꧁Jeden Z Głowy [23]꧂
Budynek wyleciał w powietrze, wraz z oddaleniem się przyjaciół na kilka metrów od ogrodzenia. Innymi słowy, siła wybuchu wbiła ich w pobliski mur...
-Chyba coś sobie złamałem - jęknął Mido, spadając na ziemię.
-No co ty nie powiesz? - odkaszlnął Nagumo.
-Widzę gwiaaaaazdki! - pisnął Tatsuya i położył się na brzuchu, wpatrując smutno w Midorikawę - Dobrze się czujesz?
-W porządku Tatsuya - jęknął i podniósł się do siadu - KURWA MAĆ!
-Nie przeklinaj przy dzieciach - mruknął Kira
-Co? - uniósł brew Nagumo
-Jestem duzi! - krzyknął Suzuno.
-Oczywiście - wywrócił oczami szarowłosy, otrzepując się z pyłu - Niech te narkotyki przestaną działać bo mnie coś trafi
-Kula? - mruknął Tatsuya
-Co? Nie - machnął ręką
Kiyama zmrużył oczy i pociągnął Mido za koszulkę, wskazując na jeden z wieżowców.
-Kula - powtórzył.
-Co? - spytał Ryuuji, i z bólem wstał odwracając się za siebie.
Lekko rozmazanym wzrokiem zobaczył tylko jakiegoś faceta na dachu z... Moment...
-SNAJPER! - krzyknął i popchnął Afuro na ziemię widząc czerwony punkt na jego czole.
-Możesz nie lecieć na mojego chłopaka Mido? - mruknął przymulony Kira opierając się o mur.
-Nie pora na żarty! - krzyknął Nagumo i popchnął ich do jednej uliczek - Chcecie żyć?! To ruchy!
Midorikawa pociągnął ich do jakiegoś ślepego zaułka, i prawie wskoczył do czarnego samochodu.
-A skąd masz kluczyki? - zdziwił się Nagumo.
-Długa historia - stwierdził Terumi nagle się zatrzymując - Cholera Mido, co ty robisz z tyłu, ja kurwa nie mam prawa jazdy!
-A ja mam chyba złamane żebro! - fuknął zielonowłosy - Nagumo ma prawo jazdy.
Czerwonowłosy zamrugał i uśmiechnął się niczym małe dziecko które dostało zabawkę.
-Mido-kun - mruknął Tatsuya siadając obok czarnookiego
-Hmm?
-To się nie skończy dobrze - szepnął.
-Skoro widzisz to mimo swojego stanu, to chyba może być prawda, ale...
-Ale?
-Ale mam to w dupie - mruknął opierając głowę o zagłówek - Raz się żyje...
Turkusowooki zamrugał i spojrzał na Kirę który usiadł obok.
-Tak wiem - mruknął różowooki- To nie brzmiało zbyt optymistycznie...
Nie zdołał się jednak nawet zapiąć, bo Nagumo wcisnął gaz w podłogę, a auto ruszyło z piskiem opon.
-Cholera Haruya, zabijesz nas! - wrzasnął Afuro - Jestem za młody żeby umierać!
-Na tamtej lini czasu już umarłeś! - rzucił złotooki, robiąc zamaszysty skręt - I tak żyjesz dłużej!
-To mnie nie pocieszyło! - pisnął blondyn.
-Gdzie ja jestem? - mruknął nagle Suzuno, trąc się po oczach, siedząc z przodu.
-No w końcu - westchnął Kira - Ućpana królewna raczyła się obuudzi... KURWA NAGUMO! - wrzasnął gdy Haruya prawie potrącił jakąś staruszkę, która jeszcze groźnie wymachiwała za nimi siatkami.
-Co u diabła Nagumo robi za kierownicą? - mruknął Suzuno nie do końca kontaktując - Moment... - spojrzał za siebie - ON NIE MA PRAWA JAZDY!
-Ma - mruknął Mido, uchylając jedno oko i opierając głowę na ramieniu Tatsuyi - Widziałem
Suzuno uniósł brew i posłał im jednoznaczne spojrzenie.
-Nawet nie próbuj mówić, że je sfałszowaliście - stwierdzł Hiroto.
Suzuno odwrócił się powoli i odchrząknął siadając wygodnie.
-Suzuno - mruknął Afuro - Zabiję was
-Jesteśmy na miejscu! - krzyknął Haruya, hamując gwałtownie.
GPS zapikał, a cała grupa poleciała do przodu, uderzając głowami w fotele.
-A...kurwa...ła - wydusił Tatsuya.
-Tatsuya? - podchwycił temat Mido - O Boże przeklnąłeś! - przytulił go - Znów mogę być dzieckiem w tym związku!
Kira otworzył drzwi i dosłownie wypadł na asfalt. Afuro wyskoczył zaraz za nim, i odetchnął z ulgą.
-Nie było tak źle - Nagumo wystawił głowę - Nie przesadzajcie!
-Masz rację, było tragicznie - mruknął Suzuno.
-Ale moment... Suzuno! - rzucił się na niego - Nie zachowujesz się już jak dzieciak! Co było nawet słodkie ale...
-...
-Już nic nie mówię...
