Rozdział 3

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Przetarłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nie byłam w swoim łóżku, ani pokoju. Usiadłam i złapałam się za głowę, która zaczęła nieprzyjemnie pulsować. Co ja robiłam w pokoju Jeda? Zauważyłam brak czarnej sukienki na swoim ciele, tylko szary, za duży podkoszulek. Dostrzegłam swoją komórkę na małym stoliku, nieopodal łóżka i sięgnęłam po nią. Dochodziło południe. Nie dobrze, tata będzie zły... Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki, biorąc po drodze swoją sukienkę, która była przewieszona przez fotel. Jed miał ogromny pokój, w którym mieściło się mnóstwo rzeczy. Najbardziej podobała mi się gitara, zawieszona na ścianie. Umiał na niej grać, ale raczej rzadko to robił. Nie wiem czemu. Uważam, że miał duży talent. Może to z braku czasu? Weszłam do łazienki i ujrzałam swoje odbicie w wielkim lustrze, zawieszonym na ścianie. Co właściwie się wczoraj wydarzyło? Nic nie pamiętam, mam totalną pustkę w głowie. Scarlett, jak mogłaś wypić tak dużo! - spojrzałam na siebie z wyrzutem. Zerknęłam na kieckę, która trzymałam w ręce i szary podkoszulek, w którym stałam. Wystarczyła chwila namysłu i wiedziałam, że zostaję w wygodnym T-shircie. Zawiesiłam sukienkę na wieszaku i wyszłam z łazienki.

- Przestraszyłeś mnie! - wzdrygnęłam się, niespodziewanie widząc Jeda, siedzącego na łóżku z laptopem na kolanach. 

- Właśnie się zastanawiałem, gdzie mi uciekłaś - odłożył laptopa i wziął kubek ze stolika.

- Mam coś dla Ciebie - podszedł do mnie i wręczył mi kubek mleka.

- Dzięki - wzięłam od niego napój - jak ja się tutaj znalazłam?

Jed spojrzał na mnie z uśmiechem, po czym wrócił na łóżko i usiadł.

- Nic nie pamiętasz?

- Tak właśnie Jed. Nic nie pamiętam. Mógłbyś mi streścić co się działo? - zajęłam miejsce obok przyjaciela.

- Tańczyliśmy, rozmawialiśmy...

- Całą noc? - wpiłam spory łyk napoju.

- Nie, coś Ty. Allie mnie porwała i nie wiem co się potem z Tobą działo - spojrzał na mnie ze współczuciem - na pewno nie byłaś jeszcze pijana.

- Dzięki, na prawdę bardzo mnie to pociesza... Coś jeszcze się wydarzyło?

Jed podrapał sie po głowie.

- Coś szczególnego to nie. A przynajmniej z moim udziałem - zaśmiał się.

- Co masz na myśli?

- Mam na myśli to, że przykuwałaś uwagę wielu facetów.

- To nie ma teraz znaczenia, bo i tak nic nie pamiętam... - wypiłam kolejny łyk. - Czemu nie odwiozłeś mnie do domu?

- Było już późno i nie chciałem budzić Twojego taty.

Wstałam z łóżka i spojrzałam przez duże okno.

- A Ty jak się bawiłeś?

Jed właśnie opuszczał pokój i spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Hm, jakby to powiedzieć było… śmiesznie - odwrócił się do mnie plecami - A teraz chodź, zjemy śniadanie.

Na te słowa jak na zawołanie, odezwał się mój wygłodniały żołądek, więc szybko udałam się za chłopakiem. Siedzieliśmy razem przy stole i w milczeniu zajadaliśmy się posiłkiem, który Jed dla nas przygotował. Jego rodziców nie było w domu mimo, że był weekend. Rzadko kiedy w nim bywali, więc nie dziwię się, że Jed lubił przesiadywać u mnie po szkole.

- Tata mnie chyba zabije - powiedziałam w przerwie między łykiem gorącej herbaty, a kęsem kanapki.

- Spokojnie, wszystko załatwiłem.

-Ale jak to wszystko? Co zrobiłeś?

Jed spojrzał na mnie.

- Zadzwoniłem do niego i powiedziałem mu, że nocowałaś u mnie, i że przywiozę Cię całą i zdrową po śniadaniu.

- To na prawdę miłe z Twojej strony, ja nawet o tym nie pomyślałam... - uśmiechnęłam się do przyjaciela.

- Do twarzy Ci w tym moim T-shircie - zaśmiał się i wskazał widelcem na ubranie.

- No właśnie, co do Twojego T-shirtu, to może powiesz mi, jak on się na mnie znalazł, hmm?

