Rozdział 22
- Gdzie jesteś? - zapytałam podekscytowana.
Nathaniel znalazł sprawcę porwania Allie, czyli to znaczyło, że możemy sie już czuć bezpieczni? Wiedziałam, że jak Nathaniel się za coś bierze to nie odpuści łatwo. Z uśmiechem wyszłam z gabinetu dyrektora.
- Możemy się spotkać wieczorem, wszystko Ci wyjaśnię - powiedział bez zastanowienia.
- Dobrze, będę czekać u mnie - dodałam radośnie i zakończyłam połączenie.
Schowałam telefon do kieszeni i udałam się przed budynek szkoły, gdzie czekał na mnie Jed oparty o swój samochód.
Przyglądał się mi od momentu, w którym tylko mnie zauważył. Zaraz zapyta co chciał dyrektor i dla czego jestem taka zadowolona. Powinnam powiedzieć mu prawdę? W końcu to jest mój najlepszy przyjaciel...
- I jak Scarr? - zapytał, gdy stanęłam przed nim.
Tego się obawiałam, czekał na odpowiedź, przewiercając mnie wzrokiem. Nie łatwo będzie go oszukać.
- Wiesz, jak to z Deanem... - otworzyłam przednie drzwi samochodu - ciągle ma jakiś problem do mnie. - nie patrzyłam na chłopaka tylko szybko wsiadłam do środka.
Jed przez chwilę stał i wpatrywał się na mnie przez szybę, ale szybko zrobił to samo co ja, zajmując miejsce za kierownicą.
- Idziesz dzisiaj na trening? - zapytał, włączając silnik.
Na śmierć zapomniałam, że dzisiaj mamy trening! Podrapałam się po głowie.
- Nie mogę dzisiaj - powiedziałam szybko.
Umawiając się z Nathanielem zapomniałam, że dziś Kickboxing. Nie mogę tego przełożyć, informacje Nathaniela są dużo ważniejsze niż jakaś tam lekcja walki... Wybór był prosty. Musze wiedzieć kto chciał skrzywdzić moją przyjaciółkę.
- Czemu nie możesz? - zapytał po chwili.
- Świąteczne porządki - uśmiechnęłam się smutno, chcąc nadać autentyczności temu, co mówię.
- Scarlett mnie nie okłamiesz - spojrzał na mnie surowo znad kierownicy.
Poczułam, że moje policzki oblewa fala goraca. Dla czego on mnie zna tak dobrze...?
-Nie okłamuj mnie, proszę - powiedział dziwnym tonem.
Czyżbym go zawiodła? Poczułam ukłucie w środku i szybsze bicie serca. Nie chciałam żeby tak wyszło, żeby Jed czuł się na mnie zawiedziony...
Wzięłam głęboki oddech, mam tylko nadzieję, że Jed nie będzie na mnie zły za to, co zrobiłam.
- Co zrobiłaś?! - krzyknął, gdy skończyłam mu opowiadać o zajściu w gabinecie dyrektora.
- Musiałam im powiedzieć - powiedziałam spokojnie.
Wystarczało, że Jed gotował się ze złości. Ja wolałam zachowac spokój...
- Posłuchaj Scarlett, ja wiem, że dyrektor jest w porządku, że Dean jest nauczycielem, ale... - urwał w połowie.
- Ale co?
- Ale nie ufam im - spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
- Dla czego?
- Nie widzisz ile się ostatnio dzieje? - położył mi rękę na kolanie - wszystko wydaje sie być takie podejrzane...
Westchnęłam głośno. Jed może i ma rację, wszystko co się teraz dzieje... Jest tego za wiele, ale nie uważam, że ktoś ze szkoły mógłby być w to jakimś stopniu zamieszany. Przecież to nie jest żaden film akcji, w którym gramy i nikt nam o tym nie wspomniał. To jest życie, a w nim nie zdarzają się takie sytuacje... Dla czego niby każdy miałby nas oszukiwać i spiskować przeciwko nam? Uśmiechnęłam się do Jeda.
- Myślę, że szukasz dziury w całym - powiedziałam powoli.
Nie chciałam, żeby zabrzmiało to jak drwina. Liczę się z jego zdaniem, ale tym razem on chyba trochę przesadza... Nie ma żadnych dowodów ani nic z tych rzeczy...
