Rozdział 16

Drżącą dłonią podniosłam z białych płytek małe zdjęcie, na którym była przyjaciółka i spojrzałam na nie. Nie potrzebowałam dużo czasu, żeby spostrzec dwie ważne rzeczy. Pierwsza: zdjęcie zostało zrobione z ukrycia, nie miałam ku temu żadnych wątpliwości. Allie nie lubi, gdy się ją fotografuje, twierdzi, że jest niefotogeniczna, co jest oczywiście nie prawdą, ale to teraz nie jest istotne. Ktoś z ukrycia robi zdjęcia mojej przyjaciółce! To jest nie pojęte. Wzięłam zdjęcie i małą karteczkę i opuściłam łazienkę. Stanęłam przed swoim dużym łóżkiem, okrytym zieloną narzutą i usiadłam na nim. Nie odrywałam wzroku od zdjęcia, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Druga sprawa: zdjęcie nie było zrobione w szkole, na jakiejś imprezie czy chociażby dzisiaj w pizzeri. O nie. I właśnie ten fakt najbardziej mnie przerażał. Na zdjęciu była śpiąca Allie. Tak, dokładnie tak. Gdy ktoś zrobił jej to zdjęcie dziewczyna była pogrążona w błogim śnie, w swojej ulubionej różowej piżamie, w śnieżnobiałej pościeli. Nie miałam pojęcia, kiedy ten ktoś mógł zrobić jej to zdjęcie, ale myśl, że ten typ był u niej w nocy już sam w sobie mnie przeraża. Przecież ona nie jest niczemu winna! Nie jej wina, że się ze mną przyjaźni, a ktoś ostatnimi czasy ma coś do mnie i do ludzi, z którymi sie zadaję. Przełknęłam głośno ślinę i wstałam z łóżka, stając przed oknem. Odłożyłam zdjęcie i białą karteczkę na stolik i uchyliłam okno, napawając się świeżym powietrzem. Byłam cała roztrzęsiona. A co, jeśli ten ktoś skrzywdzi Allie? Ja przecież nawet nie wiem, o kogo chodzi! Z kim mam zerwać znajmość?! Gdybym tylko wiedziała, nie narażałbym życia swoich przyjaciół... Osunęłam się w dół po ścianie i przysunęłam do siebie kolana. Już nigdzie nie jest bezpiecznie, jedna łza spłynęła mi po policzku. Zaraz po niej była następna i następna... Nie chce zostawać sama... To wszystko mnie przerasta, nie chce, żeby Allie stała się jakaś krzywda. Kto będzie następny? Ash? Patric? Lora? Jed?  Łzy zaczęły płynąć mi ciurkiem, bo chyba dopiero teraz zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Nikt normalny nie zagrada się do czyjegoś domu i nie fotografuje śpiącej w nim dziewczyny! Potrzebowałam teraz kogoś, z kim mogłabym porozmawiać o tym wszystkim... Sama sobie przecież z tym nie poradzę, to jest za dużo jak dla mnie. "Strach to słabość" powtarzałam sobie w głowie słowa mojego trenera, a ja nie jestem słaba! Wstałam z ziemi i wzięłam do ręki komórkę.

- Halo? - Jed odezwał się już po pierwszym sygnale.

- Co robisz? - zapytałam, darując sobie jakiekolwiek przywitanie.

- Śpię, a co mogę robić o tej godzinie - zaśmiał się - Ciebie jeszcze sen nie zmorzył?

- Musimy się spotkać - powiedziałam coraz mniej drżącym głosem.

- Scarlett, wszystko w porządku? - usłyszałam, że gdy zadał to pytanie wstał z łóżka.

- Nie Jed. Nic już nie jest w porządku - spojrzałam na zegarek, dochodziła trzecia - Dasz radę być u mnie za piętnaście minut?

- Będę za pięć - odpowiedział szybko i się rozłączył.