Jed wstał od stołu i włożył swój talerz do zmywarki.

- Myślę, że musze Cię już odwieźć - powiedział, specjalnie ignorując moje pytanie. Drażnił się ze mną.

- Chciałbyś pożyczyć mi jeszcze jakieś spodnie? Na zewnątrz jest trochę zimno, nie pójdę w samym podkoszulku.

- Co za to będę miał? - zapytał z figlarnym uśmieszkiem na twarzy.

- Już chyba miałeś odpowiednią nagrodę - uniosłam brwi do góry.

Chłopak wziął mój talerz ze stołu i patrząc prosto w oczy oświadczył:

- Więc chodźmy poszukać czegoś odpowiedniego dla Ciebie.

- Takiej odpowiedzi oczekiwałam. - zaśmiałam się

***

Otworzyłam drzwi do domu z cichą nadzieją, że tata jest w pracy, przyjdzie zmęczony wieczorem i ominą mnie Jego upomnienia. Postawiłam pierwszy krok za drzwiami i usłyszałam głos taty.

- Scarlett? Lepiej dla Ciebie, jeśli to nie Ty.

- Cześć tatku - powiedziałam nieśmiało - jak samopoczucie?

Tata stał dokładnie przede mną.

- Było by o wiele lepsze, gdybyś uprzedziła mnie, że nie wracasz na noc - powiedział z żalem. Tata nigdy na mnie nie krzyczał, tylko mówił w taki sposób, że miałam ogromne wyrzuty sumienia. 

- Przepraszam tato, bo tak wyszło... - powiedziałam trochę zmieszana.

- Właściwie jesteś już dorosła - tata wszedł do kuchni - nie jesteś już dzieckiem, które musi mi się z wszystkiego tłumaczyć. Tylko problem jest w tym, że nie mogę do tego przywyknąć - wpatrywał się w okno, a ja stanęłam obok niego - Nie jesteś już moją małą córeczką, jesteś dorosłą dziewczyną, która nie zawsze będzie wracała do domu - odwrócił się w moją stronę - ja to rozumiem, tylko proszę, uprzedzaj mnie o tym. Tylko Ty mi zostałaś i bardzo się o Ciebie martwię.

Poczułam wilgoć pod powiekami.

- Przepraszam tatku. Więcej to się nie powtórzy - przytuliłam troskliwego staruszka do siebie - nadal jestem Twoją małą córeczką.

- Będę o tym pamiętał przy najbliższej okazji.

- No wiesz... – oburzyłam się - ja tu wzruszona mówię takie piękne rzeczy, a Ty to chcesz wykorzystać?

Tata zaczął się śmiać.

- No cóż, moja mała córeczka dostałaby szlaban, ale będę dla Ciebie wyrozumiały i tym razem Ci daruje.

Oboje zaczęliśmy się śmiać.

- Wydarzyło się coś szczególnego?

Spojrzałam zdziwiona na tatę. Nigdy nie zadawał takich pytań. Czyżby coś się zmieniło?

- Coś szczególnego? – powtórzyłam niedowierzając jego słowom.

Tata spojrzał na mnie z rozbawieniem.

- Wzięłaś z domu tyle ciuchów, a wróciłaś w za dużych dresach i podkoszulku?

- Nie, to jest ubranie... - nagle olśniło mnie, co tata miał na myśli - to, że mam Jego ubranie nic nie znaczy.

- Bez wątpienia - odpowiedział, po czym nalał mi soku do szklanki - to, że on mnie poinformował, co się z Tobą dzieje tez nic nie znaczy?

Pociągnęłam łyk soku jabłkowego.

- Już o tym rozmawialiśmy. To jest Jed... mój przyjaciel, nic poza przyjaźnią nas nie łączy.

- I Jed jest tego samego zdania?

- Skąd właściwie takie pytanie? Oczywiście, że jest tego samego zdania co ja. Gdyby było inaczej, na pewno by mi o tym powiedział.

- Nie mówię, że nie. Scarlett - tata spojrzał na mnie z troską - ja tylko chcę Twojego szczęścia.

- Dzięki tato, że się o mnie martwisz, ale ja i Jed?

- Dlaczego nie? Dużo czasu razem spędzacie...

Spojrzałam na tatę z irytacją.

- Bo jesteśmy przyjaciółmi, a on jest dla mnie jak brat.

Tata popatrzył na mnie wzrokiem, który znałam zbyt dobrze. Zawsze tak patrzył, gdy się ze sobą nie zgadzaliśmy, ja brnęłam w swoje, a na końcu najczęściej wychodziło na jego. Coś w stylu "zobaczymy Scarlett, ale na razie niech Ci będzie".

