Rozdział 29

- Zawsze będę Cię kochał - powiedział, a potem czule złączyl nasze usta.
Byłam w siódmym niebie. Nie  się temu. W końcu ja też go kochałam. Był jedynym facetem w moim życiu. Prawda? Jed popatrzył na mnie i przejechał kciukiem po moim policzku.
- Jesteś piękna Scarlett. I do tego tylko moja... - ciągnął słodkim głosem.
Nagle chłopak odwrócił się do mnie plecami i zasmial się pusto.
- Widzisz jakby to było, gdyby nikt inny się nie pojawił, a Ty wybrałabys mnie?
Ugiely się pode mną kolana, a w gardle stanęła mi wielka gula. Wyciągnelam rękę w jego stronę, chcąc go dotknąć, przytulic... Ale nie dałam rady. Moja ręka przechodziła przez niego. Był dla niej nie wyczuwalny. To nie możliwe! Przed chwila czułam jego dotyk.
- Nie mam do Ciebie żalu o to - odwrócił się powoli, a na jego piersi była potężna, czerwona plama, z której obficie ciekla krew.
- Jed! Wybacz mi! - padlam na kolana i zaczęłam krzyczeć. Ciężar na moim sercu był tak wielki ze nie potrafiłam ustac ani chwili dłużej na własnych nogach.
- Wyłącz mi! - krzyczałam ochrypiałym głosem.
Nie mogłam tego znieść, a nic nie mogłam zrobić. Tak bardzo chce żeby to się skończyło! Jed wyciągnął do mnie rękę, chciałam ją złapać, uscisnac i nigdy nie puścić, ale nie dałam rady. Łkałam, dławiac się łzami, gdy chłopak powoli się oddalał ode mnie.
- Nie zostawiaj mnie - Mowilam przez łzy - Błagam...
Przetarłam oczy, a jego juz nie było. Nie. Nie. Nie. On musi tu być. Musi! Nie może mnie tak pk prostu zostawić.
-Jed nie możesz! - krzyczałam.
Dookoła była pustka. Taka sama jaka była we mnie. - Wracaj! - uderzyłam z całych sił w nicość i usłyszałam jego głos.
- Obudź się - mówił cichym głosem, jakby chciał obudzić tylko mnie.
Szybko się zerwalam. Gdzie ja jestem? Z kim ja jestem? Gdzie jest Jed? Gdzie jesteś mój tata? W oczach pojawiły mi się łzy. Nie powstrzymywałam ich. Zaczelam płakać. Ból pszeszywał mnie od środka. Jeda nie ma. Nie potrafiłam się opanowac. Nathaniel przytulil mnie do siebie i nie mówiąc ani słowa glaskal mnie po głowie. Wszystko mnie bolalo. Ale w środku. On już nie wróci. Dużo rzeczy sprawia nam przykrość, smutek, ból. Ale czy to wszystko ma sens? No pogrzebie mamy myślałam, ze nie ma większego bólu niz śmierć ukochanej osoby. Myliłam się. Oczywiście miałam pełno spraw związanych z mamą, których nie zamknęłam. Pełno chwil, które chciałam z nią jeszcze przeżyć. Ale czymże jestem śmierć osoby, którą kochalas, całym swoim sercem, całą sobą, ale potrzebowałas jeszcze trochę czasu żeby to zrozumieć? Czymże jest ten ból, który uświadamia Ci, że już nie dostaniesz czasu. Skończył się. Jed nigdy się nie dowie jak bardzo go kochałam, bo nigdy mu tego nie powiedziałam. Dlaczego? Nie wiem. Bałam się? Nie wiem. Już się nie dowiem. Nigdy. Muszę z tym żyć. Czy chce z tym żyć? Nie. Nie nawidze siebie za to. Czas który dał nam dany juz się skończył. Mogło być całkowicie inaczej... Gdybym tylko myślała inaczej... Gdybym tylko nie była taka pewna... Wolę skończyć swoje życie niż żyć z tym ciężarem. Ale nie mogę. Trench musi zostać ukarany, chociażby nawet to nie wróci mi mojego przyjaciela.
- Scarlett.
Usłyszałam cichy głosik Allie. Otworzyłam oczy. Byłam w jej łóżku, w czystych ubraniach. Dziewczyna unikala mojego wzroku. Cierpiała. Tak samo jak i ja. Wyszłam spod kołdry i usiadłam obok niej na łóżku. Wzięłam w ramiona i mocno przytulilam.
- Juz za nim tęsknię Scarlett, co teraz będzie. Za duzo tego wszystkiego. Nie mam już sił - mówiła przez łzy.
Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Czułam tą samą pustkę co ona. Pozwoliłam jej płakać. Po prostu. Bez słów.
Do pokoju wszedł Ash, patrzył na nas spokojnie, ale jego oczy były inne. Płakał. Usiadł obok nas i wziął ode mnie Allie i przytulil ją do siebie.
- Wszystkim nam będzie go brakowało - powiedział powoli - jeszcze do mnie nie dotarło jak to wszystko jest możliwe... - popatrzył na mnie, i przybrał dziwny wyraz twarzy -  jak on mógł nas tak oszukać - wycedził przez zęby - jak go znajdę to go zabije - dodał i znowu zaczął płakać - jak on mógł to zrobić...
Nie mówiłam ani słowa ale Ash mial racje. Jak Trench mógł to zrobić. Oklamac, wykorzystać, zabić. Nasza ostatnia noc. Oddalam się mu. Poczułam gorzkosc w gardle. O nie. Ledwo dobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Oparlam się o sedes i zaczęłam płakać. Ból był nie do zniesienia. To wszystko była moja wina. Chciałam umrzeć. Chciałam ulgi. Chciałam... Jeda.
- Musimy już isc - znajomy głos, z nieznajomym współczuciem w głosie.
Dean Clark. Kim Ty jesteś...
Podnioslam oczy i zadalam to samo pytanie tylko na głos.
- W szkole rujnowałes mi życie. Wszędzie byłeś dla mnie inny. Gorszy niż dla innych. Powiedziałeś ze mu nie ufasz. Żebym z nim nie szła. Kim Ty do kurwy nędzy jesteś!
Mężczyzna stał w bezruchu. Pociągnął nosem. Czyżby tez miał za chwile się rozplakac? Zmarszczyl czoło i przetarl jedno oko.
- Musimy iść Scarlett - podszedl i pomógł mi wstać.
Przemyłam twarz, unikając spojrzenia w lustro i wyszłam z łazienki. Nikogo już tu nie było. Ja, Dean i zaparkowany przed wejściem czarny samochód, za którego kierownicą siedział Nathaniel.
- Gdzie są wszyscy? - zapytałam i wydostałam się spod jego uchwytu. Jed mówił. Nikomu nic ufaj. Czemu mam ufać im? Odsunelam się parę kroków w tył, gotowa do ucieczki.
- Gdzie jest Allie! - krzyknelam głośniej - Gdzie jest Ash!
Nathaniel wysiadł z samochodu i zaczął iść w moim kierunku. Rzuciłam się do ucieczki. Chłopak zaczął biec za mną. Bieglam ile tchu i leży znowu zaczęły płynąć mi po policzkach. Gdzie oni są. Co im zrobili. Dlaczego to wszystko się dzieje. Nagle poczułam, jak mój but wpada w poślizg na oblodzonym chodniku. Ostatnia rzecz jaką pamiętam to pszeszgwający ból głowy.