Wzięłam karteczkę i zdjęcie, które były dowodami na to, że jeszcze nie zwariowałam i zeszłam do salonu. Zapaliłam światło i zajęłam miejsce w dużym fotelu. Siedząc prawie na baczność wpatrywałam się w dzrwi wejściowe, w oczekiwaniu na Jeda. Dlaczego zadzwoniłam akurat do niego? Bo on jest ze mną od zawsze. Autor tekstu wyraził się jasno. Mam zerwać kontak z NIM, czyli z facetem. Dlaczego miałabym zerwać go z Jedem? Gdyby ktoś tego chciał, to zagroziłby mi już wieki temu, a nie dopiero teraz. Zostaje mi dwóch potencjalnych podejrzanych. Trench i Nathaniel. Tylko oni są moimi nowymi znajomymi płci męskiej, z którymi można powiedzieć ostatnio spędzam dużo czasu. 

Z zamyśleń wyrwał mnie głośny dzwonek do drzwi. Wstałam, żeby zobaczyc kto stoi za drzwiami. Można pomyśleć, że nie muszę tego robić, przecież Jed miał do mnie przyjechac, więc na pewno to on. Nic bardziej mylnego. Od teraz nie wpuszczę do domu nikogo, dopóki się nie upewnie, że mogę ufać tej osobie. Spojrzałam przez zasłonę w drzwiach i ujrzałam oświeconą przez Księżyc postać blondyna. Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam drzwi, wpuszczając chłopaka do środka.

- Płakałaś - powiedział jeszcze w wejściu, patrząc na moją twarz.

- Może usiądziemy? - powiedziałam, patrząc na kanapę i stolik, na którym leżały materiały.

Jed jednak nie miał zamiaru siadać i wziął mnie w swoje ramiona. 

- Wszystko będzie dobrze mała - na te słowa znowu poczułam łzy pod powiekami.

Pamiętam, gdy mówił dokładnie te same słowa na pogrzebie mamy, kiedy nie byłam w stanie wycisnąć z siebie ani jednej łzy. Dziwne, prawda? Ale tak właśnie wtedy było. Przed pogrzebem płakałam dniami i nocami, a gdy nadszedł ten dzień, nie mogłam uronić ani jednej łzy.

Odepchnęłam szybko od siebie myśli o tamtym dniu. Nie mam teraz czasu na wspominanie i rozpamiętywanie, musze się zająć teraźniejszością i tym, co grozi mi i moim bliskim.

- Muszę Ci coś pokazać - powiedziałam, odsuwając się od chłopaka.

Podeszłam do kanapy i usiadłam na niej. Jed nie czekał ani chwili i zrobił dokładnie to samo co ja, sadowiąc się zaraz obok. Czułam na sobie jego wzrok i wiedziałam, że czeka na jakieś wyjaśnienia z mojej strony. Słowa tu były nie potrzebne. Podniosłam wzrok z dywanu i zatrzymałam go na świstkach leżących na stoliku. Jed podąrzył za moim wzrokiem i w milczeniu przyglądał się tym dwóm rzeczom.

- Co to jest? - zapytał, biorąc do ręki najpierw liścik, a potem zdjęcie.

Jed spojrzał na mnie, a potem zaczął na głos czytać krótką notatkę zawartą w liściku.

- Jak bardzo zależy Ci na Twoich bliskich? Czy zaprzestanie kontaktów z NIM jest warte ich bezpieczeństwa? Miłego wieczoru? - popatrzył na mnie dużymi oczami - co to ma być?

- Sama się nad tym zastanawiam - wzruszyłam ramionami.

- Kto Ci to zostawił? - dopytywał się chłopak.

Po zachowaniu Jeda mogłąm wywnioskować, że zaczął się coraz bardziej denerwować.

- Nie wiem Jed. Nie mam pojęcia kto mi to zostawił - powiedziałam trochę nadużywajać gestykulacji rękoma.

Chłopak wstał z sofy i zaczął chodzić w kółko po saonie, trzymając ręce za plecami.

- O kogo chodzi w tym liście? - zapytał - Kogo masz zostawić w spokoju.

- Też mnie to zastanawia.

Miałam dwóch podejrzanych, ale nie mogłam wykluczyc ani jednego ani drugiego bez pomocy Jeda.

- Masz kogoś na myśli, prawda? - powiedział, stając przede mną i przyglądając mi się z uwagą.

Przygryzłam lekko wargę i postanowiłam opowiedzieć mu o mojej drodze dedukcji.