-Łeb mi pęka - mruknął srebrnowłosy.
-Mi też - dodał Tatsuya.
-Hiroto pójdziesz z nimi do domu? - mruknął Ryuuji.
-Czemu ja? - napuszył się.
-Bo ciągle marudzisz - stwierdził Afuro
-Fakt...
-Jedziemy do jakiejś biblioteki obczaić te dane od Afuro? - mruknął Nagumo.
-Wy jedziecie - stwierdził zielonowłosy - Wysadzicie mnie przy szpitalu.
-Czekaj... Co? - uniósł brew blondyn - Co ty kombinujesz?
-Tak właściwie to po prostu muszę tam iść - mruknął zażenowany.
-Czyli nasza dwójka ma szukać informacji? - uniósł brew Nagumo
-T...
-NASZA dwójka - podkreślił wskazując na siebie i Afuro - On się chyba rzeczywiście źle czuje Teru - szepnął do blondyna.
-Bardzo śmieszne, dacie radę - stwierdził czarnooki - Poza tym to przecież Ty tu jesteś szefem Nagumo -mruknął - Od samego początku, wszystko zależy od ciebie...
××××××××
Kilka minut zabójczej jazdy samochodem i lekkim potrąceniu dziewczyny na pasach później...
-Ah ta wojna - mruknęła kobieta w pielęgniarskim fartuchu - Ciągle jacyś ranni.
-No mówię Ci z tymi żołnierzami jak z dziećmi! - mruknęła kolejna - Ja rozumiem, że walczą o wolność, ale żeby walić kolegą o mur?!
Midorikawa tylko siedział grzecznie na łóżku i liczył w myślach do 100, próbując nie być nie miłym.
-No kochaniutki - powiedziała do niego jedna - Masz poobijane żebra, i stłuczoną rękę, trochę poboli ale walczyć nie pójdziesz
- A żebyś się nie zdziwiła - wywrócił oczami.
-Mówiłeś coś?
-Nie, nie! - uśmiechnął się miło.
-Oh jaki on miły - westchnęła blondynka do koleżanki - Nie masz córki w jego wieku?
Ryuuji odkaszlnął i gdy był pewien, że oprócz zapasu leków i bandaży, większej pomocy nie dostanie, wymknął się z sali.
-Dobra - mruknął - To teraz znaleźć wyjście...
Przerwał na chwilę, i zajrzał przez lekko matowe, szkło drzwi naprzeciwko.
-Snake - mruknął
-Czyli postrzelili Pana? - mruknął lekarz - Wyjęliśmy kulę, teraz rana musi się zrosnąć, tyle że Proszę Pana...
-Tak? - mruknął blondyn uśmiechając się groźnie, i powodując jąkanie lekarza.
-Kule... One nie pochodzą z pistoletów naszego wojska...
-Wiem... Nasi wrogowie - wykrzywił usta w grymasie - Nie byli tutejsi... Ale co z tym faktem zrobisz?
-Według procedur powinienem zawiadomić odpowiednie służb...
Przerwał gdy Snake przystawił mu pistolet do czoła.
-Ale nic nie powiesz... Prawda... Edd? - stuknął w tabliczkę z jego imieniem.
-To niezgodne z prawem... - wyjąkał mężczyzna.
Blondyn szybko strzelił mu w udo i ramię, powodując wrzask bruneta.
Specjalnie nie celował tak by go zabić.
-Życie za życie doktorku - mruknął i schował pistolet, starając się umknąć przed ludźmi zwabionymi strzałem.
Otworzył drzwi i stanął na wprost lufy pistoletu wystawionej przez Midorikawę.
Ludzie pochowali się w salach słysząc huk, i tylko jakaś dziewczyna nadal stała osłupiała na korytarzu.
-Uciekaj on jest z mafii - mruknął Mido.
-A-ale...
-JUŻ! - krzyknął.
Dziewczyna uciekła na schody, a Snake znów poczuł na sobie wzrok chłopaka.
-I niby wam zlecili misję pokonania mojego gangu? - prychnął - Wątpliwe...
-Sami sobie ją zleciliśmy, biorąc pod uwagę, że przez wasz atak na Sekretarza wybuchła wojna - sarknął.
-Coś Ci się daty pomyli... Nie - parsknął śmiechem - Czyli plotki były prawdziwe, nasi mali Japończycy wybudowali sobie wehikuł czasu!
-Jak widać zmiany są niekorzystne dla ciebie - czarnooki uniósł kącik ust.
-No dalej - warknął Snake, starając się powoli podnieść swój pistolet - Udowodnij mi, że się mylę chłoptasiu, wykaż się, walczmy jeden na...
Oczy wyszły mu na wierzch gdy zielonowłosy po prostu strzelił. Bez żadnych oporów...
-Czemu...
-Nie muszę Ci nic udowadniać - stwierdził Mido z uśmiechem - A teraz wybacz, że Ci nie potowarzyszę, ale musimy naprawić to co Twoi koledzy chcą zepsuć...
-C-co? - wydukał krztusząc się krwią.
Czarnooki zatrzymał się i spojrzał na niego, wybierając numer do Nagumo.
-Świat.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top