Rozdział 9:Foxy i dzieci

-Co ty mi zrobiłaś idiotko?!
-To, co musiałam.
-Rodzice pewnie popełnią samobójstwo!
-Nasi rodzice go nie popełnili.-odezwał się Freddy.-Ja jestem bratem G. Freddy'iego. Nie mówiłem tego, ale Bonny i Chica są rodzeństwem.
-A Foxy?-i spojrzałam na wspomnianego.
-A! On jest kuzynem Chici.
-Niezła rodzinka... W sumie czemu mi nie mówiliście że G. F. To dziewczyna?
-Skąd wiesz?
-Daje się to poznać. I widać, że Bonny na nią leci.-Wspomniany (jeśli to możliwe) się zarumienił. Nie mówiłam tego głośno, ale też zauważyłam, że Freddy leci na Chicę. Na mnie leci Fox. Zauważyłam, że T. Chica coś czuje do Mike'a ale to tylko przeczucia. To niemożliwe aby tyle par było. Jeszcze jest Puppet i Springtrap. Chyba Puppet jest też dziewczyną. No nic! Opowiem wam o mojej pracy, która się zaczyna za godzinę. Głównie mam zabawiać dzieci typu chowanego, berek itp. A! Mam bardzo duże i fajne pomieszczenie do tych zabaw! Pełno ale to pełno skrytek do chowanego, duża przestrzeń do berka, dużo pięknych zabawek, i najlepsze: tor przeszkód. Gdybym była dzieckiem to byłby to dla mnie raj. Nawet teraz jest dla mnie rajem. Dobra! Zaczynają się schodzić ludzie wraz z dziećmi. Na szczęście jest dziś dzień, w którym przychodzi najwięcej dzieci. Właśnie idzie pani przewodniczka z nimi. Otwiera drzwi i słyszę tylko końcówkę zdania:
-I uważajcie na siebie, bo roboty nie umieją wyczuć co się dzieje, więc wam nie pomogą. A! I jak coś się dzieje to biegniecie do mnie.-Ta przewodniczka za każdym razem mnie rozwala. Jak mogę nie wyczuć tego, że dziecko zemdlało? Dobra, zaczynamy!
-Witajcie dzieci!-Powiedziałam moim(niestety) robotyczno-kobiecym głosem.-Pobawimy się w chowanego?-dzieci były zbyt zafascynowane tym, że mają przed sobą robotycznego lisa, który jest zdolny do wszystkiego jakby był człowiekiem. Ale i tak się zgodziły. Jak zwykle dzieci same się bawią i nie zwracają na mnie uwagi. Ja siedzę z tyłu i pilnuję ich. W końcu zauważam, że niema jednego z chłopców.
-Dzieci! Chodźcie na zbiórkę!-krzyknęłam. Moje obawy się potwierdziły. Jeden z chłopców zniknął.
-Nie wiecie może gdzie zniknął wasz kolega?-dzieciaki pokręciły głową.-Wyślijcie kogoś aby pobiegł po panią!-na te słowa jedna z dziewczynek pobiegła i przyprowadziła panią przewodniczkę.
-Co się dzieje?-zapytała.
-Jeden z chłopców zniknął.-zameldowałam. Pani się zdziwiła, i wytrzeszczyła oczy. Chyba nie spodziewała się, że robot wyczuje, że ktoś zniknął.
-Zacznijcie go szukać! Może być wszędzie, a to pomieszczenie jest bardzo duże. Pomyślcie, że gracie w chowanego!-słowa pani podziałały. Dzieci jakby się bawiły zaczęły szukać. Po dziesięciu minutach podbiegła do mnie dziewczynka.
-Proszę panią! Znalazłam tego chłopczyka!-Te dzieci mnie rozbrajają! Dziewczynka mnie zaprowadziła do miejsca w którym były TE drzwi. ONE prowadzą do schowka, gdzie są oldy. Czyli Bonny, Freddy, Chica, Golden Freddy i Foxy. Niestety, dziewczynka wskazała na te drzwi.
-Czy ty tam zaglądałaś?-zapytałam.
-Nie, ale gdy tak szukałam, to zauważyłam, że ten chłopczyk tam wchodzi.
-O nie!- wzięłam dziewczynkę na ręce i pobiegłam jak najszybciej do przewodniczki.-On wszedł do TEGO schowka!-krzyknęłam.