- Dobry obiad byłby mile widziany,  jako rekompensata za nerwy - powiedział tata z wielkim uśmiechem i wyszedł z kuchni.

Ah, ten mój tata. Nigdy nie mogłam go zrozumieć, ale teraz to już w ogóle. Kolejny raz poruszał kwestie mnie i Jeda. Może to dlatego, że nie miałam jeszcze żadnego chłopaka? Zawsze tylko JED. Może go to trochę mylić. W końcu to facet... Usiadłam na krześle kuchennym, na przeciwko okna i spojrzałam przez nie, gdy nagle rozległ się dźwięk mojej komórki. 

- Halo?

- Scarlett! - usłyszałam radosny głos mojej przyjaciółki - jak po imprezie?

- Myślę, że trochę za dużo wypiłam, a jak u Ciebie? - zapytałam, popijając sok.

- U mnie nie jest tak źle, nawet Ashton wypił więcej ode mnie. Ale nie o tym chciałam z Tobą rozmawiać! - krzyknęła podekscytowana dziewczyna.

- Coś się stało?

- Lepiej Ty mi powiedz.

Allie... Zamiast walić prosto z mostu, zawsze musi się bawić w podchody, z tą różnicą, że tym razem nawet się nie domyślałam o co jej może chodzić. Czyżbym zrobiła coś niestosownego na tej imprezie? O matko. Przecież to jest najbardziej racjonalne wytłumaczenie! Nic nie pamiętam, a Allie nie była pijana, więc wszystko jej pozostało w pamięci. Trochę zdenerwowana tym, co mogę usłyszeć w odpowiedzi, zapytałam.

- Allie, mogłabyś mi powiedzieć o co Ci chodzi? Jeśli ma to jakiś związek z imprezą, to wiedz, że nic nie pamiętam.

- Na prawdę nic nie pamiętasz? - usłyszałam współczucie w jej głosie. 

Czyżby Jed nie wspomniał o czymś istotnym?

- Allie, opowiedz mi, co się stało.

- Bawiłaś się bardzo dobrze, a potem... - mogę przysiąc, że teraz na jej twarzy był wielki uśmiech, ten, który robiła zawsze, gdy wiedziała o jakiejś sensacji.

- Allie nie każ się prosić tylko mów! - powiedziałam już trochę zirytowana.

- Scarlett, czy Ty i Jed... czy między Wami do czegoś doszło?

Zakrztusiłam się sokiem, który właśnie piłam i zakaszlałam kilkakrotnie.

- Wszystko w porządku? - zapytała z troską.

- Tak, przepraszam, tylko skąd właściwie przyszło Ci to do głowy!? Ja i Jed?

- Zniknęliście dość szybko, a jak zadzwoniłam do Ciebie, czy jesteś już w domu to odebrał Jed, mówiąc, że nocujesz u niego.

- Allie, przecież nie raz nocowałam po imprezie u Jeda, to nie jest żadna nowość.

- Tak Scarlett, ja wiem, tylko że...

- Tylko że co.

- Wcześnie nigdy nie zauważyłam żeby on TAK na Ciebie patrzył.

- Chcesz powiedzieć, że Jed dziwnie na mnie patrzył?

- Dziwnie? - zapytała z ekscytacją - on pożerał Cię wzrokiem, a facetów, z którymi tańczyłaś nim zabijał!

Dlaczego wszyscy się uparli, że mnie i Jeda mogłoby coś łączyć. Najpierw tata, teraz Allie. A może... A może oni wszyscy mają rację? Usłyszałam cichy głosik w mojej głowie; co Ty opowiadasz? Że niby Jed miałby się we mnie zakochać? Nagle dostałam olśnienia. Nie lubił słuchać, jak mówiłam o Lorze i o tym, że chcę ich wyswatać ze sobą, często przyłapywałam go tym, że mi sie przyglądał. Czemu nigdy wcześniej, nie wydało mi się to jakieś dziwne?

- Allie, przepraszam, ale pogadamy później. Teraz muszę coś przemyśleć.

- Jasne Scarlett, jakbyś mnie potrzebowała to dzwoń, będę u Ciebie od razu - wyczułam, że zmartwiło ją moje zachowanie, ale nie chciałam teraz z nią o tym rozmawiać. Jedyna osobą, z którą powinnam o tym porozmawiać była moja mama.

- Wiem to i dzięki. Na razie - rozłączyłam połączenie i włożyłam telefon do kieszeni.

Wyszłam z kuchni i stanęłam przed drzwiami frontowymi.

