Rozdział 4
Ciągle myślałam tylko o tym, jak porozmawiać z Jedem. Nie wiem, czy walenie prosto z mostu jest dobrym pomysłem. Miałam to zrobić rano, ale nie mogłam wziąć się na odwagę. Siedziałam w szkolnej ławce i przygryzałam ołówek.
-Scarlett? Raczysz odpowiedzieć na moje pytanie? - wyrwał mnie z zamyśleń surowy głos młodego nauczyciela.
Podniosłam wzrok znad zeszytu. Mój ‘ulubiony’ nauczyciel stał nade mną i patrzył przymrużonymi oczyma. Spojrzałam na Jeda, który siedział obok mnie, a potem znowu na nauczyciela.
- Oczywiście proszę Pana. A mógłby Pan powtórzyć swoje pytanie? - spytałam z udawanym uśmiechem na twarzy.
Pan Clark uniósł ręce i się szeroko uśmiechnął.
- Oczywiście że mogę powtórzyć swoje pytanie, tylko pozwól że je trochę zmodyfikuje - położył obie dłonie na naszej ławce. Wszyscy przyglądali się zdarzeniu z zaciekawieniem.
- Znasz drogę do dyrektora?
Spojrzałam na cyborga.
- Znam - odpowiedziałam nie pewnie.
- To świetnie! - krzyknął - bo teraz się do niego udasz.
Zrobiłam wielkie oczy. Ale za co?! Bo raz zdarzyło mi się nie uważać na lekcji?
- Ale proszę Pana, to się więcej nie powtórzy!
Ostatnim czasem dość często zdarzało mi się odwiedzać dyrektora w jego gabinecie. Nie mówię, że go nie lubię, co to, to nie. Fajny z niego gość i uważam, że tylko on mnie rozumie. Ale tata twierdzi, że pogaduszki z dyrektorem w jego gabinecie to nie jest dobry pomysł. Zwłaszcza, że wysyłają mnie do niego inni nauczyciele. Nie chciałam znowu go zawieźć...
- Jestem o tym przekonany, gdyż chce się widzieć z Twoim tatą.
Jak poparzona wstałam ze swojego miejsca i spojrzałam błagalnie na nauczyciela. Nie chciałam, żeby tata miał jakieś nieprzyjemności z mojego powodu.
- Niech mi Pan da ostatnią szansę, poprawie się. Obiecuję.
Klasa siedziała w milczeniu, zdając sobie sprawę z tego, że jednak nie jest śmiesznie, na co po cichu liczyli.
- Scarlett się poprawi, ja się o to postaram - wtrącił Jed, stając obok mnie.
No nareszcie. Ktoś stanął po mojej stronie. Pa Clark
spojrzał na Jeda, a potem na mnie.
- Mam lepszy pomysł - powiedział, po czym odwrócił się do mnie tyłem.
- A więc? Kto odpowie na moje pytanie? - zwrócił się do klasy, kontynuując lekcje.
Co miał na myśli mówiąc, że ma lepszy pomysł? Spojrzałam na Jeda, który chyba zastanawiał się nad tym samym co ja, gdy nagle otworzyły się do drzwi do naszej sali. Podniosłam wzrok i wiedziałam, że już gdzieś widziałam mężczyznę, który opierał się o framugę w drzwiach. Moje serce zaczęło szybciej bić, co w żadnym stopniu mi się nie spodobało. Czemu reagowałam w tak dziwny sposób na kogoś, kogo widzę pierwszy raz w życiu? No chyba że to nie jest pierwszy raz, przemknęło mi przez myśl.
- Pomóc w czymś? - zapytał Clark przewiercając wzrokiem chłopaka.
- Jestem nowym uczniem - spojrzał na mnie przelotnie, a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- To Ty jesteś ten nowy? - na twarzy nauczyciela pojawił się uśmiech - tak, słyszałem o Tobie. Zajmij wolne miejsce - powiedział po czym wrócił do prowadzenia lekcji.
Chłopak przeszedł obok naszej ławki nie odwracając ode mnie wzroku. Nie patrzyłam na niego, ale czułam jego wzrok na sobie. Zajął ławkę zaraz za mną, która od dłuższego czasu stała wolna i lekko kopnął moje krzesło. Zignorowałam to i popatrzyłam na Jeda, który najwidoczniej nawet w małym stopniu nie przejął się obecnością nowego chłopaka
- Widziałeś go? - zapytałam szeptem żeby tylko on mógł to usłyszeć.