-O kurde!-przeklnęła.-Mangle... Tylko ty tam możesz wejść. Proszę, nie zawiedź mnie!-kiwnęłam głową na znak, że to zrobię. Pobiegnęłam do drzwi."Oni mogli już go wsadzić do jednego z animatronów" pomyślałam. Zawachałam się otworzyć drzwi. Nie wiem co tam zobaczę. W końcu otworzyłam drzwi. Scena, jaką tam zobaczyłam mnie zdziwiła. Szedł Foxy z tym dzieckiem na barana. I dziecko i mój przyjaciel byli uradowani. Sama się uśmiechnęłam. Popatrzałam na stan Foxa. Wogóle nie wyglądał źle. Ucieszyła mnie odwaga tego dziecka, ze względu na ostre zęby i hak od lisa.
-Chodźcie!-powiedziałam.
-Czy ty powiedziałaś "chodźcie"?- powtórzył Foxy.
-Tak! Pani przewodniczka musi wiedzieć, że Oldy nie są straszne.-i poszliśmy do grupy dzieci. Pani wytrzeszczyła tak oczy, jakby miały za chwilę wypaść. No cóż... Dzieci też były zdziwione. Jeszcze raz popatrzałam na Foxa. Uśmiechnięty, rozbawiony i patrzący na dziecko, które również na niego patrzyło z uśmiechem. W końcu stanęliśmy.
-Mangle...
-On też zasługuje na chwilę radości poza ciemnym schowkiem.
-Ale on...-i popatrzała się na mnie wzrokiem mówiącym:"temat o którym mówimy nie jest odpowiedni dla dzieci".
-Pogadamy może w biurze?-zapytałam.-jest kilka ważnych spraw które trzeba wyjaśnić...
-Dobrze, ale co z dziećmi? Odesłanie ich do rodziców wiązałoby się z tym, że koniec zabawy urodzinowej!
-Spokojnie! Foxy się nimi zajmie.
-Nie jestem do tego pewna.
-W ostatniej restauracji on służył do zabawiania dzieci! Teraz ja go zastępuję. Tak samo z...-przerwałam. Zapomniałam o dzieciach! Im więcej wiedzą, tym więcej pytań zadają, i to się może skończyć źle. Założyłam gumową piłeczkę na hak Foxa(aby nikogo przez przypadek nie skaleczył) i go pocałowałam. Jakież było zdziwienie u przewodniczki! Potem poszliśmy do biura. Pani zostawiła na wszelki wypadek kamerę, aby nic się nie stało. Gdy szłyśmy korytarzem widziałam otworzone na oścież drzwi do biura dyrektora tego lokalu i w środku niego widziałam... MOICH RODZICÓW! Stanęłam na chwilę. Chciałam posłuchać ich głosu.
-Gdzie jest mój syn?
-Proszę panią! Mówiłem, że to nie jest bezpieczna praca, i możliwe, że to się skończyło inaczej.
-Czyli jak?!
-Pani syn pewnie został włożony do jednego z animatronów przez inne animatrony.
-W którego?
-Pewnie któregoś z tych nowych.
-A moja córka?
-To już nie jest wiadome.-jak on może mówić coś takiego z takim spokojem? Potwór! Gdy dyrektor skończył podeszłam do mojej mamy. Przytuliłam ją. To musiało jej dać do rozumienia. I poszłam do biura z przewodniczką.

////POV. Mama Amy\\\\
Ta rozmowa wprowadzała mnie do płaczu. W drzwiach stanął jakiś robot i mnie przytulił. Potem gdzieś poszedł. Mam dziwne wrażenie, że to moja córka...
////POV. Amy\\\\
Powiedziałam przewodniczce wszystko, co się działo. W pierwszej kolejności o tym, jak się stałam robotem, a potem całą resztę. Gdy rozmowa dobiegła końca poszłyśmy do pokoju zabaw. Tam Foxy przepięknie się bawił z dziećmi w ciuciubabkę. Teraz on był tą babką. Dzieci bardzo się cieszyły i śmiały, gdy kręcili Foxem. To wskazało na to, że Foxy może ze mną pracować...
___________________________
Hejka! Jak się podobało? Ja pisząc to wszystko się zdziwiłam, bo (uwaga: fanfary)ZUŻYŁAM NA TO DOKŁADNIE TYSIĄC SŁÓW!
Mnie to strasznie zdziwiło, bo nigdy tyle ich nie było. Zostawcie komentarz i czekajcie na next;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #fnaf