- Dobrze Scarlett, zobaczymy jak się to wszystko skończy - zamilkł i wrócił do pilnowania drogi.
- Nathaniel go znalazł - powiedziałam powoli, chcąc przerwać cieszę, która zapanowała między nami.
Na początku nawet nie drgnął, ale po chwili dotarły chyba do niego słowa wypowiedziane przeze mnie, bo spojrzał na mnie wielkimi, zielonymi oczyma.
- Kto to zrobił - powiedział powiedział niż zapytał.
Podniosłam lewą dłoń, żeby go uspokoić.
- Dziś się wszystkiego dowiem - powiedziałam z lekkością, chociaż tak na prawdę byłam bardzo zdenerwowana.
- Idę z Tobą - powiedział bez zastanowienia.
- Nie Jed - machnęłam przed nim energicznie ręką.
Jeśli chodzi o przyjaźń Jed jest bardzo nerwowy, nie mogę pozwolić na to, żeby sam chciał wymierzać sprawiedliwość, zwłaszcza, że jutro jest Wigilia. Wszyscy muszą być szczęśliwi i bez zmartwień, czy mu się to podoba, czy nie.
- Chodzi o Allie, Scarlett - spojrzał na mnie ponuro - dobrze wiesz, że jeśli chodziłoby o Ciebie zrobiłbym to samo.
- Wiem Jed, ale są święta i musisz odpocząć - miałam nadzieję, że pójdzie łatwiej...
- A Ty? - zapytał z wyrzutem.
- To tylko rozmowa, nikt nie powiedział, że od razu będziemy coś robić w tej sprawie.
Jed westchnął i znowu zimno patrzył w szybę przed siebie.
Przednie wycieraczki ściągały kolejne płatki śniegu, które spadały z nieba. Właśnie takie powinny być Świętą Bożego Narodzenia, z tą różnicą, że powinny być spokojne i radosne...
Również westchnęłam i patrzyłam w przednią szybę, dziś miałam mieć trening, ale nie mogę na niego iść. Muszę dowiedzieć się, co odkrył Nathaniel. A jeśli Jed ma rację i nikomu nie możemy ufać? Przygryzłam nerwowo wargę. Zachowanie Deana wzbudzało we mnie mieszane uczucia, i jeszcze to jego zdanie, gdy wychodziłam z sali...
Próbowałam przypomnieć sobie jego początki w naszej szkole. Nie był u nas długo, przyszedł na zastępstwo, zaraz po feralnym wypadku mamy...
Nagle rozległ się dźwięk mojej komórki i w tym samym czasie Jed zatrzymał się na moim podjeździe.
Spojrzałam na niego i odebrałam.
- Będę u Ciebie o 20' - rozległ się niski głos Nathaniela.
Przeszedł przez moje ciało dziwny dreszcz. Jego głos był niesamowity, pełny czegoś dziwnego, czegoś, czego nie potrafiłam odczytać, podobnie, jak jego spojrzenie...
- Będę czekać - powiedział, nie spuszczając Jeda z oczu.
Mój rozmówca rozłączył połączenie, a ja schowałam telefon do kieszeni.
- Widzimy się na Wigilii? - zapytałam, chcąc przywrócić go do rzeczywistości.
Prawie co roku spędzamy ją w swoim gronie, rodzice Allie w tym roku nie przyjadą do niej.
Była załamana, jak zadzwoniła jej mama i powiedziała jej o tym. Nie chcę, żeby spędziła święta samotnie, więc tym razem wszystkich zaprosiłam do siebie. No, prawie wszystkich. Zostały mi jeszcze dwie osoby i dziś mam zamiar zakończyć listę.
- Właśnie miałem Ci powiedzieć - zaczął niepewnie.
Nie podobał mi się ton jego głosu.
- Rodzice obiecali babci, że w tym roku będziemy u niej na Wigilii - powiedział z wyczuwalnym smutkiem w głosie.
Mi również zrobiło się smutno, a było to spowodowane tym, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz nie łamałam się z nim opłatkiem u mnie, albo u niego w domu. Nasze mamy zawsze przygotowywały wspólnie ogromną ucztę.
- Uściskaj ode mnie babiczke - zaśmiałam się.
Uwielbiałam jego babcię, była bardzo energetyczną kobietą, mimo swojego wieku i zawsze podziwiałam ją za jej ogromną mądrość.
- Ma się rozumieć - uśmiechnął się smutno.
