Wiele losów, jeden koniec

|

Widziałam kiedyś kobietę w rozciągniętym białym t-shircie i czarnych, spranych leginsach.

Krzątała się, nucąc pod nosem, gdy do środka zmęczonym krokiem wszedł mężczyzna.

Kobieta odwróciła się i jeszcze z uśmiechem zapytała:

— Jak w pracy?

Padająca odpowiedź z ust jej męża, zagrabiła całą radość, pozostawiając tylko współczucie i kłujące pnącza, oplatające serce.

— Trzy. Dziś aż trzy.

Jedno serce biło
       I przestało
          Z pozostałymi też tak się stało

[Ukryta linijka]

||

Obserwowałam zgarbionego mężczyznę. Szurał nogę za nogą, a podkrążone oczy i bijący z nich ból, dogłębnie wyrażały jego stan.

Ściskał coś w zaciśniętej pięści i mimo późnej pory nie rozglądał się na boki.

Ignorował też wszystkie migoczące światła.

Dotarłszy na miejsce, jak za każdym razem opadł bez sił na kolana i zamykając twarz w dłoniach przeraźliwie zapłakał.

Wypuścił tym samym niesprecyzowane coś z dłoni.

      Zielona kredka
          Żółta kredka
               Niebieska kredka

— Nie mogę żyć bez ciebie — wyszeptał, niedbałym ruchem ścierając łzy z twarzy.

I znów zawył, prosząc w myślach Boga, by zabrał go tam, gdzie jest on.

[Ukryta linijka]

|||

Ujrzałam ją.
Kiedyś miała drżące ciało z namiętności.
Teraz drżące dłonie ze starości.
Bolące nogi.

     I plecy.
       I głowę.
         I duszę.

A i tak najgorsze było...

[Ukryta odpowiedź]

|V

Przyglądałam się im.
Przeszło setka twarzy.
Osobnych historii.
Przepełnieni bólem i szczęściem.
Wygrani, przegrani.
Uciekający i wracający.
Zakochani, zrozpaczeni.
A największą uwagę przykuła ona.
Z pogruchotanym sercem i duszą.
I wzrokiem, co mówił:

         Wszystko mi jedno.

Zebrała ich tutaj.
Tych trzech, którzy zgasili w niej ogień.
Wyzwali.
Dotknęli.
Złamali.

Prawie 200 za trzech.
A było tylko:
1 na 11 milionów.



Ukryte:
| Mężczyzna jeszcze nie wiedział, że trzy zamieni się w cztery.
|| A jego życzenie się spełniło.
||| Uczucie samotności.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top