- Tak, widziałem, coś nie tak? - zapytał nie podnosząc głowy znad książki.
- Nie, wszystko w porządku, tylko...
Jed spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Tylko co.
- Mam wrażenie, że skądś go już znam, że gdzieś go już widziałam...
- Może widziałaś kogoś podobnego i teraz masz wrażenie, że to on.
- Tak, może i masz rację.
Bardzo prawdopodobne, że było właśnie tak, jak mówił Jed, że wysoki brunet po prostu mi kogoś przypomina. Ale to dziwne uczucie nie dawało mi spokoju, zwłaszcza, że siedział tuż za mną. Odwróciłam się powoli, udając że nie on był tego powodem, ale nasze spojrzenia się spotkały. Ułożył usta w zadziornym uśmiechu i bezwstydnie spojrzał w mój dekolt, a potem znów na mnie.
- Cześć Scarlett - powiedział i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek informujący, że lekcja dobiegła końca. Skąd on znał moje imię?! Ze zdziwioną miną odwróciłam się, a Jed przyglądał mi się z równym zdziwieniem.
- Znasz go? - zapytał, gdy wychodziliśmy z klasy.
Spojrzałam na Jeda, gdy nagle usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki.
- Scarlett! On pożerał Cię wzrokiem! - położyła swoje dłonie na moich ramionach - musimy Cię z nim umówić - zauważyła obecność Jeda i jego nie zadowoloną minę - o, cześć Jed... - podrapała się po głowie.
- Cześć Allie. Właśnie wybieraliśmy się na stołówkę, więc może umożliwisz nam ruchy? - wskazał na jej dłonie blokujące mi przejście.
Allie spojrzała na mnie.
- Tak, jasne, chodźmy.
Wzięła mnie pod rękę i w trójkę ruszyliśmy w stronę przed siebie.
- Gadałaś już z nim? - zapytała po cichu, żeby Jed nie mógł tego usłyszeć.
- O czym? - nagle mnie olśniło – Oh nie… jeszcze nie rozmawialiśmy. Przy lunchu mam zamiar to zrobić.
Allie poklepała mnie po plecach, chcąc dodać mi tym samym otuchy. Na śmierć zapomniałam, że miałam z nim porozmawiać. Spojrzałam na Jeda ukradkiem. Nie odezwał się słowem. Szedł w milczeniu, śledząc wzrokiem swoje buty. Weszliśmy do zatłoczonego pomieszczenia, ale tym razem bardziej zatłoczonego niż zwykle.
- Co tam się dzieje? - Allie wskazała dłonią na stolik, przy którym był tłum ludzi.
- Może jakaś bójka? - zapytałam. W sumie hałas, który towarzyszył całemu zamieszaniu mógłby to potwierdzić. Znalazłam wzrokiem Patrica i Asha, którzy czekali na nas przy naszym stoliku i ruszyliśmy w ich stronę.
- Co nas ominęło? - zapytałam, zajmując miejsce na swoim krześle.
- Jedna osoba, a tyle zamieszania - odpowiedział Ash, wskazując dłonią na obiekt zainteresowania większości obecnych.
- I wszystko jasne - uśmiechnęła sie szeroko Allie, gdy spomiędzy ciekawskich ukazała nam się twarz młodego chłopaka - Trench.
- Trench? - zrobiłam zdziwioną minę.
- Tak, Trench - Allie nie spuszczała z niego wzroku - nowy chłopak, który po jednym dniu jest bardziej popularny niż ja będę po całych trzech latach - zaśmiała się.
