Rozdział 18: Wskrzeszenie

Na szczęście obyło się bez zbędnego tłumaczenia. W końcu podążaliśmy grupką (oczywiście bez Victora) do pokoiku z oldami. Gdy tam doszliśmy, zobaczyliśmy coś, co strasznie nami wstrząsnęło. Stało tam Drugie Ja, które właśnie ucięło rękę Chice. Co jak co, ale aby żywić się energią Z MOICH PRZYJACIÓŁ?! Nie wytrzymałam. Przecisnęłam się przez Puppeta i Foxa, a następnie wskoczyłam na nie. Tym razem walczyło. Popatrzałam na Bonna, Freddy'iego i Chicę. Byli nieprzytomni, co oznacza, że ich wyłączył. Ta chwila nieuwagi była błędem. Leżałam pod ścianą bezradna, ponieważ rzucił mną z całej siły na nią. Vinc, a raczej Drugi się zaśmiał, i już miał mnie dźgnąć w pierwsze lepsze miejsce, w którym widać kable, by mi je przerwać. (To by się wiązało z moją śmiercią). Nagle znikąd skoczył Fox na Purpla. (Tak, postanowiłam nazwać Drugiego Purple Guy.)Więc Fox na niego skoczył, i zaczął go bić. Marian, o! Przepraszam, przepraszam, Marionetka się do niego dołączyła. Zaalarmowane hałasem Toy'e również pomogły. W końcu zabrały nóż Purplowi i go unieruchomiły. Już Animatroniki(wszystkie! Marian...rionetka włączył Oldy) miały razem wbić ten przeklęty nóż by zabić go, ale się zatrzymały. Fox podał mi nóż, a ja pytająco na niego popatrzałam.
-Amy... Ty nas pomścij. Tyle lat w bólu... My nie możemy być samolubni. My zabijemy, ty zostaniesz sama. Ty zdobądź moc i wykonaj to. My się przyzwyczailiśmy się do kostiumów. Ty jesteś nowa, i nieprzyzwyczajona... Ty się ciesz życiem.-a ja wzięłam nóż.
-Dziękuję ci.-szepnęłam i dałam mu całusa. Gdy już skończyłam, Shadow Mangle wzięła jego moc, a następnie Drugie Ja podeszło do niej.
-I co teraz?! Pokonałaś mnie, i będę teraz musiał zniknąć na zawsze! Masz coś jeszcze do powiedzenia Mangle?!
-Ja jestem Shadow! Teraz powstaną ci, którym uprzykrzyłeś życie. Giń!-i zniknął. Ale kolejne pytanie się nasuwa. Jak to Mangle?! Czyli ja nie jestem ta pierwsza?
-Shadow... Czyli byłaś wcześniej animatronem?

Jestem jakby twoim Aniołem Stróżem, tyle że animatronikowym. Wcześniej też byłam człowiekiem, ale przechodziłam życie jako animatron. Dzięki temu teraz życie podarowało mi władzę. Władzę i zadanie pilnowania kolejnych lisic. A gdy nie ma duszy w animatroniku, to ja przejmuję kontrolę nad nim. To samo z resztą.

