9. FORMACJA NUMER JEDENAŚCIE p.2

Przez resztę dnia Aya była jakby nieobecna. Skrupulatnie wypełniała swoje obowiązki, ale w jej głowie szalało stado nieokrzesanych myśli. Najpierw oziębłość Shiro, a teraz to. Lepiej być nie mogło. Na dwie minuty przed godziną 18:00, zamknęła bibliotekę. Wróciwszy do domu przebrała się w swój poliestrowy dres, który siłą rzeczy będzie jej teraz towarzyszył znacznie częściej.

Nie lubiła się spóźniać, więc nie zdziwiło jej, gdy dotarłszy na pole treningowe nikogo nie zastała. Reszta miała jeszcze dobry kwadrans w zapasie. Pierwszy pojawił się Haru, dość wysoki, szczupły i na oko 25 letni rudzielec z nastroszoną fryzurą, zajmujący się kontrahentami zalegającymi z płatnościami. Słowem- windykator.

- Cześć Ayu!- Rzucił entuzjastycznie.- Jak tam nastroje przed treningiem?

"Ayu", nikt tak się do niej nie zwracał za wyjątkiem jej braci, którzy wybrali dość awanturniczy tryb życia.

- Kiepsko.- Odpowiedziała zgodnie z prawdą.- Wiesz, że sobie nie radzę w walce wręcz, to będzie prawdziwa droga przez mękę.

- Hej, hej! Wykaż choć trochę entuzjazmu. Nie każdy od razu będzie w stanie pobić Hokage, ale jestem pewny, że z czasem rozwiniesz swoje umiejętności. Choć przyznam, że odrobinę się zdziwiłem widząc Cię w naszej grupie.

I znowu to bolesne ukłucie. Wiedziała do czego pije Haru. Nie chciał, by ktoś taki jak ona zaniżał mu poziom. Aya ledwo zdołała przełknąć wzbierającą w jej gardle gorycz, gdy pojawiła się Tamako. Ta dziewczyna nawet w dresie wyglądała zbyt reprezentatywnie. Stanowiła uosobienie dokładności i nienaganności, w związku z czym posiadała dość skromne pokłady poczucia humoru i dystansu do siebie. Coś za coś.

- Już 19:00, czemu nic się nie dzieje?- Rzuciła zniecierpliwiona Tamako.

- Nam też jest miło Ciebie widzieć Koguchi- san.- Mrugnął Haru.

Latynoska w odpowiedzi zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.

- Od kiedy jesteś takim zwolennikiem etykiety panie Ishiguro?

- Niemalże od poczęcia. Rodzice zdołali mi wpoić pewne wartości, niosące ze sobą także elementy dobrego wychowania. Najwyraźniej, co po niektórych, to zadanie przerosło.

Aya zdębiała. Ponad wszelką wątpliwość nie chciała się wtrącać w tę niezbyt przyjazną wymianę zdań. Tych dwoje właśnie sobie udowodniło, że nie zamierzają rywalizować tylko i wyłącznie w kwestii treningu. Ich rywalizacja nabrała ogólnego i dość niebezpiecznego charakteru. Na szczęście zanim Tamako i Haru zaczęli skakać sobie do gardeł, ich ostrą wymianę zdań przerwał zdyszany głos korpulentnego młodzieńca, który zbliżał się w ich stronę koślawo truchtając.

- Zdążyłem, zdążyłem, zdążyłem....- wysapał, omiatając wzrokiem wszystkich zgromadzonych.

Eizo, jak domniemywała Ayu, chyba troszeczkę rozminął się z jej oczekiwaniami. Zamiast kolejnego umięśnionego i piekielnie utalentowanego urzędnika, zobaczyła otyłego jegomościa o indiańskich rysach twarzy, małych, świdrujących oczkach w kolorze mahoniu i niefortunnie odstających uszach. Całość, choć nieco karykaturalna, sprawiała raczej sympatycznie, niźli odpychające wrażenie.

- Witam moich kamratów! Jestem Eizo Moto, specjalista ds. sanitarno-epidemiologicznych. Kłaniam się uniżenie.- To powiedziawszy schylił się szarmancko, wprawiając w lekkie drganie fałdy swojego monstrualnego brzucha.

Aya zaśmiała się w odpowiedzi, czując, że ten mężczyzna jeszcze niejeden raz zdoła wywołać uśmiech na jej twarzy. Nie umknęła jej także reakcja Tamako, której twarz wykrzywił pogardliwy grymas. Na szczęście Eizo nie był aż tak spostrzegawczy albo jego uwagę całkowicie przykuła chmura białego dymu, która zmaterializowała się tuż przed nimi. Wyłonił się z niej nikt inny, jak Hatake Kakashi.

Taka kumulacja wrażeń przyprawiła Hirano o lekką panikę. W najgorszych snach nie podejrzewała, że trafi do grupy najlepszych, której przewodniczył będzie ten wymagający jounin. Niestety, gdy przychodziła na świat, nikt nie zdołał jej uprzedzić, że najgorsze sny mogą stać się jawą. Gdyby mogła w tym momencie złożyć reklamację, żądając natychmiastowego widzenia z managerem egzystencjalnym, z pewnością by to uczyniła.

- Witam wszystkich na placu treningowym numer 4.- Powiedział Kakashi, przybierając ten sam co zwykle, wystudiowany wyraz twarzy intensywnego znudzenia.

Choć Aya poczuła, że jego wzrok nienachalnie prześlizguje się po każdym z nich, jounin nijak nie dał po sobie poznać, że pamięta ją z wczoraj.

- Możecie być dość zdziwieni faktem, że zawodowy ninja będzie zajmował się grupą nieobytych w sztukach walki żółtodziobów.- kontynuował Hatake, ku niezadowoleniu Haru, któremu wyraźnie nie spodobała się fraza o nieobyciu w sztukach walki.- Postanowiono jednak zastosować taki zabieg, by możliwie jak najlepiej przygotować was do zmagań o tytuł genina. Stąd, każdą grupą będzie zajmował się shinobi w stopniu jounina. Będziecie traktowani jak każda, pełnoprawna drużyna ninja. Odtąd tworzycie zespół numer 11. Z uwagi na fakt, że centrala nie chce przerywać waszych zawodowych ścieżek, na czas zdobywania tytułu będziemy spotykać się dwa razy w tygodniu w ramach treningu oraz w weekendy, które posłużą wam do zdobycia cennego doświadczenia na misjach.

- Misjach?- Bąknął zaintrygowany Eizo.

- Tak, misjach. Przyznaję, że to dość nowatorski plan- westchnął Kakashi.- Niemniej jednak górze zależy, by każdy urzędnik poznał specyfikę funkcjonowania jako ninja, a prawda jest taka, że nic nie nadaje się do tego lepiej, niż udział w misjach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top