- Ja się wszystkim zajme - usłyszałam głos dochodzący jakby z zaświatów.
- Chyba się budzi - kolejny głos - Scarlett? Wszystko w porządku?
Szybko otworzyłam oczy, a wszystko co sie wydarzyło w ostatnim czasie stało się realne i potworne. Głowa. Prawą ręką szybko sprawdziłam każdy jej centymetr. Ani śladu po upadku, a co najdziwniejsze ani śladu bólu.
Spojrzałam przestraszonym wzrokiem na Nathaniela, który siedział obok mnie.
- Nie bój się - powiedział spokojnie - Scarlett wszystko Ci wyjaśnię.
Byłam w samochodzie. Tylko gdzie on zmierzał? Bez możliwości ucieczki. Zdana tylko na niego. Spojrzałam w stronę kierowcy. No i na niego... Nie miałam innego wyjścia. Musiałam go wysłuchać.
- Twoi przyjaciele zostawili nas, żebyśmy mogli zabrać Cię stamtąd. Trench nie ustąpi. Chce Cię skrzywdzić, a ja ochronie Cię za wszelką cenę. Zaczęłas uciekać, nie wiem dlaczego... - przerwał i popatrzył na Deana - Musimy Cię ukryć Scarlett. Trench jest niebezpieczny, był zdolny do... - urwał w pół słowa jakby nie chciał wspominać wydarzeń z minionego wieczora. 

