Prolog

Lili siedziała przed swoim biurkiem, na wielkim, obrotowym, skórzanym fotelu. Pomieszczenie, nie było duże, ale za to bardzo dobrze wyposażone. Broń w każdej szufladzie, zawsze pod ręką i sejf pełen pieniędzy, z którego wyciągnięcie chociaż jednego dolara było niemożliwe. W jej fachu, takie gadżety były nieodzowne w każdym zakątku pomieszczenia. Kobieta ceni sobie bezpieczeństwo i nie lubi, gdy coś nie idzie po jej myśli. Nie znosiła, gdy jakiś nieproszony gość znalazł się w jej gabinecie i musiała użyć jednego z pistoletów. Na podłodze nie było żadnego dywanu ani nic z tych rzeczy. Stara, wychodzona posadzka, która widziała więcej niż właścicielka prosiła się chociażby o mały remont. Phi, ale o tym nie było mowy! W takich miejscach jak to nikt nie dbał o wygląd. A wręcz przeciwnie. Im bardziej ubogo i przerażająco tym lepiej. Miejsce miało wzbudzać strach, a nie przyciągać wzrok. Ściany były gołe, nie było na nich żadnego obrazu czy chociażby lustra, poza jednym wyjątkiem. Duży, ciemny portret, który przedstawiał starszego, siwego mężczyznę, trzymającego w ręku laskę. Lili obróciła się na krześle i wstała, kaszląc kilka razy. Ostatnio bardzo często jej się to zdarzało. Kaszel męczył ją coraz bardziej. Czyżby się przeziębiła? Lili zdecydowanie nie miała teraz czasu na jakąkolwiek chorobę. Musiała być stale w gotowości. A wizyty lekarskie? To nie dla niej. Była silną kobietą, która radziła sobie nie z takimi rzeczami. Jednak jak już niezwłocznie potrzebowała diagnozy lekarskiej, zawsze od kilku lat badał ją jeden i ten sam lekarz. Tylko jemu ufała. Kobieta skierowała swoje kroki w stronę obrazu i przystanęła wpatrując się w niego z utęsknieniem w oczach.

- Och George... Gdybyś mógł być tu teraz ze mną...

Powtórnie zakaszlała i uniosła trzęsącą się dłoń, czule dotykając mężczyzny, który widniał na obrazie. W jednej chwili zachowanie kobiety się zmieniło. Miejsce tęsknoty zajęła ogromna złość. Oczy jej patrzyły teraz już nie czule, a nienawistnie na portret. Mocnym szarpnięciem ręki kobieta zwaliła dzieło na parkiet. Spadł z hukiem rozbijając się o zniszczoną podłogę. Czarna rama połamała się na kilka części, a jej kolejne kawałki leżały w różnych stronach pokoju. Biedny George, patrzył już z podłogi na kobietę. Lili patrzyła na niego z gniewem i frustracją.

- Głupcze! Gdybyś nie robił tylu problemów, nadal byś tu był i nasza kochana Josephin też! - kobieta mówiła podniesionym, pełnym nienawiści głosem. Zachowywała się tak, jakby mężczyzna stał obok niej, a ona wypominała mu jego grzechy. Jeszcze raz spojrzała na obraz, odwróciła się i zajęła miejsce na fotelu, na którym tak bardzo lubiła siedzieć. - George, kochanie... - głos kobiety stał się miękki i delikatny - ja nie chciałam zrobić Ci krzywdy. Sam mnie nauczyłeś, że rodzina jest najważniejsza. Dlatego postaram się, żeby Josephin do nas wróciła. - Lili spojrzała na zdjęcie malutkiej dziewczynki, które stało na jej biurku - Nie chciałeś mi na to pozwolić, więc musiałam odebrać Ci władzę. Kochałam Cię! A Ty jak mi się odpłaciłeś? Nawet córki nie mogłam zatrzymać! Ale spokojnie kochany...- w głosie kobiety słychać było satysfakcję - już nie długo do nas wróci, już nie długo.

Metalowe drzwi do jej biura otworzyły się i stanął w nich wysoki mężczyzna o niebieskich jak morze oczach i czarnych jak węgiel włosach. Był dobrze zbudowany i przystojny. 'Gdyby nie był taki młody mógłby zostać moim kochankiem'- pomyślała Lili. Kobieta miała swoje lata i mimo swojej wysokiej pozycji, nie lubiła zabawiać się z dużo młodszym mężczyznami. Uważała ich za gówniarzy, którzy tylko dla niej pracują.
- Wzywała mnie Pani - powiedział mężczyzna, nadal nie przekraczając progu.
Lili spojrzała na niego stanowczo.
- Tak chłopcze. Zamknij drzwi i zajmij miejsce. - gestem ręki wskazała na krzesło.
Mężczyzna zrobił co mu kazała i zajął twarde krzesło zaraz na przeciwko kobiety. Rozejrzał się dyskretnie po pomieszczeniu i dostrzegł stłuczony obraz na ziemi.
'Pan George' - pomyślał. Chłopak spojrzał na swoją szefową. 'Kobieta ma jaja' - przeszło mu przez myśl. Gdy zaczął tu pracować ona była nikim. Pierwsza i ostatnia żona George'a jak się okazało. Nie miała głosu w sprawach firmy. Wszystkie decyzje podejmował George wraz ze swoim przyjacielem Marvim. A tu proszę, takie zaskoczenie... Zabiła swojego męża i zamiast mieć samych wrogów, przejęła jego interesy i podporządkowała sobie wszystkich. Oczywiście oficjalna wersja brzmi tak, że George został postrzelony, gdy jednemu kupcowi nie pasował towar i się wykrwawił, więc Lili przejęła interesy. Jednak mało kto wierzył w te brednie, gdyż sama Lili nie kryje się z tym, co zrobiła, przez co prawie każdy się jej boi. Z zamyśleń wyrwał chłopaka ostry głos kobiety, który przeciął ciszę jak brzytwa.