- Nie mamy zastrzeżeń co do tego, że chodzi o chłopaka, którego znam. Jeśli chodziłoby o któregoś z Was - moich starych znajomych to ktoś mógłby mieć do mnie problem dużo wcześniej, bo czemu akurat teraz? - spojrzałam na chłopaka, sprawdzając, czy nadąża za tym, co mówię i czy mnie rozumie.

Jed podrapał się po głowie, i zaczął mówić, przerywając moją wypowiedź.

- Chcesz powiedzieć... - zacisnął ręce w pięści i aż zagotował się z wściekłości - zabiję go, jeśli tylko ktoś spróbuje skrzywdzić Allie! - krzyknął, na co ja natychmiast poderwałam się z miejsca i położyłam dłonie na jego ramionach.

- Jed, spokojnie. Kogo zabijesz? - zapytałam, nierozumiejąc sensu jego słów.

- Tego Twojego Trencha! - powiedział podniesionym tonem - mówiłem, ze coś jest z nim nie tak.

Zdjęłam ręcę z jego barków i popatrzyłam na niego krzywym wzrokiem.

- Dlaczego akurat Trench? - powiedziłam oburzonym tonem - może chodzi o Nathaniela? Przecież on też się pojawił niedawno w naszym życiu - złożyłam ręce na piersiach i przyglądałam się chłopakowi, czekając na odpowiedź.

- Posłuchaj Scarlett - popatrzył na mnie z całkowicie innym wyrazem twarzy niż dotychczas - Bardziej uwierzę, że chodzi o Trencha niż o Nathaniela. Myslisz, że go znasz, ale tak nie jest. Ile czasu Go już znasz? - spojrzał na mnie z wyrzutem w oczach - Co Ty o nim tak w ogóle wiesz.

Na jego słowa coś we mnie pękło i poczułam, że cała wre od złości na mojego przyjaciela.

- A może to Ty to podrzuciłeś, żeby mnie do niego zniechęcić? - walnęłam go pięścią w tors, co nawet go nie poruszyło, ale nie obchodziło mnie to. Zadałam kolejny cios, a potem kolejny - Tak to zaplanowałeś? - krzyknęłam, nie przerywając ciosów.

Nagle wykończona uderzeniami przestałam, a z moich oczu popłynął strumyk łez. Nie mogłam dłużej udawać twardej, dobrze wiedziałam, że Jed mógł mieć rację, ale nie chciałam dopuścić tego do myśli.

- Chodź tu... - powiedział już spokojnym tonem i objął mnie ramieniem - będzie dobrze Scarlett - głaskał mnie uspokajająco po głowie, pozwalając się wypłakać w jego ramię - Myślę, że powinniśmy zawiadomić policję - powiedział stanowczo, gdy mój szloch ustał.

W środku byłam wściekła na siebie, że znowu się rozkleiłam. Nie mogę być słaba. Nie mogę! Odsunęłam się od Jeda.

- Nie możemy tego narazie zrobić.

- Dlaczego? - zapytał, przyglądając mi się z uwagą - sami sobie z tym nie poradzimy.

- Zadzwoń do Allie - powiedziałam, ignorując jego pytanie - nie może teraz być sama.

Jed westchnął i wyciągnął telefon z kieszeni, wykręcając numer naszej najlepszej przyjaciółki.

- Ash... - powiedziała Allie, całując namiętnie swojego chłopaka - zostań u mnie na noc.

Chłopak przerwał pocałunek i popatrzył czule na dziewczynę. Poprawił kosmyk włosów, który zachodził jej na policzek - Allie, wiesz, że muszę iść.

Dziewczyna westchnęła głośno i smutno się uśmiechnęła.

- Nic nie mógłbyś wymyślić? - zapytała z nadzieją w głosie.

- Nie uda się, wiesz o tym - powiedział ze spokojem.

Chłopak ne chciał, żeby dziewczynie było smutno, więc nie pokazywał, jak bardzo chciałby u niej zostać. Wiedział, że wtedy byłoby jej jeszcze bardziej przykro.

- No cóż - odsunęła się od chłopaka - to widzimy się jutro?

- Jutro - pocałował dziewczynę w czoło.

