11. OKALECZONE ZMYSŁY p.2


Twarz Hirano-san oddawała konsternację i pogłębiający się niepokój. Kakashi zarejestrował charakterystyczne drżenie ciała dziewczyny, które świadczyło o spięciu się większości mięśni. Jej złote oczy, zwykle nieobecne i zasnute mgiełką rozmarzenia, tym razem taksowały go czujnie. Pachniała dokładnie tak, jak wczoraj- słodko i powabnie. Lekki pudrowy zapach mieszał się z wonią kruchych, maślanych ciasteczek.

- Wyglądasz tak, jakbyś zobaczyła ducha- skwitował jej zachowanie.

- Gdzie jest Eizo? Jeszcze przed chwilą tu był.

Kakashi rozejrzał się dookoła, drobiazgowo akcentując każdy ruch.

- Zniknął. Chociaż jak na moje oko, prędzej zwiał, gdy zorientował się co zamierzam.

- A co zamierzasz?- Pisnęła Aya, robiąc dyskretny krok w tył, który nie umknął uwadze jounina.

- Zabić Cię.- Odparł śmiertelnie poważnie, posyłając jej spojrzenie naelektryzowane wrogością. Było w nim jednak coś nieszczerego, jakiś niewidoczny na pierwszy rzut oka zgrzyt, który dał się poznać wyłącznie za sprawą intuicji. Aya wyczuła to doskonale. Zabić? Wolne żarty. Widocznie Kakashi brał ją za niepełnosprytną tchórzofretkę, która bezkrytycznie przyjmuje wszelkie sugestie, bojąc się przy tym własnego cienia. Jeśli tak było w istocie, to za taki stan rzeczy mogła winić wyłącznie siebie samą. Póki co nie miała okazji, by dać się poznać z tej "lepszej" strony.

- To będzie raczej prosty w realizacji zamiar.- Odparła Hirano, wytrzymując spojrzenie jounina. Kakashi uśmiechnął się w duchu, widząc, że jego podejrzenia co do tej dziewczyny okazały się słuszne. Pod tą fasadą strachu i neurotyczności kryła się temperamentna istotka, której nie dało się tak łatwo wywieść w pole paroma czczymi groźbami.

- Pozwolisz jednak, że najpierw zajmę się Twoim kolegą.

- Podobno uciekł...- dziewczyna bąknęła bez przekonania, rozglądając się dyskretnie. Ani śladu Eizo. W co grał ten srebrnowłosy jegomość?

Wtem zza rozłożystego dębu, dało się słyszeć szuranie, któremu towarzyszyło ciche zawodzenie, przywodzące na myśl skomlącego z pragnienia szczeniaka. Zanim coś lub ktoś doczołgało się do wylotu ścieżki, zakrwawiona dłoń spoczęła na chropowatej fakturze drzewa, odsłaniając przy tym wyjątkowo paskudną ranę ciętą. Krew spływała z niej równomiernym strużkiem, barwiąc trawę na upiorny, szkarłatny kolor. Gdzieś w oddali zawył wilk, oddając hołd zbliżającej się nocy, a gęsia skórka doszczętnie zawładnęła naskórkiem Ayi, znacznie obniżając temperaturę ciała dziewczyny. 

- I jak tam Eizo-san? Trzymasz się?- Rzucił wdzięcznie Kakashi, nie odwracając się przy tym w stronę poszkodowanego. Jego spojrzenie czujnie lustrowało Ayę. Spektakl dopiero się zaczynał, a on nie chciał, by umknęła mu choć najmniejsza reakcja tej osobliwej istotki.

Gdy korpulentny chłopak wychylił się w końcu zza drzewa, Aya wydała z siebie zduszony, gardłowy krzyk, który urwał się w połowie, by utonąć w lawinie paraliżującego strachu. Twarz Eizo była pokryta ropiejącymi bąblami, przez co sprawiała wrażenie nienaturalnie zniekształconej, a poparzona skóra nóg, odchodziła płatami niczym kruchy pergamin. Dziewczyna gdy miała 14 lat widziała masę okropieństw, stanowiących następstwo wojen górskich, ale żadne z jej wspomnień nie mogło równać się z obecnym widokiem. Obrzuciła Kakashiego pełnym niezrozumienia i wyrzutów spojrzeniem, które stopniowo przechodziło w otwartą wrogość.

- Jak mogłeś zadać mu tyle cierpienia? Jak mogłeś?!

Dziewczyna działała niczym w amoku. Szybko doskoczyła do rannego towarzysza, pobieżnie oceniając jego obrażenia. Było źle, bardzo źle.

- Eizo-san? Trzymasz się?! Eizo-san?- Kakashi obserwował jak blada twarz Hirano zalewa się łzami. Ta dziewczyna była zdecydowanie zbyt delikatna, a zahartowanie jej płaczliwego usposobienia może zająć niewspółmiernie dużo czasu.