Dla czego Jed dzisiaj jest taki przybity? Nie chciałam, żeby był smutny. Położyłam dłoń na jego klatce piersiowej i poczułam, że zaczął się powoli rozluźniać. Patrzył na mnie przenikliwie, intensywnymi, zielonymi oczami. Uwielbiałam je. Położyłam drugą dłoń,a potem głowę na jego torsie.
Czekałam, aż mnie obejmie i zaśmieje się, że nie cierpi się przytulać, ale dla mnie robi wyjątek.
Minęło kilka dobrych minut, miałam wrażenie, że cała wieczność zanim mnie objął. Czułam jego przyspieszone bicie serca i nierówny oddech. Przytulił mnie mocno do siebie, ale nie powiedział żadnego z oczekiwanych przeze mnie słów.
- To widzimy się po świętach? - powiedział, odsuwając się od niego.
Poczułam, że pod moimi powiekami pojawiają się łzy, ale nie chciałam żeby Jed też to dostrzegł. Nie miałam pojęcia co wywołało we mnie takie emocje... Przecież nie miałam do niego żalu o to, że go nie będzie u mnie na Wigilii. Uśmiechnęłam się do niego, gdy przytaknął i opuściłam samochód.
Zrobiłam kilka głębokich wdechów i patrzyłam, jak mój przyjaciel odjeżdża. Gdy straciłam go z pola widzenia weszłam do domu, który był pusty. Nic bardziej oczywistego. Snow przywitał mnie od progu cichym mruczeniem. Chociaż on cieszył się z mojego widoku.
Nie czekaj z kolacją. Oderwałam z lodówki małą karteczkę. Ehh, tata zakochany totalnie nie myśli o niczym innym, jak o Ann. Nie sądziłam, że tata z taką łatwością pokocha inną kobietę.
Wyszłam z kuchni i usiadłam w wielkim fotelu. Nagle głośno ziewnęłam i podrapałam się po głowie. Zmęczenie daje się we znaki. Jeden telefon i mogę pozwolić sobie na chwilę snu.
- Halo? - usłyszałam uwodzicielski głos mojego chłopaka.
- Trench - powiedziałam z czułością - jutro Wigilia.
- Wiem - zaśmiał się do słuchawki.
- Chciałam, żebyśmy spędzili ją wspólnie u mnie w domu, będą wszyscy - powiedziałam powoli, dając mu czas na zastanowienie.
Zapadła chwila ciszy. Nie sadziłam, że będzie potrzebował tak dużo czasu na zastanowienie.
- Kochanie - nagle usłyszałam jego głos, który nie wróżył nic dobrego - właśnie
yy - zaciął się na chwilę - właśnie się pakuję, jadę do rodziny na święta - powiedział smutno.
Zrezygnowana wstałam z fotela.
- Nie ma problemu, za rok święta są nasze - powiedziałam z udawanym uśmiechem.
Nie chciałam żeby wiedział, że jest mi smutno. Dawno nie widział się z rodziną i nie mogę mieć do niego żalu o to, że chce święta spędzić w jej gronie.
- Kocham Cię Scarlett - dodał i zakończył połączenie.
Położyłam się na fotelu i rzuciłam telefon w kąt. Jeszcze został mi Nathaniel.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam żeby zobaczyć kto stoi na zewnątrz. Chyba trochę spałam za długi, bo wszędzie było ciemno.
- Obudziłem Cię? - zapytał Nathaniel, przyglądając mi się, podczas gdy ja przecierałam oczy.
- Nie - szybko zaprzeczyłam i zrobiłam mu miejsce w drzwiach.
Nic nie powiedział, tylko wszedł nie spuszczając mnie z oczu. Czułam, że obserwuje każdy mój ruch. Po chwili jednak zajął miejsce na kanapie i wziął do ręki moją komórkę. Usiadłam na przeciwko niego, byłam tak ciekawa tego, co ma mi do powiedzenia.
- A więc? - zapytałam, patrząc, jak obraca smart fon w ręce.
Nathaniel podniósł wzrok i spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Miałem kiedyś przyjaciela, który miał siostrę - zatrzymał się.
Przytaknęłam głową, dając mu do zrozumienia, żeby mówił dalej.
- Byłem zakochany w jego siostrze - Nathaniel przewiercał mnie swoimi czarnymi jak noc oczyma, a ja poczułam dziwne ukłucie w żołądku.
