Rozdział 10:Foxy VS Springtrap
Ten dzień był piękny! Foxy cudownie się bawił z dziećmi. Naprawdę było cudownie. Nocną zmianę miał dziś Jerremy, ojciec T. Chici. Zastanawiałam się, czy go zabiję, czy nie. Jest aktualnie... 23:59... 5,4,3,2,1...0 biegniemy!!! Dobiegłam do stróża. Drzwi zamknięte. Niech to szlag! On już jest czujny. Dobra, idę do innych drzwi razem z Foxy'm... Ha! Nie spodziewał się tego. Jestem w środku.
-Witam!
-Nie zabijaj mnie, ty szmato niemyta!
-Ooo! jakie czułe słówka! Czeka na ciebie nagroda.-Miałam już skoczyć, gdy powstrzymał mnie... SPRINGTRAP! Foxy się na niego rzucił jak pies za patykiem. Jaka była to piękna walka! Szkoda tylko, że stróż nocny uciekł z lokalu. Fox hakiem powoli rozdzierał pluszowe nakrycie endoszkieletu od Springa. Po pół godzinie został sam szkielet, w którym było widać martwe, gnijące ciało Vincenta, ciągle z tym uśmieszkiem i fioletowym garniturem. Wybiła 6. Na szczęście Fox dokonał tego w schowku. Pobiegliśmy do pokoju zabaw. Poprawiłam wygląd Foxa, i go wprowadziłam do pokoju oldów. Wyciągnę go dopiero wtedy, gdy przewodniczki nie będzie.
Tylko zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego seryjny morderca
powstrzymuje mnie przed morderstwem?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hallo! To kolejny rozdział! Podobał wam się, czy czegoś tam brakuje? Piszcie w komentarzach!
PS.: Moja przyjaciółka(na wattpad nazywa się ManekiNeko4) wysłała mi takie zdjęcie(to raczej nie foto shop)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top