- Romeo jedziesz, czy zostajesz? - usłyszeli za sobą głos taty chłopaka, który właśnie po niego przyjechał.

- Już idę - powiedział Ash i zostawił Allie samą, wsiadając do samochodu.

Dziewczyna przez chwilę stała na werandzie i patrzyła jak odjeżdżają, ze smutkiiem w oczach. Jednak smutek nie trwał długo. Allie była mistrzynią w pokonywaniu złych emocji, a właśnie za takie uznawała sumtek. Potrafiła bardzo szybko dojść w głowie do porozumienia z "drugą sobą", że nie sensu się smucić, bo co by nie było będzie dobrze. Tak samo i tym razem na twarzy Allie szybko pojawił się uśmiech. Otworzyła dzrwi wejściowe i zapaliła światło w małym korytarzyku. 

Allie mieszkała sama już od dłuższego czasu i już się przyzwyczaiła do tego. Czasem Ash zostawał u niej na noc, czasem wpadła Scarlett czy Lora. Rodzice dziewczyny wyjechali za pracą, zostawiając ją zdaną samą na siebie w dużym domu. Przysyłali jej pieniądze co miesiąc, żeby miała na życie, ale to nie to samo. Allie chciała, żeby było jak dawniej, gdy w tym domu roiło się od gwarnej atmosfery. Allie była wykończona dzisiejszym dniem, ale i również pełna dumy z wszystkiego, co dziś zrobiła. Na samą myśl o udanym przedstawieniu uśmiechnęła się do siebie.

- Kto by pomyślał, że z Ciebie taka dekoratorka - powiedziała do siebie z dumą w głosie.

Nigdy nie przyszłoby jej na myśl, żeby zając się czymś takim. Gdyby nie Dean, który zmusił Scarlett, Allie też by się nie przymierzała do tego wszystkiego. 

Dziewczyna rzuciła torebkę na podłogę i postanowiła od razu wziąc gorącą kąpiel i iść spać.

- Oooo jak dobrze - westchnęła, wchodząc do wanny, napełnionej po brzegi gorącą wodą.

Allie oszuszyła się ręcznikiem i obwinęła go wokół talii, opuszczając łazienkę. Weszła do swojego pokoju i coś dziwnego przykuło jej uwagę. Podeszła do toaletki i dostrzegła kartkę przyklejoną do lustra. Dziewczyna była zdezorientowana, bo poza nią nikt nie był w tym pokoju, a ona nie przypomina sobie, żeby coś tu zostawiała. Pewną dłonią oderwała karteczkę, tym samym powodując spadnięcie małego zdjęcia na podłogę. 

- Niech Twoja przyjaciółka trzyma się od NIEGO z daleka, bo ucierpisz na tym. - przeczytała na głos treść zawartą w liściku. 

Dziewczynie zakręciło się w głowie i spojrzała na podłogę, gdzie dostrzegła małe zdjęcie. Podniosła je drżącą dłonią i dostrzegła na nim twarz Nathaniela. Nie przyglądała się zdjęciu, tylko również upuściła na ziemię. Allie była rozstrzęsiona i od środka i na zewnątrz. Czuła, że podłoga pod jej stopami zaczęła się ruszać, gdy nagle rozległ się dźwięk jej komórki.

- Halo? - Allie odebrała po pierwszym sygnale.

- Wszystko w porządku? - zapytał Jed.

Czyżby coś się stało? Nikt przecież nie zaczyna rozmowy w ten sposób, przeszło mi przez myśl. Podeszłam bliżej i wyrwałam przyjacielowi telefon z ręki.

- Allie - powiedziałam, czekając na jej odpowiedź.

- Scarlett - moja przyjaciółka odpowiedziałą drżącym głosem.

Poczułam nagłe uczucie w brzuchu. Allie nigdy nie mówiła takim tonem, nawet w do tej pory krytycznych dla niej sytuacjach. 

- Ktoś u mnie był - powiedziała szlochając - Boję się Scarlett - pociągnęła dwa razy nosem.

- Zaraz z Jedem u Ciebie będziemy, nie bój się Allie. Nikt Cię nie skrzywdzi - powiedziałam, chcąc dodac jej otuchy.