- Pracowałeś wiernie dla mojego męża, a teraz wiernie pracujesz dla mnie - kobieta podniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy chłopaka - Takich pracowników nam trzeba w tym fachu. Rzetelnych i zaufanych, a Ty chłopcze taki jesteś, mam rację?

Chłopak patrzył prosto w jej zgorzkniałe oczy i nie spuszczał z niej wzroku. Dawał jej tym samym do zrozumienia, że nie tylko te cechy go wyróżniają. Był odważny. Nie bał się nikogo i niczego. 'Mam za sobą tyle grzechów, że już nic nie może mnie uratować'- pomyślał. Był czas, kiedy chciał rzucić to w cholerę i zacząć normalne życie. Ale jak raz w to wszedłeś, więcej nie wyjdziesz. Na samą myśl o starym przyjacielu, który właśnie tego chciał dokonać, przeszedł go zimny dreszcz. Teraz nie ma przyjaciół. Jest samotnikiem, bo nie chce przechodzić znowu przez to, co przechodził po stracie Billy'ego. Billy chciał mieć kryminalną przeszłość za sobą, ale gdy George się o tym dowiedział, kazał się go pozbyć. Chłopak obiecał sobie, że nigdy nie okaże słabości jak Billy. Jak umrze, to na pewno nie z ręki gangstera.

- Tak. Ma Pani rację.

Lili klasnęła w ręce.

- To świetnie. Bo mam dla Ciebie zadanie bardzo szczególne. - spuściła wzrok z chłopaka i wysunęła szufladę, wyciągając z niej czarną teczkę -To Twój nowy cel.- położyła dokumenty przed chłopakiem - otwórz proszę.

Chłopak spojrzał na teczkę, a potem na kobietę. Nie pytał co jest w środku, bo wiedział, że zaraz się dowie. Lubił zlecenia specjalne, bo wiedział, że więcej kasy dostanie za jego poprawne wykonanie. Dawno nic specjalnego mu się nie trafiło, robił to, co większość. 'Do dzisiaj'- pomyślał.

Wyciągnął pewnie dłoń i otworzył teczkę. Kilka kartek i zdjęcie, spojrzał na nie. Była na nim wysoka brunetka, o dużych, zielonych oczach, idealnej figurze, w letniej sukience, która podkreślała jej krągłości. Zauważył, że zdjęcie było robione z ukrycia i spojrzał na Lili, chcąc dowiedzieć się szczegółów.

- Twoim zadaniem jest rozkochanie w sobie tej dziewczyny i sprowadzenie jej do mnie.

Kobieta wstała z krzesła i podeszła do okna, zerkając przez nie.

- Zapoznaj się z informacjami o niej i zacznij to jak najszybciej. Pójdziesz do szkoły, w której ona się uczy. Mamy pracowników na wysokich stanowiskach w tej szkole, więc nie będzie problemu, żebyś się tam dostał.

Spojrzała na chłopaka i wiedziała, że nie rozumie pewnych kwestii. Była jednak świadoma kogo wybiera. Liczyła na to, że chłopak jej nie zawiedzie. Oczywiście, że zauważyła jak wytrzymał jej ostre spojrzenie. Mało kto sobie na to pozwala, a on dal radę.
- Masz jakieś pytania?
Chłopak chwilę się zawahał, ale wiedział, że teraz jest czas dla niego i może zapytać o co chce, a uzyska odpowiedz.
- Tak, mam. Jedno. - spojrzał ma zdjęcie dziewczyny, a później ma Lili - Kto to jest?
Kobieta spodziewała się tego pytania.
- To moja córka.
Chłopak zrobił wielkie oczy, jakby zobaczył latającą świnie, a Lili ciągnęła dalej.
- Teraz, jak George nie żyje, a ja się starzeje, potrzebuje ją mieć przy sobie. Odebrano mi ją w perfidny sposób, tęsknię za nią i chce żeby pomagała mi w interesach. Ale na razie nie może się dowiedzieć o mnie, zrozumiano? - skierowała się do chłopaka - i pamiętaj chłopcze. Ona ma się zakochać w Tobie, ale Ty w niej nie. Jest pełno innych na Twoje miejsce, więc możesz czuć się wyróżniony, gdyż to Ciebie uważam za osobę najbardziej odpowiednią do tego zadania. Daję Ci pół roku na wykonanie go i lepiej, żebyś sobie poradził. - kobieta usiadła w fotelu i milczała czym dała do zrozumienia, że może zadać następne pytanie.
Chłopak nie mógł tego wszystkiego zrozumieć. Po co ma rozkochiwać w sobie jakąś małolatę. Nie potrzebował na karku dziewczyny, a już na pewno nie córkę szefowej. Wiedział jednak, że nie może się już wycofać. Chłopak był poważnie zakochany tylko raz i wiedział dobrze, że zabawa w uczucia typu miłość nie jest dla niego. Lubił się zabawić od czasu do czasu z jakąś laską, bez zobowiązań, ale poza tym nic więcej. 'Może nie będzie tak źle.'- pomyślał. Chłopak powoli spojrzał na Lili i zmrużył oczy.
- Skąd mam pewność, że to Pani córka, a nie jakaś obca Pani dziewczyna?
Lili spojrzała na niego, przewiercając go wzrokiem.
- Czyżbyś miał jakieś wątpliwości? Nie chcesz tego zadania? dobrze.
Chłopak zerwał się na równe nogi.
- Bez obaw. Za pół roku dziewczyna jest Pani.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Komentujcie, jesli się Wam podoba, i chcecie ciąg dalszy :* writerka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top