Po tych słowach kazała się ustawić w rzędzie oldom, bo jej już wcześniej mówiłam, że oni zostaną wskrzeszeni. Ja tylko podeszłam do Foxa.
-Więc tu się musimy pożegnać.-i czułam, jak łzy napływają mi do oczu. I to PRAWDZIWE łzy! Jestem pół robotem, więc to jest prawdziwa rozpacz.
-Nie łam się! Odwiedzisz mnie kiedyś!
-Ty chyba nie ogarniasz. Ja postanowiłam, że wy zostaniecie wskrzeszeni. Wy, czyli Oldy!
-Amy! Dziękujemy!!!-I mnie przytuliły Oldy. Potem nadszedł czas na pożegnania. Pierwszy był Freddy.
-Dziękuję ci za to, że zawsze służyłeś pomocą i pomagałeś w rzeczach do naprawy! Będę miło cię wspominać, gdy będę się zastanawiać jak coś poskładać. Nigdy nie będę słyszeć kogoś, kto lepiej od ciebie śpiewa!Żegnaj!
-Muszę ci powiedzieć Amy, że ja... Że ja... CIĘ ZAWSZE KOCHAŁEM!!!-za to powinien dostać po głowie, ale zamiast tego go przytuliłam i pocałowałam po przyjacielsku.
-Ale Freddy... Co z Chicą?
-Ja kocham wszystkich!-zapomniałam, że Freddy to wielki kochaś. Następna w kolejce była Chica.
-Chic... Jesteś moją najlepszą przyjaciółką! Zawsze wspierałaś mnie w trudnych chwilach, i spędzałam z tobą wspaniały czas. Dziękuję też za to, że zawsze robiłaś mi najlepszą pizzę pod słońcem. Nigdy lepszej nie zjem. Będę wspominać te wszystkie chwile gdy będę zajadała pizzę. O ile jej nie spalę! Jestem marną kucharką...-i wszyscy w śmiech.
-Ja też będę tęsknić kochana! Odwiedzę cię kiedyś!
-Mam nadzieję!-i następny był Bonny.
-Tobie dziękuję za każdy raz, gdy pozwoliłeś mi grać na swojej gitarze i choć nie zawsze mi to wychodziło, to zawsze mi biłeś brawo. Dziękuję za to, że zawsze wspierałeś mnie w sprawach sercowych. Zawsze, gdy będę wchodzić na scenę, będę ciebie wspominać, jako najlepszego gitarzystę na świecie! Do zobaczenia.
-Żegnaj Amy! Zawsze będziesz dla mnie jak struna w gitarze-napięta, ale gdy się za nią pociągnie, to wydobyła piękne zakamarki swojej duszy.
-Jak zawsze poetycko Bonn-i go przytuliłam. Nadszedł czas na NIEGO. Zostawiłam go celowo na koniec. Chciałam po prostu uciec jak najdalej od tej chwili, ale jednak musiała nadejść.
-Tobie dziękuję za wszystko kudłaczu!
-Nie nazywaj mnie tak.
-Niby twardy, ale widać że w środku płaczesz. Za dobrze cię znam. Ciebie będę widzieć w każdym dziecku, w każdym miejscu w tej pizzerii, gdzie z tobą przebywałam. Zawsze i wszędzie będziesz w mojej głowie najmilszym wspomnieniem. Moje jedyne światełko, które mnie utrzymywało w nadziei, że kiedyś będę szczęśliwa. Jedyne światełko w tej ciemnej pizzerii. I tak! Jestem teraz szczęśliwa, bo wy jesteście! Fox... Piracie... Dzieci zawsze były twoim powołaniem... Zostałeś zastąpiony, ale i tak wiele maluchów, które cieszył twój widok, widok kogoś wartościowego, który uczył ich w wspaniały sposób jak być takim jak ty, ciebie dalej kocha. Ja również jestem jak takie dziecko. Jesteś dla mnie bardzo ważny. Odwiedź mnie kiedyś! Obiecaj, że nie opuścisz mnie na zawsze! I mam nadzieję, że dzieci nie będą pytać, gdzie jest pirat, z którym spędzały wspaniałe chwile w swoim życiu.
-Oczywiście, że cię odwiedzę.-powiedział już ze łzami w oczach. Przytuliłam go i pocałowałam. To był pierwszy i chyba ostatni najdłuższy pocałunek z NIM.
-Dobra! Dość tych miłości! Zaczynamy.-zatłukłabym ją. Ale trudno. Widowisko jednorazowe. Opiszę.
Przed animatronikami pojawiły się ich ciała(z aktualnym wyglądem!) i przyznam, że od Foxa było najprzystojniejsze. Potem Shadow wzięła dusze. Były to cztery płomyki: jeden był żółty, drugi czerwony, trzeci brązowy i czwarty fioletowy. Wszystkie poleciały do swoich ciał, czyli żółty do Chici, czerwony do Foxa, brązowy do Freddy'iego i fioletowy do Bonna. Animatrony pozostały puste. Bez dusz, bez ciał. Po chwili moi przyjaciele(teraz już ludzie) powstali. Przytulili się i już mieli wychodzić, gdy podeszli do naszej grupki, czyli wszystkich animatronów, i nam podziękowali, przytulili i wyszli. Puste Oldy wsadziłam do innego schowka, aby dzieci co się tam zapuszczają nie mówiły:"przecież ja tam widzę tego lisa!" Albo coś w tym stylu.

~Dzień później~
Teraz jest godzina 24:30. Siedzę smutna. Teraz by podszedł któryś z oldów i zapytał co jest. Ale nie teraz. Siedziałam sama jak palec. Zaczęłam nucić piosenkę Avicii "Waiting for love". Gdy skończyłam było mi lepiej. Zatrudnili nowego stróża (znowu! Co to ma być?) i idę sprawdzić kto to. Och! Nigdy nie zgadniecie!
-Foxy!!! Co ty tu robisz?!
-Przybyłem was odwiedzić.-bez pocałunku nie bylibyśmy sobą.-pięknie śpiewasz.
-Tęskniłam.
-Przemyciłem też Chicę, Freddy'iego i Bonna!
-Cześć!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ fanfary! Zaniedługo koniec tego opka! Myślę, że niedługo zrobię kontynuację, więc nie rozpaczajta, tylko czekajta na next! Baj baj!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #fnaf