Kiwnęłam do Jeda, dając mu do zrozumienia, że nie mamy czasu do stracenia i musimy do niej jechać. Było gorzej niż myślałam. 

W środku cała trzęsłam się ze strachu. Bałam się o życie swoje, ale przede wszystkim o życie Allie. Jed chyba ma rację. Musimy iść z tym na policję, bo to jest nie pojęte! Jakiś psychol był u mnie w  domu, był u Allie, a z tego co wnioskuje u niej był już drugi raz... Przechodziły mi przez głowę najczarniejsze myśli.

- On się nie cofnie przed niczym! - krzyczałam do Jeda podczas jazdy - Musimy coś z tym zrobić! Allie jest zbyt dobrym człowiekiem, żeby mogło jej się coś stać, rozumiesz? - Jed nie odpowiadał tylko w skupieniu prowadził samochód. Chciał jak najszybciej znaleźć się u naszej przyjaciółki. 

- Ona nie może ucierpieć z mojej winy... - powiedziałam już bardziej do siebie niż do niego. 

- Scarlett - powiedział w końcu - nikt nie ucierpi, jasne? - powiedział, wyłączając silnik - Nie pokaż Allie, że się boisz - powiedział z prośbą w głosie. 

- Spróbuję - powiedziałam, biorąc kilka długich wdechów. 

Biegiem rzuciliśmy się do wejścia i od razu znelźliśmy się w środku.

- Allie! - krzyknęłam.

Dziewczyna wyszła zza rogu obwinięta w sam ręcznik, tzrymając w ręce duży nóż.

- Spokojnie, to tylko my - powiedział Jed, podchodząc do niej i wyciągjąc jej nóż z ręki.

Przypomniało mi się, gdy byłam w podobnej sytuacji, tylko nikt wtedy nie groził mi zyciem. Co Allie musiała teraz czuć... 

Moja przyjaciółka od razu wtuliła się w ramiona Jeda i mówiła coś pod nosem. Podeszłam bliżej, żeby się bardziej przysłuchać i usłyszałam ciche słowo, które Allie powtarzała w kółko.

- Nathaniel... Nathaniel...

- Co się wydarzyło Allie. Opowiedz mi - powiedziałam, głaskając ją po głowie.

Dziewczyna spojrzała na mnie zapłakanymi oczami, a potem uśmiechnęła się smutno.

- Zostaw Nathaniela w spokoju.

Allie spojrzała na drzwi od swojego pokoju, a potem znowu na mnie. Popatrzyłam porozumiewawczo na Jeda i chwiejnym krokiem udałam się w wskazane miejsce. Weszłam do środka i od razu zobaczyłam te same materiały co u siebie w pokoju. Schyliłam się i podniosłam z ziemi kartkę i zdjęcie. Po przeczytaniu tego zakręciło mi się w głowie. Allie nie była niczemu winna! Krzyczało wszystko wewnątrz mnie. W gadle wyrosła mi ogromna gula i miałam ochotę zacząć krzyczeć i płakać równocześnie. Bądź silna, powtarzałam sobie w głowie. Dla Allie. Bądź silna... Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju.

- Co tam masz? - spytał Jed z nad głowy Allie, kóra już przestała płakać.

- Sam zobacz - powiedziałam, wręczając mu do ręki świstek. 

Jed szybko objął wzrokiem całość, a potem spojrzał na mnie.

- No cóż. Chyba się myliłem - uśmiechnął się do mnie, a mi wcale treraz do smiechu nie było - Allie zabieramy Cię stąd - powiedział z otuchą w głosie.

- Zostaniemy u mnie - powiedziałam, gdy Jed podjechał na mój podjazd.

Miał się w zasadzie zatrzymać tutaj tylko po to, żebym mogła wziąć coś do przebrania i miał nas zawieźć do siebie. Wiedziałam, że jego rodzice dzisiaj organizowali jakiś bankiet i nie chciałam, żebyśmy z Allie w jakikolwiek sposób przeszkadzały. Najstosowniejsze dla mnie było zostać u mnie, tata niedługo wróci i nic nam nie będzie groziło, a jutro zobaczymy co będziemy robić dalej. Takim samym argumentem posłużyłam się, gdy Jed wywołał sprzeciw.

- Tu nie jesteście bezpieczne - powiedział stanowczo.