- Patrzcie kto jest najbardziej nim zainteresowany - Patric wskazał głową na Amire, która dosłownie była przyklejona do Trencha. Nie zwracałam jednak na nią uwagi. Nonszalancki uśmiech, niebieskie oczy, idealnie umięśnione ciało. Nie dziwię się, że Amira od razu się nim zainteresowała, bo która by przeszła obok takiego gościa obojętnie. Gapiłam się na niego jak zaczarowana, gdy nagle odwrócił wzrok w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Wpatrywał się we mnie pożądliwym wzrokiem. Poczułam, że na moich policzkach powstają dwa, duże rumieńce i chciałam szybko odwrócić wzrok, ale było za późno. Trench wstał ze swojego miejsca i ruszył w kierunku naszego stolika. Spojrzałam na Allie, która patrzyła z uśmiechem na chłopaka, który zmierzał w naszym kierunku. Jed siedziałam prawie ze nieruchomo. Wpatrywał się w jeden punkt, a z jego twarzy nie wiele mogłam rozczytać, ale wiedziałam jedno: był czymś zmartwiony.
- Cześć - wiedziałam do kogo należał ten seksowny głos, ale nie chciałam podnosić głowy, żeby spojrzeć na jego właściciela.
- Cześć - zaćwierkotała Allie - przysiądziesz się? - nie czekając na odpowiedź przysunęła się do Astona.
Trench bez zastanowienia zajął miejsce obok niej, siedząc teraz dokładnie na przeciwko mnie. Czułam, że mi się przygląda, a nie mogłam przecież ciągle bezcelowo przyglądać się białemu stolikowi. Powoli podniosłam głowę i moje zmysły mnie nie myliły. Przystojniak, który przed chwilą siedział z najpopularniejszą dziewczyną w szkole teraz siedział ze mną, w ogóle nie popularną, a co najlepsze przyglądał mi się z wyczuwalnym pożądaniem.
- Cześć Scarlett.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Skąd wiesz, jak mam na imię? - chciałam, żeby to zabrzmiało bardziej pewnie, ale niestety zwiodłam się na sobie.
- No właśnie Scarlett, nie chwaliłaś się, że znasz Trencha - moja przyjaciółka spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Bo go nie znam - spojrzałam na Allie z szczerym spojrzeniem.
- Ale on zna Ciebie. Może mi to wytłumaczysz?
Trench odkrząknął, dając nam tym do zrozumienia, że chyba o nim zapomniałyśmy. Spojrzałam na chłopaka.
- Może Ty mi to wytłumaczysz, hm?
- Nie pamiętasz?
- Czego.
- Imprezy u Twojego kolegi - wskazał głową na Asha, który był zajęty rozmową z Jedem i nie byli zainteresowani naszym nowym kolegą.
- Coś tam pamiętam... - po co ja tyle wtedy wypiłam!? Byłam na siebie zła o tamto, ale teraz to nie miało znaczenia. Muszę się dowiedzieć, skąd on mnie zna i o czym zdążyłam zapomnieć - mógłbyś trochę jaśniej?
- Pewien chłopak, był bardzo pijany jak na tak wczesną godzinę i chciał Cię porwać do pokoju i hmm - uśmiechnął się szeroko – i chciał się z tobą zabawić, niezależnie od twojej woli.
Zrobiłam wielkie oczy.
- To byłeś Ty? Co Ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęłam na chłopaka, nie wierząc, w to, co usłyszałam.
- Spokojnie, nie dałaś mi skończyć - zamilkł na chwilę, nie odezwałam się, co dało mu do zrozumienia, że może mówić dalej – ja bym rozegrał to inaczej niż tamten palant i nie musiałbym cię do niczego zmuszać - puścił mi oczko.
Nie wytrzymałam. Wstałam ze swojego miejsca i stałam nad bezczelnym chłopakiem, który bez wątpienia kpił ze mnie. Trench też podniósł się ze swojego miejsca i staliśmy twarzą w twarz. Większość obecnych na stołówce zainteresowało się nami i gapili się, jakby ktoś nago tańczył na naszym stole, ale nie przejmowałam się tym.
- Mów jak było na tej imprezie - wycedziłam przez zęby.
Chłopak przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i wyszeptał mi do ucha.
- Powiedziałem, ze bym to inaczej rozegrał, nie że rozegrałem. - odsunął się i spojrzał na mnie z uśmiechem - uratowałem Cię z rąk tego napaleńca, nie pamiętasz?
Opadłam na krzesło, które stało zaraz ze mną. Wyszłam na totalną idiotkę. Rozległ się dzwonek, Trench nachylił się nade mną.
- Przyjadę po Ciebie o dwudziestej. Bądź gotowa - i odszedł.
Mogę dać sobie odciąć rękę, że moja dolna szczęka leżała na stoliku z wrażenia.