Chciałam to zignorować i nie dać po sobie poznać, że taka reakcja miała w ogóle miejsce, i tylko znowu przytaknęłam lekko głową. Nathaniel usmiechnął się szerzej, ale szybko wrócił do pierwotnej miny.
- Jej brat był siekły, gdy zerwaliśmy ze sobą i zagroził mi, że pożałuję tego. Za nic miałem jego groźby, dopóki nie uprowadził Allie.
- Dla czego miałby to zrobić? - zapytałam zaciekawiona jego historią.
Dla czego zerwał z tamtą dziewczyną?
- Myśli, że ja i Ty kręcimy ze sobą, więc chciał Cię zniechęcić do mnie.
Znowu poczułam dziwne ukłucie w żołądku, tylko tym razem szybko się go pozbyłam.
- Tylko, że my nie kręcimy - udałam, że się śmieje.
Nathaniel jednak tym razem się nie uśmiechnął, tylko spojrzał na mnie w milczeniu, a potem kontynuował.
- Wszystko już z nim załatwiłem, nie będzie się więcej wpraszał do grona nie swoich znajomych - uśmiechnął się i wstał z kanapy.
- Czyli on już nam nie grozi? Jestes pewien, że to on, że nikogo więcej w to nie angażował? - zapytałam, czując w środku wielką ulgę.
Tyle zachodu z powodu nie udanego związku?
- Tak, sam wszystko mi powiedział, i wierz mi. Tym razem pomyśli dwa razy, zanim coś zrobi - powiedział i udał się w stronę drzwi.
- Poczekaj - wstałam i stanęłam za nim.
Nathaniel odwrócił się i pozwolił mówić dalej.
- Jak on wyglądał? - zaśmiałam się - wolę dmuchać na zimne...
Chłopak wydał się zaskoczony moim pytaniem, ale szybko ukrył zaskoczenie.
- Łysy - zaśmiał się - jest łysy.
Sama się uśmiechnęłam na tę informację.
- Inne znaki szczególne?
- Żadnych - odpowiedział szybko i zwięźle.
W ostatniej chwili przypomniało mi się, że mam do niego jeszcze jedno pytanie.
- Jak spędzasz Wigilię?
Nathaniel lekko rozbawiony nagłą zmianą tematu zaśmiał się.
- Z Nancy.
- Ah, tak - znowu to samo uczucie... - to chciałam życzyć Wam wesołych świąt, bo pewnie się już nie zobaczymy.
- Ja Tobie też - uśmiechnął się i wyszedł.
Oparłam się o framugę drzwi i osunęłam się po niej. Nie wiem co się ze mną dzieje... Czy można kochać kilka osób na raz? Szybko pokręciłam głową. Scarlett weź się w garść, co Ty mówisz! Wstałam z ziemi i wzięłam telefon do ręki. Muszę powiedzieć Allie o rezultacie "śledztwa". Muszę przyznać, że sama się teraz czuję bardziej bezpieczna, gdy wiem, że Nathaniel wie kto za tym wszystkim stoi.
- Scar? - zapytała pogodnym głosem Allie.
- Łysy facet, który Cię porwał już nigdy nie skrzywdzi ani Ciebie, ani nikogo innego - powiedziałam z dumą.
- Jaki łysy facet? - Allie się zaśmiała - O kim mówisz.
- Pewnie nie pamiętasz, jak wyglądał twój napastnik i wcale się nie dziwię - powiedziałam szczerze.
Moja przyjaciółka była w takim szoku, że bez wątpienia nic nie pamięta. Sama nie chciałabym pamiętać twarzy tego kolesia...
- Scarlett - powiedziała poważnym tonem - nigdy nie zapomnę jego twarzy - zrobiła krótką przerwę i ciągnęła dalej - nie był łysy i miał wielką bliznę na policzku.
- Jesteś pewna? - zapytałam z coraz szybciej bijącym sercem.
- Kto Ci powiedział, że był łysy? - zapytała powoli.
- Nathaniel.
Witajcie. Chciałam przeprosić za tak długą przerwę, ale z pewnych względów nie potrafiłam się skupić na pisaniu. Dziękuję wszystkim, którzy chcą wciąż to czytać. Główne podziękowania składam na ręce @KonradZ
pozdrawiam,
writerka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top