- Gdzie jedziemy! - krzyknęłam - jak mam Ci ufać, skoro nawet nie wiem gdzie jedziemy? - byłam zdenerwowana, a ręce dygotały mi z zimna.

- W bezpieczne miejsce Scarlett, gdzie Trench Cię nie znajdzie - powiedział i schował moje ręce w swoich - Dean wszystkim się zajmie - dodał powoli - sprawę z Twoim tatą, z - urwał i popatrzył na mnie ze smutkiem - z Jedem.

- Tata teraz mnie potrzebuje - wyciągnęłam dłonie  z jego uścisku.

- Jed był dla niego jak syn. Nie mogę zostawić go samego. Poza tym co z jego rodziną? Chyba zsługuja na jakieś wyjaśnienia! - ból głowy powrócił - a nasi przyjaciele? Nie mogą być sami... Nikt nie może być teraz sam... Zwłaszcza Jed! - oczy zaszły mi łzami - muszę być przy nim w jego ostatnich godzinach na ziemi - mówiłam prawie płaczem, a Nathaniel znowu złapał mnie za ręce i delikatnie gładził je kciukami.

- Scarlett proszę, wysłuchaj mnie - powiedział spokojnie - nie możesz tam być. To zbyt niebezpieczne...

- On ma rację - odezwał się mężczyzna z przedniego siedzenia - musimy Cię ukryć.

Spojrzałam gniewnie na Clarka.

- Kim Ty jesteś - powiedziałam ostro. 
Wspomniany wziął głęboki oddech i wstrzymał go na chwilę, jakby się wahał, czy może wypowiedzieć słowa, które za chwilę miały wyjść z jego ust. Kim on jest i co ukrywa, że tak się zastanawia nad powiedzeniem mi o tym?

- Josie - powiedział powoli, jakby dał mi czas na zastanowienie się.

Łzy w moich oczach pojawiały się za każdym razem, gdy ktoś wspominał jej imię. Tak samo i było tym razem. Poczułam wielką gulę zachodząca mi w gardle.

- Jak śmiesz mówić o mojej mamie? - zapytałam, chcąc powstrzymać kolejny już dzisiaj napływ płaczu.

Nathaniel siedział w milczeniu i słuchał. Wyglądał  na takiego, który też nic nie wie o człowieku proawdzącym samochód z  nami na tylnym siedzeniu.

- Ja i Twoja mama byliśmy przyjaciółmi - powiedział i zniżył ton - dobrymi przyjaciółmi - jego głos się załamał, ale tylko przez niezauważalną chwilę.

Ja zauważyłam.

- Jak to dobrymi przyjaciółmi? - zapytałam zdenerwowana - czy mama miała z Tobą romans? 

Ostatnie pytanie ledwo przeszło mi przez gardło. Nie chciałam nawet o tym myśleć. On był o połowę młodszy od mamy! A mama przecież kochała tatę... 

- Nie Scarlett, nie miałem romansu z Twoją mama. Dobra przyjaźń to jedyne, co nas łączyło.

Wielki ciężar spadł mi z serca. Jak mogłam w ogole pomyśleć, że mama i Cyborg...

- Skąd ją znałeś? - zapytałam zaciekawiona.

Mama chyba dużo nie zdążyła mi powiedzieć. Przyjaźń z nauczycielem? I to takim świeżo po studiach? Przecież on był parę lat tylko starszy ode mnir.

- Myślisz, że jestem świeżo upieczonym nauczycielem, który przyszedł na miejsce starego nauczyciela od biologi - spojrzał na mnie w przednim lusterku - prawda jest jednak inna, Scarlett.

Popatrzyłam na Nathaniela. Siedział w bezruchu. To, co mówił Dean było niepojęte chyba nie tylko dla mnie.

- Jestem Tajnym Agentem do Spraw Kryzysowych - powiedział z nutką dumy w głosie.

Zrobiłam wielkie oczy.

- To nie możliwe - powiedziałam szybko - jaki ma to związek z moją mamą? 

Byłam zaskoczona wszystkim, co Dean Clark mówił. Znienawidzony nauczyciel okazuje się być Tajnym Agentem, który znał moją mamę? Ktoś chyba bardziej uderzył się w głowę niż ja...

- Scarlett. Prawda jest taka, że Ty nie wiesz wszystkiego - powiedział i wziął głęboki oddech - Josie, Twoja mama była moją przełożoną.

Co proszę?! Przełożoną? To nie możliwe.

- Nie wierzę Ci - zdenerwowana prawie krzyknęłam.