- Chyba nigdzie z nim nie pójdziesz? - usłyszałam głos mojego przyjaciela, który do tej chwili nie włączał się do rozmowy.
Większość obecnych nie zwracało już na nas uwagi, ale dostrzegłam nienawistne spojrzenie Amiry, która przechodziła obok nas.
- Halo, żyjesz? - potrząsnęła mną Allie.
Zamrugałam szybko oczami, Jeda już tutaj nie było, ale za to stała nade mną moja przyjaciółka, która piszczała z radości.
- Ten kipiący seksapilem gość właśnie, hm - podrapała się po głowie, jakby szukała dobrego określenia na nazwanie sytuacji, która przed chwilą miała miejsce - ten kipiący seksapilem gość właśnie zaprosił Cię na randkę!
Wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę drzwi. Trench zaprosił mnie na randkę? Nie, nie możliwe. Chyba Allie się coś namieszało. On tylko... Stanęłam jak wryta.
- Mam randkę z Trenchem! - krzyknęłam głośno, na co odwróciły się ostatnie osoby ze stołówki.
- Tak Scarlett! Masz randkę z Trenchem! Musimy Cię przygotować!
Rzuciłam się na szyje Allie i obie podskakując piszczałyśmy z podekscytowania. Najbardziej pożądany chłopak przez dziewczyny z całej szkoły właśnie się ze mną umówił.
-Teraz chodźmy, bo spóźnimy się na chemię - Allie wzięła mnie za rękę.
Miała rację. Mam już wystarczająco dużo nieobecności, a nie chciałam zajść za skórę jedynemu nauczycielowi, który mnie lubił i traktował normalnie.
Lekcja dopiero się zaczęła, ale dzisiaj pracowaliśmy z przyrządami laboratoryjnymi. Bez problemu znalazłam wzrokiem Jeda, który właśnie przelewał coś z jednej probówki do drugiej.
- Spóźniłaś się. - powiedział, gdy zajmowałam miejsce obok niego.
- Tak wiem, ale tylko chwilkę. Widzę, że zacząłeś beze mnie - chemia to jedyny przedmiot w szkole, który lubię i nie sprawia mi większych trudności.
- Tak, zacząłem, bo nie wiedziałem, czy w ogóle przyjdziesz - odłożył probówki na stolik i spojrzał mi prosto w oczy. Nie mogłam z nich nic wyczytać. Były jakieś takie, jakby nie obecne - chciałaś ze mną porozmawiać jeśli dobrze pamiętam.
Miałam porozmawiać z Jedem podczas lunchu. Wyleciało mi z głowy. To wszystko przez Trencha. Trench... na jego wspomnienie poczułam dziwne ciepło w brzuchu. Scarlett zejdź na ziemię! Chciałaś porozmawiać z Jedem! Skarciłam się w duchu. Chciałam... ale czy nadal chcę? Teraz nie wiem, czy rozmowa z Jedem na TEN temat to jednak dobry pomysł. A jeśli to zepsuje naszą przyjaźń? I jeszcze wczoraj nie było Trencha... Pomocy! Co robić?
- Ugh, tak. Chciałam z Tobą porozmawiać...
- Więc? O co chodzi? - Jed wziął mnie za ręce - Scarlett mów co Cię gryzie.
Zagryzłam wargę. Co ja mam mu powiedzieć...
- Bo się tak ostatnio zastanawiałam, czy... czy no wiesz. Ty i ja.... Nasza przyjaźń...
- Tak? - zacisnął mocniej moje dłonie.
- Bo ja chciała zapytać, czy Ty mnie nigdy nie zostawisz. W sensie, czy zawsze będziesz moim przyjacielem.
Poczułam, że popuścił uścisk, ale nie wypuścił moich dłoni, tylko zbliżył mnie do siebie i zamknął w swoich ramionach.
- Ależ Scarlett, skąd Ci to przyszło do głowy? Nigdy Cię nie zostawię.
Wyswobodziłam swoje dłonie i przytuliłam mocno mojego przyjaciela. Co ja robie... Poczułam wilgoć pod powiekami i szybko zatrzepotałam rzęsami, żeby się ich pozbyć. Jestem taka głupia. Nie chce go skrzywdzić. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Chciałam się tylko upewnić - spojrzałam na probówki, które tylko czekały, aż wymieszam w nich jakieś produkty - a teraz bierzmy się za reakcję - zaśmiałam się.