Z gardła Grubaska wydobył się niepokojący charkot, poprzedzający potok krwi, która broczyła czerwonymi strużkami, zabarwiając na karmazynowo usta oraz brodę poszkodowanego.

- Eizo...

- Aya...- wyartykułował resztką sił mężczyzna, rozpościerając obolałe palce.

W jego pokiereszowanej dłoni spoczywał lepki od krwi, srebrny dzwoneczek.

- Jak udało Ci się go zdobyć?!

- Jest Twój.- wydyszał Eizo, po czym zamknął powieki i osunął się na ziemię.

- Bardzo to hojne z jego strony.- Skomentował Kakashi znudzonym głosem.

Aya nie wierzyła własnym uszom. Na jak wielką znieczulicę trzeba cierpieć, by doprowadzić kogoś do takiego stanu i otwarcie się tym nie przejmować.

- Dlaczego? Dlaczego tak dotkliwie go pobiłeś? Przecież on nie miał z Tobą nawet najmniejszych szans. - Wyjąkała Aya, odwracając się w stronę jounina. Podświadomie szukała zrozumienia w jego ciemnym oku, ale zamiast niego, zastała mur utkany z obojętności i chłodnej rezerwy.

Kakashi rozłożył ręce w geście bezradności, po czym rzucił od niechcenia:

- Jakby to powiedzieć, był niezwykle uparty. Od początku mówiłem mu, żeby sobie odpuścił. Jednakże, oboje dobrze wiemy, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta.- Jounin wymownie spojrzał na dzwoneczek, zakleszczony w uścisku Eizo.

- Nie mogę go wziąć.- Odparła Aya.- Nie w momencie, gdy jego zdobycie zostało okupione tak wielkim cierpieniem...- jej głos znowu się załamał. Kakashi westchnął w duchu, wyczuwając nadciągający szloch. Gdyby nie ta płaczliwość, postawa dziewczyny mogłaby wywrzeć na nim nawet spore wrażenie.

- Sugerowałbym jednak, żebyś się nad tym dobrze zastanowiła. Bądźmy szczerzy, w uczciwej walce nie byłabyś w stanie wywalczyć sobie dzwoneczka.- "Co Ty nie powiesz", syknęła Aya w duchu.- Śmiem zatem twierdzić, że obecna sytuacja jest Ci bardzo na rękę. Zakładając oczywiście, że przywiązujesz wagę do swojego zawodu i nie chcesz stracić uprawnień do jego wykonywania.

Dziewczyna zamarła. Myśl o utracie stanowiska plasowała się obecnie w czołówce jej lęków, generując ogromne pokłady stresu. Jounin miał rację. To cud, że trafiła się taka okazja. Dlaczego zatem wzbraniała się przed skorzystaniem z niej? Owszem, takie postępowanie było ponad wszelką miarę nieetyczne, ba, podchodziło pod kradzież...

- Szczerze, nie rozumiem dlaczego w dalszym ciągu się wahasz.- Deliberował jounin.- Eizo dał Ci przyzwolenie na zabranie dzwoneczka, czyż nie? Równie dobrze mógł Ci go w ogóle nie pokazywać.

- Nawet nie mam pewności, czy był w pełni świadomy tego, co mówi. Poza tym, to byłoby szalenie niesprawiedliwe...

Przerwał jej cyniczny śmiech Kakashiego, który sprawił, że Aya poczuła się jeszcze mniej pewnie, niż dotychczas.

- Może to, co Ci teraz powiem Hirano-san, nieco Cię zmartwi- zaczął protekcjonalnie, nasączając każde słowo zdwojoną dawką ironii.- Ale życie na ogół nie jest sprawiedliwe. Jako 22-letnia kobieta, powinnaś już się o tym przekonać.

Jounin czujnie obserwował dziewczynę. Nie chciał zbytnio przeciągać struny, co nie zawsze mu wychodziło, bo po spektrum ludzkich emocji i uczuć, poruszał się niczym słoń w składzie porcelany. Musiał jednak dowiedzieć się, do jak bardzo wpływowych osób zalicza się Hirano. Jej brak pewności siebie podpowiadał, że dość łatwo będzie nią manipulować. Dziewczyna skierowała swoje kroki w stronę Eizo. "A więc jednak"- pomyślał Kakashi, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

Aya przycupnęła tuż przy Grubasku. Dysonans, jakiego doznawała, malował się na jej twarzy wyraźniej, niżby sobie tego życzyła. Właśnie ma zamiar odebrać komuś przyszłość, by ratować własną skórę. Czy nie tak właśnie wygląda walka o przetrwanie? Jeden traci, by drugi mógł zyskać. Oddalając  moralność od głosu, która niczym najsurowszy adwokat domagała się teraz swoich pięciu minut, Aya sięgnęła po dzwoneczek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top