ja objąłem ją, jakby obawiając się, że zniknie i ponownie pozostanie pustka.

Po dwóch godzinach ukochana skierowała się do łazienki, a ja siedziałem i tępym wzrokiem obserwowałem panoramę miasta.

Nad Seulem rozciągnęły się burzowe chmury.

Przez następny dzień przebywałem w gabinecie, myśląc nad dalszym postępowaniem w sprawie. Wymieniałem wiadomości z Yoongim i Jeonnggukiem, próbując ustalić, jak zabrać się za rozszyfrowanie danych z pliku zapożyczonego z firmy. Oczywiście Min nie był zadowolony, że wciąż nie powiedziałem Jungmi prawdy, zwłaszcza że opowiedziałem pokrótce o wizycie prokuratora.

Od Namjoona, który przyszedł w przerwie między rozprawami, dowiedziałem się, że Young Sun zna niejakiego Yang Changmina. Był on rozważny i posępny, sprawiał wrażenie wiecznie zapracowanego i nie patrzył na przeszkody. Ze słów dziewczyny przyjaciela można było wywnioskować, że nie przepadają za sobą, a sam Changmin posunie się do wszystkiego, byle wygrać sprawę.

Nie wróżyło to nic dobrego.

— Jimin, nie masz co się załamywać! — prawnik poklepał mnie po ramieniu. — Nie pamiętasz, że jesteś moim klientem?

Zmierzyłem go wzrokiem, na co Namjoon prychnął urażony. To prawda, uchodził za jednego z najlepszych w swoim fachu. Był oczytany i mądry, zawsze miał jakiś pomysł.

— Damy radę. W końcu prawda zawsze zwycięży.

Chciałem wierzyć w jego słowa. Ponieważ jednak nie mogłem zapomnieć o tym, jak Jungmi leżała w śpiączce, postanowiłem najszybciej policzyć się z eks partnerką i oczyścić swoje dobre imię. Byłem pewny, że Choi jest w to zamieszana i odegra poważną rolę w całej operacji nazwanej przez Guka widmo. A wszystko przez to, że, jak to ujął JK, zrobimy jej z dupy jesień średniowiecza, a sama Lia się nawet nie zorientuje kiedy zaatakujemy.

Yoongi natomiast uderzył go w głowę, mówiąc, że do reszty zgłupiał. Choć miałem ochotę, aby tak się stało, wiedziałem, że Lia jest na to zbyt przebiegła. Przypomniałem sobie obłęd w jej oczach i cyniczny szept.

Min Yoongi:

Możemy spróbować w mieszkaniu Kihyuna.

Zaskoczony, odpisałem prawie od razu. Wtedy dowiedziałem się, że detektyw wyjeżdża do Busan, aby przyjrzeć się Choi, która przepadła i od kilku dni nie ma jej w Seulu. Trochę mnie to zmartwiło, aczkolwiek machnąłem ręką. To był czas na wzięcie się do pracy.

Ustaliliśmy, że JK przyjedzie po mnie wieczorem, abyśmy razem udali się pod wskazane przez Suge miejsce. Jungmi przygotowała wspaniały obiad, który zjedliśmy razem, a potem pocałowałem ją przelotnie w usta, mówiąc, że umówiłem się na chwilę popracować z Jungkookiem.

— Bawcie się dobrze — wyszeptała.

Spojrzałem na jej piękną twarz. Policzki nabrały kolorów i skłamałbym, mówiąc, że nie podobało mi się to. Jungmi była najcudowniejszą istotą na tym świecie i bezsprzecznie dziękowałem opatrzności, że trafiliśmy na siebie.

Po obiedzie, który pieścił moje podniebienie, a na który składały się Bulggogi i kimchi, pomimo protestów ukochanej pozbierałem naczynia i schowałem do zmywarki. Ucałowałem szybko jej policzek, a następnie skierowałem do sypialni. W połowie drogi usłyszałem odgłos dzwonka, a potem do moich uszu dotarły znajome głosy — Jeongguka i Chingyu.

— Mamy pracować — zauważyłem, otwierając drzwi.

— Przyjechałam do przyjaciółki — wtrąciła szybko sekretarka i przecisnęła się do środka.

Spojrzałem z oczekiwaniem na JK, lecz ten tylko wzruszył ramionami. Jednak może rzeczywiście Jugnmi ucieszy się z towarzystwa przyjaciółki, a Chingyu nie zamęczy jej, nim wrócę do mieszkania.

— Zbieraj się — rzucił chłopak. — Mamy pracę do zrobienia, Yoongi już czeka.

— Wezmę tylko bluzę.

JK pokiwał głową, a potem dodał, że czeka na dole w samochodzie. Przyjaciel pożegnał się z Jungmi i powiedział, że odbierze Chingyu, jak tylko skończymy. Natomiast ja, ponownie skierowałem się do sypialni, aby wziąć to, co będzie najbardziej potrzebne. Nie tylko bluzę, ale dodatkowe dyski.

Wychodząc z pomieszczenia, usłyszałem głos Jungmi. Brzmiał zawodem i bólem. Moja ukochana często grała silną, zwłaszcza od wyjścia ze szpitala, aczkolwiek teraz mogłem się dowiedzieć prawdy.

— Zobaczysz, potrzebujesz czasu — wtrąciła Chingyu.

— Nie wiem, czy z czasem sobie wszystko przypomnę... — odpowiedziała Kim. — To irytujące. Nie pamiętać.

Spuściłem wzrok na buty. Choć mogłem podejrzewać, nie zrozumiałem, co przeżywa ukochana. Przez wypadek straciła część wspomnień i do tej pory ich nie odzyskała.

— Nie mogę przypomnieć sobie domu, twarzy babci — wymieniała posępnie. — Mam luki w pamięci. Gdybym miała pracować, nie byłabym w stanie. Ostatnio widzę twarze, osób, które poznałam, a nie wiem, kto to jest.

Ścisnąłem dłoń w pięść. Momentalnie zdenerwowałem się. Ponieważ Lia nie tylko naruszyła cielesną przestrzeń Jungmi. Odebrała jej wolność i wspomnienia. To jeszcze bardziej mnie zmotywowało do cięższej pracy.

Musiałem odszyfrować ten cholerny dysk. A konsekwencjami martwić się później. Ponieważ z każdym dniem Choi się oddala, a moja ukochana cierpi. Nie zniósłbym tego dłużej, więc szybko oprzytomniałem i ruszyłem do wyjścia, żegnając się pocałunkiem z Jungmi. Chingyu machnąłem ręką i wyszedłem z mieszkania.

Nad Seulem zagrzmiało pierwszy raz.


Od Autorki: Nie powiem, że powracam, jednak ponownie zaczęłam coś skrobać w dokumentach. Rozdział miałam w planach dodać w weekend, który właśnie minął, ale niestety ostatnio tyle się dzieje, że nie wyrabiam z niczym. Cud, że jeszcze oddycham. Mam jednak nadzieję, że dziewiąty rozdział Was nie zawiódł.

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top