- Masz lepszy pomysł? - zapytałam - Asha nie ma, a nie chce mieszać w to jeszcze Patrcia i Lory. Nie widzisz, że ona potrzebuje snu? - powiedziałam, wskazując na Allie.

- Obie potrzebujecie - powiedział chłopak, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem - masz rację, zostaniecie tutaj, ale gdyby tylk coś się działo masz od razu dzwonić do mnie, albo najlpiej od razu na policję.

Allie zasnęła od razu, gdy tylko położyła się w moim łóżku. Leżałam obok niej, próbując poskładać myśli. Byłam śpiąca, a nawet bardzo, ale nie mogłam zamknąć oczu. Gdy tylko to robiłam miałam przed oczami najgorsze scenariusze tego wszystkiego. Postanowiłam więc przededukować wszystko, co się wydarzyło. A więc chodzi o Nathaniela. Kim on jest, że ktoś posuwa się do tak radykalnych kroków, chcąc mnie od niego odsunąć. Musze się tego dowiedzieć, i jak narazie do głowy przychodziła mi tylko jedna możliwość dowiedzenia się tego. Chodzi o Nathaniela, więc tylko on będzie mógł mi to wyjaśnić. 

Może i postępuję głupio, ale cichutko wstałam z łóżka i udałam się do dzrwi wyjściowcyh. Nie mogę pozwolić, żeby Allie się coś stało, a tylko on wie o co tu chodzi, bo w końcu chodzi o niego. Wzięłam po drodze kluczyki do samochodu, który stał w nasyzm garażu i wyszłam z domu. 

Drżąca dłonią przekręciłam kluczyk i odpaliłam silnik. Obiecałam sobie, że nigdy nie wsiądę za kółko i już po raz drugi łamię tę zasadę, Po raz drugi przyczyną wszytskiego jest Nathaniel. Zebrałam w sobie resztki sił, jakie mi pozostały i ruszyłam z miejsca. Starałam sie jechać jak najszybciej na moje możliwości. Zbliżał się poranek, a nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział co robię, a przede wszystkim Jed. Nie pochwaliłby tego. 

Zatrzymałam samochód przed długim podjazdem do domu Nathaniela i wysiadłam z samochodu. Uderzyło mnie zimno zimowej nocy, ale nie zwarzałam na to. Biegłam wzdłuż drzew, chcąc być jak najszybciej u niego. Musiałam dowiedziec się wszyskiego, za wszelką cenę. Można by pomyślec, że powinnam się go bac, ale tak nie było. Czułam, że mogę mu ufać, i że on mnie nie skrzywdzi.

Lekko zdyszana zaczęłam walić w drzwi od jego domu. Po chwili usłyszałam kroki dobiegajęce ze środka, a zaraz po tym drzwi się otworzyły.

- Ty? - powiedział zaspanym głosem.

Miał na sobie długie, czarne jeansy i nic więcej. Gydby  nie okoliczności poświęciłabym więcej czasu na przyglądnięcie się jego ciału.

- Mów kim jesteś - powiedziałam stanowczo, wchodząc do środka.

Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem w oczach.

- Nie udawaj - powiedziała opryskliwie - tylko mów prawdę.

W tym samym momencie rozległ się dźwięk mojej komórki. Wściekła wyjęłam ją z kieszeni, ale gdy zobaczyłam numer wściekłość ustąpiła miejsca niepokojowi. Na wyświetlaczu pojawił się numer Allie. Pewnie się obudziła i moja nieobecność ją zaniepokoiła. Spojrzałam złowrogo na Nathaniela, a potem odebrałam telefon.

- Allie, czemu nie śpisz? - zapytałam.

- Ostrzegałem Cię - usłyszałam męski głos - Pozdrów ode mnie Nathaniela - mężczyzna się rozłączył.

Spojrzałam znowu na Nathaniela, upuściłam telefon na ziemię i upadłam w ramiona chłopaka.

Cześć Kochani, przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale wczoraj coś mi wypadło i nie mogłam dokończyć pisać rozdziału. Za to dzisiejszy jak obiecałam - dłuższy :) Liczę na Wasze gwiazdki i komentarze! ;*

writerka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top