Jak?

Narrator

   Już Październik liście przybierają ciepłe kolory jesieni. Nanfaria na halloween postanowiła się przebrać za Kobietę z rozciętymi ustami (J.Jap. 'Kuchisake-Onna') z Japońskiego horroru. Za to jej siostra woli przebrać się za Zakonnicę z filmu "Obecność 2" Jak dobrze pamięta.
- Nani-Fari, Loli,  Lorrie przyszła!
Krzyknęła z dołu kobieta w wieku 38 lat.
Nanfaria wraz z Loli zbiegły na dół, do holu rzucając się na Lorrie. Lorrie przebrała się za wiedźmę.
- Lorrie, jesteś wreszcie
Powiedziała Nanfaria odsuwając się od przyjaciółki.
- Hehe tak w końcu. – odpowiedziała i zaraz powiedziała szeptem. -mam coś co cię zaciekawi, Nani-Fari
Nanfaria wiedząc co jej przyjaciółka ma, chwyciła ją za rękę i pociągnęła ją do swojego pokoju, mrugając do swojej siostry by zaraz przyszła do jej pokoju.

                        Nani-Fari

Gdy już wszystkie byłyśmy w pokój i usadowiłyśmy  się wygodnie, Lorrie wyjęła ze swojej torby tabliczkę oujia. Ouija wyglądała jak deska albo plansza z nadrukowanymi literami alfabetu oraz innymi znakami. Ciekawiła mnie od czterech lat, gdy próbowałam namówić mamę by mi ją kupiła zachowywała się jakbym nic nie mówiłam.
- wow...
Powiedziałam razem z Loli wpatrując się w tabliczkę.
- Może wypróbujemy?
Zapytała nas Lorrie widząc że wpatrujemy się w tabliczkę.
- Możemy ale nie tu.
Odpowiedziałam i popatrzyłam się na Lorrie.
- Może w lesie?
Powiedziała Loli, popatrzyłam się na nią wraz z Lorrie. Obie dawno temu dowiedziałyśmy się co w tym lesie zaszło i jak nazywali go miejscowi.
- Nie, to zbyt niebezpieczne. Może ogród Pitersona? Niby tam straszy
Zapytała Lorrie z widoczną pewnością.
- A może cmentarz?
Zapytałam niepewnie a dziewczyny popatrzyły się na mnie.
- No możemy, ale może kogoś jeszcze zaprosimy?
Zapytała Loli a ja wiedziałam już kogo chce zaprosić.
- Nie
Odpowiedziałam razem z Lorrie.
Loli cicho westchnęła i powiedziała:
- No okej, chodźmy...
A my wyszłyśmy z domu, powiadamiając wcześniej rodziców że już wychodzimy. Dla pozorów wzięłyśmy torby na cukierki i przeszłyśmy kilka domów wypowiadając słynne 'Cukierek albo psikus '.

Gdy już ze (prawie) wszystkich domów w  naszej okolicy zebrałyśmy cukierki, udałyśmy się na cmentarz by wywołać duchy. Był on niedaleko od domu starego Pitersona także starałyśmy się być cicho.
- Nani-Fari, Lorrie słyszałyście to?
Zapytała nas Loli widocznie przestraszona.
- Łamanie gałęzi i chodzenie po liściach?
- Tak...
- Przestań przecież nikt nas nie śledzi
- Ale jeśli to jakiś zły duch? Przecież w Halloween granica między światem żywych a martwych jest bardzo, ale to bardzo cienka...
- Loli cicho bądź, słyszę coś
Powiedziałam zatrzymując Loli i Lorrie.
Loli przysnęła się bliżej mnie i Lorrie.
- Nani-Fari ktoś tu idzie...
Powiedziała Lorrie wystraszonym szeptem. Rozglądnełam się po okolicy i w oczy rzuciła mi się chatka.
- Dziewczyny widzicie tą chatkę? Biegniemy tam, zapewne to chata  drwala w razie potrzeby znajdziemy może siekierę.
Powiedziałam ciągnąć za sobą dziewczyny do chaty, a kroki ucichły.