Po lekcjach szybko wróciłam do domu. Musiałam się przygotować na randkę z Trenchem. Jestem tak bardzo podekscytowana!
-Nie, tego nie możesz ubrać. Nie możesz wyglądać na taką, która od razu chce wskoczyć mu do łóżka.
- Masz rację - spojrzałam na króciutka spódnicę, którą trzymałam w ręce i położyłam na stercie nie przydatnych ubrań.
- Co powiesz na to? - Allie pomachała mi przed oczami czerwoną koszulą w kratę - dołożysz do tego jeansy i możesz iść.
- Nie będzie to hm, zbyt zwykły strój jak na randkę z NIM?
- Scarlett! Wybrał Ciebie, bo nikogo nie udajesz, tylko jesteś jaka jesteś. Więc po co chcesz teraz udawać kogoś innego? To - wskazała ręką na stertę odrzuconych ubrań - to nie są Twoje klimaty. Ale to - wskazała na koszulę, którą trzymała w ręce - jak najbardziej.
- Masz rację Allie. Masz rację. Nie mogę nikogo udawać. Muszę być sobą! - rzuciłam poduszką w przyjaciółkę.
- Zatrzymaj energię dla Trencha - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.
Co ja bym bez niej zrobiła? Zginęłabym chyba.
Idąc za radą Allie nie robiłam zbyt wielkiego makijażu. Zdenerwowana czekałam na fotelu w salonie. Nie byłam na randce odkąd pamiętam.
- Umówiłaś się z Jedem? - zapytał tata, który zasiadł wygodnie obok mnie.
- Nie, a czemu z Jedem? Umówiłam się z Trenchem.
- A kto to Trench?
- Nowy chłopak w naszej szkole.
- Nowy powiadasz?
- Tak - spojrzałam na tatę - będziesz nim zachwycony.
- Bez wątpienia - wstał z miejsca, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Spojrzałam na zegarek. Punkt dwudziesta. Jaki punktualny. Wstałam z miejsca i ruszyłam za tatą do drzwi. Staruszek zdążył już uciąć sobie pogawędkę z gościem i usłyszałam tylko:
- Może mi Pan zaufać.
Minęłam tatę w drzwiach i stanęłam obok Trencha.
-To my już idziemy.
- Miłej zabawy! - odpowiedział tata, stojąc w drzwiach, dopóki nie odjechaliśmy z podjazdu.
Trench przyjechał czarnym BMW. Nie powiem. Chyba kolejny znajomy, który jest nieźle nadziany.
- To gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, chcąc przerwać ciszę, która nastała po wejściu do samochodu.
- Wyglądasz bardzo seksownie w tej czapce, ale wolałbym zobaczyć Cię bez niej i bez innych części Twojej garderoby – mrugnął do mnie okiem i uśmiechnął się patrząc na mnie z rozbawieniem. Poczułam, że się czerwienie i spojrzałam przez okno.
- Dzięki.
- Chcę Cię zabrać w dwa miejsca.
- Brzmi interesująco - zaśmiałam się.
Nie jechaliśmy długo, ale dowiedziałam się już trochę o moim rozmówcy. Bo w sumie nic o nim nie wiedziałam, a zgodziłam się na randkę bez żadnego zawahania.
- To jesteśmy - wysiadł i obszedł samochód dookoła, żeby otworzyć mi drzwi.
Nie wiedziałam gdzie jesteśmy, ale miała to być niespodzianka, więc się nie dopytywałam. Staliśmy na poboczu drogi w jakiejś dzielnicy.
- Poczekasz tu chwilkę? Ja coś załatwię i wchodzimy - powiedział po czym odszedł kilka kroków w prawo.
Nie mogłam dostrzec co robił, bo było ciemno. Odwróciłam się plecami do uliczki, w którą skręcił Trench i rozejrzałam się. Nagle usłyszałam pisk opon i przed moimi oczami ukazały się dwa duże światła, które pędziły z ogromną prędkością prosto na mnie. Zdołałam wydobyć z siebie przeraźliwy pisk i usłyszeć głos Trencha, który krzyczał moje imię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top