- Wiem, że to jest dla Ciebie ciężkie, ale musisz mi uwierzyć. Musimy sobie ufać. Cała trójka - odwrócił się do Nathaniela - Trench wiedział, że w szkole jest ktoś, kto może zagrozić. Wiedział o tym, tak samo jak ja wiedziałem, że jest w szkole ktoś, kto może zagrozić Tobie, Scarlett.

Popatrzyłam na jednego, a potem na drugiego. Czegoś tu nie rozumiem...

- Dlaczego podejrzewałeś o to Nathaniela - zapytałam w jego imieniu, gdyż on nie sprawiał wrażenia zainteresowanego.

- Miał przyjść nowy chłopak. Obydwoje pojawili się praktycznie w tym samym czasie. Nie miałem danych, nie miałem zdjęć, żadnych informacji poza tą jedną. Zjawi się niebawem. Obserwowałem Was obu - zwrócił się do chłopaka - po dwóch tygodniach już wiedziałem. Trench handlował grubym towarem u nas w szkole. Przyłapałem go na tym kilkukrotnie, ale nie dawałem po sobie poznać. Nathaniel, byłeś czysty, przepraszam za podejrzenia, ale taka praca, a ten zbieg okoliczności, że dwójka nowych... Sam wiesz - uśmiechnął się, jak gdyby nigdy nic.

- Nie mam Ci tego za złe - powiedział niskim tonem lekko się uśmiechając - musiałeś sprawdzić nas obu.

- Dlaczego Trench chciał mnie skrzywdzić? - zapytałam, nie mogąc połączyć faktów.

Był dla mnie taki miły, kochający, czuły... Nawet raz uratował mnie spod kół nadjeżdżającego samochodu. Dlaczego to zrobił, skoro chciał mnie skrzywdzić...?

Dean nie odpowiedział na moje pytanie. Skupił się na prowadzeniu samochodu. Za szybą była ciemna noc. Westchnęłam głęboko.

Mama była tajną agentką. Znienawidzony nauczyciel okazał się być moim aniołem stróżem. Tylko... dlaczego?

- Dlaczego to robiłeś? - zapytałam powoli - dlaczego mnie traktowałeś jak śmiecia, dlaczego zmusiłeś mnie do robienia dekoracji, dlaczego donosiłeś na mnie dyrektorowi... Dlaczego? - spojrzałam na niego.

Siedział wyprostowany i skupiony. Jakiej odpowiedzi mogłam sie spoedziewac? Każdej. Po chwili milczenia w końcu się odezwał.

- Twoja mama dużo o Tobie opowiadała. Była gotowa oddać za Ciebie życie. Poprosiła mnie, że gdy jej zabraknie mam zawsze mieć na Ciebie oko.Gdy ona tylko... - urwał w pół słowa - gdy Josie zginęła zapomniałem o tym co jej obiecałem. Do pewnego momentu - zawahał się na moment - to co usłyszycie jest ścisle tajne i nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nawet Wy... - powiedział powoli i wziął głeboki oddech - jednak nie mam wyjścia i muszę Wam powiedzieć.

- Twoja mama była tajną agentką. Jedną z najlepszych. Pracowała w Agencji praktycznie od jej powstania. Gdy zostałem zwerbowany, ona wzięła mnie pod swoje skrzydła. Był to dla mnie wielki zaszczyt, uczuć się u boku tak wybitnej kobiety. Wiedziałem, że ma męża, córkę, że prowadzi podwójne życie - przerwał na chwile, jakby dał mi czas na przyswojenie wszystkiego.

Tyle lat oboje z tatą żyliśmy  w kłamstwie. Skoro Dean mówi o tym nam, czy ona nie mogła zrobić tego samego? Przecież dotrzymalibyśmy sekretu... Chyba że? Czy obydwoje z tata trzymali to w tajemnicy przede mną? 

- Josie pracowała nad sprawą małżeństwa, które zaopatrywało całą Amerykę w broń, narkotyki, handel ludźmi... Mieli stałych klientów, mniejsze kartele. Nie obsługiwali pojedynczych ludzi, bo nie było z tego interesu. Od tego mieli swoich ludzi. 

Spojrzałam na Nathaniela. Czy było mozliwe, zeby pod naszymi nosami działo się coś takiego? żeby moja mama mieszała się w tak niebezpieczne sprawy?

- Kim są ci ludzie? - zapytałam z ciekawością.

- Nie mogę Wam tego ujawnić. A przynajmniej na razie, nie widzę takiej potrzeby.