   Od kilku minut byłyśmy w chatce, Lorrie powiedziała że jest prawdopodobnie pierwsza w nocy. Do cmentarza została nam godzina drogi, a żeby uszykować wszystko do seansu będziemy potrzebować kolejnej godziny.
- Nani-Fari, czy ty też masz uczucie jakby ktoś oprócz nas ty był?
Zapytała mnie Loli, od dziecka wyczuwała aury i podobne ale na tym to się kończyło.
- Przestań, przecież żadnego demona tu nie ma
Odpowiedziałam pewnie, lecz od początku gdy weszłyśmy do tej chatki odczuwałam niepokój. Rozejrzałam się w około i zobaczyłam piękny obraz przedstawiający krajobraz lasu. Nagle ten obraz spadł a potem się uniósł. Nim spostrzegłam dziewczyny już uciekały do drzwi. Rzuciłam jeszcze raz okiem na obraz i zobaczyłam drzwi od najprawdopodobniej pokoju. Były odtwarte i w ciemności tamtego pokoju ujrzałam krwistoczerwone oczy. Zignorowałam to i pobiegłam za  dziewczynami które biegły prosto na cmentarz. Po drodze zobaczyłam kartkę na której było napisane ' Czemuś chcecie żeś to zrobić? Czyż nie wystarcza wam żeś was straszę? Czyś może chcecie zostać opętane?' Kartkę zgniotłam i schowałam do torby.

Loli

          Byłyśmy już na cmentarzu, kilka minut zajęło nam znalezienie odpowiedniego miejsca do seansu.
- Jesteście gotowe?
Zapytała nas Lorrie podpalając ostatnią świeczkę. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy kiwając na tak.
- Zaczynamy, połóżcie palce na wskaźniku i za nic, ale to za nic nie zabierajcie palca podczas przywołania. Inaczej będzie słabo. – Powiedziała.- Bardzo słabo
Powiedziała po chwili takim szeptem że aż mnie zmroziło. Położyłyśmy palce na wskaźnik.
- Czy jest tu ktoś?
Zapytała Lorrie . Wskaźnik poruszył się na tak.  Wzięłam głęboki oddech. Bałam się że conam się stanie.
- Jak masz na imię?
Lorrie znów zapytała a wskaźnik zaczął przesuwać się po literach tworząc imię A nna.
- Mogę zadać pytanie?
Zapytała Nani-Fari Lorrie niepewnie.
- Czy Nani-Fari może zadać ci pytanie?
Lorrie zapytała ducha (lub demona) a wskaźnik nie poruszał się przez chwilę lecz ruszył na tak.
- Jesteś Anna Juliet Collins?
Nani-Fari zapytała. Anna Juliet Collins była naszą daleką krewną i może jej nie spotkałyśmy,  słyszałyśmy o niej dużo od prababci.  Wskaźnik ruszył na tak a my poczułyśmy powiew zimnego powietrza.
- Mogę ja?
Zapytałam. Wskaźnik ruszył na tak.
- Czy coś nam grozi?
- D-E-M-O-N , O-P-Ę-N-T-A-N-I-E
Złączyłyśmy wszystkie litery i przestraszyłyśmy się nie na żarty. Usłyszałam przeraźliwy śmiech gdzieś blisko nas. Kroki zaczęły się pojawiać i przybliżać do nas.
- Lorrie! Możemy się pożegnać!?
Zapytałam przyjaciółkę czy możemy się już pożegnać ze łzami w oczach, ze strachu.
Lorrie kiwnęła ledwo widocznie na tak.
- Musicie powiedzieć to co ja , w tym samym czasie
Lorrie powiedziała szeptem.
- Anna dziękujemy ci za przybycie, i przepraszamy za zakłócanie twego spokoju, proszę przesuń wskaźnik na nie.
Powiedziałyśmy razem w tym samym czasie mając nadzieję że tajemnicze szepty,kroki, śmiechy się skończą.

