1. DEKRET, TEST I IGLASTA WOŃ p.1
Lekko mżyło i nic nie wskazywało na to, że miało przestać. Budzik wygrywał wesołą melodyjkę, która bez cienia subtelności wwiercała się w każdy zakamarek uszu Ayi. Nawet bycie zaprawionym w boju rannym ptaszkiem na niewiele się zdało, w konfrontacji z 2:30. O tej porze mózg każdego człowieka funkcjonuje na zwolnionych obrotach i nawet kilkugodzinna drzemka w ciągu dnia, nie jest w stanie zminimalizować symptomów niewsypania.
Hirano leżała jeszcze pod kołdrą dość długa chwilę, próbując przekonać siebie samą, że wcale nie będzie tak źle. Im bardziej się starała, tym dobitniej odczuwała na sobie wizję nieuchronnej i zbliżającej się z każdym tyknięciem zegara, porażki. Jak ktoś taki jak ona, pozbawiony elementarnych zdolności kinestetycznych, może zdobyć tytuł genina? W dodatku sport nigdy nie był jej mocną stroną, a ostatni raz zdarzyło się jej biegać rok temu i to niedobrowolnie, gdyż zmuszały ją do tego palące okoliczności, w postaci wizji spóźnienia do pracy. Nadeszła jednak pora, by odgonić złe myśli i powoli przygotowywać się do wyjścia. Gdy zakładała na siebie, kupiony specjalne na tę okazję ciemny dres z poliestru, gula w jej gardle zdążyła już urosnąć do słusznych rozmiarów, uniemożliwiając jej skonsumowanie czegokolwiek. Pożegnała się więc ze swoim czarnym kociakiem o imieniu Piro i krokiem godnym skazańca, powlokła się na pole treningowe numer 6.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top