- Wychodzę! - krzyknęłam do taty, ubierając kurtkę.

- Dokąd się wybierasz? - zapytał sprzed telewizora.

- Do mamy - powiedziałam, po czym opuściłam dom.

Uderzyło mnie zimno dzisiejszego popołudnia, ale nie to teraz zaprzątało moje myśli. A co, jeśli się okaże, że Allie ma rację? Jedno nie dawało mi spokoju. Czemu on mi o tym nie powiedział? Przecież mógł ze mną pogadać o wszystkim. a tym bardziej o tym, co czuje. Szłam przed siebie, mając przed oczyma wszystkie wspólne chwile, które razem przeżyliśmy. Zawsze razem, zawsze blisko. Był przy mnie w każdym trudnym i pięknym rozdziale mojego życia, a ja przy nim. Moim oczom ukazał się pobliski cmentarz, na którym była pochowana moja mama. Bez problemu znalazłam jej zaśnieżony grób i uklękłam przed nim, nie zważając na to, że klęczałam na śniegu. Zgarnęłam puch, który przykrywał wierzch grobu.

- Cześć mamuś, muszę o czymś z Tobą porozmawiać - poprawiłam kwiaty, które przyniosłam tu z tatą kilka dni wcześniej.

- Nie wiem od czego zacząć. Bo chodzi o Jeda. Allie, tata... próbują powiedzieć mi, że on coś do mnie czuje. Kocham go, to oczywiste, ale jak brata. Zawsze był przy mnie, ale nigdy nie myślałam o nim inaczej - łzy napłynęły mi do oczu -mamuś, co ja mam o tym myśleć? A jeśli on czuje do mnie więcej, niż dotychczas myślałam? Jed i ja, razem... nie wiem, czy bym tak umiała. On wie o mnie wszystko, a ja wiem wszystko o nim. Nasze najczarniejsze tajemnice -wpatrywałam się w tabliczkę z wyrytym imieniem i nazwiskiem mamy - masz rację, powinnam z nim o tym porozmawiać. Razem coś wymyślimy, jak zawsze! - otarłam łzy ręką i wyjęłam telefon z kieszeni. 'Przyjedź po mnie wcześniej. Musimy o czymś porozmawiać.' Wystukałam numer chłopaka i wysłałam sms'a. Nie musiałam długo czekać, żeby odpowiedź pojawiła się na moim wyświetlaczu. 'Coś się stało? Mogę przyjechać nawet teraz, jeśli tylko chcesz.' Nie chciałam teraz z nim o tym rozmawiać, musiałam sobie jeszcze wszystko przemyśleć i poukładać. 'Pogadamy w szkole.' Odpisałam i schowałam telefon do kieszeni.

- Nie wiem mamuś, jak mam z nim o tym porozmawiać. A jeśli ja go nie kocham? Nie chcę zepsuć naszej przyjaźni. 

Przeniosłam swój wzrok na młodą kobietę, która stała przy małej, usypanej mogiłce, trzymając różaniec w drżącej dłoni. Nie trudno było się domyśleć, że pod grubą warstwą śniegu i ziemi spoczywało dziecko tej kobiety. Ten widok sprawił, że poczułam się jeszcze gorzej niż przed chwilą i szybko spojrzałam w prawo. Mój wzrok napotkał mężczyznę, który mi się przyglądał, a raczej gapił się na mnie. Trochę przestraszona natychmiast odwróciłam wzrok, a moje serce nabrało szybszych obrotów. Jak długo mi się przyglądał ten chłopak? Powoli spojrzałam w miejsce, gdzie przed chwilą stał tajemniczy mężczyzna, ale nikogo już tam nie było. Zatrzepotałam kilka razy rzęsami, ale nadal nikogo tam nie ujrzałam. Czyżbym miała zwidy? 

- W najbliższym czasie trzymam się z dala od alkoholu - powiedziałam, po czym wstałam z zimnego śniegu.

- Dzięki mamuś za pomoc - otrzepałam spodnie, które były całe mokre i ruszyłam w stronę domu. Mimowolnie odwróciłam jeszcze raz głowę w stronę, gdzie stał chłopak, ale moim oczom ukazały sie tylko kolejne groby zmarłych, czekających na odwiedziny bliskich. Poczułam lekkie ukłucie w sercu, jakbym się zawiodła, że go już nie zobaczyłam, bo to nie były zwidy - on tam stał i przyglądał mi się. Jednak z drugiej strony, może lepiej, że go już tam nie ma? Mam na głowie inne sprawy na głowie, a nie badanie kim był tajemniczy mężczyzna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top