  Lorrie schowała już do torby tabliczkę Ouija. Wracałyśmy już do domu by pozbierać jeszcze trochę cukierków. Szłyśmy spokojnie przed domem miejscowej medium gdy nagle wyszła z domu. Przestraszyłam się bo rodzice mówili że jest jakaś chora psychicznie i że większość jej unika.
- Po co to zrobiłyście? – Powiedziała starsza kobieta podchodząc do nas.
- Ale co? – Zapytała Starszą kobietę Nani-Fari.
- Same dobrze wiecie co. – Powiedziała i dodała po chwili:– Udajcie się do księdza parafialnego, przyjmijcie chrzest i módlcie się może to was uratuje od opętania.
Powiedziała cicho.
Wiedziałam że ta kobieta jest medium ale że aż tak?
- Dobrze udamy się...
Powiedziała do starszej kobiety i nas Lorrie. Ale powiedziała jakby niebyła sobą...


Przeszłyśmy się do domu rodziny Johnson'ów. 5 lat wcześniej wszyscy zostali tu zamordowani. Typowa rodzinka, tata, mama, syn i córka o której nikt nie wiedział. Matce poderżnięto gardło podczas robienia kolacji, ojca trzepnięto w głowę tępym narzędziem, syna rozerwano na strzępy. Córce wyrwano serce na schodach. Ten dom stoi na sprzedaż od kilku miesięcy, syn poprzednich właścicieli podciął sobie żyły podczas ich nieobecności właśnie w tym domku. Fajny, milutki, ładny dom ze śladami krwi w pokoju syna... kto by nie chciał go kupić, prawda?
- Ej a może tam wejdziemy? Słyszałam że coś tam straszy ale nie każdy w to wierzy.
Zapytała Lorrie patrząc z ekscytacją na dom Johnson'ów
- Myślisz że nam uwierzą? Chcesz żebym ci przypomniała o tym co stało się w podstawówce?
Odpowiedziałam jej patrząc prosto na nią.
Lorrie westchnęła cicho szepcząc coś pod nosem. Nani-Fari chwyciła nas za ręce i poprowadziła w stronę starego domu.

Nani-Fari

Byłyśmy już od kilku minut w tym przerażającym i fascynującym domku. Postanowiłam pójść z dziewczynami na strych, wchodziłyśmy powoli na stare schody pokryte w nie których miejscach krwią. Coś skrzypiało i biegało po podłogach.

Byłyśmy już na strychu gdy nagle coś wskoczyło na Lorrie. Rozległ się krzyk i ze wszystkich zakamarków wyskoczyły jakieś cienie. Zaatakowały mnie, Lorrie, i Loli.

   Usłyszałam że ktoś wolą mnie po imieniu a wszystko wkoło robi się coraz ciemniejsze.
- Nani-Fari! Obudziłaś się! Tak się martwiliśmy
Usłyszałam głos matki. Odtworzyłam oczy  i zobaczyłam rodziców, siostrę i Lorrie.
- Co się stało?
Zapytałam patrząc na dziewczyny. Widziałam że Loli wacha się odpowiedzieć na pytanie.
- Gdy poszłyśmy do twojego pokoju i wszystko uszykowałyśmy, zaczęłyśmy seans nagle zamknęłaś oczy i przestałaś z nami kontaktować.
Powiedziała Lorrie niespokojnie oddychając.
Mruknęłam coś i postanowiłam  rozejrzeć. W pewnej chwili spojrzałam na okno i zamarłam. Z oknem wisieli rodzice, Lorrie.
- Loli... Czy ty...– Przerwałam.- Matko!
Krzyknęłam przerażona gdy spojrzałam na twarz Loli, nie to nie była już Loli tylko... kim ona teraz była? Demonem? Duchem? Czymś innym?...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top