- Trench był ich parobkiem? - zapytałam szybko - co nim kierowało? Dlaczego zrobił tak okrutną rzecz... - wycedziłam.

Miałam tyle pytań, że sama nie wiedziałam od czego zacząć.

- Oni mieli córkę, która zaginęła w dziwnych okolicznościach - Dean mówił ze spokojem, a Nathaniel siedział w milczeniu i tylko przysłuchiwał się naszej rozmowie.

- Zabili własną córkę? - na samą myśl wzięło mnie obrzydzenie i dreszcz przeszył moje ciało.

- Nigdy nie dopytywałem, jak to było. Wiem tylko, że Twoja mama była u nich kretem. Udawała, że jest po ich stronie. Jeszcze wiele lat temu. Josie była w bardzo ciężkiej sytuacji. Ich córka zniknęła, a gangsterzy zaczęli się domyślać, że z Twoją mamą jest coś nie tak. Zaczęli powoli przyglądać się jej.

- Musiała uciec, bo inaczej zostałaby zdemaskowana. Wyjechała daleko i założyła rodzinę  z Twoim tatą. Dalej pracowała w Agencji, ale w innym rejonie. 

- Dobrze, ale jaki ma to związek ze mną? - nieustannie łączyłam fakty. To wszystko było dla mnie nie pojęte. Całe życie w kłamstwie... Całe życie oszukiwana. Trench, mama, kto wie czy tata, Dean - wszyscy kłamią. Każdy nosi maskę szczerości i sympatii. Prawda jest jednka inna. Każdy udaje. Każdy kogoś gra. Dean odsłonił swoje karty, odsłonił karty mamy, Trench zrobił to sam, rujnując moje życie. Spojrzałam na Nathaniela.

Co Ty kryjesz pod swoimi kartami? 

Nie odwzajemnił spojrzenia, tylko patrzył przed siebie. Był jakby nieobecny. Czyżby to wszystko przerosło również i jego?

- Nasz informator dostarczył informacje. Zainteresowali się córką Josie - Tobą. Nikt nie wie dlaczego, nikt nie wie po co. Przypomniały mi się słowa Twojej mamy i zgłosiłem się na ochotnika, ażeby mieć Cię na oku. Nie mogłem Cię faworyzować. Musiałem być oschły, żebyś niczego się nie domyślała. Chciałem jak najdłużej mieć Cię na oku, więc zmusiłem Cię do zajęć poza lekcyjnych, chodziłem na te same zajęcia z kick-boxingu. Ile tyle mogłem mieć Cię na oku, to miałem.

- Czyli nie wiesz co kierowało Trenchem? Dlaczego perfidnie mnie wykorzystał, oszukał i odebrał Jeda? - powiedziałam zrezygnowana.

- Sprawa nabrała tępa, bo zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Będziesz z Nathanielem, przez czas, gdy ja będę w Agencji. Z nim będziesz bezpieczna - dodał po chwili.

Bezpieczna... Słowo to nie dawało mi spokoju. Czy ktokolwiek z nas może być bezpieczny? Czy mogę być bezpieczna z nim?

- Dlaczego Trench chciał Cię zabić? - spojrzałam na Nathaniela.

W końcu od tego się wszystko zaczęło. Gdybym pozwoliła Trenchowi strzelić, to Jeda nadal by żył. Ale Nathaniela by nie było... Nie chciałam żeby tak się to skończyło, nie chciałam żeby ktokolwiek zginął...

Chłopak powoli oderwał wzrok z nicości i spojrzał na mnie.

- Scarlett - powiedział powoli - wiem, że chciałabyś znać prawdę, ale ja sam nie wiem jaka ona jest. Znałem Trencha tyle co Ty i od początku wydawał mi się dziwny. Gdy ubezwłasnowolnił mnie, nie mówił nic. Zadawałem mu szereg pytań, ale nie odzywał się.

- To dlaczego to zrobił? - nie takiej odpowiedzi oczekiwałam, liczyłam, że dowiem się czegoś więcej. Im więcej będę wiedzieć o tym bydlaku tym lepiej będzie go pokonać.

- Jest jeszcze coś, o czym musicie wiedzieć...  Pamiętasz jak Allie została porwana? Ja Cię wtedy okłamałem... - patrzył na mnie przenikliwym spojrzeniem i od razu mówił dalej - powiedziałem, że zbadałem sprawę, i że był to niezadowolony klient. Prawda była jednak inna... 

Przygryzłam wargę. Czyżbyś odkrył przede mną swoje karty Nathanielu?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top